Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

sobota, 31 marca 2018

Powiedz mi szczerze BOOK TAG


Postanowiłam pożegnać marzec na luzie - głównie przez to, że nie mam zbytnio czasu na czytanie i jestem dopiero w połowie czytanej przeze mnie książki. Na jednym z blogów książkowych wpadłam dzisiaj na TAG Powiedz mi szczerze - odpowiedzi są całkiem oryginalne i zmuszają do lekkiego wysiłku intelektualnego, więc od razu się na niego skusiłam! 

1. Książka, która mieszka na Twojej półce najdłużej?

Pierwsze pytanie i od razu pod górkę. Najdłużej na mojej półce mieszkają komiksy o Kaczorze Donaldzie i reszcie ferajny, aczkolwiek jeżeli chodzi o książkę, to jest nią Ciało obce Robina Cooka. Była to również pierwsza kupiona przeze mnie książka. 

2. Co czytasz obecnie? Jaką książkę przeczytałaś ostatnio? Jaka czeka na Ciebie w kolejce?

Obecnie czytam Córkę Izebel Wilkie Collinsa, mojego ukochanego autora. Jak zwykle, każda strona to czysta przyjemność. Ostatnio przeczytałam Smak prawdy Hanny Lindberg, a w kolejce czekają na mnie Mój przyjaciel kot (Britt Collins), Tajny agent (Joseph Conrad), Naturalna kolej rzeczy (Charlotte Wood). I masa innych książek, które tęsknie spoglądają na mnie z moich półek. 

3. Jaką książkę wszyscy kochają, a Ty jej nienawidzisz?

Dzięki upływowi czasu moja antypatia do trylogii Veroniki Roth osłabła, ale gdy tylko przeczytałam to pytanie, to właśnie Niezgodna od razu pojawiła się w mojej głowie. Nie rozumiem, jak można tak spieprzyć trylogię. Niezgodna jako część jest dobra, ale im dalej tym gorzej. Książkę ratują przepiękne wydania. 

4. Jaką książkę wciąż powtarzasz sobie, że przeczytasz, ale sama dobrze wiesz, że tego nie zrobisz?

Ślepo wierzę w to, że kiedyś przeczytam Mistrza i Małgorzatę, Lolitę Nabokova, czy Kolosa Nialla Fergusona, jednakże coraz bardziej zaczynam w to wątpić. Dwie pierwsze książki pragnę przeczytać przez wzgląd na to, iż mają one ogromne znaczenie dla literatury, trzecia książka przyciąga mnie do siebie tym, że jest o Stanach Zjednoczonych. 

5. Jaką książkę planujesz przeczytać na emeryturze?

Nie wiem, czy w ogóle będę mogła cokolwiek w takim wieku przeczytać, jednakże wtedy przerzuciłabym się na audiobooki. Pewnie te wszystkie opasłe tomiska, na które nie mam teraz ani czasu, ani ochoty. 

6. Odwieczny problem z ostatnią stroną – czytasz od razu czy spokojnie czekasz na to, jak skończysz całą książkę?

Czekam, choć mam z tym problem. Uwielbiam kartkować książkę i niby przypadkiem coś podejrzeć, a wtedy sama sobie robię krzywdę. Pamiętam, że kilka książek temu zepsułam sobie tym całą przyjemność z czytania - cóż, dostałam za swoje. 

7. Przedmowy, posłowia, wprowadzenia – są potrzebne czy to tylko marnowanie czasu i papieru?

Zależy w jakiej książce i czyjej książce. Na przykład - wszelkie dopiski ze strony Stephena Kinga czytałam i wciąż czytam. Uwielbiam tego faceta i zawsze miło mi przeczytać coś od niego specjalnie dla mnie - czytelnika.  Jednakże zazwyczaj to pomijam. 

8. Z jakim bohaterem książkowym chciałabyś zamienić się na życia?

Z żadnym. Dobrze mi tu, gdzie jestem. Aczkolwiek jeżeli byłaby to zmiana chwilowa to chętnie. Z przyjemnością trafiłabym do jakiegoś fantastycznego świata pełnego magicznych stworzeń.  

9. Czy masz jakąś książkę, którą wiążesz ze szczególnym okresem w swoim życiu?

Chyba saga Zmierzch. Byłam w idealnym wieku do tej lektury i pamiętam, jak świetnie się przy niej bawiłam. Kojarzy mi się z dorastaniem i pierwszą manią na punkcie jakiejś książki. 

10. Opowiedz o książce, którą zdobyłaś w jakiś nietypowy sposób.

Taką książką jest stare, poniszczone wydanie książki autorstwa Ann Radcliffe Tajemnice zamku Udolpho. Znalazłam ją na strychu w moim domu. Jak można zobaczyć na zdjęciu poniżej, okładka jest zwykła, czarna. W środku można znaleźć kilka kolorowych ilustracji. Strony są pobrudzone przez osobę, która czytała tę książkę dawno temu - wydanie pochodzi z 1977 roku. Ciekawostką jest to, iż powieść jest o duchach, co jest nieco przerażające w połączeniu z faktem, iż znalazłam ją na strychu. 

11. Jakiej książce pokazałaś najwięcej miejsc?

Buszujący w zbożu, którego zabrałam na wakacje na Mazury.

12. Lektura szkolna, która gdy miałaś ją przeczytać, zdawała się być koszmarem, ale później ja doceniłaś?

O jejku, dużo było takich lektur - szczególnie te opasłe tomiska. Lalka, Zbrodnia i kara. Jednak wrażenia po przeczytaniu tych książek pamiętam do dziś - szczególnie powieść Dostojewskiego. 

13. Książki nowe czy używane?

Obojętne, o ile książka nie była używana przez jakąś bestialską fleję, która zostawia po sobie tłuste ślady paluchów, pozaginane strony, okruszki ukryte między stronami. 

14. Czytałaś coś Dana Browna?

Nie, ale przymierzam się od kilku lat. 

15. Ekranizacja, która podobała Ci się bardziej niż książka?

Chyba większość seriali na bazie książek: Pamiętniki wampirów, Pretty little liars, Plotkara. 


16. Czy czytałaś kiedyś książkę, która sprawiła, że poczułaś się głodna?

Oj, czytałam i to całkiem niedawno. Smak prawdy, w którym kulinaria była na porządku dziennym. Te wszystkie wykwintne dania... a ja na diecie! Pamiętam, że Świąteczne marzenie Amandy Prowse też wywołało podobny efekt. 

17. Czy jest osoba, z której polecenia książki zawsze czytasz?

Szczerze powiedziawszy: nie. Gusta są różne, jednakże skusiłam się na wiele książek, które polecali blogerzy książkowi. Tak to zawsze sama decyduję, co chcę przeczytać i co jest warte przeczytania. 

