Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 28 lutego 2019

205. Adeptka, Rachel E. Carter

Adeptka, czyli kontynuacja serii Czarny Mag autorstwa Rachel E. Carter. Pierwszy rok porwał bez reszty, także możecie sobie wyobrazić moją radość, gdy w paczce znalazłam kolejny tom przygód Ryiah i jej przyjaciół! Bardzo żałuję tego, że książkę czytało mi się tak... szybko, bowiem w świecie wykreowanym przez Rachel E. Carter mogłabym spędzić o wiele, wiele więcej czasu. A dlaczego? Sprawdźcie! 

Rachel E. Carter to amerykańska autorka, której cykl fantasy Czarny mag osiągnął status bestsellera według USA Today. Wpływ na twórczość Carter miały: J.K. Rowling (Harry Potter), Meg Cabot (Pośredniczka, Pamiętniki księżniczki), Taheren Mafi (Dotyk Julii), L.J. Smith (Pamiętniki wampirów), Tamora Pierce (Krąg magii, Kroniki Tortallu) oraz Jane Austen (Duma i uprzedzenie, Perswazje). Amerykańska pisarka wielbi kawę, którą kolekcjonuje i ma słabość do czarnych charakterów w literaturze, a szczególnie pana Darcy'ego. Pierwsza część serii Czarny mag w Polsce miała premierę 13 września 2018 roku - natomiast za granicą jest dostępna już całość, w skąd której wchodzą: Non-heir (tzw. 0,5), First Year, Apprentice, Candidate, Last Stand. Wydawnictwo Uroboros przygotowuje już kolejny tom: Kandydatka. 

Ryiah przetrwała próbny rok w Akademii, ale dopiero teraz zaczyna się dla niej prawdziwa nauka. Dziewczyna dostała się do wymarzonej frakcji bojowej, ale musi stawić czoła nauczycielowi, którego nie znosi, i wrogo nastawionej Priscilli. Sytuacji nie ułatwia też relacja z Darrenem, oscylująca między wrogością a sympatią, może nawet fascynacją… Kiedy jeden z uczniów zostaje zabity w nieprzyjacielskim ataku, nauka schodzi jednak na dalszy plan. W powietrzu wisi wojna, być może Ryiah będzie musiała wykorzystać swoje umiejętności szybciej, niż sądziła. *

Zazdrość to kolor, w którym żadna kobieta nie wygląda dobrze.


W historii młodej magini o wielkich marzeniach i równie ogromnej ambicji zakochałam się w październiku zeszłego roku. Gdy tylko wkroczyłam do świata wykreowanego przez amerykańską autorkę, Rachel E. Carter, wiedziałam, że przepadłam. Drodzy czytelnicy, na tak wspaniałe serie trafia się naprawdę rzadko. Każdy ma swój własny gust czytelniczy, a Carter w mój trafiła po prostu bezbłędnie. W pierwszym tomie serii Czarny Mag odnalazłam wszystko, co kocham w literaturze fantasy - nietuzinkowe uniwersum, intrygującą magiczną formę oraz bohaterów, w których czytelnik odnajduje nie tylko samego siebie, ale i przyjaciół. Ryiah, Alex, Ella, a nawet Darren są postaciami literackimi, które... nie są mi obojętne. W pewien sposób związałam się również z negatywnymi postaciami, co samo w sobie jest dosyć dziwne. Po lekturze drugiego tomu serii Rachel E. Carter śmiało mogę stwierdzić, że bohaterowie jej książek przeniknęli do mojego świata. 

Potop pozytywnych opinii (w tym także i mojej) na temat Pierwszego roku to dobitne świadectwo tego, jak świetna jest ta historia, a Adeptka to fenomenalna kontynuacja potwierdzająca talent autorki oraz, póki co, w pełni wykorzystany potencjał tej serii. Adeptka bezpośrednio łączy się z poprzednią częścią. Czytelnik pragnący poznać historię młodej magini i jej przyjaciół, koniecznie musi sięgnąć po wcześniejszy tom. Bez znajomości Pierwszego roku, łatwo można się pogubić, a przede wszystkim nie dostrzec kwintesencji serii. 


Dla nas nie istniało szczęśliwe zakończenie. Byliśmy niczym dwie chmury wywołujące burzę...



Choć fundament tej historii pozostaje niezmienny - nauka w Akademii - to Rachel E. Carter nie spoczęła na laurach. Adeptka od poprzedniego tomu różni się przede wszystkim zmiennym miejscem akcji. Wydarzenia Pierwszego roku ograniczały się do terenu Akademii; w tej części odwiedzamy Czerwoną Pustynię, pałac królewski w Devon, miasta Ferren's Keep skąd pochodzi Ian, oraz Port Langli - tym razem kolebkę Priscilli - a nawet przekraczamy granicę wroga. Różnorakie lokalizacje odgrywają znaczącą rolę w procesie szkolenia adeptów - dzięki nim przyszły mag, uzdrowiciel bądź alchemik może sprawdzić się w coraz to innych warunkach. Nieodłącznym elementem nauki są sparingi oraz bitwy próbne pomiędzy uczniami, mające na celu przygotować ich do przyszłych potyczek z wrogiem, oraz nauczyć współpracy. Choć prym wciąż wiedzie proces nauki w Akademii, to ogromne znaczenie w drugiej części przygód Ry, odgrywają... sprawy sercowe. Zapał rudowłosej adeptki nie zmalał ani trochę - wciąż jest zdeterminowana, gotowa na poświęcenie, przepełniona odwagą i ambicją. Jednakże jej serce coraz mocniej lgnie do ciemnookiego księcia, a rozum opowiada się za rok starszym adeptem - i jednocześnie jej mentorem - Frakcji Boju, Ianem z Ferren's Keep.  Nasza bohaterka toczy prawdziwą walkę ze swoim sercem, starając się z całych sił iść za głosem rozumu, ale jak to napisał Adam Mickiewicz serce nie sługa, nie zna, co to pany, i nie da się przemocą okuwać w kajdany. Relacja Ryiah i Darrena to istny emocjonalny roller-coaster, który wywołał we mnie całą gamę zupełnie sprzecznych emocji - od radości po smutek, od uniesienia po wściekłość. Autorka odważyła się sięgnąć po schemat - a mianowicie trójkąt miłosny, ale nadała mu delikatnego wydźwięku i, na szczęście, nie trwał on zbyt długo. 


Pierwszy tom w całości skupiał się na próbnym roku w Akademii, z kolei Adeptka prowadzi czytelnika przez kolejne cztery lata praktyk, które kończą się uzyskaniem szat maga. Emocjonujące zakończenie pozostawia w niepewności i jest początkiem kilkumiesięcznej katorgi, w trakcie której wydawnictwo Uroboros będzie przygotowywało Kandydatkę, czyli trzeci tom przygód Ry, Alexa, Elli, Darren i reszty bohaterów. 

Adeptka to fenomenalna kontynuacja trzymająca bardzo wysoki poziom pierwszej części, oraz znakomita książka, której treść wzrasta w czytelniku z każdym kolejnym rozdziałem. Aż trudno mi wyrazić w słowach, jak bardzo pozytywne wrażenie wywarła na mnie ta seria, jak mocna zżyłam się z bohaterami. Nie zastanawiajcie się długo nad sięgnięciem po serię Czarny Mag. Pierwsze dwa tomy to gwarantowana przyjemność. Prawdziwy klejnot wśród fantastyki młodzieżowej. 10/10. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!
 


wtorek, 26 lutego 2019

204. Wiedźma morska, Sarah Henning

Patronacka recenzja przedpremierowa! Wiedźma morska, czyli nowość fantasy od wydawnictwa NieZwykłego premierę będzie miała już... jutro! Jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier literackich tego roku. 

