Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 29 grudnia 2019

271. Doktor Sen, Stephen King

Jeszcze pachnące nowością, filmowe wydanie powieści światowej sławy autora uważanego za współczesnego króla literatury grozy. Stephen King już za sprawą historii Carrie (będącą pierwszą jego książką, którą przeczytałam) trafił na listę moich ulubionych pisarzy. Do tej pory przeczytałam całkiem sporo jego książek i żadna nie zawiodła mnie nawet w najmniejszym stopniu - za każdym razem autor wciąga mnie bez reszty i wywołuje gęsią skórkę. 

Stephen Edwin King (ur. 21 września 1947 w Portland) – amerykański pisarz, autor głównie literatury grozy. W przeszłości wydawał książki pod pseudonimem Richard Bachman, raz jako John Swithen. Jego książki rozeszły się w nakładzie przekraczającym 350 milionów egzemplarzy, co czyni go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Jest autorem horrorów, które przeszły do klasyki gatunku, jak np. Lśnienie, Smętarz dla zwierzaków (w nowym wydaniu jako Cmętarz zwieżąt), Miasteczko Salem, Podpalaczka. Nie ogranicza się jednak do jednego gatunku, czego przykładem są: Cztery pory roku, Zielona mila, Oczy smoka, Bastion oraz 8-tomowy cykl powieści fantastycznych Mroczna WieżaJest wielokrotnym zdobywcą Nagród Brama Stokera i British Fantasy Award. W 2003 został odznaczony prestiżowym Medalem za Wybitny Wkład w Literaturę Amerykańską (Medal for Distinguished Contribution to American Letters, DCAL) przez National Book Foundation, a w 2014 – Narodowym Medalem Sztuki. Stephen King ma córkę i dwóch synów, również pisarzy: Owena Kinga oraz Joe Hilla. Zanim odniósł sukces jako pisarz, pracował jako nauczyciel języka angielskiego w szkole. * 

Grupa staruszków nazywająca się Prawdziwym Węzłem przemierza autostrady Ameryki w poszukiwaniu pożywienia. Z pozoru są nieszkodliwi - emeryci odziani w poliester, nierozstający się ze swoimi samochodami turystycznymi. Jednak Dan Torrance już wie, a rezolutna dwunastolatka Abra Stone wkrótce się przekona, że Prawdziwy Węzeł to prawie nieśmiertelne istoty żywiące się substancją wytwarzaną przez poddane śmiertelnym torturom dzieci obdarzone tym samym darem, co Dan. Nękany przez mieszkańców hotelu Panorama, w którym jako dziecko spędził jedną straszliwą zimę, Dan przez dziesięciolecia błąka się po Ameryce, usiłując zrzucić z siebie odziedziczone po ojcu brzemię beznadziei, alkoholizmu i przemocy. Ostatecznie odnajduje swoje miejsce w małym miasteczku w New Hampshire, we wspierającej go grupie Anonimowych Alkoholików i w domu opieki, gdzie zachowana z lat dzieciństwa resztka mocy pozwala mu nieść ulgę umierającym w ostatnich chwilach ich życia. Staje się znany jako Doktor Sen. **


Doktor Sen to powieść wydana w 2013 roku, będąca kontynuacją Lśnienia (pierwsze polskie wydanie nosiło tytuł Jasność, z kolei oryginalny tytuł został zainspirowany piosenką Johna Lennona Instant Karma), bestsellera literatury grozy z 1977 roku. Pierwsza część losów członków rodziny Torrance została dwukrotnie zekranizowana - najpierw przez Stanleya Kubricka w formie kinowej adaptacji (którą King nienawidzi), później w postaci miniserialu Micka Garrisa, którego scenariusz napisał sam autor powieści. Jak sam autor napisał w posłowiu, podczas trasy promującej jedną z jego książek, pewien mężczyzna zapytał się go czy nie wie, co się stało z dzieciakiem ze Lśnienia. Od tego momentu Stephen King nie mógł przestać myśleć o Dannym, a w efekcie tego po trzydziestu-sześciu latach czytelnicy doczekali się kontynuacji Lśnienia. 

Lśnienie czytałam kilka lat temu, i choć książka niesamowicie przypadła mi do gustu i niejednokrotnie przeraziła (choćby jakże plastycznemu opisowi kobiety z pokoju 217, którego numer w filmie został zmieniony na 237, aby nie wywoływał złych odczuć w prawdziwych klientach hotelu), to i tak nie pokonała Cmętarza zwieżąt, mojego ulubionego horroru króla. Niemniej jednak, Lśnienie to jedno z najbardziej ikonicznych dzieł literatury grozy, tak więc znając mroczne losy bohaterów nie mogłabym przejść obojętnie obok ich kontynuacji. W tym miejscu warto zaznaczyć, że obie książki, opierające się na tym samym fundamencie, same w sobie nie są już tym samym - to dwie odrębne historie. Pierwsza napisana przez 30-letniego autora, druga już przez 66-letniego. Danny, ten niewinny chłopiec obdarzony paranormalnymi zdolnościami, jest już dorosłym mężczyzną, który choć wydostał się z Panoramy, to traumatyczne zdarzenia i przerażające postaci, nie opuściły go na dobre. Poznajemy go jako wraka człowieka, który alkoholem i narkotykami stara się uciszyć swój dar - czy też przekleństwo. Ucieka przed sobą i swoją przeszłością, aż w końcu trafia do małego miasteczka w New Hampshire. 


,,Jeśli nie możesz dziś nikogo kochać, przynajmniej postaraj się nikogo nie skrzywdzić''.

Doktor Sen to kontynuacja niespodziewana zarówno pod względem treści, jak i samego powstania. Mniej straszna od jego kultowych powieści (książkę nie nazwałabym horrorem), napisana w nieco innym stylu, lecz przy tym niesamowicie wciągająca głębią głównego bohatera, wartką akcją oraz drugą, sztandarową bohaterką - Abrą, fascynującą dziewczynką obdarzoną nadprzyrodzonymi zdolnościami, które podobnie jak na Dana, ściągają na nią śmiertelne kłopoty - Prawdziwy Węzeł, grupę poparańców, którzy żywią się cierpieniem innych osób, a ich ulubionym przysmakiem jest esencja przyrządzona z lśnienia. Ich brutalność przyprawiła mnie o mdłości i niepokój, bo choć ludzie opisani w książce Kinga są fikcyjni, to na świecie nie brak takich czubków, dla których morderstwo to chleb powszedni. Autor porusza w swej powieści temat śmierci, walki z nałogami, a także umiejętności przebaczenia samemu sobie. To nie tylko mroczna powieść, ale przede wszystkim zmuszająca do myślenia historia mężczyzny, który popełnił w życiu wiele błędów, których skutki odbiły się na niewinnych osobach.  

Stephen King to mistrz budowania mrocznego klimatu oraz charakterystyki postaci. Po kilkunastu rozdziałach czułam się mocno związana zarówno z Danem Torrancem, Abrą, a także z  Billym Freemanem. Kibicowałam im do samego końca, a po zamknięciu książki, czułam ogromny żal, że to już koniec tej historii. Doktor Sen cofnął mnie kilka lat wstecz, gdy z duszą na ramieniu czytałam Lśnienie - i choć, tak jak wcześniej wspomniałam, to zupełnie inne historie, których nie powinno się porównywać, to obie są świetnymi książkami. 


Jak zwykle do twórczości Stephena Kinga było mi niezwykle miło powrócić. To jeden z moich literackich pewników - wiem, że ilekroć sięgnę po jego książkę, będę zadowolona. Wydanie filmowe warto pochwalić za przyjemną dla oka oprawę graficzną (ogromnie przypadł mi do gustu kolor, choć nie jestem fanką żółtego), a także za solidność i jakość. Jak widać na zdjęciach, Doktor Sen to niezły grubasek (ponad 650 stron) lecz nie trzeba obawiać się, że w trakcie lektury egzemplarz nam się rozleci. Zdjęcia książki zostały wykonane po lekturze, a na grzbiecie nie widać ani jednego śladu. Po Doktora Sen może sięgnąć osoba, która nie czytała Lśnienia, jednak zalecam lekturę pierwszej części wcześniej. 

* wikipedia.org
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!

czwartek, 12 grudnia 2019

270. Zaufaj jej, Jessica Vallance

Tegoroczny thriller z niewiarygodną narratorką w roli głównej. Zaufaj jej to październikowa nowość od wydawnictwa Prószyński i S-ka, którą przeczytałam wyjątkowo szybko i sprawnie - i która wyrwała mnie z jesienno-zimowego otępienia. W ostatnim czasie czytanie nie szło mi najlepiej. Częściowo przez brak czasu, a częściowo przez ponurą pogodę. Powieść Jessici Vallance to szybka lektura - książka, której strony przewraca się w ekspresowym tempie. Intrygująca, wciągająca a miejscami zmuszająca do zastanowienia. 