18. Książka, która nie jest jedną z tych, po które często sięgasz, ale bardzo Ci się podobała?

Erotyki... Ale pierwsza część Rozpalonej była świetna. Na półce mam Płomień Crossa i jak tylko znajdę czas, to powrócę do tej serii, ale wcześniej odświeżę sobie pierwszą część. 

Jeżeli ktoś jest zainteresowany wykonaniem tego tagu, może czuć się nominowany! 

czwartek, 29 marca 2018

Wielki BOOK HAUL (I kwartał 2018 roku)

Co miesiąc obiecuję sobie, że nie kupię więcej ani jednej książki i co miesiąc się okłamuję. Jednakże moje małe uzależnienie ostatnio zaczęło dawać mi się we znaki - skończyło mi się miejsce na półkach; postanowiłam, że naprawdę zmniejszę ilość kupowanych przeze mnie książek. Póki co, idzie mi całkiem nieźle - regularnie pakuję książki do internetowych koszyków, ale w ostatnim momencie po prostu zamykam przeglądarkę, zanim złożę zamówienie. Tak czy siak, przez ostatnie trzy miesiące do mojej biblioteczki napłynęło całkiem sporo nowości. Zapraszam na kwartalny book haul!

Od jakiegoś czasu mam manię uzupełniania serii i tym też sposobem postanowiłam dokupić ostatnim tom trylogii Kronik czerwonej pustyni oraz dwa kolejne tomy trylogii Klątwy. Dołączył do nich drugi tom serii o Lipowe Puzyńskiej. Z kolei pod koniec 2018 roku dokupiłam ostatni tom młodzieżowego Domu nocy. 

Zdecydowałam się również sięgnąć po pióro Cecelii Ahern. Na pierwszy ogień trafiła Skaza, a później dołączył do niej przepięknie wydany Lirogon. Naszła mnie również ochota na pióro Rainbow Rowell, która zachwyciła mnie swoją Linią Serc. Udało mi się zdobyć jej dwie książki: Załącznik, Nie poddawaj się. Dopadłam jeszcze książki Gail McHugh. Wszystkie egzemplarze kupiłam za śmieszne pieniądze - około 7-8zł. 


W lutym wzbogaciłam swoją kolekcję książek o filmowe egzemplarze bestsellerów: Zanim się pojawiłeś oraz Był sobie pies. Zainwestowałam również w kupno książek, o których dawno marzyłam: drugi tom Dworów Maas oraz Szóstkę wron. 

Teraz czas na książki, które otrzymałam od wydawnictw!

Podsumowując, tak prezentuje się kwartalny stos! 




wtorek, 27 marca 2018

6 fioletowych książek

Dzisiejszy post utrzymany jest w barwach fioletu, który kojarzy mi się z marcowymi krokusami. Choć za tym kolorem nie przepadam jakoś specjalnie, to postanowiłam przedstawić Wam sześć książek, których okładki są utrzymane właśnie w odcieniach fioletu. Cztery spośród sześciu pozycji przeczytałam i wszystkie pozytywnie wspominam. 

Fiodor Dostojewski, Idiota:
Książę Lew Nikołajewicz Myszkin przyjeżdża do rodzinnej Rosji po kuracji w Szwajcarii. Oprócz swego tytułu i dalekiej krewnej w Petersburgu nie ma zupełnie nic. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że jest on spadkobiercą ogromnej fortuny, która przysporzy mu wiele kłopotów. Książę jest postacią zupełnie inną. Wyróżnia się niczym biała kropka na czarnym tle. Z łatwością można dostrzec jego nietypowe cechy, stanowiące oś fabuły powieści - prostotę, dobroć, ufność. Brak w nim fałszu, pozy, obłudy i chciwości, które wprost emanują od poznanych przez niego Rosjan, głównie mieszkańców Petersburga, gdzie głównie skupia się akcja powieści. Czystość księcia jest tak atypowa i ponadprzeciętna, iż wywołuje ogólne zdziwienie, a wręcz podejrzliwość. Charakter Myszkina to całkowite odstępstwo od niespisanej normy, dziwaczność. Nic więc dziwnego w tym, że sam książę jest nazywany idiotą. Patrzy na świat z dziecięcą naiwnością - wierzy w każde słowo, nie zna kłamstwa, przez co często wprowadza zamieszanie wśród swoich przyjaciół. To wypapla jakiś sekret, to zupełnie przypadkowo odkryje brudek. W każdym stara się widzieć dobro, najczęściej obwinia samego siebie. Bezsprzecznie bezwzględny, ówczesny świat salonów rosyjskich nie jest odpowiednim miejscem dla takiego człowieka - ale teraz warto zadać sobie pytanie. Czy nasz świat w ogóle jest odpowiednim miejscem dla takiego człowieka? Inność księcia również stanowi temat godny rozważań. Jego odmienność polega na dobroci. Dobroci, która powinna być tą właściwą normalnością, a nie odstępstwem od normy, czynnikiem budzącym podejrzliwość.  Książę przypomina biblijnego Jezusa Chrystusa - jest sterylnie czysty niczym szpitalny pokój. I każdy chce położyć na nim brudne łapska.  /fragment recenzji

Janina Lesiak, Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej:
Piękne, uwielbiane, szanowane przez poddanych, a za zimnymi murami zamku poniżane, nieistotne, zmuszane do milczenia, znoszenia upokorzeń i cierpienia z uśmiechem na twarzy. Często żyjące z kochanicami swych mężów - królów, pod jednym dachem, świadome ich niewierności, niekochane. Kobiety, które nie brały ślubu z miłości, lecz powinności - nie zaręczane, lecz sprzedawane. Królowa - jak marnie to teraz brzmi. Gdzieś pomiędzy stronami Wspomnień o Cecylii, smutnej królowej, zgubił się ten majestat, który do tej pory kojarzył mi się z tym tytułem. Cóż przy takich okolicznościach znaczy pięknie zdobiona suknia, klejnoty i korona? W rzeczywistości korona jest ciężarem, klejnoty kajdanami a suknia więzieniem. Jeżeli ślub królewski kojarzy Wam się z młodą, zakochaną po uszy parą idącą w stronę ołtarza: piękną księżniczką i młodym księciem z błyskiem w oku (niczym z Disneyowskich bajek), to nie możecie być bardziej w błędzie. Tu miłość nie miała żadnego znaczenia. Liczył się dobrze ubity interes i korzyści osobiste: zachowanie przyjaznych stosunków między państwami bądź rodami, osiągnięcie wyższego stopnia w hierarchii, przejęcie pokaźnego posagu. Zdanie księcia, czy księżniczki nie miało żadnego znaczenia. Księżniczki rozpaczały po nocach, bojąc się tego, co je czeka - opuszczenie swojego państwa, wkroczenie na obce salony, małżeństwo z obcym, często znacznie starszym mężczyzną. Przy ołtarzu nie czekał na nie młody, prężny książę, lecz często podstarzały, przygruby mężczyzna z gnijącymi zębami, który w rzeczywistości marzył o całkiem innej małżonce. Po ślubie królowe, pomimo swojego statusu były podległe swemu królowi, a ich obowiązkiem było rodzenie dzieci, zachowanie rodu. Prowadziły często samotne, smutne, pozbawione miłości życie. Pojawiały się na zamku, snuły po korytarzach niczym cienie, umierały (zdarzało się, że powodem były choroby weneryczne złapane od królów) i zostawały zapomniane - zastąpione przez kolejną królową. /fragment recenzji 


