Sarah J. Maas to aktualnie jedna z najpopularniejszych autorek książek fantasy, która podbiła rynek dzięki serii Szklany tron, lecz dopiero jej kolejny cykl Dwór cierni i róż sprawił, iż wśród współczesnych twórców jej nazwisko stało się rozpoznawalne. Twórczość Maas kojarzy się raczej pozytywnie - większość czytelników rozpływa się nad jej książkami, a imponujący fandom ciągle się powiększa. Podczas lektury drugiego tomu przygód Feyry niejednokrotnie zaglądałam w google, szukając wizualizacji postaci i odkryłam coś niesamowitego - właściwie każda postać występująca w Dworze mgieł i furii (a jest ich dosyć sporo) ma swój portret i często niejeden, wykonany przez fana twórczości Maas. Google, youtube, tumblr, pinterest wręcz uginają się od materiałów fanowski związanych z Dworami! Sarah J. Maas opanowała nie tylko Internet, ale serca czytelników na całym świecie - a po lekturze Dworu mgieł i furii spokojnie można mnie do nich zaliczyć.
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie. Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeńtwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina - Rhysand, Książę Dworu Nocy. *
Sarah J. Maas to amerykańska pisarka, która pierwsze swe teksty umieszczała w internecie mając niecałe szesnaście lat. Maas jest autorką znanych serii z gatunku fantastyki: Dworów: Dwór Cierni i Róż, Dwór Mgieł i Furii, Dwór Skrzydeł i Zguby oraz dodatku do serii, który właśnie pojawił się na polskim rynku Dwór szronu i blasku gwiazd; seria: Szklany Tron, w którego skład wchodzi Szklany Tron, Korona w mroku, Dziedzictwo ognia, Imperium burz, Wieża świtu - która przedstawia losy Chaola. Szklany Tron to książka, która wyszła spod pióra autorki jako pierwsza - czytelnicy z zapałem śledzili losy Celaeny na stronie www.fictionpress.com. Inspiracją do napisania serii książek o zuchwałej zabójczyni był Kopciuszek. Z kolei Dworów... baśń Piękna i bestia. Aktualnie pracuje nad czwartym tomem przygód Feyry oraz nową serią fantasy.
Rok temu (również w październiku) pierwszy raz zetknęłam się z twórczością Sary J. Maas. Czytałam wówczas Dwór cierni i róż, który trafił do nas w kwietniu 2016 roku. Pierwszy tom aktualnie hitowego cyklu amerykańskiej autorki, bardzo przypadł mi do gustu, lecz nie dałabym mu maksymalnej liczby punktów w skali, z której już dawno przestałam korzystać. Od tego czasu losy Feyry Archeron zwojowały zagraniczny oraz polski rynek wydawniczy - na początku 2017 roku pojawił się drugi tom: Dwór mgieł i furii, pod koniec tego samego roku trzeci: Dwór skrzydeł i zguby, a na początku tego października autorka w końcu wręczyła w ręce czytelników, tzw. bridge, czyli most pomiędzy trzecim a czwartym tomem, noszący tytuł Dwór szronu i blasku gwiazd. Nowelka dzięki uprzejmości wydawnictwa Uroboros, trafiła już w moje ręce, lecz nierozerwalnie wiązało się to z nadrobieniem drugiego i trzeciego tomu, a jak zapewne większość z was wie, obie książki to spore cegiełki. Drugi tom od dawna stał na mojej półce. Dwór mgieł i furii liczy sobie prawie 800 stron - lecz właściwie połowę książki przeczytałam w ciągu jednego dnia. Początek powieści był dla mnie wyjątkowo trudny, bowiem pierwszy tom (Dwór cierni i róż) jak wyżej wspominałam, czytałam rok temu. Od tego czasu, dużo rzeczy zdążyło mi umknąć, zatracić się w mojej pamięci. Fakt ten sprawił, iż początkowo czułam się, jakbym wpadła do głębokiego bagna i powoli zaczęła się z niego wygrzebywać. Niektóre wydarzenia z pierwszej części jakimś cudem powróciły do mnie od razu, inne wynurzały się z mojej pamięci wraz z kolejnymi rozdziałami, bądź z pomocą autorki, która od czasu do czasu wplatała w wypowiedzi bohaterów zaszłości. W końcu udało mi się odnaleźć w fabule, i... przepadłam.