Sarah Henning jest powracającą do zdrowia dziennikarką, która pracowała nuż między innymi dla Palm Beach Post, Kansas City Star oraz Associated Press. Gdy Sarah mieszkała na południu Florydy, przeżyła pięć huraganów, co rozbudziło w niej silny szacunek do oceanu. W przerwach od pisania bierze udział w ultramaratonach, zabiera dwójkę swoich dzieci na place zabaw i spędza czas z mężem, Justinem, który od lat służy jej również za osobistego informatyka. Sarah mieszka obecnie w Lawrence, w stanie Kansas, które, mimo sporej odległości od plaży, okazuje się być całkiem fajnym miejscem. *

Wszyscy znają koniec tej opowieści. Syrena, książę, pocałunek prawdziwej miłości. Lecz przedtem była trójka przyjaciół – jedna z nich wzbudzała strach, drugi pochodził z rodziny królewskiej, a trzecia nie żyła. Po tym, jak jej najlepsza przyjaciółka, Anna, utonęła, Evie stała się wyrzutkiem w swoim małym rybackim miasteczku. Dziwolągiem. Przekleństwem. Wiedźmą. Przy brzegu zaczyna pojawiać się dziewczyna niezwykle podobna do Anny, i, mimo jej zaprzeczeń, Evie jest przekonana, że jej przyjaciółka wciąż żyje. Że jej magia okazała się nie być tak bezużyteczna, jak się wydawało. Dlatego gdy obie dziewczyny wpadają w oko – i skradają serca – dwóm czarującym książętom, Evie wierzy, że w końcu ma szansę żyć długo i szczęśliwie. Niemniej jednak jej przyjaciółka skrywa tajemnicę. Nie może zostać w Havnestadzie ani poruszać się na dwóch nogach, chyba że Evie znajdzie sposób, by jej pomóc. Teraz Evie zrobi wszystko, aby uratować człowieczeństwo swojej przyjaciółki oraz serce swojego księcia, w którym drzemie potęga jej magii, jej oceanu oraz jej miłości, aż w końcu zbyt późno odkryje prawdę, jaka kryje się za zawartą przez nią umową. **

Syreny to jedne z najbardziej enigmatycznych stworzeń mitycznych. Femme fatale, pół-kobieta, pół-ryba; piękna kusicielka o niebiańskim głosie i ostrych niczym brzytwa zębach. Nimfa morska czarująca żeglarzy swym śpiewem i urodą, a następnie wgryzająca się w ich ciało. Cóż... tym prawdziwym syreną daleko jest do disneyowskiej wersji - uroczej dziewczyny z brokatowym ogonem. Syreny można spotkać w wielu klasycznych dziełach, m.in. w Odyseji Homera, czy Legendach Warszawskich. Współcześni pisarze fantasy również chętnie umieszczają te mityczne stworzenia w swych książkach - choćby Tricia Rayburn (trylogia Syrena), czy Rick Riordan (Percy Jackson). Sarah Henning to kolejna autorka, która swoją historię zbudowała na klasycznej baśni Hansa Christiana Andersena - Małej Syrence, jednakże amerykanka poszła o krok dalej, gdyż Wiedźma morska nie jest typowym retellingiem, lecz czymś w rodzaju genezy czarnego charakteru. W Małej Syrence łotrem była Urszula, a ta książka jest historią jej upadku. 

Morze to kapryśna wiedźma. Równie dobrze potrafi złożyć pocałunek na czyichś ustach, jak i pozbawić kogoś tchu. 

Sarah Henning przenosi czytelnika do Danii, a mianowicie do Havenstadu, rybackiego miasteczka za czasów dynastii Oldenburgów - czas akcji nie jest dokładnie sprecyzowany. Główną bohaterką jest Evelyn, Evie - córka królewskiego rybaka, jedyna i najlepsza przyjaciółka księcia Niklasa; jedyna - bo cztery lat temu na oczach Evie i Nika utonęła Anna - ich trzecia część. Od tego czasu już nic nie wygląda tak samo. 

Autorka Wiedźmy morskiej wprowadza niesamowity klimat, który można dostrzec już od pierwszych stron książki. W powietrzu czuć tajemnicę, magię i... coś niedobrego. Jakieś złowieszcze fatum wiszące nad głównymi bohaterami, wyłaniające się z morskiej toni, wyglądające zza klifów. Czytelnikowi towarzyszy przeczucie, że ta historia po prostu nie może skończyć się dobrze. Dodatkowo krew w żyłach ścina zimna atmosfera charakterystyczna dla europejskich mórz. 


Książę, wiedźma i syrena. Już sami bohaterowie powieści Henning wprowadzają baśniową aurę, jednakże nie jest ona barwną, wręcz feeryczną opowieścią, lecz mroczną i tajemniczą. Wszystko rozpoczyna się od tragicznego wydarzenia, które pociąga za sobą szereg nieprzewidywalnych i zaskakujących następstw. Sarah Henning postawiła na klimat i suspens. Akcja toczy się w swoim tempie - raczej wolnym, ale wzbogaconym o zwroty fabularne i skoczną dynamikę, poprzez które autorka zmusza czytelnika do dalszej lektury - do zagłębienia się, a następnie zachłyśnięcia treścią. Retrospekcje pozwalają poznać wcześniejsze wydarzenia, oraz te dziejące się obok.  

Z niepokojem śledzimy poczynania Evie, głównej bohaterki oraz jednocześnie narratorki tejże historii. Jej decyzje nie zawsze są dobre i przemyślane, gdyż często kieruje się sercem przepełnionym bólem i poczuciem winy po śmierci przyjaciółki. Evelyn była tą, która przeżyła dzięki Niklasowi. Przeżyła kosztem Anny, czego nie może sobie wybaczyć. Jasnym punktem tej historii jest relacja łącząca Evie z księciem - przyjaźń od lat dziecięcych, dzięki której bohaterowie rozumieją się bez słów. Pomagają sobie nie oczekując niczego w zamian, wspierają się nawet w najbardziej krytycznych momentach. Z kolei Evelyn w stosunku do Annamette kieruje się sentymentem i poczuciem konieczności odkupienia win. Widzi w niej kogoś, kogo straciła kilka lat temu, co budzi w niej lojalność i zaufanie do obcej osoby. Evie nie dostrzega przez to oczywistości, nieświadomie daje się wciągnąć w intrygę. Przynosi to opłakane skutki. 

W miłości wszystko jest niebezpieczne.

Kreacja głównych bohaterek wypadła o wiele lepiej od kreacji męskich postaci. Niklasa polubiłam od razu - wyobrażam go sobie jako przystojnego młodego mężczyznę z uroczym uśmiechem i oczami szczeniaka. Jego serce wypełnione jest dobrocią i odwagą. Kluczową rolę w Wiedźmie morskiej odgrywa również Iker - kuzyn Nika także posiadający książęcy tytuł. Jednakże na tym kończy się jego podobieństwo do Niklasa,  gdyż Iker to pyszny i pewny siebie flirciarz, do którego - nawet pomimo najlepszych momentów - nie poczułam choćby iskierki sympatii. W przeciwieństwie do reszty postaci, na niego nie trzeba było sprowadzać nieszczęścia. Bezbłędnie sprowadził je na siebie zupełnie sam.