Maurice Druon, Królowie przeklęci (tom III):
„W »Królach przeklętych« jest wszystko. Królowie z żelaza, zamordowane królowe, bitwy i zdrady, kłamstwa i żądze, oszustwo, rodowe rywalizacje, klątwa templariuszy, podmieniane niemowlęta, wilczyce, grzech i miecze, wielka dynastia skazana na upadek… A to wszystko (no, prawie wszystko) zaczerpnięte żywcem z kart historii. I wierzcie mi: rody Starków i Lannisterów nie mogą się nawet równać z Kapetyngami i Plantagenetami. Bez względu na to, czy jesteś historycznym geekiem, czy miłośnikiem fantastyki, od książek Druona nie będziesz się mógł oderwać. To była pierwotna gra o tron. Jeśli lubisz »Pieśń lodu i ognia«, pokochasz »Królów przeklętych«”.
– George R.R. Martin /lubimyczytac.pl

Colleen Hoover, It ends with us:
Lily Blossom Bloom to główna bohaterka będąca jednocześnie narratorką powieści. Ma dwadzieścia trzy lata, właśnie straciła ojca. Jednakże Lily wcale nie czuje żalu po utracie jednego z rodziców, ponieważ uczynił on z jej życia piekło. Młoda kobieta od dziecka była ofiarą przemocy domowej. Jej ojciec znęcał się na swoją żoną niejednokrotnie na oczach córki. Trudna przeszłość odcisnęła piętno na życiu Lily. Ryle to młody, przystojny i ambitny lekarz mający przed sobą świetlaną przyszłośćBoi się stałych związków i do tej pory unikał ich jak ognia, jednak coś przyciąga go do Lily - coś, czego nie da się dłużej ignorować. Związek pary początkowo wydaje się być idealny.  It ends with us choć na pierwszy rzut oka wygląda jak romans roku, lecz tematyka tej powieści przedstawia tą drugą stronę miłości - niszczycielską, przynoszącą ból psychiczny i fizyczny, uzależniającą i zniewalającą. Miłość, która sprawia, że kurczowo jej się trzymamy, nawet wtedy, kiedy jest okrutna i agresywna, tylko po to by znów przeżyć to, co dobre. Nie będę ukrywać, że ta powieść ogromnie mną wstrząsnęła. Dałam się wciągnąć już od pierwszej strony i nawet nie wiedziałam kiedy była pięćdziesiąta, siedemdziesiąta, setna, czy dwusetna. Gdy nie mogłam czytać notorycznie przyłapywałam się na tym, iż moje myśli uciążliwie krążyły wokół Lily, Ryle'a i Atlasa. Ze łzami w oczach poznawałam dalsze losy bohaterów, przeżywałam podjęte przez nich decyzje z ciężkim sercem. Colleen Hoover za pomocą swych powieści porusza trudne tematy. Tutaj mamy przemoc domową, która na zawsze odcisnęła piętno na głównej bohaterce. Niestety, dalsze jej losy nie są bardziej łaskawe. Lily trafia z deszczu pod rynnę - wkroczyła w rolę osoby, którą zawsze uważała za słabą i dostrzega jak wiele siły musiała mieć, aby coś takiego przetrwać. /fragment recenzji


Carina Bartsch, Lato koloru wiśni:
Mówi się, że pierwsza miłość nie rdzewieje - coś w tym jest, ale jeżeli mamy na myśli taką prawdziwą miłość, a nie pierwsze lepsze zauroczenie. Sentyment pozostaje, choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo starali się, by tak nie było. O tym doskonale przekonuje się Emely, dwudziestotrzyletnia studentka literaturoznawstwa mieszkająca w Berlinie, gdy na jej drodze staje dawna miłość - Elyas. Emely broni się, jak może przed miłoscią z przeszłości, a jej uwagę przyciąga Luca - tajemniczy chłopak, z którym wymienia e-maile. Proste wydania zawsze przyciągają moje spojrzenie - lubię minimalizm i uważam, że za pomocą mniej można pokazać więcej. Lato koloru wiśni to książka, która jest piękna zewnętrznie i wewnętrznie. Nie jest to typowe love story, ale pełna dobrego humoru, lekka opowieść o uczuciu, które połączyło dwójkę ludzi po raz drugi. Jeżeli chodzi o przedział wiekowy, ta książka jest idealna dla mnie. Tak samo jak bohaterowie tej historii jestem studentką i powoli wkraczam w dorosłe życie - dorosłe, takie z krwi i kości, także z przyjemnością zgłębiałam ich losy. Pozytywnym faktem, była również lokalizacja akcji - nie sądziłam, że Niemcy, Berlin mogą być tak fajnie przedstawione. Naprawdę teraz dziwię się samej sobie, że żyłam w takiej nieuzasadnionej awersji do tego kraju. Autorka okazała się być niezwykle dobra w swoim fachu, skoro przekonała mnie do Niemiec. Aż mam ochotę jej pogratulować. Poza tym, kreacja bohaterów wyszła jej genialnie. Uwielbiam ich humor, styl bycia oraz to, że każdy z nich jest inny. Co prawda, jeżeli chodzi o bohaterów drugoplanowych, ewidentnie widać, że nie poświeciła im zbyt dużej porcji uwagi, ale pierwszoplanowcy to klasa sama w sobie. Moje uczucia co do Emely, Elyasa oraz Alex zmieniały się i formowały na nowo podczas tej 500-stronicowej lektury. Jak początkowo uwielbiałam Emely i nie lubiłam Elyasa, tak przy końcu było na odwrót. Co do postaci Alex - przyjaciółki Emely i siostry Elyasa, to mam mieszane odczucia od prawie początku. Ogólnie polubiłam jej charakter, taka zabawna, pozytywna osóbka, ale jednocześnie irytował mnie fakt, iż niejednokrotnie wykorzystywała Emely, by osiągnąć własne cele. Szczególnie mnie to irytowało, gdyż z drugiej strony czegoś takiego nie było. /fragment recenzji