Jessica Vallance to scenarzystka i powieściopisarka. Jest autorką siedmiu powieści. Wychowała się w Bournemouth, a studiowała w Brighton. Obecnie pisze artykuły edukacyjne jako wolny strzelec. Mieszka w Sussex razem ze swoim partnerem i psem.*

Charlotte uwielbia sprawiać ludziom przyjemność i zawsze chce dla wszystkich jak najlepiej. Kiedy któregoś wieczoru znajduje na ulicy nieprzytomnego mężczyznę, bez chwili wahania spieszy mu z pomocą. Wkrótce poznaje jego kochającą rodzinę i zauważa, że jest im potrzebna. Rodzice Luke’a przyjmują ją z otwartymi ramionami, podczas gdy jego siostra - wprost przeciwnie. Rebecca wyraźnie nie przepada za Charlotte i nie ma do niej za grosz zaufania. Im więcej czasu Charlotte spędza w towarzystwie Rebekki, tym bardziej utwierdza się w przekonaniu, że siostra Luke’a coś ukrywa, a jeśli chce ochronić ich rodzinę - i siebie - musi zrobić wszystko, by poznać prawdę. **


Ze względu na wyjątkowo wartką akcję, dwie fascynujące główne bohaterki i zaskakującą intrygę, która potrafi nieźle namieszać w głowie czytelnika, Zaufaj jej to książka idealna na długie i często nudne jesienne lub zimowe wieczory. Powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony, a poczynania kluczowej bohaterki, Charlotte Wright z łatwością wytrącą Was z równowagi. Niemniej jednak, Charlotte jest zajmującą osobą, która potrafi omamić niemalże każdego. To dobra dusza roztaczająca wokół siebie pozytywną aurę. Wiecznie uśmiechnięta, chętna do pomocy i poświęcenia nawet względem zupełnie obcych ludzi. Rebecca, czyli druga główna bohaterka (choć będąca nieco przysłonięta przez Charlotte) stanowi jej przeciwieństwo. Cechuje ją powściągliwość w uczuciach, niedostępność a także nieufność - czasami zupełnie zrozumiała. Obie panie mają swoje sekrety, kilka przysłowiowych trupów w szafie, lecz tylko jedna z nich jest naprawdę niebezpieczna. W drodze do odkrycia zadziwiającej i mrożącej krew w żyłach prawdy, a także czynników, które stały się motorem napędowym patologicznych zachowań, czytelnik będzie miał okazję przeżyć wiele emocji. Nie zawsze tych pozytywnych. Jessica Vallance igra z czytelnikiem, stopniowo odkrywa karty, by z pełną mocą uderzyć zakończeniem tej historii. Niełatwym i utrudniającym osąd - czy sprawca był złą osobą, czy po prostu skrzywdzoną? 

,,...nawet największe zalety mogą się obrócić przeciwko nam''.

Autorka w ciekawy sposób kreuje wątek kryminalny, częstując czytelnika niejasnymi tropami i stawiając na drodze prawdy kolejnych podejrzanych - mniej lub bardziej obciążonych motywem. Z każdym rozdziałem robi się coraz ciekawiej, a sporadyczna zmiana narratorki (Charlotte - Rebecca) zagęszcza atmosferę i dodaje smaku całości. Obie panie są zupełnie różne i w dodatku niezbyt za sobą przepadają, przez co mieszają w głowie czytelnikowi obiektywnymi spostrzeżeniami i odczuciami, w pewien sposób starając się przeciągnąć go na swoją stronę. W międzyczasie odbiorca czeka na wybudzenie się ofiary - która może wywrócić wszystko do góry nogami. 


Zaufaj jej to jedna z ciekawszych historii, jakie czytałam w tym roku. To intrygujący thriller psychologiczny zaglądający w niełatwy i skrzywdzony umysł człowieka. Zakończenie powieści uzmysławia czytelnikowi, jak łatwo dał się oszukać, omamić - zaplątał się w spirali kłamstw, wpadł w sieć intryg utkaną przez jedną z głównych bohaterek... a może kogoś kto stoi gdzieś z tyłu. Coś czuję, że gdy tylko sięgniecie po powieść Jessici Vallance, to szybko nie zamkniecie tej książki. Ja miałam ogromny problem z oderwaniem się od lektury! Idealnie spędza sen z powiek i zmusza do przeczytania jeszcze jednego rozdziału. Twórczość autorki była do tej pory kompletnie mi nieznana, jednak po tak rewelacyjnym pierwszym spotkaniu mam ochotę na więcej jej książek. Czyta się je niezwykle lekko i z ogromnym zainteresowaniem. 

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!








poniedziałek, 9 grudnia 2019

269. Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer, Anna Sakowicz

Poruszająca lektura pisana z perspektywy dziecka, dotycząca kwestii śmierci, pożegnania się z bliską osobą, a także wpływu choroby na człowieka oraz jego rodzinę. Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer to książka napisana przez autorkę raczej nieznaną, lecz historię Anielki i jej babci spokojnie można postawić obok Oskara i pani Róży Erica Emmanuela Schmitta, czy mojej ukochanej Dziewczyny z pomarańczami Josteina Gaardera. Mocna, autentyczna, ale i niezwykle wzruszająca. 

Anna Sakowicz to urodzona w 1972 roku absolwentka filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: www.kuradomowa.blogujaca.pl i www.anna-sakowicz.blog.pl. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii. * Autorka literatury dziecięcej, obyczajowej, a także romansów. 

Nieproszony lokator wywraca do góry nogami życie rodziny. Do domu Anielki, jej siostry, rodziców i babci wprowadza się Alzheimer. To on sprawia, że babcia staje się zapominalska, myli imiona, nie poznaje domowników i nie radzi sobie z codziennymi czynnościami. Anielka nie lubi pana A., jak go nazywa. Pisze do niego listy i nakłania, żeby wyprowadził się od babci. Wtedy wszystko będzie w porządku. Babcia wyzdrowieje. Czy na pewno? **

Choroba bliskiej osoby to temat, który od dawna spędza mi sen z powiek. Wizja, że ktoś z moich ukochanych mógłby zachorować na śmiertelną chorobę wywraca mój żołądek do góry nogami. Myślę, że na taki cios nie da się przygotować w żaden sposób, a tym bardziej zrozumieć okrutność losu i całkowicie się z nim pogodzić. Można powiedzieć, że Anna Sakowicz postanowiła poruszyć kwestię nieco niewygodną i niemodną - bo kto chce czytać o śmierci i pożegnaniu, kiedy życie winno polegać na samych przyjemnościach? Wbrew aktualnej modzie Sakowicz sięga po temat tabu i bezlitośnie chwyta czytelnika za serce. 

Życie małej Anielki wywraca się do góry nogami, gdy wraz z babcią do jej domu wprowadza się niejaki pan A. - złośliwy jegomość, który burzy spokój rodziny i wszystkich doprowadza do łez. Straszy babcie, złości mamę, wkłada buty do lodówki, a w dodatku za wszystko obwinia staruszkę! Anielka nie wie kim tak naprawdę jest pan A., ale jedno jest pewne - musi szybko wynieść się z ich domu! 

Główną bohaterką oraz narratorką historii jest Aniela, kilkuletnia dziewczynka. Z kolei ta niewielka, 136-stronicowa książka jest zbiorem jej listów do pana A., czyli - jak łatwo można się domyślić - Alzheimera. Początkowo dziewczynka chorobę postrzega jako niewidzialną osobę, która uwzięła się na jej babcię. Nieproszonego gościa, burzyciela i intruza. Anielka w listach obrazuje sytuację swojej rodziny; to jak Alzheimer wpływa nie tylko na swą ofiarę, ale i bliskie jej osoby. Szczególnie w serce i pamięć zapadła mi mama Anielki, a córka babci, która tę tragedię zniosła najgorzej - w końcu patrzyła na swą mamę, niegdyś jej opiekunkę, osobę przy której się wychowała. Teraz bezbronnego człowieka, przypominającego bardziej dziecko niż dorosłego. Nie wyobrażam sobie równie bolesnego widoku...

,,Złe rzeczy zdarzają się tylko w filmach''. 

Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer to historia oparta na osobistych przeżyciach autorki, której pan A. powoli zabiera mamę - kawałek po kawałku, wspomnienie po wspomnieniu. Książka ta jest swego rodzaju pogodzeniem się z rzeczywistością. To niezwykle smutna historia przedstawiona w lekki, a czasem nawet zabawy sposób. Jednak w tym przypadku uśmiechowi towarzyszą łzy i ból promieniujący prosto z serca. Podziwiam autorkę za odwagę i siłę, dzięki którym napisała tę książkę i zmierzyła się z własnym cierpieniem. Mam nadzieję, że każdy z was sięgnie po historię Anielki i jej babci Tosi. Naprawdę warto, a nawet trzeba to zrobić. 