Podsumowując, Wiedźma morska to mroczna i klimatyczna opowieść o upadku Urszuli - wiedźmy z Małej Syrenki. Zakończenie niesamowicie mnie zaskoczyło i zmusiło do zastanowienia się nad treścią. Na sierpień przewidywana jest zagraniczna premiera drugiego tomu (Sea Witch Rising). Przyznam, że kontynuacja tej historii bardzo mnie zaskoczyła, gdyż Wiedźma morska to idealna jednotomówka. Niemniej jednak, jestem bardzo ciekawa tego, co Sarah Henning przygotuje dla nas w tomie drugim. 

* opis wydawcy
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe! 

poniedziałek, 25 lutego 2019

Sroki okładkowe #1 Stare okładki vs nowe okładki; Sroka wytrawna

Często w swych wypowiedziach zaznaczam, że (niestety) jestem ogromną sroką okładkową. Przyciągają mnie barwne ilustracje i szeroko rozumiane ładne wydania. Zdarza mi się dokonać zakupu książki tylko dlatego, że jej okładka przyciągnęła mój wzrok. Zdarza mi się wydać więcej pieniędzy na serię książek w lepszej i jednocześnie droższej oprawie graficznej. Tym razem głos postanowiłam oddać innym osobom: Krakowskiej Wiedźmie, która porównała stare i nowe okładki kilku popularnych serii, oraz Mrs. Cholerze - w tekście przedstawiła ona kim jest sroka wytrawna, oraz zaprezentowała swoje preferencje w kwestii okładek. 


Krakowska Wiedźma: Stare okładki vs nowe okładki

Zaczniemy od okładki książek serii Pieśni Lodu i Ognia George’a R.R. Martina. Pierwszy tom sagi pojawił się w 1996 roku w Stanach Zjednoczonych i nosił tytuł Gra o tron. Autorowi przyniosła kilka nagród literackich, lecz w Polsce dopiero w 1998 została dostrzeżona dla miłośników fantastyki i nie tylko. Saga ta ma pięć tomów i została już zekranizowana, lecz dwa są jeszcze w przygotowaniu. Jakież było zdziwienie czytelników, gdy została wydana na nowo wraz ze wzrostem popularności serialu. Dopiero wtedy zaczęła się tak naprawdę moda na Grę o Tron. Powstały gry na konsole, fabularne oraz karciane i właśnie wtedy wydawnictwo Zysk i S-ka postanowiło dać nową okładkę tej serii. 
 
Mnie osobiście zawsze będą się podobać oryginalne i starsze okładki książek nie tylko w seriach. W tej serii książek starsze okładki są o wiele bardziej przyciągające wzrok i ciekawość nowego czytelnika. Czytelnik może już sobie wyobrazić, o czym będzie dana seria i książka. Zaś książka z filmową okładką od razu pokazuje, co się będzie działo i dodatkowe zdanie, że na podstawie serialu HBO skutecznie przyciąga do oglądnięcia serialu zamiast przeczytania książki. Wiele osób tak robi, gdy zobaczy zdanie o serialu lub filmie. Akurat ta seria jest o wiele lepsza od serialu, który został wyemitowany i w którym usunięto mnóstwo scen zawartych w powieści.

Następną serią gdzie jest lepsza starsza okładka od nowej to Zawód Wiedźma autorstwa Olgi Gromyko. Pierwszy tom Zawód: Wiedźma, pojawił się w 2007 roku podzielony na dwie części wydany przez Fabrykę Słów. W 2010 pojawił się drugi tom również podzielony na dwie części pt. Wiedźma: Opiekunka tego samego wydawnictwa. Trzeci tom pojawił się w 2011 roku w całości. Niestety Fabryka Słów niezbyt się przyłożyła do promocji niniejszej serii i autorka przeszła do konkurencji, czyli Papierowego Księżyca. Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i wypromowało pisarkę, która zaczęła wydawać więcej niż pierwsze swoje książki. Zawód Wiedźma pojawił się w trzech tomach w roku 2016, 2017, 2018 co dało autorce rozgłos nie tylko na Białorusi, ale też w Polsce. Zmiana wydawnictwa spowodowała też zmianę okładki. 



Pierwsze okładki niniejszej serii bardziej mi się podobają, ponieważ oddają charakter książki i historii w niej opisanej. Kto czytał, ten wie, o czym mówię. Fabryka Słów zawaliła tym, że wydała książki w częściach i źle wypromowała autorkę. Nowsza wersja też jest fajna tylko „grzeczniejsza” od starszej koleżanki. Mamy tutaj przykład jak różnią się od siebie graficy i rysownicy. Papierowy Księżyc naprawdę się postarał w promocji tej serii, jak również innych powieści autorki, która stała się ich jedną z najlepszych powieściopisarek w Polsce i dalej pisze książki ze świata Belorii.

Jeszcze jedna seria zasługuje na uwagę odnośnie do starych i nowych okładek. Jest to saga pt. Wiedźmin, Andrzeja Sapkowskiego. Zaczęło się od opowiadań o Wiedźminie w 1990 roku. Sama saga o Wiedźminie powstała od 1994 do 1999 roku. Niniejszą serię cały czas wydawało to samo wydawnictwo, SuperNowa i z czasem, gdy powieść stała się coraz bardziej popularna odnawiano okładki.

I wydanie:

II wydanie:

III wydanie:

IV wydanie:

Pierwsze okładki wydają się prymitywne i niezbyt przyciągające wzrok czytelnika. Za to druga odsłona jest już o wiele wymowniejsza i pociągająca. Okładka już sugeruje, o czym jest powieść. Trzecia wersja pokazuje nam ewolucje grafiki i rysownika. Z okładki zrobiono dzieło sztuki. Okładka budzi grozę, tajemniczość i pobudza ciekawość. Ostatnia odnowa jest najgorsza, ponieważ zrobiono ją na podstawie gry. Postacie są sztuczne i niezbyt pasują do opisanych przez autora bohaterów. Jedynym plusem to to, że seria okładek jest jednolita, a nie tak jak w pierwszym wydaniu. Najbardziej mi się podoba drugie wydanie, które jest chyba najwierniej oddane historii Wiedźmina. Bardzo dużo można by przedstawić serii które miały zmienione okładki na lepsze lub gorsze. Czytelnik musi pamiętać, że zmiana okładki nie równa się zmianie tekstu. Treść jest ta sama tylko okładka bardziej kolorowa, plastyczna i miła oku lub estetyczna. Czytałam wiele serii o wiele wcześniej, niż zostały dostrzeżone przez czytelnika, Harry Potter (J.K.Rowling), Pięćdziesiąt twarzy Greya (E. L. James), Zmierzch (Stephenie Meyer), Kłamca (Jakub Ćwiek), Księżniczka (Andrzej Pilipiuk), Władca Pierścieni i Hobbit (J. R.R Tolkien) i inne serie czy sagi. Wydawnictwa zmieniają okładki, aby czytelnik na nowo kupował ich książki, chce jak najwięcej sprzedać, zanim minie kolejna moda w świecie literatury i mediów.