Elizabeth Gaskell, Północ i południe:
Margaret Hale i John Thornton to niezwykła para. Ona, dobra i wrażliwa na ludzką krzywdę, pochodzi z zamożnego południa Anglii. On, przemysłowiec z północy i znajomy jej ojca, uważa, że najważniejsze są prawa ekonomii. Poznają się, gdy Margaret wraz z rodziną przenosi się z zielonego Helstone do robotniczego Milton. W zadymionym mieście młoda kobieta odkrywa świat, o jakim nie miała pojęcia: pełen biedy, chorób i nieustannego wiązania końca z końcem. Tak właśnie wygląda życie pracującej dla Thorntona rodziny Higginsów, z którą się zaprzyjaźniła. Gdy w fabryce wybucha strajk, Margaret nie ma wątpliwości, po czyjej stanąć stronie. Ale w dramatycznej sytuacji to właśnie Thornton będzie potrzebował jej pomocy. /lubimyczytac.pl

Czy czytaliście którąś z tych książek?
Jakie fioletowe książki macie w swojej biblioteczce?

niedziela, 25 marca 2018

107. Smak prawdy, Hanna Lindberg

Wielokrotnie wspominałam w swoich tekstach, że uwielbiam skandynawskie kryminały. Klimat w tych książkach jest jedyny w swoim rodzaju - mroczna, często krwawa tajemnica, zamknięte społeczeństwo, rozbudowane wątki psychologiczno-społeczne, bohaterowie zarówno pierwszo- jak i drugoplanowi z krwi i kości oraz (a właściwie przede wszystkim) zimowa aura potęgująca klimat suspensu. 

Hanna Lindberg urodziła się w 1981 roku. Mieszka w Sztokholmie. Zawodowo zajmuje się dziennikarstwem - pracowała jako reporterka w Aftonbladet, jednym z najpopularniejszych dzienników w Szwecji. Prócz tego, była felietonistką w dzienniku Metro oraz redaktorką czasopism, w których zajmowała się branżą gastronomiczną. Jej debiut - Sekrety Sztokholmu wydano w 2014 roku. Dotarł on do 11 krajów - rok temu również i do Polski.  

Nieco się zdziwiłam, gdy kilkanaście dni temu otrzymałam tajemniczą przesyłkę, w której znalazłam Smak prawdy autorstwa szwedki, Hanny Lindberg, której debiut Sekrety Sztokholmu zdobył raczej średnie opinie. Żałuję również, że nie udało mi się z nim zapoznać zanim przeczytałam drugą część tejże książki, bo być może wiedziałabym czego mniej więcej spodziewać się po autorce. 

,,Kucharze są jak gwiazdy rocka. Restauracje przypominają scenę, a jedzenie sztukę.''

Podczas rozdania prestiżowej nagrody gastronomicznej w konkursie o tytuł Kucharza Roku dochodzi do morderstwa. W momencie ogłoszenia nazwiska zwycięzcy nagle gasną światła a z tłumu pada strzał którego ofiarą jest Vanja Stridh - redaktor naczelna niezwykle popularnej strony internetowej poświęconej krytyce restauracji. Jej współpracownica, Solveig Berg jest bliską osobą ofiary i świadkiem naocznym tragicznego zdarzenia, niestety policja zupełnie nie liczy się z jej zdaniem i podąża złym tropem. Solveig postanawia znaleźć mordercę na własną rękę. Jak łatwo można się domyślić - przed kobietą stoi niezwykle trudne i niebezpieczne zadanie. 

Nazwisko autorki wcześniej nie było mi znane. O książce Sekrety Sztokholmu nigdy nie słyszałam, a gdy sprawdziłam okładkę polskiego wydania utwierdziłam się w przekonaniu, że nie widziałam jej wcześniej na oczy, także Smak prawdy stanowiło dla mnie niemałą tajemnicę. Jak ma być szczera, to jedyną przekonującą rzeczą był fakt, iż jest to szwedzki kryminał, a na dzieła skandynawskich autorów to ja mam zawsze ochotę. Spotkało mnie rozczarowanie od razu, gdy otworzyłam książkę i zobaczyłam tekst. Nie znoszę małej czcionki. Źle mi się to czyta, bolą mnie oczy i początkowo gubię się w linijkach do momentu, w którym mój wzrok przestawi się na takie tycie litereczki. Jednakże w fabułę książki wciągnęłam się niemalże od pierwszej strony. Niestety, po przeczytaniu około pięćdziesięciu pierwszych stron mój entuzjazm opadł, gdyż (moim zdaniem) Lindberg zaczęła nieco dryfować w swojej książce. Wiem, że starała się przybliżyć czytelnikowi osobę głównej bohaterki, sprawić abyśmy ją polubili - mnie niestety Solveig Berg nie przekonała do siebie. Jej mdłe życie osobiste kompletnie mnie nie interesowało, także chciałam się przede wszystkim skupić na sprawie kryminalnej będącej głównym tematem Smaku prawdy. Znacznie bardziej intrygowały mnie rozdziały skupiające się na losie Solveig niż Lenniego, bo z kolei ten typ niewyobrażalnie grał mi na nerwach i niemalże do końca powieści nie potrafiłam zrozumieć po co on w ogóle pojawił się w tej książce. 


Ogromnie spodobało mi się tło wydarzeń powieści. Kulinarny światek, do którego dostęp mają nieliczni. Hanna Lindberg do powieści przeniosła swoją pasję, co zdecydowanie wpłynęło na wiarygodność podawanych czytelnikowi informacji na temat branży gastronomicznej. Do tej pory nie miałam okazji czytać książki o takiej tematyce - a zwłaszcza kryminału. Autorka stara się regularnie podnosić czytelnikowi tętno poprzez wielowarstwowe intrygi czy dokładny opis emocjonujących wydarzeń. Co jakiś czas wplata rozdziały przenoszące czytelnika w mroczną przeszłość tajemniczej osoby, której tożsamość zaprzątała mój umysł przez całą lekturę. Wraz z rozwojem fabuły wiele się wyjaśnia, a znaczenie postaci Lenniego zaczyna gdzieś przebłyskiwać między odkrytymi faktami, jednakże w dalszym ciągu uważam, że Lennie Lee był po prostu zbędny. 