Ciekawa koncepcja, wartościowa treść okraszona intrygującymi ilustracjami autorstwa Ewy Beniak-Haremskiej. W środku na czytelnika nie czekają białe strony, lecz takie, które przypominają kartki z zeszytu. W końcu są to listy dziewczynki - zapewne pisane na kartkach brudnopisu. Na końcu książeczki odbiorca ma okazję dowiedzieć się co nieco na temat choroby, jaką jest Alzheimer a także odkryć, kim był Alois Alzheimer. Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer to książka w sam raz dla dorosłego, jak i młodszego odbiorcy. W jej lekturze odnajdziecie wielki przekaz i jeszcze większe emocje. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Poradnia K! 


środa, 4 grudnia 2019

268. Adwokat diabła, Andrew Neiderman

Książka, na podstawie której powstał film o tym samym tytule. Mogliśmy w nim zobaczyć rewelacyjne kreacje Keanu Reevesa, Ala Pacino oraz Charlize Theron. Powieść Adwokat diabła musiała troszkę poczekać na swoją kolei, bo choć lekturę książki planowałam na sierpień, to przeczytałam ją dopiero w listopadzie - z zapartym tchem i szybko bijącym sercem. Historia nieco odmienna od szerzej znanej adaptacji filmowej, zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Znacznie lepsze niż przypuszczałam, chociaż nie ukrywam, że miałam wysokie oczekiwania ze względu na film, który kiedyś miałam okazję obejrzeć. Cóż, choć w książce nie ma kultowych wypowiedzi bohaterów to jedno jest pewne - zarówno literacka, jak i filmowa wersja pozostaje w pamięci odbiorcy na dłużej. 

Andrew Neiderman jest autorem wielu thrillerów, które w Ameryce często trafiały na listy bestsellerów. Najbardziej znanym z nich jest Adwokat diabła będący inspiracją dla reżysera Taylora Hackforda, który nakręcił adaptacje filmową tej powieści. Po śmierci pisarki V.C.Andrews, w 1986 r., został zatrudniony przez jej rodzinę, aby dokończyć zaczęte przez nią serie. Książki wydane w oryginalne po 1987 i podpisane nazwiskiem V.C. Andrews były dokończone lub w całości napisane przez niego. *

Kiedy Kevin Taylor dołącza do wziętej, ekskluzywnej firmy prawniczej na Manhattanie, specjalizującej się w prawie karnym spółki John Milton i Wspólnicy, oznacza to dla niego długo wyczekiwaną poprawę losu. Wreszcie może się wraz z żoną cieszyć wszystkimi luksusami, jakich oboje pragnęli – pieniędzmi, limuzyną z szoferem, a nawet olśniewającą siedzibą w strzelistym apartamentowcu w samym sercu Nowego Jorku. Kevin nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że związał się właśnie z podejrzanym, mrocznym stowarzyszeniem… **

,,Któż to wie, kto jest winny, a kto nie?''

Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że filmowy Adwokat diabła nie jest idealną kopią tej literackiej, będącej pierwowzorem. Pomiędzy obiema wersjami znajduje się kilka kluczowych różnic, począwszy od imion i nazwisk bohaterów, jak i niektóre elementy fabuły. Głównym bohaterem powieści jest Kevin Taylor (w filmie znany jako Kevin Lomax) - młody i ambitny prawnik, który na skutek świetnie, ale i bezwzględnie poprowadzonej sprawy Lois Wilson, kobiety oskarżonej o molestowanie seksualne swej uczennicy, otrzymuje wspaniałą propozycję pracy w spółce John Milton i Wspólnicy, zajmującej się prawem karnym. Gdy mężczyzna decyduje się przyjąć ofertę, jego życie diametralnie się zmienia. Adwokat diabła to historia, która wciąga już od pierwszych stron. Co prawda, fabuła nie gna na złamanie karku, jednak nudna to ostatnie, co można o niej powiedzieć. Neiderman otumania czytelnika klimatem, przeczuciem, że wkrótce wydarzy się coś złego. Prolog przypominający mroczne preludium, prowadzi czytelnika w świat, gdzie moralność to jednoznacznie klęska, ale i wybawienie - jednak główny bohater ma bardzo krótki czas na to, aby zdecydować się, co wybiera. Zegar tyka, a każdy czyn ma znaczenie. 


Mocno sugestywny tytuł sporo zdradza, ale i niezaprzeczalnie intryguje. W umyśle czytelnika powstaje obraz głównego wydarzenia powieści - osi wydarzeń, jednak realizacja wątku i tak zaskakuje - a zwłaszcza mocne zakończenie, które stanowi idealne zwieńczenie całości. Od czasu Adwokata diabła przeczytałam dwie inne książki, jednak wciąż jestem pod wrażeniem pomysłu, na jaki wpadł autor - a także sposobu, w jakim postanowił przedstawić historię Kevina i Miriam Taylorów. Choć nie ma tu kultowych wypowiedzi Kevina Lomaxa (które tak na marginesie, jest moim ulubionym monologiem filmowym), jak i Johna Miltona to dzieło Andrewa Neidermana w moim mniemaniu jest o wiele ciekawsze od filmowej adaptacji z 1997 roku. 

,,On zna to zło, które drzemie w ludzkich sercach, przewiduje je, a może nawet podsyca, a następnie, jak przystało na prawdziwego przywódcę, staje u boku swoich żołnierzy, wspierając ich i broniąc''.

Adwokat diabła to wyborna lektura, od której wprost nie mogłam się oderwać. Niesamowita kreacja bohaterów, niepokojący klimat, błyskotliwe alegorie - w tle Nowy Jork pośrodku którego zamieszkało zło w najczystszej postaci - ubrane w białą koszulę i krawat. Schowane za bogactwem, elegancją i przepychem. Czarujące klasą, pieniędzmi i kontrolą. Przerażające swą potęgą, zasięgiem i bezdusznością. Oto diabeł XXI wieku. Elegancki jegomość pławiący się w luksusach, a nie jakieś straszydło z kanałów niczym Pennywise z To

Książka Andrewa Neidermana to nie tylko historia zła, które przejmuje kontrolę nad człowiekiem, ale także ciekawie napisany thriller prawniczy. W trakcie lektury czytelnik ma okazję zmierzyć się z kilkoma intrygującymi sprawami karnymi, które równie dobrze mogłoby być tematem na całą powieść. 


Podczas lektury tej powieści wspaniale się bawiłam - jest to niesamowita książka, którą polecam wszystkim czytelnikom. Jestem pewna, że na was również zrobi tak dobre wrażenie. W tym miejscu warto również pochwalić wydawnictwo Vesper za cudowne wydanie tejże powieści - twarda oprawa, przyjemny w dotyku papier, intrygujące ale i mroczne ilustracje wspaniale oddające treść historii. Po książkę Neidermana warto sięgnąć nawet gdy oglądało się wcześniej filmową adaptację. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Vesper!


środa, 27 listopada 2019

267. Upadek Gondolinu, J.R.R. Tolkien

Święty Graal miłośników twórczości legendarnego Tolkiena - autora epickich powieści, takich jak Władca Pierścienia lub chociażby Hobbit, czyli tam i z powrotem. Stworzyciel mitologicznego świata Śródziemia, poliglota znający ponad trzydzieści języków, a co więcej - twórca własnych języków, które autor wykorzystał na potrzeby swoich powieści (np. Quenya lub Sindarin, którego fonologia w dużej mierze oparta jest na języku walijskim). To jeden z tych pisarzy, którego twórczości wcale nie trzeba znać, aby doskonale zdawać sobie sprawę o jego zasługach w dziedzinie literatury. Powieść Upadek Gondolinu na publikację czekała ponad sto lat. Jej rękopis został odnaleziony w pozostawionym przez pisarza archiwum. 