Mrs. Cholera: Sroka wytrawna 

Książkowe sroki chcą mieć na półkach wszystko co się błyszczy, jest ładne i z czego da się zrobić kompozycję. Książkowe niuchacze biorą wszystko jak leci, byle błyszczało i byle więcej. Czy zaliczam się do którejś z grup? Jestem podgatunkiem. Sroką wytrawną. Krytycznym zbieraczem. Są okładki, które mi się podobają i mnie kuszą jak te z książek Dziewczyna, która wypiła księżyc, Serce meduzy czy Podniebny. Dziewczęce, w ciepłych pastelowych kolorach i z delikatną kreską. Pełne detali i niekiedy fikuśnych zdobień i połyskujących elementów. Albo zawierające piękne nasycone kolory i bajeczne ilustracje. Zdarza się, że skusi mnie ten pierwszy typ, chociaż te chwile należą do rzadkości. Bliżej mi do drugiego, bardziej stonowanego, w ciemniejszych barwach, wyrazistego. 


Ale moim ideałem, odpornym na typowo kobiece podszepty jest minimalizm i klasyka. Odcienie bordo, kobaltu i szmaragdowej zieleni w połączeniu z prostymi, odpowiednio złotymi albo srebrnymi zdobieniami to jest to, co celuje w punkt. W moje osobiste poczucie estetyki i gustu. Gdybym miała wybrać jeden typ okładek, po które sięgnę w ciemno, to właśnie takie. Eleganckie, które chociaż proste, przyciągają spojrzenie połączeniem kolorów i klasą minimalizmu, a nie naćpaniem elementów. Na takie mogę patrzeć, mogę je pieszczotliwie głaskać i pragnę je mieć u siebie na półce. Moimi ideałami są pod tym względem Marzyciel Laini Taylor i Baśnie osobliwe Ransoma Riggsa. 


Jeżeli chodzi o Marzyciela to jego okładka idealnie odzwierciedla treść. Baśniową, oderwaną od rzeczywistości, przepyszną w swoim kunszcie. Nocny złoty motyl na okładce osadzony na orientalnym, ażurowym wzorze, wkomponowany w odcienie niebieskiego, które drapują nocne niebo usiane konstelacjami.  Magia w środku i magia na zewnątrz. Z kolei Baśnie osobliwe kuszą głęboką, intensywną zielenią i również złotym, ale tym razem roślinnym ornamentem. Dla niespokojnych, oryginalnych baśni, które nie zawsze przeczytalibyśmy dzieciom, nie można było dobrać trafniejszej okładki. Tajemniczej i nasyconej kolorem. Klimat. Barwa. Zdobienie. Elegancja. Prostota. Minimalizm. A to czy okładka musi odzwierciedlać treść, to już inna historia. Długie bajanie na inna okazję.

Bardzo dziękuję za przesłanie tak pomysłowych 
i rzetelnych tekstów! Jeżeli wśród was chowa się jakaś sroka okładkowa, która ma ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami na temat okładek, wystarczy zgłosić się w komentarzu! 

środa, 20 lutego 2019

203. Addicted. Podwójna namiętność, Krista & Becca Ritchie

Okładka tej książki to jedna wielka pułapka - roznegliżowany mężczyzna w połączeniu z tytułem sugeruje czytelnikowi, że czeka na niego historia pełna pasji, szalonych uniesień i gorących scen erotycznych... cóż - choć nie brak tu pikanterii, to niesie ona za sobą smutny, destruktywny przekaz. To swego rodzaju krzyk rozpaczy, nieme wołanie o pomoc. Zapraszam was na recenzję książki, od której naprawdę nietrudno się uzależnić.

Krista & Becca Ritchie to siostry bliźniaczki, które mają na koncie kilka bestsellerów. Autorki tworzą książki z gatunku New Adult oraz romans. Debiutancka powieść Addicted. Podwójna namiętność (Addicted to You) została opublikowana w czerwcu 2013 roku. Aktualnie seria Addicted składa się z pięciu części: trzech właściwych oraz dwóch, tzw. połówek. Siostry Richie napisały również serie Calloway Sisters, Like Us, Aerial Ethereal. 

Nieśmiała, drobna Lily Calloway, niepotrafiąca powiedzieć „nie”, rumieniąca się nawet w towarzystwie chłopaków, ma poważny problem – jest uzależniona od… seksu. Kolekcjonuje akcesoria erotyczne oraz filmy i praktycznie codziennie zalicza numerki w klubach nocnych. Jej przyjaciel Loren Hale to z kolei zabawny, cyniczny szkolny outsider żyjący w cieniu ojca. Chłopak szuka w alkoholu ucieczki przed problemami. Aby ukryć swoje słabości przed rodziną, Lily i Lo decydują się na fałszywy związek – oznacza to zamieszkanie razem, pójście do college’u i, co najważniejsze, odcięcie się od krewnych. Przyjaźnią się od małego, więc wspólne ukrywanie swoich niedoskonałości nie przysparza im problemów. Do czasu. *


Od momentu, w którym pierwszy i drugi tom losów Lily i Lo zjawił się na mojej półce, krążyłam koło książek niczym ćma wokół lampy - jakaś magiczna siła przyciągała mnie do tej historii. Siła, której bardzo szybko uległam, ponieważ gdy tylko zakończyłam Podniebną Pieśń, rzuciłam się na pierwszą część serii Addicted. W ekspresowym tempie uzależniłam się od losów bohaterów, którzy zabierają czytelnika w sam środek swoich dramatów.  Lily i Loren to dwójka młodych ludzi, którzy pozornie wiodą idealne życie - pochodzą z bardzo bogatych rodzin, stać ich na wszystko, a ich jedynym zmartwieniem powinny być oceny na studiach. Niestety, oboje zmagają się z demonami, które wiele lat temu przejęły nad nimi kontrolę i zmusiły do życia w kłamstwie. Loren w wieku niecałych dwudziestu-jeden lat jest alkoholikiem, a Lily... seksoholiczką. Oboje łączy prawdziwa przyjaźń i fałszywy związek, jednak w każdym kłamstwie znajduje się choćby ziarno prawdy i ten przypadek nie odbiega od reguły. Pierwsza część serii Addicted to gorący i przewrotny romans utrzymany w konwencji akademickiej. Jednak miłość nie jest tutaj cechą przewodnią, lecz ludzkie dramaty i zmagania z własnymi demonami. 

Nikt mnie nie uprzedził, że można kogoś kochać i nadal być nieszczęśliwą.

Lily Calloway i Loren Hale to destruktywni bohaterowie pełni wad. Ich decyzje i gwałtowność szokują, budzą wiele skrajnych i intensywnych emocji w czytelniku. Jeżeli szukacie lektury, która po całym dniu ciężkiej pracy ukoi wasze skołatane nerwy, to nie sięgajcie po Podwójną namiętność, gdyż jest to powieść, która rozgrzewa i podnosi ciśnienie. Ta książka przypomina sport ekstremalny - jest niebezpieczna i nieprzewidywalna, dostarcza mocnych wrażeń oraz wymaga stalowych nerwów. Bohaterowie są nieposkromieni, dzicy i zdecydowanie poza jakąkolwiek kontrolą. Lily i Lo przekroczyli granice fabularne, zerwali się z jarzma autorek. Nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. Przyjaciele. Kłamcy. Kochankowie. Ofiary własnych słabości. Podwójna namiętność to wybór, którego na pewno nie będziecie żałować. Lily Calloway i Loren Hale zadziwiają swą dynamiką i autentycznością. To złote dzieciaki, które zeszły na złą ścieżkę. Czytając tę książkę, niejednokrotnie miałam wrażenie, że Lily i Lo są prawdziwi; że opisana historia wcale nie jest fikcją literacką. Para tworzy elitarny, dwuosobowy klub, odsuwa się od rodziny i przyjaciół, gdyż tylko Lily akceptuje uzależnienie Lorena, a Lo Lily. Jednakże, czy akceptacja jest tym, co jest im naprawdę potrzebne? 