Intrygujący, zaskakujący, przewroty... tymi epitetami wydawnictwo określiło kryminał Hanny Lindberg. Intrygujący? Nie do końca... miejscami naprawdę się nudziłam, czytałam z nadzieją, że w końcu wydarzy się coś, co sprawi, że będę czytać z wypiekami na twarzy. Zaskakujący? Tu się zgodzę. Autorce udało się mnie naprawdę zaskoczyć więcej niż pięć razy. Przewroty? Owszem. Fabuła tej powieści jest całkiem pogmatwana, często wydarzenia zmieniają swój bieg, pojawia się ktoś, lub coś co burzy nasze dotychczasowe podejrzenia odnośnie tożsamości mordercy. 

Smak prawdy to książka, która ani nie jest specjalnie zła, ani specjalnie dobra. Dotrwałam do końca tej historii, a była ona naprawdę długa (370 stron drobną czcionką), co dobrze świadczy o książce, jednakże nie jest to powieść, którą mogłabym z czystym sercem polecić. Zachęcam jednak do tego, aby przeczytać i przekonać się samemu - bo może komuś innemu Smak prawdy przypadnie do gustu znacznie bardziej niż mnie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 


środa, 21 marca 2018

106. Wyśnione życie, Cynthia Swanson

Ostatnio mam naprawdę dobrą passę - powieści, po które sięgam okazują się zaskakująco dobre. Dzisiaj zakończyłam swoją przygodę z debiutem amerykańskiej autorki: Wyśnione życie, którego premiera na polskim rynku miała miejsce całkiem niedawno. 

Debiut amerykańskiej autorki przenosi czytelników w niepowtarzalne lata 60 XX w. do Denver w USA. Główną bohaterką, jednocześnie będącą narratorką powieści jest Katharyn Kitty Miller, która wraz ze swoją przyjaciółką z młodzieńczych lat wspólnie prowadzi księgarnię Dwie Siostry. Jest niezamężną 38-latką, która stara sobie wmówić, że życie starej panny z nauczycielką przeszłością w pełni ją satysfakcjonuje. Niestety, choć niezwykle trudno jej to przyznać, Kitty czuje się samotna, a prowadzenie upadającej księgarni z pasji zmienia się w przymus. Jednakże Kitty kurczowo trzyma się tego co ma, gdyż boi się zmian - tymczasem jej wspólniczka, Frieda pragnie coś zrobić, by ratować przedsiębiorstwo. Pewnej nocy naszej głównej bohaterce przyśnił się sen, który wszystko zmienił... sen, w którym jest spełnioną mężatką, matką trójki dzieci. Kitty coraz częściej przenosi się do świata swych marzeń sennych, przez to kobiecie coraz trudniej oddzielić kuszące sny od szarej rzeczywistości.

Cynthia Swanson niegdyś chciała być architektem, gdyż jest to praktyczny zawód, jednakże po kilku latach powróciła do swojej pasji jaką jest pisanie. Debiutancka powieść autorki pojawiła się na rynku zagranicznym w 2015 roku, natomiast druga jej książka The Glass Forest wyszła 6 lutego 2018 roku. Obie książki Swanson dzieją się w latach 60. Na ekrany kin ma trafić ekranizacja Wyśnionego życia z Julią Roberts w roli głównej. Swanson mieszka wraz ze swoją rodziną w Denver, Kolorado. 

,,Wystarczy drobiazg, aby zmienić bieg wydarzeń.''

Nie da się ukryć, że koncept na podstawie którego Swanson stworzyła swoją debiutancką powieść  jest oryginalny i dający szerokie pole do popisu. Początkowo niewinne sny, do których Kitty tak chętnie się przenosi wraz z czasem i intensywnością detali doprowadzają kobietę na skraj załamania, rodzą wiele pytań oraz rozsiewają klimat tajemnicy, niepewności. Utrzymanie konwencji snu, a następnie przekroczenie granicy pomiędzy marzeniami sennymi a rzeczywistością sprawia, iż główna bohaterka zaczyna się gubić, wątpić w to, co jest prawdą, a co nie - wraz z nią miota się również czytelnik. Mniej-więcej w połowie książki byłam kompletnie zdezorientowana, żądałam odpowiedzi na kolejne pytania. Gdzie leży granica? Gdzie jest rzeczywistość?

Cynthia Swanson skupia się na wydarzeniach, dzięki którym bliżej poznajemy bohaterkę. Kitty, czy też Katharyn, niechętnie mówi o sobie. To podejmowane przez kobietę decyzje i myśli budują czytelnikowi jej osobowość, tworzą jej osobę. Wyrazisty styl autorki oraz wartka akcja powieści sprawiły, że po książkę sięgałam chętnie, co spowodowało, iż przeczytałam ją w naprawdę szybkim tempie. Jak na 400-stronicową powieść czyta się ją niezwykle krótko. Niejednokrotnie odniosłam wrażenie, że czas przy tej książce magicznie zwalniał, a ja zamykałam się w świecie stworzonym przez Swanson niczym w bańce mydlanej. 


Jestem ogromnie ciekawa Julii Roberts w roli Kitty Miller/Katharyn Andersson. Czytając tę książkę starałam sobie wyobrazić aktorkę na miejscu bohaterki i jakoś niezbyt mi się to udawało, choć Roberts bardzo lubię. Nie będę ukrywać, że czytając książkę Swanson rozważałam wiele możliwości, między innymi chorobę psychiczną głównej bohaterki, jednakże sens istnienia tajemniczych snów okazał się być zupełnie inny - co nieco mnie zaskoczyło i wzruszyło. Uświadomiło, jak ogromny wpływ na ludzkie życie ma chwila. 

,,Idealne życie nie istnieje. Ani tu, na jawie, ani tam, we śnie.''

Dużym plusem powieści jest prawdziwość głównej bohaterki - potrafiłam wczuć się w jej rolę, niejednokrotnie targały nami te same myśli, odczucia, zmartwienia. Jeżeli chodzi o zakończenie powieści... Cóż, spodziewałam się nieco lepszego zamknięcia tej historii. Cynthia Swanson przez całą powieść stopniowała napięcie, budowała klimat tajemniczości, stawiała przed czytelnikiem wiele pytań, rzucała go pomiędzy dwa światy - ten prawdziwy i ten ze snów, i właściwie niemalże do końca nie było wiadome, gdzie jest tenże rzeczywisty! Zbierało się na wielkie bum, którego w efekcie nie było. To nie jest powieść, która ma szokować, lecz dawać do myślenia, zmusić do refleksji po lekturze. 