John Ronald Reuel Tolkien to angielski pisarz, filolog i filozof chrześcijański, profesor University of Oxford. Twórca najbardziej znanego w fantastyce literackiego świata - Śródziemia (Middle-earth). Autor trzech opowieści dziejących się w tym mitycznym świecie: eposu Władca Pierścieni, mitologii Silmarillion i baśni Hobbit oraz kilku krótkich form, opowiadań baśniowych niezwiązanych lub luźno związanych z wielką mitologią Legendarium Śródziemia (zawartej w 12-tomowej History of the Middle-earth, opracowanej i wydanej przez Christophera Tolkiena). Był profesorem języka staroangielskiego na uniwersytecie w Oxfordzie. Przez kilka lat pracował również na uniwersytecie w Leeds. Opublikował ponad 100 prac z dziedziny filologii i literatury dawnej, współpracował przy powstaniu największego słownika języka angielskiego, wydawanego zaraz po pierwszej wojnie światowej, Oxford English DictionaryZnał (w różnym stopniu) ponad 30 języków, głównie wymarłych, języków germańskich i celtyckich (m.in. niemiecki, łacinę, starożytną grekę, gocki, staroislandzki, nordycki, staroirlandzki, walijski, anglosaski, hebrajski, francuski, rosyjski, fiński, holenderski, włoski i polski). Za dorobek naukowy i literacki otrzymał wiele nagród i honorowych doktoratów w Holandii, Irlandii, Anglii, Francji i Stanach Zjednoczonych oraz najwyższe wyróżnienie państwowe - Order Imperium Brytyjskiego, przyznawany najwybitniejszym brytyjskim twórcom i najsłynniejszym osobistościom, którego idea i nazwa jednak wcale nie były mu bliskie. Potępiał on bowiem imperialność i mocarstwowe ambicje, osobiście zaś czuł się bardziej Anglikiem niż obywatelem brytyjskim. W czasie przyznawania tej nagrody poskarżył się na słowa „brytyjskie” i „imperium”, i do końca życia nie używał związanego z tym orderem tytułu szlacheckiego. *


Historia zawarta w książce, z którą przychodzę do Was dzisiaj powstała najprawdopodobniej w 1917 roku. J.R.R. Tolkien napisał ją podczas zwolnienia lekarskiego po bitwie nad Sommą, jak to określił z głowy. Upadek Gondolinu to książka niezwykle precyzyjnie przygotowana, stanowiąca spełnienie marzeń zarówno fanów autora, jak i koneserów literatury fantasy. Jak powszechnie wiadomo, J. R. R. Tolkien to ikona w świecie literatury, dla wielu pisarzy niedościgniony ideał. Jego osobę zna chyba każdy - choćby tylko z nazwiska. Choć brytyjski twórca zmarł prawie pięćdziesiąt lat temu, to jego twórczość wciąż jest żywa i podziwiana, a w dalszy rozwój jego dorobku literackiego angażuje się jego syn, Christopher Tolkien będący redaktorem niniejszej książki. 

Powieść Upadek Gondolinu przenosi czytelnika w malowniczy świat Śródziemia jeszcze sprzed czasów Władcy Pierścienia. Poznajemy losy syna Huora i Riany, Tuora - ludzkiego wędrowca, który otrzymuje misję od Ulma, jednego z Valarów (Valarowie to coś na kształt bogów, aniołów), aby przekazał mieszkańcom legendarnego elfiego miasta Gondolin ostrzeżenie przed nadciągającymi siłami Morghotu, czyli zła w czystej postaci. 

Tolkien w niezwykle plastyczny sposób kreśli losy wczesnego Śródziemia, snuje legendę Ukrytego Królestwa, w którym powstało choćby słynne ostrze należące do Bilba, a później Froda - Żądło. Położone na równinie Tumladen miasto słynęło ze wspaniałej lokalizacji uniemożliwiającej atak wrogich sił, piękna, bogactwa a także mieszkańców obdarzonych nietuzinkowymi umiejętnościami oraz odwagą. Gondolin w świecie Śródziemia uchodził za legendę, bowiem mało kto znał jego położenie, a w ciągu 350 lat tylko cztery osoby przekroczyły jego bramy - w tym Tuor. Gondolin nazywany był również Miastem Siedmiu Nazw ze względu na to, iż był znany również jako: Gondobar (Kamienny dom, Miasto z Kamienia), Gondothlimbar (Dom Ludzi Kamienia, Gród Mieszkających w Kamieniu), Gwarestrin (Wieża Straży), Gar Thurion (Ukryte Miejsce, Sekretna Siedziba), Loth (Kwiat), Lothengriol (Kwiat Valarów, Kwiat Doliny, Kwiat, który Zakwitł na Równinie). 


Opowieść o Upadku Gondolinu mieści się w zaledwie niecałych stu stronach. Jednakże czytelnik znajdzie w tym wydaniu inne wersje legendy, co daje możliwość wejrzenia w proces powstawania tejże historii w głowie J.R.R. Tolkiena. Tekst opatrzony jest licznymi przypisami i ciekawostkami zarówno z życia autora, jak i tymi odnoszącymi się do Śródziemia . Warto również wspomnieć o pięknych, kolorowych ilustracjach A5 na śliskim papierze, a także mniejszych czarno-białych. Zarówno tekst, jak i oprawa graficzna zostały głęboko przemyślane. Wydanie obfituje również w dodatkowe treści, takie jak rozkładana mapa, drzewa genealogiczne rodów, dodatkowe noty oraz spis imion, nazw własnych i geograficznych. Śmiało można stwierdzić, że Upadek Gondolinu od wydawnictwa Prószyński i S-ka to cudowne wydana książka będąca prawdziwą gratką dla fanów Tolkiena, a także wspaniałe uzupełnienie kolekcji, na które zapewne skusi się niejeden miłośnik twórczości angielskiego pisarza. Dla mnie ta książka stanowi intrygujące zapoznanie się z piórem J.R.R. Tolkiena oraz Śródziemiem, do którego mam ogromną ochotę powrócić, zatopić się w wyobraźni twórca i zachłysnąć jakże bogatą mitologią świata przedstawionego. 

Zbliżają się Mikołajki, a także Święta Bożego Narodzenia więc może warto pomyśleć o tej książce jako o prezencie dla fana twórczości J.R.R. Tolkiena. Znacie takowego? 

* lubimy czytać

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!

sobota, 23 listopada 2019

266. Szał, Anna Lewicka

Kontynuacja Więzi, paranormalnego romansu z Bieszczadami w tle. Tym razem przenosimy się do miasta, a mianowicie do centrum stolicy. Z kolei miejsce Alicji i Wiktora, głównych bohaterów pierwszej części, zajmują Iga i Alex, którzy do tej pory byli bohaterami drugoplanowymi. Anna Lewicka postanowiła rozwinął wątek drugiej z sióstr - niepokornej córeczki tatusia. 

Anna Lewicka to kobieta – orkiestra: pisarka, księgowa, żona i matka dwójki dzieci. Z całej duszy feministka. Pochodzi z Łodzi, ale mieszka w Warszawie – złamała swoje serce na pół i oddała po równo każdemu z tych miast. Hoduje ziarna kefirowe i uprawia miętę balkonową, a w wolnych chwilach, kiedy akurat nie pisze – szyje i projektuje ubrania (drugim okiem oglądając Netflixa). Uwielbia też spotykać się z grupą wieloletnich przyjaciół na wspólne rozgrywanie sesji RPG i planszówki. Książki od zawsze stanowiły nieodłączną część jej życia, a przez ostatnie lata także i sfery zawodowej – jako tłumacz przełożyła z języka angielskiego kilkanaście tytułów. Od dziecka z fascynacją zanurzała się w lekturach mitologii, baśni i legend z całego świata, a później również w osobliwych kreacjach pisarzy fantastycznych, aż w końcu sama zaczęła tworzyć w głowie własne światy i opowieści. *

Alicja i Wiktor postanawiają związać swoje losy, jednak nikt nie spodziewa się konsekwencji wynikających z przeprowadzanego nad jeziorem rytuału. Tymczasem na organizowanej w ogrodzie bieszczadzkiego domu uroczystości, między Igą, kochającą dobrą zabawę siostrą Alicji, a przyjacielem Wiktora - tajemniczym ciemnowłosym Alexem, pojawia się niezaprzeczalny magnetyzm. Zbyt uparci, by się do czegokolwiek przyznać, i zbyt pragnący wolności, by się do kogoś przywiązać, ścierają się, przybliżają i oddalają od siebie, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że nikt wcześniej nie wzbudził w żadnym z nich tak silnych, choć czasem bardzo sprzecznych uczuć. Zaprzątnięci burzą emocji i wciągnięci w kryminalną intrygę, związaną z ciemnymi interesami, w które wydaje się wplątany Alex, nie zauważają nawet, że drzemiące w odmętach jeziora zło zdążyło już się uwolnić i czeka tylko na odpowiedni moment, aby się zamanifestować. **


Po przeczytaniu waszych opinii i komentarzy pod recenzją Więzi liczyłam na to, że Szał okaże się tą lepszą częścią, która oczaruje nie tylko klimatem i romantycznym wątkiem, jak wcześniejsza część, ale także zaskoczy akcją. Niestety, Szał nie sprostał moim (jakże wygórowanym) oczekiwaniom i w moim mniemaniu wcale nie jest tym lepszym tomem. Co prawda - można dostrzec drobną poprawę w stylu autorki, jednak w dalszym ciągu ma ona tendencję do niepotrzebnego rozwlekania fabuły poprzez przydługie fragmenty i wplatanie zbędnych informacji, lecz na szczęście Lewicka zrezygnowała z przedstawiania tych samych wydarzeń z perspektywy dwóch bohaterów. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż dynamika akcji leży, lecz jest nieco lepiej niż w przypadku poprzedniej części. Głównie za sprawą kluczowych bohaterów. 