WOW. Pierwsza część serii sióstr Ritchie powaliła mnie na kolana kreacją bohaterów i wręcz namacalną chemią pomiędzy sztandarowymi postaciami; stylem autorek, który idealnie wpasował się w moje gusta; fabułą - intensywną, wyboistą, gorącą, pełną zwrotów fabularnych; oraz - przede wszystkim - odmiennością od innych książek tego gatunku. Jest to mocna, poruszająca książka New Adult - jedna z najlepszych jaką przeczytałam. Chwile z tą książką były czystą przyjemnością. Jednakże muszę zaznaczyć w tym miejscu, że Podwójna namiętność posiada jedną z najbardziej nietrafionych okładek, gdyż naga klatka piersiowa mężczyzny w żadnym stopniu nie oddaje tak poruszającej treści. Głównym tematem tej historii jest uzależnienie - życie i walka z nim. Krista & Becca Ritchie prezentują dwa zupełnie inne przypadki - chłopaka, pochodzącego z bogatego aczkolwiek rozbitego domu, który na wzór swojego ojca zaczął sięgać po alkohol; oraz dziewczyny, wywodzącej się z troskliwej i kochającej rodziny, której problem rozpoczął się właściwie z... nudów. 

Podwójna namiętność to książka, która naprawdę uzależnia. Czas leci przy niej błyskawicznie, losy bohaterów wciągają, a strony wręcz same się przewracają. Po zakończeniu pierwszego tomu, koniecznie muszę sięgnąć po kolejny. Cóż... jest to silniejsze ode mnie. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B.

niedziela, 17 lutego 2019

202. English matters KIDS! (02/2019)

Przegląd prasowy lutego! W dzisiejszym poście przychodzę do was z czymś specjalnym, a mianowicie z drugim wydaniem magazynu English matters KIDS! Magazyn ten jest przeznaczony dla najmłodszych uczniów języka angielskiego. Jak sama nazwa wskazuje, stanowi on Frist steps in English, czyli pierwsze kroki w języku angielskim. 


Wystarczy rzucić okiem do wnętrza tego dwudziestodwu-stronicowego magazynu, by przekonać się, że twórcy postawili na ciekawe ilustracje wykonane sympatyczną kreską i wypełnione pastelowymi kolorami, przyjaznymi dla wzroku; oraz chwytliwe treści uzupełnione odpowiednią szatą graficzną, dzięki której dziecko szybciej zapamięta słownictwo. Materiał jest prosty - jest on w końcu przeznaczony dla dzieci - przedszkolnych oraz wczesnoszkolnych. Składa się on z różnorodnych ćwiczeń oraz ciekawych prac plastycznych. Podobnie jak w przypadku English matters, uczniowie również mogą skorzystać z materiałów w postaci MP3, dzięki czemu nauka jest przyswajana także za pomocą zmysłu słuchu. Oprócz treści dydaktycznych, czytelnicy znajdą wiele ciekawych porad metodycznych oraz artykułów na temat kształcenia językowego dzieci, za które szczególnie wdzięczni będą nauczyciele oraz rodzice. 

English matters KIDS! rozpoczyna się od informacji, jak z niego korzystać, na co zwrócić uwagę, gdzie znaleźć materiały extra. 

W drugim numerze głównym tematem jest My family, czyli moja rodzina. Słownictwo związane z rodziną pojawia się w różnych aktywnościach, które dziecko ma wykonać podczas nauki z English matters KIDS! Prócz tego znajdziemy tutaj cudownie zilustrowane tradycyjne rymowanki o zwierzętach i kolorach - Hickory Dickory oraz Baa, Baa Black Sheep I can sing a rainbow. Na ucznia czekają ćwiczenia do wykonania przy akompaniamencie rymowanek, związane z rozumieniem treści bądź rozwojem małej motoryki. 


Kolejnym zadaniem jest zapoznanie się i zrozumienie krótkiej historyjki o małpce Kiki, która zdradza nam informacje o sobie, a następnie zastąpienie tychże informacji naszymi za pomocą rysunku oraz podpisu w kwadracikach obok (np. My name is...). Ostatnie zadanie polega na wykonaniu czapki dla małpki - potrzebny nam będzie do tego materiał ze strony EMK!

Na kolejnych stronach znajdziecie urodzinową piosenkę, za pomocą której dziecko nie tylko nauczy się kultowego utworu, czy utrwali słownictwo związane z rodziną: mama, tata, siostra, brat, babcia, dziadek, ale również zaznajomi się z przymiotnikami old i new. Dalej troszkę czasowników i zwrotów, a mianowicie I can/I can't kick a ball, I can jamp, I Can ride a bike, itd; oraz przypominajka z kolorów za pomocą rymowanki I can sing a rainbow. W Dialogues mamy możliwość utrwalenia zwrotów I can/I can't za pomocą wysłuchania dialogów dostępnych na stronie magazynu. W English matters KIDS! znajdziemy również ćwiczenia ruchowe! Na stronie piętnastej na dziecko czeka Playing with a ball, czyli zabawy ruchowe z piłką. 

Piosenka numeru to Old Macdonald Had a Farm, czyli hit dziecięcy, który zapewne każdy z nas kojarzy, czy to w wersji polskiej (Stary Donald farmę miał), czy angielskiej. Na końcu znajduje się utrwalanka, barwny słowniczek oraz 25 wyrażeń związanych z zabawą. 

Teraz coś dla nauczyciela/rodzica. Nauka języka obcego okiem Marii Montessori to artykuł, który czytałam z czystą przyjemnością, gdyż popieram jej metody wychowawcze. Dzięki artykułowi, nauczyciel dowie się, jak wprowadzić język angielski na co dzień oraz czym jest lekcja trójstopniowa - a przede wszystkim, jak właściwie wygląda nauka języka obcego według Marii Montessori. 

Maria Montessori (ur. 31 sierpnia 1870 w Chiaravalle, zm. 6 maja 1952 w Noordwijk aan Zee w Holandii) – włoska lekarka, twórczyni systemu wychowania dzieci zw. metodą Montessori. Metoda ta kładzie nacisk na swobodny rozwój dzieci. Przeciwstawia się systemowi szkolnemu, tłumiącemu aktywność dzieci, którego symbolem była dla Marii Montessori „szkolna ławka”. Montessori uważała, że głównym zadaniem pedagogiki jest wspieranie spontaniczności i twórczości dzieci, umożliwianie im wszechstronnego rozwoju fizycznego, duchowego, kulturowego i społecznego. Odkryła także zjawisko polaryzacji uwagi u dzieci. W 1907 otworzyła przedszkole Casa dei Bambini (pol. Dom Dzieci).*


*wikipedia.org


(klikając w powyższy tekst zostaniesz przeniesiony na stronę kiosku Colorful Media)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Colorful Media! 