Nie żałuję ani trochę przeczytania tej książki, bowiem dobrze się przy niej bawiłam. Niekonwencjonalna forma, prawdziwa bohaterka. Autorka zaintrygowała mnie stworzoną przez siebie historią, potrafiła wpływać na moje emocje, a gdy z ciekawością iskrzącą w oczach pochyliłam się nad powieścią, zawadiacko pstryknęła mnie w nos. To refleksyjna powieść o pogodzeniu się ze stratą oraz o zawiłości ludzkiego umysłu i zróżnicowaniu charakterów. Dotyka ona również tematy, z którymi ma do czynienia wiele ludzi, jak choroba dziecka i poczucie winy rodzica. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece! 



poniedziałek, 19 marca 2018

105. Ogród Zuzanny; Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska

Ta książka długo pozostanie w moim sercu. Dawno tak bardzo nie wsiąknęłam w treść powieści i nie zżyłam się z bohaterami. W książkowej Starej Leśnej czułam się jak w domu i po emocjonującym zakończeniu Ogrodu Zuzanny wprost nie mogę doczekać się drugiego tomu. 

Justyna Bednarek z wykształcenia romanistka, od lat aktywna dziennikarka i redaktorka pism kobiecych. Potrójna mama, autorka książek dla najmłodszych - jej Skarpetki zdobyły serca wielu  dzieci. Sama czytałam ich przygody dzieciom w przedszkolu. 

Jagna Kaczanowska, psycholożka, szefowa działu psychologicznego w popularnym magazynie kobiecym Twój styl. Kobieta interesuje się pielęgnacją roślin, jazdą konną, gotowaniem oraz czytaniem. 

Miłość zostaje na zawsze.

Któż by się spodziewał, że te dwie panie stworzą tak wspaniałą, pełną uroku powieść. Zuzanna Czaplicz samotnie wychowuje dwunastoletniego Wojtka. Kobieta mieszka ze swoją ekscentryczną babcią oraz zgorzkniałą matką, Krystyną. Pasją Zuzanny są rośliny, pracuje ona w firmie ogrodniczej. Pewnego dnia dostaje zlecenie - musi odnowić ogród w dworku Jolacin, który wykupił niejaki Adam Przygodzki - Adam, z którym wiele lat temu Zuzannę połączyło płomienne uczucie, niestety związek rozpadł się i każde z nich poszło w swoją drogę. Los dał im drugą szansę - czy uda im się odbudować to, co kiedyś ich połączyło? 

Nie będę owijać w bawełnę: Ogród Zuzanny oczarował mnie już od pierwszej strony - właściwie sama okładka, jak i przepiękne wydanie książki sprawiło, że moje serce zabiło szybciej. Od samego początku w książce występuje swojski klimat. Zgrabne pióro autorek sprawia, że powieść odkłada się niechętnie - uwierzcie mi, że gdy nie mogłam czytać tej książki, ponieważ byłam w pracy, to notorycznie przyłapywałam się na tym, iż o niej myślałam. Chciałam wrócić do tej niesamowitej historii, dowiedzieć się co słychać u mieszkańców Starej Leśnej. Choć główną bohaterką książki jest Zuzanna, to Bednarek i Kaczanowska skupiają się również na niemalże wszystkich mieszkańcach wsi. Poznajemy szereg ciekawych i nietypowych bohaterów, których z łatwością możemy podzielić na tych dobrych i złych. Książkę czyta się bardzo szybko, niemalże w ekspresowym tempie, jednakże ja starałam się delektować nią jak najdłużej. To jedna z tych nielicznych pozycji, po przeczytaniu której czuję smutek, bo wiem, że na kolejną część troszkę sobie poczekam - a chciałabym już mieć ją w rączkach i dowiedzieć się, jak rozwinęła się dramatyczna sytuacja kończąca tom I. Niesamowicie zżyłam się z mieszkańcami oraz z samą miejscowością - Starą Leśną. Do sytuacji opisanych w książce podchodziłam nazbyt emocjonalnie - przeżywałam losy bohaterów równie mocno co oni sami. 

Ogród Zuzanny to wielowątkowa powieść opowiadająca o losach mieszkańców Starej Leśnej. W mojej pamięci szczególnie utkwiło kilku z nich - oczywiście tytułowa Zuzanna i jej krewne - ekscentryczna babcia Cecylia, której wiedza i bogate doświadczenie życiowe nie jeden raz pomogły mieszkańcom wsi; marudna Krysia, dzięki której nie raz się pośmiałam; Jacek Wtorek - tchórzliwy ekoterrorysta, czy ksiądz Fąfara - postać zupełnie nieschematyczna. Aż chciałoby się mieć takich sąsiadów. Podobał mi się również klimat Starej Leśnej. Mieszkańcy zazwyczaj żyli w zgodzie, nie odgradzali się od siebie, służyli pomocą i dobrym słowem - czasami też potrafili dać w kość! Jednakże przeważnie panowała tam przyjazna atmosfera. Kiedy ja spojrzę za okno, widzę domostwa sąsiadów odgrodzone wysokimi płotami, czy drzewami. W powieści nie brakuje sytuacji humorystycznych i takich, które dają mocno do myślenia. Uświadamiają, że w dobie wszechobecnej technologii człowiek zapomina o drugim człowieku i o naturze. 


Choć tematem przewodnim powieści jest miłość, to mamy tu znacznie więcej poruszanych kwestii. Na pierwszy plan wysuwają się skomplikowane relacje rodzinne, historie wielopokoleniowe, goni je tolerancja i akceptacja drugiego człowieka - tak aktualna i istotna, biorąc pod uwagę fakt, iż do Polski przyjeżdża coraz więcej imigrantów;  uroki dorastania i starości, istotność życia w zgodzie z ludźmi i naturą. Również i to pojęcie miłości jest przedstawione w wielu aspektach - mamy pierwszą miłość - dopiero co kiełkujące uczucie między dwójką młodych ludzi, miłość zaniedbaną - wymagającą poprawy relacji, zapomnianą, która ni stąd, ni zowąd puka do drzwi, oraz niespełnioną, lecz piękną, czystą i ponadczasową. 

Kaczanowska ewidentnie przeniosła swoją pasję, jaką jest ogrodnictwo, na karty powieści stworzonej w duecie z Justyną Bednarek. Czytając Ogród Zuzanny dowiedziałam się wiele o roślinach i zapałałam do nich sympatią. Ta książka jest niesamowita, moi drodzy. Kompletnie się w niej zakochałam i ponownie nabrałam wielkiej ochoty na literaturę polską. Teraz nie pozostało mi nic innego, jak czekać na tom II i mam nadzieję, że autorki już pracują nad dalszymi losami mieszkańców Starej Leśnej! 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B.

środa, 14 marca 2018

11 obyczajówek, które chcę przeczytać!

Była klasyka i fantastyka - teraz przyszedł czas na kolejny gatunek literacki, po który coraz częściej sięgam. Literatura obyczajowa zdobyła moje serce jakoś niedawno, jednakże lista powieści z tego gatunku, które z przyjemnością bym przeczytała, dawno siedzi mi w głowie. Oto jedenaście z nich (w tym jeden cykl powieściowy)!  