Iga, czyli główna bohatera, jest tą bardziej rozrywkową siostrą, która uwielbia być w ruchu. Dziewczyna prowadzi blog, na którym umieszcza relacje z festiwali muzycznych z całego świata. Dużo podróżuje i dużo imprezuje. Korzysta z życia - jednak według mnie aż za bardzo. Nie mylmy nie szanowania się z czerpaniem z życia garściami.  Alex to jeden z bohaterów drugoplanowych (a właściwie epizodycznych), przyjaciel Wiktora, a także berserk. Jemu jednak trzymanie szału na wodzy wychodzi znacznie lepiej - niestety nie można powiedzieć tego samego o trzymaniu się z daleka od kłopotów. Mężczyzna pracuje w nocnym klubie, gdzie pełni funkcję gościa od brudnej roboty. 

Zarówno Igę, jak i Alexa cechuje pewność siebie, niezależność oraz potrzeba przeżywania mocnych, intensywnych wrażeń, tak więc nic dziwnego, że ich relacja przypomina spotkanie tornada z tsunami. Dzikie, pełne pasji, a także nieodłącznych zniszczeń. Pozornie nic nieznaczący epizod przeradza się w relację love-hate; jazdę bez trzymanki napędzaną ognistymi temperamentami, a także egocentryzmem bohaterów. 

,,A ty pamiętaj, pierwsza miłość boli najbardziej. Ale będzie lepiej. A każda kolejna jest tylko po to, żeby zapomnieć o poprzedniej”.


Szał pod względem fabularnym diametralnie różni się od Więzi. Po zmysłowym, romantycznym i sentymentalnym pierwszym tomie, czytelnik otrzymuje mini-erotyk z silnymi bohaterami oraz niewielkim pierwiastkiem magicznym - pamiętajmy, że Trylogia Mocy i Szału posiada elementy fantastyki. Wątek paranormalny jest właściwie zaledwie wspomniany, a autorka tak rzadko do niego wraca, że zatraca się on w fabule - tuż pomiędzy wzlotami i upadkami głównych bohaterów. 


Szkoda, że autorka tak mało uwagi poświęciła wątkowi paranormalnemu, który w moim mniemaniu posiada ogromny potencjał na fantastyczną historię. Niestety autorka poszła w kierunku relacji bohaterów - bardziej toksycznej, męczącej i infantylnej niżeli uroczej i autentycznej. Ich związek przypominał dziecięce przepychanki, które po kilku rozdziałach wychodziły mi bokiem. Do gustu również nie przypadła mi okładka - przez chwilę nie wiedziałam, czy spoglądam na mężczyznę z długimi włosami, czy kobietę o wyjątkowo męskiej urodzie... choć jest ona wykonana w stylu oprawy graficznej poprzedniego tomu, to ma mało z nią wspólnego. Zupełnie jak treść tej książki. 

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!

wtorek, 19 listopada 2019

265. Choinka cała w śniegu, Joanna Szarańska

Cudowna, świąteczna nowość od wydawnictwa Czwarta Strona oraz Joanny Szarańskiej, autorki Czterech płatków śniegu oraz Anioła na śniegu. Pisarka umila Święta Bożego Narodzenia polskim czytelnikom od 2017 roku, dostarczając im uroczych opowieści o mieszkańcach kamienicy na ulicy Weissa 5. Jej książki wyróżniają się lekkim humorem i sympatycznymi bohaterami, którzy zmagają się z codziennością. W tle (a może i na pierwszym planie) grudniowe święta. W lutym tego roku w poście, w którym przedstawiłam wam sześć książek z zimą w tle, zamieściłam pierwszy tom jej cyklu, czyli Cztery płatki śniegu z notką, że w kolejne święta koniecznie muszę przeczytać tę książkę! Cóż... kto by się spodziewał, że przygodę z Szarańską i mieszkańcami kamienicy rozpocznę od tyłu. 

Joanna Szarańska to osoba pogodna i czarująca świat swoim uśmiechem. Obserwuje mijające dni z niegasnącym entuzjazmem i oczekuje, że w swoim życiu zrobi coś naprawdę ważnego. Dla innych i dla siebie. Copywriterka o stu specjalnościach. Zakochana w piłce nożnej, języku hiszpańskim i książkach. Miłośniczka powieści Stephena Kinga. Tych najdłuższych. Blogerka z zamiłowania, pisarka dotychczas szufladowa i nałogowa marzycielka. Współpracuje z fundacją Miasto Słów i Klubem z Kawą nad Książką. Na co dzień mama, żona i opiekunka najpiękniejszego pod słońcem schroniskowca rasy mieszanej. * 

W bloku przy ulicy Weissa prym wiedzie pani Michalska – dozorczyni zawsze gotowa służyć pomocą. Mieszkańcy przychodzą do niej po rady i wsparcie, a kiedy nadchodzi ten niezwykły czas, to jej najbardziej zależy na tym, by sąsiedzi byli sobie bliscy jak rodzina. Zanim jednak wszyscy zaczną świętować, muszą wyjaśnić sobie kilka spraw. Pomoc potrzebującym nie tylko ich zjednoczy, ale i sprawi, że odkryją w końcu, co jest naprawdę ważne. W codziennym zabieganiu warto na chwilę przystanąć i zachwycić się magią świątecznego drzewka. **


Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to jedna z wielu pozycji, które opowiadają o trywialnych losach trywialnych ludzi, jednak Choinka cała w śniegu potrafi obudzić w czytelniku prawdziwego ducha świąt. Dowodem na to jestem choćby ja - pod wpływem książki pani Joanny namiętnie słucham świątecznych hitów od ponad tygodnia! Choć nie czytałam poprzednich części (Cztery płatki śniegu, 2017, Anioł na śniegu, 2018 - wydawnictwo Czwarta Strona) to bez problemu odnalazłam się w historii. Książkę można czytać bez znajomości wcześniejszych tomów cyklu świątecznego Cztery płatki śniegu. Co ciekawe, Choinka cała w śniegu może funkcjonować jako samodzielna historia, lub zakończenie cyklu, tak więc to od czytelnika zależy, w jaki sposób przeczyta te książki.

Przenosimy się na ulicę Weissa 5, gdzie mieszkańcy tamtejszej kamienicy szykują się do świąt. Każdy w swoim zaciszu domowym i na swój sposób - jedni z rozmachem, z uszanowaniem tradycji, a inni... wcale. Ich przygotowaniom towarzyszą perypetie życiowe.  Fabuła książki została zbudowana na relacjach międzyludzkich - rodzinnych, przyjacielskich, sąsiedzkich, a także tych sercowych. Mamy wielu bohaterów, a o każdym z nich mamy okazję sporo się dowiedzieć dzięki krótkim, lecz dynamicznym rozdziałom. Niczym pani Michalska - dozorczyni kamienicy - zaglądamy do każdego mieszkania i podglądamy życie prywatne mieszkańców. Treść nie ma charakteru moralizatorskiego, a więc czytelnik może samodzielnie ocenić postępowanie bohaterów. Autorka pozostaje także bezstronna w kwestii ich podziału - na dobrych i złych. Lekki i ciepły humor można dostrzec już na pierwszej stronie. Książka ta wspaniale koi zszargane nerwy i w ekspresowym tempie poprawia humor. Uspokaja i unosi kąciki ust. Dzięki powieści Joanny Szarańskiej otoczy was korzenny zapach pierników, na skórze poczujecie płatki śniegu, a wasze usta samoistnie ułożą się do pierwszych słów ulubionych świątecznych hitów. To urocza, zabawna i ciepła historia w sam raz na mroźną zimę, przedstawiająca losy ludzi takich jak my - także łapcie za kubek z ciepłą herbatką i zabierajcie się do lektury! 


Muszę przyznać, że świąteczny cykl Joanny Szarańskiej ma jedną z najpiękniejszych opraw graficznych, jaką widziałam - a odpowiada za nią Magda Bloch. Kwintesencja świąt! Pamiętam, gdy w 2017 roku w jednym z krakowskich empików z fascynacją oglądałam egzemplarz Czterech płatków śniegu, lecz w porę (lub właśnie nie w porę) mój narzeczony, a wtedy jeszcze chłopak odciągnął mnie od działu z książkami. Cóż... jestem książkoholiczką i niestety on doskonale o tym wie. 

Choinka cała w śniegu to książka, która wzbudziła we mnie wiele pozytywnych emocji. Zauroczyła, ogrzała i ukoiła - a także obudziła we mnie ducha świąt, na które teraz czekam z utęsknieniem. Mam nadzieję, że będą one równie magiczne co na ulicy Weissa 5. Choć jest to zabawna i lekka historia, to nie brakuje w niej miejsca na łzy wzruszenia, a także refleksje. Mam nadzieję, że jeszcze przed tymi świętami uda mi się przeczytać poprzednie tomy cyklu. 