środa, 13 lutego 2019

201. Podniebna Pieśń, Abi Elphinstone

Książka, przy której kompletnie... odpłynęłam. Piękna okładka to zaledwie przedsmak tego, co kryje się w środku, bowiem historia bohaterów, jak i całego uniwersum to jedyna w swoim rodzaju baśń osadzona w mroźnej i mrocznej krainie - baśń, która rozgrzewa serce, intryguje i wciąga bez pamięci.

Porywająca, pełna magicznych przygód powieść, rozbrzmiewająca wśród dzikiej przyrody w mroźnej krainie Erkenwald. Gdzie wieloryby prześlizgują się między górami lodowymi, wilki polują w tundrze, a niedźwiedzie polarne wędrują po lodowcach. Trudno jednak dostrzec w Erkenwaldzie ludzi: ukrywają się, aby nie zostać więźniami okrutnej Królowej Lodu. Królowa skrywa sekret, który ma jej zapewnić nieśmiertelność: musi przed upływem roku pochłonąć głosy wszystkich mieszkańców Erkenwaldu. Eska i Flint mają niewiele czasu, aby namówić zwaśnione plemiona do wspólnej walki, odnaleźć mityczny róg należący do jednego z Bogów Nieba i wymyślić sposób, jak zagrać na rogu… z gwiazd. *

Abi Elphinstone dorastała w Szkocji, gdzie spędziła większość dzieciństwa na budowaniu kryjówek, przesiadywaniu w domku na drzewie i włóczeniu się po górskich dolinach. Gdy została wyrzucona ze swojego domku na drzewie, zaczęła studiować język angielski na Uniwersytecie w Bristolu, a następnie podjęła pracę jako nauczycielka. Jest autorką książek The Dreamsnacher, The Shadow Keeper i The Night Spinner, a także Podniebnej Pieśni. Kiedy nie zajmuje się pisaniem, udziela się jako wolontariuszka w organizacji dobroczynnej Beanstalk, odbywa spotkania w szkołach i podróżuje po świecie, poszukując inspiracji do kolejnych historii. Do jej ostatnich przygód zalicza się polowanie z orłami w Mongolii i jazda psim zaprzęgiem przez Arktykę. **


Wkraczając do świata tej powieści, czytelnik musi się przygotować na mroźną i mroczną wersję Krainy Lodu. Autorka rozpoczyna swą książkę od opowieści rodem z najpiękniejszych baśni - o Erkenwald, mroźnej krainie zamieszkanej przez trzy plemiona: Plemię Piór, Futer i Kłów, żyjących w harmonii. Niestety spokój burzy Królowa Lodu - niegdyś najmniejsza bogini wśród Bogów Niebios, która uciekła z konstelacji, a następnie została uwięziona przez Gwiazdę Polarną w lodzie. 

Abi Elphinstone czaruje florą i fauną typową dla arktycznego klimatu - rosomaki, piżmowoły, pardwy oraz listy polarne pozostawiają swe tropy na terenach królestwa Erkenwald, tuż obok magicznych istot: Iglaka, czy przerażających zjawogromów zerkających spod lodu. Rzeczywistość miesza się z fikcją, czyniąc tę historię niepowtarzalną, pełną nieszablonowości. Jeżeli poszukujecie niebanalnej historii, która wciągnie was bez reszty, to czym prędzej sięgajcie po Podniebną Pieśń. Najmocniejszymi elementami powieści są: kreacja bohaterów, którzy są świetnym materiałem na autorytet; oraz plastyczne pióro autorki, dzięki któremu czytelnik bez problemu może wyobrazić sobie bezdrzewne, rozległe tereny tundrowe pokryte śniegiem, wysokie klify, czy głębokie lasy tajgi. Wyobraźnia autorki jest wręcz namacalna - tak pięknie i bezbłędnie oddana w słowie. 

''Tam, gdzie najtrwalsi podróżnicy nie zostawili śladów swoich stóp i gdzie nie sięgają najdalsze mapy, leży królestwo Erkenwald.''

Mroźne królestwo spowite czarną magią, młodzi bohaterowie pełni odwagi, oraz nieprzewidywalna akcja. Eska i Flint to bohaterowie, których nietrudno pokochać i kibicować im z całego serca. Dzieciom towarzyszą zwierzęta - lis Kamyczek oraz orlica imieniem Balapan, które pomagają, jak tylko potrafią oraz niejednokrotnie wspaniale rozładowują napiętą sytuację. Co więcej, całe królestwo Erkenwald stara się na swój sposób ułatwić wykonanie jakże odpowiedzialnego, a przede wszystkim arcytrudnego zadania, jakim jest uratowanie całej krainy! Przekaz powieści jest zatem łatwy do rozszyfrowania: razem możemy zdziałać więcej. 


Podniebna Pieśń to wyjątkowa historia o niesamowitej i pięknej przyjaźni, odwadze, poświęceniu, zdradzie i poszukiwaniu własnej tożsamości - swojego miejsca na świecie pełnym etykietek. Niebanalny pomysł Abi Elphinstone łączy się z jej pięknym, bajkowym stylem. W efekcie uzyskujemy historię, która trafi prosto w serca czytelników - nawet tych bardzo wymagających. Podniebna Pieśń nie jest kolejną zwykłą książką - to tunel przenoszący czytelnika do zupełnie innego świata - przecudny retelling Królowej Śniegu pełen mrozu, lodu i magii. 

* lubimyczytac.pl
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Wilga!

poniedziałek, 11 lutego 2019

200. Piorun, Angel Payne

Piorun, czyli moje największe... guilty pleasure. Podczas lektury zadziwiłam samą siebie bardziej niż imponująca i wybujała fantazja autorki, ponieważ pierwsza część serii o superbohaterze naprawdę całkiem mi się spodobała - pomimo fabuły zbudowanej na seksie, wzmocnionej pseudo-dramatyzmem, i nawet pomimo głównej bohaterki, której myślenie przychodziło tak trudno, że wszystko trzeba było jej powtarzać dwa razy. Ta książka jest tak zła, że aż dobra. Wciąga, w pewien sposób pozwala odpocząć umysłowi (bo kompletnie nie wymaga myślenia, a wręcz przeciwnie - myślenie podczas tej książki jest niemile widziane), a przede wszystkim bawi. 


Angel Payne to  autorka bestsellerowych romansów, współpracowała z czterema różnymi wydawnictwami, publikuje też niezależnie. Uwielbia koncentrować się na gorących historiach, gdzie bohaterami są niezapomniani faceci w typie apla i kobiety, które ich kochają. Jest autorką wielu poczytnych cykli, w tym serii Suited for Sin, sagi o Cimarronach, serii Temptation Court, serii Secrets of Stone (z Victorią Blue), cyklu historycznego Lords of Sin oraz popularnej serii WILD Boys Special Forces i wielu innych książek, między innymi powieści z cyklu Zmysłowa Dziewczyna. Obecnie pełni funkcję wiceprezeski jednej z sekcji stowarzyszenia Romance Writers for America. Mieszka w Kalifornii Południowej z mężem, który jest jej bratnią duszą, i śliczną córeczką. Uwielbiają całą rodziną podróżować po świecie, poznawać nowe miejsca i brać udział w popkulturowych festiwalach. *

Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem. Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce… **