1. Był sobie pies, W. Bruce Cameron
Bailey to uroczy kundel, który po serii niefortunnych zdarzeń odchodzi z tego świata. Ku swemu zdziwieniu odradza się ponownie jako złotowłosy szczeniaczek i trafia w ręce ośmioletniego Ethana. Wkrótce stają się nierozłącznymi przyjaciółmi, a Bailey dożywa szczęśliwej starości u boku chłopca w poczuciu, że spełnił swoje powołanie. Jednak jego misja dopiero się zaczyna… - Wydawnictwo Kobiece

Jak zapewne część z was wie, Psiego najlepszego totalnie mnie urzekło, także sięgnięcie po pierwszą powieść tego autora to tylko kwestia czasu - zwłaszcza, że swój egzemplarz tej książki mam już u siebie! 



2. Wszystkie pory uczuć, Magdalena Majcher
„Wszystkie pory uczuć” Magdaleny Majcher to cykl powieści obyczajowych, podejmujących ważne życiowe tematy. Miłość i nienawiść, trudne wybory, przeciwności losu i w końcu upragnione szczęście i spokój – z tym wszystkim spotkają się bohaterowie czterech powieści. A wszystko w rytmie czterech pór roku. - Wydawnictwo Pascal

Gdyby nie wy, nie zwróciłabym uwagi na ten cykl powieściowy - jednakże wasze pochlebne recenzje kompletnie mnie przekonały do twórczości pani Majcher. Niezwykle klimatyczne okładki oraz wykorzystanie czterech pór roku jako motywu przewodniego to wspaniały pomysł! 

3. Zanim zostaliśmy nieznajomymi, Renée Carlino
Wiolonczelistka Grace i fotograf Matt spędzają razem niezwykły czas w Nowym Jorku. Miasto, które nigdy nie śpi, jest świadkiem ich młodzieńczego romansu. Żarliwe uczucie obojgu daje nadzieję na wspólną przyszłość, jednak niespodziewane rozstanie i brak kontaktu łamią kochankom serca. Piętnaście lat później Matt i Grace spotykają się przypadkiem. Wystarczy jedno spojrzenie, a dawne uczucie wraca. Czy życiowe doświadczenia pozwolą im odnaleźć odpowiedzi na pytania, nad którymi zastanawiają się od rozstania? - Wydawnictwo Otwarte

Niestety jestem okładkową sroką, także tutaj dużą rolę odegrała grafika książki. Jednocześnie jest to powieść, do której również przekonały mnie wasze pozytywne opinie.

4. Zima koloru turkusu, Carina Bartsch
Emely jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna o turkusowych oczach, zniknął właśnie wtedy, gdy zdecydowała się mu zaufać? Na szczęście wciąż może liczyć na swojego tajemniczego, internetowego wielbiciela... Ale czy w końcu dojdzie do ich spotkania? - Media Rodzina
Zima koloru turkusu to kontynuacja pokochanego przeze mnie Lata koloru wiśni. Jest to również powieść, którą otrzymałam w prezencie od mojego chłopaka, dumnie zajmująca miejsce na półce i czekająca na swoją kolej stanowczo zbyt długo.



5. November 9, Colleen Hoover
9 listopada to data, która zaważyła na losach Fallon i Bena. Tego dnia spotkali się przypadkiem i od tej chwili zaczynają tworzyć dwie historie: jedna to ich życie, drugą pisze Ben zauroczony swoją nową muzą. Choć los postanawia ich rozdzielić, to wzajemna fascynacja jest na tyle silna, że nie może pokonać jej ani czas, ani odległość. Co roku 9 listopada rozpoczyna kolejny rozdział historii - tej realnej i tej fikcyjnej. Gdy nieubłaganie zbliża się koniec powieści, szczęśliwe zakończenie wydaje się jedynie mrzonką, bo historia na papierze zaczyna różnić się od tej, w którą wierzy Fallon… - Wydawnictwo Otwarte

Colleen Hoover i wszystko jasne...


6. Love, Rosie; Cecelia Ahern
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać? - Wydawnictwo Akurat

Od dawna planuję lekturę tej książki i zapewne miałabym ją za sobą, gdyby któraś z moich koleżanek mi jej się zarąbała... do dziś nie odzyskałam swojego egzemplarza i raczej będę musiała nabyć drugi. 


7. Amber, Gail McHugh
Życie Amber Moretti zmienia się nie do poznania. Osierocona outsiderka, która przez całe życie zmagała się z koszmarami dzieciństwa, pragnie za wszelką cenę rozpocząć nowe życie jako studentka. Kiedy pojawia się na uniwersytecie po raz pierwszy, spotyka dwóch mężczyzn, najlepszych przyjaciół, którzy wnoszą do jej mrocznej egzystencji kolor, świeży powiew powietrza i światło. - Wydawnictwo Akurat

Niedawno dorwałam wszystkie książki McHugh wydane w Polsce po śmiesznej cenie, a przeczytanie tej bardzo mnie kusi. 



8. Przebudzenie Olivii, Elizabeth O'Roark
Will Langstrom jest trenerem żeńskiej grupy biegaczek. Mężczyzna musiał porzucić marzenia o zawodowej wspinaczce górskiej i zająć się podupadającą farmą po zmarłym ojcu. Zdecydowanie nie potrzebuje takich kłopotów jak romanse – tym bardziej z uczennicami. Olivia Finnegan to twarda i zbuntowana, młoda dziewczyna, dla której stypendium sportowe na Uniwersytecie w Colorado jest ogromną życiową szansą. Skrywa jednak tajemnicę, która jeżeli wyjdzie na jaw, może ją zniszczyć. Kilka razy mówiła o swoim problemie innym, ale oni nie chcieli jej słuchać, dlatego teraz nie mówi o tym nikomu. Czasami tak jest lepiej. - Wydawnictwo Kobiece



9. Wszystko przed nami, Samantha Young
W pogoni za marzeniami, pełna nadziei i wiary w słuszność swojego wyboru, Nora O’Brien przenosi się z Indiany do Szkocji. Doznaje jednak rozczarowania i po trzech bezowocnych latach spędzonych w nowym kraju czuje tylko żal i poczucie winy. Dopóki w jej życiu nie pojawia się seksowny Szkot, Aidan Lennox. - Wydawnictwo Burda


Na pióro Young czaje się już od jakiegoś czasu, a ta książka wydaje się być dobra na początek.