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona! 



sobota, 16 listopada 2019

264. Siedmiu mężów Evelyn Hugo, Taylor Jenkins Reid

Siedmiu mężów Evelyn Hugo to książka, o której w ostatnich miesiącach naczytałam się naprawdę wiele dobrego, jednak przyznam, że żadna z pochlebnych opinii nie zachęciła mnie na tyle, by faktycznie sięgnąć po historię Evelyn Hugo. Dopiero gdy otrzymałam propozycję współpracy recenzenckiej postanowiłam dać tej powieści szansę. Już samo polskie wydanie książki Taylor Jenkins Reid nad wyraz przypadło mi do gustu - kolorystyka, czcionka, elegancki grzbiet, który ozdobi każdą półkę - jednak to treść tej historii dosłownie zaparła mi dech w piersi. A dlaczego? Już śpieszę z wyjaśnieniami! 

Taylor Jenkins Reid to autorka bestsellerowej powieści Siedmiu mężów Evelyn Hugo. Zanim rozpoczęła karierę pisarską, przez kilka lat związana była z branżą filmową, a jej pierwsze książki powstawały w wolnym czasie. Kiedy tworzy, zawsze narzuca sobie ścisłą dyscyplinę, której stara się przestrzegać. Pisze od poniedziałku do piątku, od 8 do 16 i najczęściej w głuchej ciszy, bo muzyka ją rozprasza. Jako pracująca mama z powodzeniem łączy pisanie z wychowaniem córki Liliah, co podejrzeć można na jej Instagramie. Wraz z mężem Alexem mieszka w Los Angeles. Publikuje również artykuły i tworzy scenariusze. Czyta przeważnie historie o kobietach lub pisane przez kobiety, ale jej ulubioną książką jest Wielki Gatsby. *

To spotkanie zmieni życie Monique. Młoda dziennikarka dostaje propozycję przeprowadzenia wywiadu z Evelyn Hugo – aktorką, która ma za sobą imponującą karierę w Hollywood. Warunek jest jeden: ta rozmowa nie może zostać opublikowana przed śmiercią artystki. Evelyn opowiada o tym, jak wyrwała się z biedy i trafiła do wymarzonego świata kina. Sława, pieniądze, skandale i blask reflektorów… W Hollywood nikt nie jest bez grzechu. Dlaczego Evelyn ma za sobą aż siedem małżeństw? Kogo kochała naprawdę? Jej życie kryje tajemnice, które nigdy nie powinny trafić na pierwsze strony gazet. **

,,Zawsze fascynowało mnie to, że rzeczy jednocześnie mogą być prawdą i fałszem, że ludzie mogą mieć w sobie dobro i zło, że można kochać w sposób cudownie bezinteresowny, a jednocześnie bezwzględnie pragnąć kogoś sobie podporządkować''.

Siedmiu mężów Evelyn Hugo to jedna z tych powieści, która posiada piorunujący przekaz a przy tym jest napisana nad wyraz lekko. Pióro autorki zachwyca nie tylko zwiewnością, ale i naturalną elegancją. Taylor Jenkins Reid czaruje słowem, przenosi czytelnika w świat blichtru, kamer, błyskających fleszy i permanentnego kłamstwa ukrytego za hollywodzkim uśmiechem. W tle lata 50. XX wieku - złoty okres dla Stanów Zjednoczonych. 


Chwytliwa fabuła przykuwa do fotela już po pierwszym rozdziale. Wraz z Monique Grant, ambitną dziennikarką magazynu Vivant, która właśnie znalazła się na życiowym zakręcie, poznajemy Evelyn Hugo - gwiazdę stulecia, która zdominowała wielki ekran na ponad cztery dekady. Piękna, seksowna, bezwzględna i szokująca. Ikona seksu, siedmiokrotna mężatka, zdobywczyni Oskara. Każdy mężczyzna marzył, aby ją mieć - a każda kobieta, by nią być. Jednak kim naprawdę była Evelyn, gdy nie była Evelyn Hugo? Legendarna gwiazda filmowa u schyłku swego życia postanawia zrzucić maskę na łamach popularnego magazynu skierowanego głównie do kobiet, jednak wywiad zastępuje autoryzowana biografia, w której Evelyn Hugo opowie o swych siedmiu małżeństwach oraz odpowie na pytanie: kto był miłością jej życia? 

Zarówno historia Monique Grant, jak i Evelyn Hugo zostały przez amerykańską autorkę dopracowane  w najmniejszym calu. Losy obu kobiet z każdym kolejnym rozdziałem coraz mocniej wsiąkają w duszę czytelnika - w pewnym momencie odbiorca otrzymuje pełny obraz bohaterek. Nad wyraz ludzki, pełen słabości i sprzeczności.  Taylor Jenkins Reid potrafi w niezwykle autentyczny sposób kreować oblicza bohaterów - i mogę śmiało to stwierdzić  już po przeczytaniu tej jednej książki jej autorstwa, gdyż każdy bohater - pierwszoplanowy, drugoplanowy, a także epizodyczny - wydaje się mieć duszę, istnieć naprawdę. Siedmiu mężów Evelyn Hugo, to książka, która bardziej przypomina spisane wspomnienia, niżeli powieść fikcyjną. Główną bohaterkę z łatwością można wyobrazić sobie stojącą obok Marylin Monroe, czy Audrey Hepburn. Dorównuje im klasą, stylem i osobowością - a to wszystko z łatwością można wyczytać z kart powieści. 

Siedmiu mężów Evelyn Hugo to jedna z najlepszych, najciekawszych i najbardziej wstrząsających (w pewien sposób) powieści, z jakimi miałam do tej pory do czynienia. To mocna książka o pogoni za sławą, pieniędzmi, uwielbieniem; a także zahaczająca o temat seksualności, norm społecznych, akceptacji samego siebie - i odwadze, aby być sobą, gdy patrzy cały świat. Co więcej - książka Taylor Jenkins Reid boleśnie uświadamia, jak krótkie jest życie. Jak łatwo możemy przeoczyć to, co faktycznie jest istotne - i jak szybko możemy to utracić. 


Taylor Jenkins Reid wprawnie miesza dwie płaszczyzny czasowe, w zaskakujący sposób łączy losy dwóch kobiet, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Wprowadza czytelnika w brutalny świat show-biznesu, a przy tym prezentuje Hollywood z lat 50. XX wieku. Gdy rozpoczynałam lekturę tej książki wiedziałam, że będzie to dobra lektura, jednak nie sądziłam, że aż tak. Po jej zakończeniu przez chwilę nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Przepiękna historia. Polecam z całego serca.  


* materiały wydawcy
** materiały wydawcy 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona! 

wtorek, 12 listopada 2019

263. Pokrzyk, Katarzyna Puzyńska

Kryminalno-obyczajowej sagi o Lipowie autorstwa Katarzyny Puzyńskiej nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Aktualnie jedenastotomowa historia policjantów z północnej Polski ma sporą grupę fanów, a każda kolejna część wywołuje falę emocji wśród czytelników. Z piórem Puzyńskiej po raz pierwszy miałam okazję zapoznać się w 2016 roku, czyli dwa lata po premierze Motylka, jej debiutanckiej książki, będącej pierwszą częścią sagi o Lipowie (Prószyński i S-ka, 2014). Historia stworzona przez Katarzynę Puzyńską zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i okazała się być stanowczo zbyt dobra na debiut! Po prawie czterech latach w moje łapki wpadła najnowsza część sagi i wiecie co? Już po pierwszym rozdziale byłam stracona.

Katarzyna Puzyńska to polska pisarka, z wykształcenia psycholog. Przez kilka lat pracowała jako nauczyciel akademicki na wydziale psychologii. Teraz całkowicie skupiła się na realizowaniu swojej największej pasji, czyli pisaniu. W wolnych chwilach biega, spaceruje z psem, zajmuje się kotem i jeździ konno. Uwielbia Skandynawię i Hiszpanię. Zadebiutowała doskonale przyjętą książką „Motylek”, która rozpoczyna sagę kryminalną o policjantach z niewielkiej wsi Lipowo. Seria o Lipowie to nie tylko trzymające w napięciu klasyczne kryminały psychologiczne, ale także powieści z rozbudowanym wątkiem społecznym i obyczajowym, które porównywane są do książek Agathy Christie i szwedzkiej królowej gatunku, Camilli Läckberg. Prawa do publikacji książek Puzyńskiej sprzedano do ponad dwudziestu krajów. Książka Katarzyny Puzyńskiej „Trzydziesta pierwsza” została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii kryminał sensacja thriller. * Najprawdopodobniej najbardziej wytatuowana polska pisarka. 