Już sam opis tej książki mówi sam za siebie - drogi czytelniku, na nic mądrego się nie nastawiaj. Piorun to historia, do której trzeba podejść z dystansem, a podczas lektury niejednokrotnie przymrużyć oko - a najlepiej czytać z jednym zamkniętym. Angel Payne swą serią o superbohaterze na zagranicznym rynku zrobiła swego rodzaju furorę - wystarczy wejść na goodreads i przeczytać opinie czytelników (a właściwie czytelniczek), by przekonać się, że Piorun podbił kobiece serca. Niestety w Polsce wywołał wręcz przeciwny efekt - szok, oburzenie, zniesmaczenie. Ale dlaczego? Pióro autorki nie jest gorsze od niektórych poczytnych autorek literatury erotycznej, a bohaterowie wcale nie gorzej skonstruowani - są równie płytcy i banalni, co większość dobrze nam znanych. Co do fabuły - cóż, tak samo niezbyt wymagająca i zbudowana na gorących i podobnych do siebie aktach miłosnych. Jest tylko jeden element niezgodny ze schematem, który tak bardzo uwielbiamy, czyli oryginalny pomysł stworzenia związku pomiędzy szefem w stylu samca alfa i seksownej pracownicy, kompletnie nie zainteresowanej jego pieniędzmi - a mianowicie... zaraz się dowiecie. Zapewne większość z was zetknęła się już z motywem zakazanej relacji na linii szef-pracownica - nie da się ukryć, że jest to jeden z najbardziej oklepanych scenariuszy, jednakże Angel Payne wyposażyła swego głównego bohatera serii Bolt w coś, z czym w literaturze kobiecej raczej rzadko mamy do czynienia, czyli... super-moce. Tym sposobem Piorun ze zwykłego i niewyróżniającego się erotyka, stał się przedstawicielem erotyka paranormalnego - niebezpiecznej hybrydy, którą albo pokochasz, albo znienawidzisz. Ja pokochałam... i właściwie sama nie wiem, co mam przez to myśleć o sobie. Nie jest to książka w moim stylu, a zazwyczaj jestem dużo bardziej wymagająca, jeżeli chodzi o kreację bohaterów, czy warstwę fabularną. 

Piorun to początek wielotomowej serii, opowiadającej o losach Reese'a Richardsa - marnotrawnego syna, dla którego liczyła się tylko dobra zabawa, łatwe dziewczyny i szybkie samochody, jednakże przez własną nieroztropność trafił w ręce szaleńców, którzy uczynili go czymś - kimś na wzór superbohatera. Jeżeli chodzi o żeńską główną bohaterkę, to nie mam nic dobrego do powiedzenia na jej temat. Mdła i nieco przygłupia. Choć szata graficzna pierwszej części całkiem przypadła mi do gustu, to nie ukrywam, że bardzo żałuję, że wydawnictwo Edipresse nie pozostało przy oryginalnych okładkach. 


Poprzez niesamowity wątek paranormalny odnoszący się do tożsamości głównego bohatera, książka zyskuje zupełnie nowy poziom na tle innych przedstawicieli literatury erotycznej. Piorun w pewien sposób przypomina historię Supermana czy Spidermana, ale jest zdecydowanie bardziej pikantny - niczym pizza diabolo przyprawiona sosem Carolina Reaper. Angel Payne nie stworzyła kolejnego seksownego samca alfy, lecz superbohatera, który potrafi wykorzystać swoje wyjątkowe moce również i... w łóżku. Pasja, pożądanie i spora dawka niezobowiązującego humoru to elementy, które towarzyszą czytelnikowi od samego początku. Naprawdę nie sądziłam, że ta książka mi się spodoba - i właściwie wciąż nie wierzę, że spodobała się aż tak bardzo. Jednakże nie da się ukryć, że nie jest to literatura górnolotna i obfituje w mniej lub dużo bardziej żenujące momenty (a w szczególności pierwsze zbliżenie głównych bohaterów), które nasuwają czytelnikowi na usta pytanie Co jest grane? Nie zmienia to jednak faktu, że podczas lektury Pioruna nawet dobrze się bawiłam i naprawdę nie wiem jak to możliwe. Chyba coś jest ze mną nie tak...

* opis wydawcy
** opis wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 


niedziela, 10 lutego 2019

199. Baśnie i opowieści o Bydgoszczy, E.A. Gwiazdowska

Jedyna w swoim rodzaju podróż do jednego z największych miast w Polsce, znajdującego się w północnej części naszego państwa. Bydgoszcz słynie przede wszystkim z wyjątkowych zabytków - Starych Spichlerzy, Opery Novy, czy pomniku Łuczniczki. Aktualnie Bydgoszcz jest świetnie rozwiniętym miastem, w którym mieszkańcom zdecydowanie brak czasu na wspominki.  Baśnie i opowieści o Bydgoszczy to zbiór eklektycznych legend o mieście skarbów, dzięki którym możemy poznać niezwykłą historię tego miejsca pisaną folklorem.  

Wydaje się wam, że tylko Kraków i Warszawa mają swoje baśnie, mity i legendy? Poznajcie zatem Bydgoszcz, królewskie miasto położone nad Brdą i Wisłą, które może się pochwalić wyjątkowo ciekawą i burzliwą historią. Zaklęte obrazy, ukryte skarby, okrutne porwania... W prastarych opowieściach o tym niesamowitym mieście nie brakuje fascynujących wątków! 
Jeżeli chcecie poznać je wszystkie, przystańcie na chwilę i wsłuchajcie się uważnie w echa dawnych legend, kryjących się w starych uliczkach miasta. *

,,Było to w dawnych czasach, w mieście zwanym Bydgosta..."

Nie da się ukryć, że dorobek kulturowy Bydgoszczy został Kraków, czy Warszawę. Z jednej strony, nie jest to nic dziwnego, jednakże z drugiej: folklor miasta skarbów niczym nie odbiega od sztandarowych miast Polski. Świetnym dowodem na to jest ta niewielkich rozmiarów książeczka, zawierająca piętnaście baśni i opowieści, które mają miejsce w Bydgoszczy. Gwiazdowska swą podróż rozpoczyna od legendy o obrazie patronki miasta Matki Bożej Pięknej Miłości, który aktualnie znajduje się na ołtarzu głównym kościoła katedralnego w Bydgoszczy. Następnie zahacza o Wyspę świętej Barbary i Wyspę Młyńską, na której w 2018 roku znaleziono skarby w postaci kosztowności i złotych monet. Autorka bezpośrednio odnosi się do konkretnych czasów historycznych - czytelnik wie kiedy mają miejsce wydarzenia baśni i opowieści Bydgoskich. W dzieje miasta zamieszani są święci, królowie i książęta, których znamy z kart naszej historii. 


Przyznam, że w Bydgoszczy jeszcze nie byłam, jednakże po spędzeniu chwili z książką Gwiazdowskiej, moje plany na tegoroczne wakacje nieco się zmieniły. Zdecydowanie będę musiała ująć w nich wizytę w tym niesamowitym i często pomijanym mieście. Na pewno na tę podróż będę musiała zabrać ze sobą egzemplarz Baśni i opowieści o Bydgoszczy, który będzie towarzyszył mi podczas zwiedzania miejsc opisanych w książeczce. Baśnie i opowieści o Bydgoszczy nie jest kolejną zwykłą książką zawierającą dorobek kulturowy jakiegoś miasta bądź regionu. Jej ogromnym plusem jest aktywne zwracanie się do czytelnika, który nie żyje już w opisanych czasach - autorka zachęca odbiorcę do zwrócenia uwagi na miasto podczas codziennych podróży tramwajem; wprawnie opisuje lokalizacje danych baśni, tak aby czytelnik mógł odszukać je we współczesnym obliczu miasta. Na piękno tych historii na pewno zwróci uwagę mieszkaniec Bydgoszczy, jak i każdy Polak. 