10. Ugly Love, Colleen Hoover
Kiedy Tate, początkująca pielęgniarka, wprowadza się do mieszkania swojego brata, nie spodziewa się tak gwałtownych zmian w życiu. Wszystko przez przystojnego pilota Milesa Archera. Miles ustala tylko jedną regułę ich związku: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Gdy ta sytuacja staje się nie do wytrzymania i prowokuje do pytań, ożywają jego dramatyczne wspomnienia. Serca zaczynają szybciej bić, obietnice zostają złamane, reguły przestają obowiązywać. - Wydawnictwo Otwarte

Kolejny raz Hoover. 




11. Bez słów, Mia Sheridan
Archer, obarczony niewypowiedzianym cierpieniem, mieszka w swojej samotni blisko lasu. Jest przekonany, że tylko tyle mu zostało. Do sennego, pobliskiego miasteczka przybywa Bree. Dziewczyna liczy na to, że w końcu odnajdzie rozpaczliwie poszukiwany spokój. Gdy spotyka Archera, jej początkowa nieufność zamienia się w rosnącą fascynację outsiderem. Próbując przedrzeć się przez warstwy niedostępności i dzikości, jakimi Archer przez lata zasłaniał się przed innymi, Bree powoli rozbiera go z kolejnych tajemnic. Czy budzące się w ciszy uczucie uwolni ich od bolesnej przeszłości? - Wydawnictwo Otwarte

Do dziś pamiętam tę falę miłości, która przelała się przez blogosferę w 2016 roku, gdy ta książka trafiła na rynek. 


Czy czytaliście którąś z powyższych książek?
Jakie wrażenia na was wywarły?
Jakie inne obyczajówki polecacie?
Zapraszam do dyskusji! 

poniedziałek, 12 marca 2018

104. Córka Ewy, Honoré de Balzac

Powieść jednego z czołowych pisarzy francuskich, stawianego obok Dickensa oraz Tołstoja. Córka Ewy ukazywała się w odcinkach na łamach czasopisma  le Siècle w latach 1838-1839. Powieść ta należy do Scen z życia prywatnego cyklu Komedia ludzka. Zadedykowana jest ona hrabinie Bolognini z domu Vimercati. 

Honoré de Balzac to jeden z najważniejszych twórców współczesnej powieści europejskiej - jest autorem cyklu powieściowego pod tytułem Komedia ludzka. W 1825 roku Balzac otworzył drukarnię, która doprowadziła go do ruiny finansowej. Długi zaciągnięte na rzecz przedsiębiorstwa spłacał do końca swoich dni, niekiedy biorąc zaliczki za za powieści, których nawet nie rozpoczął. Swój pierwszy sukces literacki odniósł w 1829 roku dzięki powieści Szuanie. Wielką rolę w życiu prywatnym, jak i twórczości mężczyzny pełniły kobiety, a Córka Ewy jest tego wspaniałym dowodem.  

Córka Ewy opowiada o losach dwóch sióstr - Marii-Anieli i Marii-Eugenii. Siostry wychowały się pod pieczą swej matki w silnej wierze katolickiej. Od dzieciństwa powtarzano im, iż wszystko to co robi kobieta powinno być związane z Bogiem i powinno być czynione na jego cześć i chwałę. Zarówno Aniela, jak i Eugenia zostały wydane za mąż za mężczyzn, których nie kochały, z którymi nie łączyło ich nic, prócz pustego sakramentalnego Tak. Książka skupia się na losach Anieli, która zyskała dzięki swemu mężowi Feliksowi Vandenesse tytuł hrabiny. Życie Anieli jest puste, kobieta pełni rolę dodatku, ozdoby swego męża. Wszystko co robi jest dyktowane przez małżonka. Nieszczęśliwa i znudzona kobieta daje się ponieść sile uczucia do artysty Natana, który pragnie wykorzystać pozycję społeczną kobiety dla swoich zysków. 

Wielokrotnie o moje uszy obiło się nazwisko autora, jednakże Córka Ewy to moje pierwsze spotkanie z tym światowej znany twórcą. Trochę bałam się treści tej krótkiej powieści (około sto-pięćdziesiąt stron), gdyż dawno nie sięgałam po klasykę i nieco uciekłam od tego typu książek, ale lektura tejże powieści okazała się nad wyraz lekka. Już po przeczytaniu kilku stron wgryzłam się w pióro autora. Śmiało mogę stwierdzić, iż Honoriusz Balzak posługuje się wzniosłym, aczkolwiek łatwo przystępnym językiem, a refleksje, do których zmusza lektura Córki Ewy są ponadczasowe. 


Córka Ewy porusza kwestie, które są niesamowicie bliskie kobietą - tym żyjącym zarówno w czasach autora, jak i współczesnym. Jest to powieść o sile namiętności, odkrywająca wzburzone kobiece serca. Autor zadziwił mnie znajomością natury płci pięknej, wciągnął w miłosną intrygę i uzmysłowił, że pomimo biegu czasu wszystkie kobiety łączą podobne bolączki, pragnienia, potrzeby i uczucia. Balzac, to twórca, który stworzył niezwykle dokładny i uniwersalny portret psychologiczny kobiety - taki, w którym każda z nas odnalazłaby choćby cząstkę siebie. Wydaje się, iż drogie panie - zostałyśmy obnażone. Wziął również pod lupę relacje damsko-męskie, piękno i zawiłości z nimi związane. 

Córka Ewy to książka, która mimowolnie zmusiła mnie do refleksji. To również powieść, którą nie da się czytać szybko, gdzieś w przelocie - wymaga ona maksymalnego skupienia, gdyż zawiera ona bardzo dużo opisów, a mało dialogów. Rzadko kiedy akcja przyśpiesza, toczy się swoim powolnym tempem, przez co wartości zawarte w powieści utrwalają się na dłużej. Przedstawiają one kobietę, która zmęczona i znudzona rolą cienia swego męża, w końcu wyszła na przeciw w całej swej klasie. Sprawiła, że w końcu została zauważona, zrozumiana, która dała się ponieść uczuciom, które od dziecka były w niej tłumione, określane jako zakazane. Rozbudziła w sobie wielkie uczucia, które doprowadziły do wzniosłych czynów, dowodów miłości, a które pozostawiły po sobie gorzki posmak.  

,,Z mężem wegetuje się, moja droga, żyje się jedynie z kochankiem."

Książka ta zrobiła na mnie całkiem dobre wrażenie, skłoniła do zadumy, nakreśliła wyraźny obraz dawnych czasów. To było również udane pierwsze spotkanie z twórczością autora. Jeżeli macie ochotę na głęboką lekturę, to zachęcam was do sięgnięcia po Córkę Ewy - szczególnie panie, gdyż jest to wspaniała powieść poświęcona kobietom. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!