We Wnykach wszyscy wierzą, że jak ktoś odwiedzi stary dwór pod lasem, to umrze. Klątwa jest nieubłagana. Dotknie każdego, kto przekroczy próg. Weronika Podgórska trafia tam zupełnym przypadkiem. Wkrótce okazuje się, że będzie musiała wrócić, i to w towarzystwie osoby, której nienawidzi. W tym samym czasie niedaleko umiera pewna staruszka. Przy jej ciele przyłapano emerytowaną komisarz Klementynę Kopp. Kopp podejrzana jest już o jedno morderstwo. Aspirat Daniel Podgórski nie wierzy w jej winę, mimo że dawna koleżanka sama przyznała mu się do wszystkiego. Policjant rozpoczyna śledztwo na własną rękę, ryzykując oskarżenie o przekroczenie uprawnień służbowych. **


Choć mam za sobą tylko pierwszą część serii, w fabułę wgryzłam się bez żadnego problemu. Jak wyżej wspomniałam, Motylek zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, także do lektury jedenastej części podeszłam z ogromnym entuzjazmem. Szczerze mówiąc, gdy paczka (i to jaka paczka! Ogromne pudło z tajemniczym napisem) do mnie dotarła, miałam ochotę skakać z radości. Ostatni raz takie podekscytowanie dopadło mnie kilka miesięcy temu, kiedy otrzymałam od wydawnictwa Uroboros trzecią część mojej ukochanej serii Czarny Mag. Już od pierwszych stron czytelnik zostaje wciągnięty w wir akcji będącej efektem wcześniejszych wydarzeń, decyzji bohaterów oraz kaprysów losu. Katarzyna Puzyńska w charakterystyczny dla siebie sposób wprowadza odbiorcę w stan ciągłej gotowości - autorka już wielokrotnie udowodniła, że potrafi być bezwzględna dla swych bohaterów, jak i czytelników. Nasi ukochani bohaterowie, którzy na przestrzeni jedenastu tomów przeżyli wiele wzlotów i upadków, po raz kolejny powracają a autorka ponownie zaprasza nas w spaczony umysł tajemniczego mordercy - obszar wypełniony bezdusznością, okrutnością, ale także swego rodzaju otępieniem po dokonanej zbrodni. Zło czyni spustoszenie gdziekolwiek się nie pojawi. Zatruwa, niszczy, pochłania. 

Niedaleko Lipowa w miejscowości Wnyki znajduje się dworek owiany złą sławą - tamtejsi mieszkańcy wierzą, że ciąży na nim klątwa: ktokolwiek tam wejdzie, umrze. Kilkadziesiąt lat temu w stodole obok posiadłości zginął tragiczną śmiercią młody chłopak - spalił się żywcem i ponoć czasami w środku ciemnej nocy można ujrzeć jego płonącą postać na okolicznych polach. Co więcej - niektórzy ludzie twierdzą, że śmierć chłopaka nie była wynikiem nieszczęśliwego wypadku, lecz efektem działań osób trzecich. 

Pióro Katarzyny Puzyńskiej potrafi pochłonąć czytelnika na dobrych kilka godzin. To jedna z tych pisarek, która kojarzy mi się z dobrymi książkami. Wystarczy jej nazwisko na okładce i już wiem, że jako czytelnik będę w pełni usatysfakcjonowana. W jej książkach odpowiada mi klimat klasycznych kryminałów, a także szeroko rozbudowana warstwa obyczajowa, która w równie intensywny sposób oddziałuje na odbiór historii. Inteligentnie skonstruowana psychika bohaterów to kolejny niewątpliwy walor serii o Lipowie. Autorka stawia przed nami postaci niełatwe, pełne sprzeczności i autentyczności. Wśród nich znajdziemy takich, których z miejsca polubimy - ale i takich, których nie będziemy w stanie znieść. Nie ma co doszukiwać się tu dychotomicznego podziału bohaterów, gdyż każdy z nich ma w sobie trochę zła i dobra. Zupełnie jak w rzeczywistości.

Daniel Podgórski, Emilia Strzałkowska, Weronika Podgórska i Klementyna Kopp to postaci, które towarzyszą czytelnikowi od początku serii, a ich decyzje wciąż potrafią zaskoczyć i wytrącić z równowagi. Warto jednak pamiętać, że prawda nie zawsze jest taka, jak ktoś usilnie stara się nam wmówić, a zakończenie Pokrzyku jest tego wspaniałym dowodem.  


Śledztwo toczy się wielotorowo. Mamy tu kilku podejrzanych, kilka ofiar, całą masę wskazówek z przeszłości i teraźniejszości, a także więcej niż jedną osobę, która pragnie odkryć prawdę. Puzyńska w zaskakujący sposób łączy wątki, miesza przeszłość z teraźniejszością. Pojawiają się kluczowe nawiązania do poprzednich tomów. Warstwa kryminalna ekstremalnie napędza fabułę, a otoczka obyczajowa nie pozwala opaść emocjom. Co więcej - mroczna tajemnica dworku, dziwaczne upodobania jego wcześniejszych właścicieli i brutalne zbrodnie wywołują gęsią skórkę. Nie da się również pominąć postaci demonicznego klauna, który raz za czas przewija się gdzieś w tle. Zakończenie to spektakularny cliffhanger, po którym czytelnicy będą prosić autorkę o kolejny tom. 

Jestem ogromnie szczęśliwa, że udało mi się powrócić do Lipowa. Puzyńska zrobiła na mnie równie piorunujące wrażenie, co za pierwszym razem, a jedenasty tom uświadomił mi, że mam naprawdę wiele do nadrobienia. Do tej historii warto wrócić. Pokrzyk przeczytałam w ekspresowym tempie, a podczas lektury bawiłam się wprost wybornie! 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!



środa, 6 listopada 2019

262. Świątynia na bagnach, Michał Gołkowski

Książka z cyklu Siedmiokrąg Grzechu opowiadająca o losach Zahreda - boga, który za swe przewinienia wciąż odradza się na nowo - w różnych czasach, epokach, miejscach. Świątynia na bagnach to moje pierwsze spotkanie z piórem Michała Gałkowskiego. 

Michał Gołkowski to zodiakalnie, patologiczny Wodnik z roku Stanu Wojennego. Wbrew pozorom samotnik, mizantrop i introwertyk. Z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk wojskowości, z zawodu na co dzień tłumacz kabinowy angielsko-polsko-rosyjski. Obecnie stalker. Czarnobylem zafascynowany, odkąd tylko dowiedział się, po co brał wiosną ’86 ten niedobry proszek w kapsułkach z opłatka. Swoje związki ze Wschodem i stosunek do słowiańskości określa jako typowy love-hate relationship. Od zawsze rozerwany pomiędzy Skansenem w Łowiczu a Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, osiadł w końcu pod lasem niedaleko Sochaczewa. *

Rzucony wyrokiem kapryśnych bogów poza granice znanego sobie świata, Zahred tkwi pośród trzęsawisk i moczarów. Nawet jego klątwa nie działa tu tak, jak powinna. Los splata ścieżki śmiertelnych tak, że odnajduje go tam – zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią– młody, niewinny chłopiec. Co może stać się z umysłem dziecka, widzącego na własne oczy, że nie wszystko na świecie poddane jest tym samym prawom? Co stanie się, kiedy zwyczaj zamieni się w obrządek, a nawyk stanie się świętym rytuałem? Poznaj opowieść o zaufaniu i zdradzie, miłości i nienawiści oraz o zaślepieniu przekonaniami. Opowieść o przelanej krwi, którą zmyć można tylko następną krwią. O bogu-człowieku, uwięzionym w pozłacanej klatce gmachu wzniesionego ku jego czci. Z mętnej, czarnej wody wyłania się świątynia na bagnach. **


Cykl Siedmiokrąg Grzechu całkiem często pojawia się w książkosferze. Choć z książkami spotkałam się niejednokrotnie, a pozytywne recenzje budziły we mnie ciekawość, to dopiero niedawno postanowiłam zapoznać się z piórem niejakiego Michała Gołkowskiego. Póki co, w skład jego cyklu wchodzą: Spiżowy Gniew, Bogowie Pustyni, Bramy ze Złota. To ostatnie z kolei składa się z kolejnych trzech książek: Świątynia na bagnach, Złote miasto, Zmierzch bogów. Egzemplarze wyróżniają się estetyką. Zwłaszcza złote, błyszczące grzbiety robią wrażenie - niestety moja kopia Świątyni na bagnach po dosyć intensywnej lekturze (600 stron) poprzecierała się na grzbiecie. Do lektury zabrałam się z ochotą, a pierwsze rozdziały przeczytałam w ekspresowym tempie. Do gustu przypadł mi warsztat autora - sposób, w jaki snuł opowieści z dawno zapomnianych czasów, gdy człowiekowi prędzej było do zwierzęcia niż istoty cywilizowanej. Czasów, gdy wszelakie zjawiska tłumaczono działaniem bogów i złych duchów, po pomoc zwracano się do matki natury, a zima często oznaczała śmierć. 