''Gdy będziecie przejeżdżać tramwajem wzdłuż rzeki, to pomyślcie, jakie ciekawe historie mogły się wydarzyć w tych miejscach na przestrzeni dziejów...''

W książce znajdują się piękne ilustracje, wykonane delikatną kreską i przyozdobione pastelowymi kolorami. Prezentują niektóre wydarzenia zawarte w baśniach i opowieściach Bydgoskich. Spośród piętnastu opowiastek moimi ulubionymi są Renifer Świętego Mikołaja, Białe błota oraz Królowa Jadwiga i bukiet kwiatów. Każda z nich kompletnie mnie ujęła swym klimatem. Zakończenie książeczki stanowią rysunki bydgoskich aniołów, które artystycznym duszom mogą posłużyć jako kolorowanki. 


Baśnie i opowieści o Bydgoszczy dopiero za niedługo wkroczy na polski rynek, jednakże już teraz warto zwrócić uwagę na tę książeczkę - odkrywa ona przed czytelnikiem niesamowitym dorobek kulturowy Bydgoszczy, zabierając go w podróż po dawnych ulicach miasta. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!


środa, 6 lutego 2019

198. Gdzie śpiewają diabły, Magdalena Kubasiewicz

Niezwykle klimatyczna powieść polskiej autorki, o której wcześniej nie słyszałam, a która na pewno znajdzie się w moim czytelniczym repertuarze. Cecha przewodnia książki Gdzie śpiewają diabły to paraliżujący klimat, który można wyczuć z odległości dziesięciu kilometrów. Czytelnikowi przez niemalże całą lekturę towarzyszy wrażenie, że coś jest nie w porządku... i to bardzo. Zapraszam na recenzję nowości od wydawnictwa Uroboros. 

Magdalena Kubiasiewicz urodziła się w 1990 roku. Aktualnie mieszka w Krakowie. Autorka cyklu urban fantasy Królewska wiedźma. Napisała również komedię kryminalną Topienie Marzanny oraz powieści obyczajowe. Studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uwielbia fantastykę i białą czekoladę.

Historie o więzi bliźniąt są mocno przesadzone, przynajmniej w ich przypadku. Trudno byłoby znaleźć dwie osoby różniące się bardziej od siebie niż Ewa i Piotr. On – twardo stąpający po ziemi. Ona – wiecznie bujająca w obłokach, pogrążona w swoich fantazjach. A jednak, choć Ewa zaginęła bez śladu już dziewięć lat temu, on nadal jej szuka i nie potrafi odpuścić. Nieoczekiwanie w sprawie Ewy pojawia się nowy trop. Jej zdjęcie znaleziono w rzeczach Patrycji, dziewczyny zamordowanej w miasteczku gdzieś na końcu świata, do którego nie dotarła współczesna cywilizacja. Śledczy rozkładają ręce, ale Piotr bez chwili wahania wyrusza do Azylu, by wypytać miejscowych o siostrę. Tyle że w Azylu nikt nie słyszał o Ewie. Mieszkańcy częstują go za to swoimi wersjami miejscowej legendy o Diable i jego czarownicy. Azyl przypomina miejsce z horroru: mała społeczność, mroczne sekrety i zmowa milczenia. A może Piotra tylko ponosi wyobraźnia? Co prawda nigdy nie grzeszył jej nadmiarem, ale... W takim miejscu jak to wszystko wydaje się możliwe. *


Gdzie śpiewają diabły zwraca uwagę czytelnika niebanalnym i budzącym ciekawość tytułem, oraz okładką, która trafnie oddaje klimat powieści. Po lekturze z łatwością można odnaleźć w niej związek z opisaną przez Magdalenę Kubasiewicz historią. Warto poświęcić chwilkę na przyjrzenie się dokładniej grafice. Odbiorca już po chwili może dostrzec, że okładka prezentuje w połowie zdjęcie (dół), a w połowie rysunek (góra). Kubiasiewicz przenosi czytelnika do Azylu - tajemniczego, skrytego pośród gęstych lasów miasteczka. Główny bohater trafił do niego w konkretnym celu. To właśnie tutaj urwał się ślad po jego dawno zaginionej siostrze, Ewie. Piotr niestety spotyka się z dziwnym zachowaniem mieszkańców miejscowości, którzy... uporczywie milczą.

,,Słowa są ważne i można używać ich niczym broni; mogą ranić równie mocno jak fizyczne ciosy i ukoić ból lepiej niż najlepsze lekarstwo."

Gdzie śpiewają diabły to mroczna, pokręcona i tajemnicza historia, która w niesamowity sposób oddziałuje na wyobraźnię czytelnika. Zarówno miejsce akcji, jak i bohaterowie prezentują umiejętność kreowania niejednoznaczności autorki. Spostrzeżenia głównego bohatera szybko zwracają uwagę czytelnika na tajemniczych mieszkańców, jak i samą lokalizację akcji, której daleko do normalności. Azyl został wybudowany nad jeziorem Diablim, wokół którego krąży wiele legend należących do poszczególnych osób zamieszkujących miasteczko. Każda z nich przybliża Piotra do rozwikłania tajemnicy. Wraz z rozwojem fabuły autorka zdradza coraz więcej, dodając całości wyrazistości i smutnego wydźwięku na temat relacji Piotra ze swoją siostrą, jej poczucia wyobcowania, niezrozumienia i samotności. 


Magdalena Kubiasiewicz posługuje się lekkim i jednocześnie bogatym w różnorakie środki stylistyczne piórem. Roztacza ono aurę magii i tajemnicy. Nie da się ukryć, że fabularnie powieść nie porywa, a to właśnie umiejętności pisarskie autorki grają tutaj główną rolę. Kubasiewicz gra na zmysłach czytelnika, miesza w jego głowie, stopniowo buduje napięcie. Zamknięta społeczność a wśród nich morderca to jeden z moich ulubionych motywów literackich. Zazwyczaj mieszkańcy są rządni rozwikłania tajemnicy morderstwa  i ukarania sprawcy na własny sposób, jednakże w przypadku społeczności Azylu z łatwością można dostrzec przerażającą zmowę milczenia. Czy winowajcą jest jedna osoba, czy cała grupa?  

Byłam bardzo ciekawa tej książki i przyznam, że po zaznajomieniu się z enigmatycznym opisem, postawiłam jej wysoką poprzeczkę - za wysoką, jak okazało się w rzeczywistości, gdyż nie do końca czuję się usatysfakcjonowana książką. Gdzie śpiewają diabły zdecydowanie broni się elektryzującym klimatem i zgrabnym piórem autorki, lecz czytelnik nie powinien nastawiać się na wybuchową akcję, ponieważ jej tutaj nie znajdzie. 


Choć fabuła powieści nasuwa na myśl swego rodzaju retelling baśni, to wcale nim nie jest. Autorka przyznała, że książka Gdzie śpiewają diabły nie była inspirowana żadną konkretną baśnią - jedynie związkiem czarownic z diabłem. Warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób Kubasiewicz przedstawia ewolucję historii jeziora Diablego. Poznajemy jedną historię opowiedzianą przez kilka osób i choć wszystkie są do siebie bardzo podobne, to nie są identyczne - która zatem jest prawdziwa? Cóż... zapewne w każdej z nich znajduje się ziarno prawdy. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!