,,Zawsze lepiej umrzeć, patrząc wrogowi w twarz, niż ze strzałą w plecach''.

Gołkowski potrafi oderwać czytelnika od otaczającej go rzeczywistości głównie dzięki plastyczności pióra. Niestety w moim przypadku, to nie wystarcza, bym mogła lekturę nazwać udaną. Jak wcześniej zaznaczyłam, pierwsze rozdziały naprawdę mnie wciągnęły. Spodobał mi się klimat historii, a w związku z tym, że był to początek, przymknęłam oko na dynamikę akcji. No właśnie - dynamikę, które prawie nie było. O ile na początku mogą wybaczyć wolną akcję (bo każda historia musi się rozkręcić), to całej książki takiej nie zniosę. W przypadku Świątyni na bagnach, co prawda, tragedii nie było, ale... najlepiej również nie było. Historia toczyła się raczej w wolnym tempie ze sporadycznymi skokami akcji.

Świątynia na bagnach to książka, która spodobała mi się głównie ze względu na swą problematykę - narodziny religii, stopniowe powstawanie kultu, budowla pierwszej świątyni, która bardzo szybko z miejsca religijnego staje się ośrodkiem władzy. Zahred z bóstwa staje się więźniem swych wyznawców - narzędziem, które ma umożliwić im osiągnięcie tego, czego w danym momencie pożądają. 


Polski autor w intrygujący sposób kreuje postać jednego z głównych bohaterów Drusa, chłopca od którego wszystko się zaczęło. Poznajemy go jako młodzieńca o dobrym sercu, który z czasem pragnie coraz więcej i postanawia zdobyć to choćby szturmem. To bohater dynamiczny, który na przestrzeni fabuły diametralnie się zmienia. Kolejnymi kluczowymi bohaterami są Toli - wódz plemienia oraz Mira, jego córka. Mira to barbarzyńska superwoman buntująca się przeciwko roli kobiety zarówno w rodzinie, jak i społeczeństwie. Jest twarda, niezłomna, odważna i nieokrzesana. Rozdziały, w których autor skupiał się na jej osobie były dla mnie zdecydowanie najciekawsze. Z kolei te, w których Drus grał główne skrzypce, budziły we mnie niepokój. Szczerze mówiąc, ten mężczyzna mnie przeraża. 

Cóż, książka miała swoje lepsze i gorsze momenty. Sam koncept jest oryginalny, więc choć pierwsza część trylogii Bramy ze złota nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, to kolejna może kompletnie mnie zaskoczyć. W tej kwestii Gołkowski ma pełne pole do popisu. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów




poniedziałek, 4 listopada 2019

261. Dom na Klifie, Michelle Gable

Najnowsza powieść autorki bestsellera Apartament w Paryżu. Książka Michelle Gable to specyficzna propozycja literacka, która na tle innych książek tego typu wyróżnia się pod względem sposobu wykonania oraz oryginalnym stylem autorki. Gable pisze ładnie, zgrabnie, finezyjnie. Jej warsztat pisarski powinien przypaść do gustu właściwie każdemu czytelnikowi. Plastyczne opisy, wartka akcja, intrygujący bohaterowie. To coś, co lubi każdy z nas. 

Michelle Gable w 2016 roku, po dwudziestu latach pracy w finansach, postanowiła zająć się tylko pisaniem. Wydana dwa lata wcześniej jej debiutancka powieść Apartament w Paryżu (W.A.B. 2018) trafiła na listy bestsellerów New York Timesa i USA Today. Od tamtej pory ukazały się jeszcze: Do zobaczenia w Paryżu (2016; W.A.B. 2017), Dom na Klifie (2018) oraz The Summer I Met Jack (2018). Gable mieszka w Kalifornii z mężem i dwiema córkami. *

Ocean, dzikie róże na wydmach i wspaniały Dom na Klifie wznoszący się na szczycie urwiska Sconset w Nantucket. Wyblakłe strony księgi gości skrywają fascynujące historie mieszkańców pensjonatu i niejedną tajemnicę. Lecz z biegiem czasu targany morskim wiatrem dom jest coraz poważniej zagrożony rozpadem. Po czterech latach nieobecności lekarka Bess Codman odwiedza letnią posiadłość należącą do pradziadków. Z powodu erozji gleby dom osuwa się do morza. Bess jest zmuszona odłożyć na bok wspomnienia, spakować rzeczy, opróżnić dom i poradzić sobie z matką, która nie chce opuszczać rodzinnej posiadłości. Kobieta musi zmierzyć się nie tylko z rodzinnymi wspomnieniami, ale także stawić czoła swej miłości sprzed lat. **



Dom na Klifie to pozycja, która wywołała we mnie wiele emocji. Początkowo nieco trudno było mi odnaleźć się w fabule, lecz po kilku rozdziałach kompletnie przepadłam w historii ludzi mieszkających bądź odwiedzających tytułowy dom na klifie. Michelle Gable zastosowała narrację trzecioosobową a fabułę rozbiła na dwie osie czasowe - rok 2013, czyli czasy współczesne, oraz lata 40. XX wieku, kiedy to do Stanów Zjednoczonych dotarła II Wojna Światowa. Mamy zatem dwie historie, dwie główne bohaterki z różnych pokoleń rodziny Young, Bess Codman oraz jej babcię Ruby Young Packard - oraz jedno miejsce akcji, a mianowicie dom położony na szczycie urwiska znajdującego się na wyspie Nantucket w Massachusetts. Bess Codman po czterech latach powróciła do domu, w którym jej rodzina od pokoleń spędzała każde lato. Niestety rezydencja w wyniku erozji osuwa się w stronę morza, a specjaliści nie dostrzegają żadnych szans na uratowanie budynku. Bess musi przekonać swą mamę do opuszczenia domu na klifie, oraz zmierzyć się z własnymi demonami. W trakcie pobytu letniej rezydencji kobieta odkrywa szokujące sekrety swej rodziny.  

Współczesne losy rodziny były ciekawym dopełnieniem fenomenalnej historii Ruby, jej męża, Sama,  braci oraz szwagierki, a także intrygującą Harriet (Hattie) Rutter. Autorce udało się wykreować nad wyraz autentycznych bohaterów, których losy wciągnęły mnie bez reszty. Fakt ten niesamowicie mnie zaskoczył, gdyż szczerze mówiąc, do książki zabierałam się jak pies do jeża, a wcześniejsze podejście do lektury okazało się porażką, ponieważ udało mi się przeczytać zaledwie kilka stron, po czym książka z powrotem wylądowała na półce. Tym razem wystarczyło kilka rozdziałów, bym od książki odrywała się z trudem, a podczas pracy niejednokrotnie wracała do niej myślami. 


Elementem, który w powieści Michelle Gable zaintrygował mnie najmocniej było ukazanie Ameryki i jego obywateli w obliczu II Wojny Światowej - początkowo będącej zmorą Europy, a dopiero później całego świata. Poprzez liczne przypisy miałam okazję poszerzyć swoją wiedzę na temat USA. Autorka zobrazowała sytuację rodzin, których wojna diametralnie odmieniła dotychczasowe życie, nie oszczędzając nikogo. Nawet śmietanek towarzyskich. Ukazała również życie społeczne i kulturalne lat 40. XX wieku - oraz ówczesny światopogląd, miejscami tak różny od naszego. 

Dom na Klifie to wspaniała mieszanka historii, wspomnień, rodzinnych tajemnic i związków pomiędzy pokoleniami. Książka przedstawia losy jednej rodziny od 1939 roku po czasy teraźniejsze. Gable powraca do przeszłości nie tylko za pomocą dwóch osi czasowych, ale również poprzez wpisy do Księgi Lata, pełniącej rolę księgi gości w letniej rezydencji. Warto zaznaczyć, że oryginalny tytuł powieści to The Book of Summer, czyli właśnie księga lata. Historia mająca miejsce w przeszłości wciągnęła mnie o wiele bardziej niż ta dotycząca Bess. Jak dla mnie, wątek Ruby Packard był fenomenalny. Choć autorka stworzyła ciekawych bohaterów męskich, to kobiety pełnią w tej książce kluczową rolę - tak samo, jak w tytułowym domu na klifie. 

Idealna jednotomówka, która w czytelniku wywoła wiele sprzecznych emocji, gdy ten pozwoli porwać się tej historii. To piękna książka o więzach rodzinnych, miłości, przyjaźni,stracie i walce z samym sobą - w tle okrutna wojna i wspaniały dom na klifie. 

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B.