Uwierzcie mi, że wcale z tym nie przesadzam. Ja naprawdę przepadłam na całą niedzielę. Czytałam, czytałam, czytałam - z krótkimi przerwami na jedzenie i toaletę. Im dalej brnęłam w uniwersum stworzone przez amerykańską autorkę, tym mocniej zakochiwałam się w nim. W końcu poczułam moc pióra Sary J. Maas. Do tej pory podchodziłam do tego nazwiska z pozytywnym nastawieniem, lecz nie oczekiwałam zbyt wiele. Tęskniłam za całkowitym zatraceniem się w lekturze, za skurczami żołądka wywołanymi przewrotną akcją oraz napięciem pomiędzy głównymi bohaterami; za fabułą, która wciągnie mnie do tego stopnia, iż kompletnie zapomnę o miejscu, w którym się znajduje, o godzinie, którą wskazuje zegar... Dwór mgieł i furii sprawił, że na nowo przypomniałam sobie, jak to jest w stu procentach czerpać przyjemność z czytania. Podczas lektury drugiego tomu, przeżywałam chyba wszystkie emocje i uczucia: radość, złość, smutek, strach, zrezygnowanie... Aż trudno ubrać mi w słowa to, jak cudowną i oszałamiającą książką jest Dwór mgieł i furii. Po tych ośmiuset stronach jestem wręcz wyczerpana pięknem tej historii. Jestem wyczerpana tymi wszystkimi emocjami, które buzowały we mnie w ciągu lektury - a podobno czytanie książek relaksuje, sprawia że człowiek odpoczywa... dobre mi sobie! Autorka trafiła prosto w moje serce. Jestem dumna zarówno z Sary J. Maas - z jej niesamowitych postępów, jakie dokonała od czasu Szklanego tronu, który wywołał we mnie mieszane odczucia; jak i z Feyry, głównej bohaterki Dworów. Obie panie - ta realna i ta fikcyjna, zasługują na brawa.
,,Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą...
Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają.''
Feyra to bohaterka, którą w najłagodniejszy sposób możemy określić jako dynamiczną. Można to dostrzec już w pierwszym tomie, lecz to, kim się stała w Dworze mgieł i furii przewyższyło moje najśmielsze oczekiwania. Od wydarzeń spod Góry minęły zaledwie trzy miesiące, lecz w momencie w którym spotykamy Feyrę, widzimy w niej obraz nędzy i rozpaczy; człowieka rozbitego, który pomimo pokonania wroga - przegrał. Feyra Archeron umarła w chwili, w której Amarantha złamała jej kark. Wraz z dźwiękiem pękającej kości, wyciekła z niej dusza, dawne jestestwo. Na jej miejsce wstawiono coś zupełnie nowego, coś co nie pozwoli jej kontynuować poprzedniego życia. Feyra jest nieszczęśliwa, zrezygnowana i nawet jej ukochany Tamlin nie jest w stanie jej pomóc.
Sarah J. Maas wprowadziła wiele nowych postaci, które początkowo wprowadziły mnie w kolejne zagubienie: niepokorna Morrigan, waleczny Kasjan, cichy i obserwujący Azriel, niebezpieczna Amrena, czyli cały Wewnętrzny krąg Rhysanda. No i właśnie: Rhysand. Czy ja naprawdę muszę pisać coś więcej? Autorka zabrała czytelnika w podróż po Prythianie - mieliśmy okazję poznać kolejne Dwory, poznać ich nietypowych mieszkańców oraz cechy charakterystyczne - lecz i tak najbardziej pokochałam Dwór Nocy. Dla osób, które lekturę tej książki mają już za sobą, nie jest to pewnie zaskoczeniem. Autorka w niezwykle plastyczny i żywy sposób przedstawiła tę część Prythianu, ewidentnie wkładając w jego kreację własne serce. Kierunek, w jakim potoczyła się ta początkowo niepozorna historia, wyszedł daleko poza moje oczekiwania. Bardzo się cieszę, że autorka zrezygnowała z trójkąta miłosnego. Zrezygnowała z tego jakże oklepanego i znienawidzonego przez czytelników kompletnie niepotrzebnego elementu, wstawiając na jego miejsce cudowną i zdrową relację pomiędzy dwójką bohaterów, której rozwój mieliśmy okazję śledzić na kartach tej historii - mogliśmy dostrzec zalążek, który ewoluował w jedyną w swoim rodzaju miłość opartą na szacunku, zaufaniu i wzajemnym wsparciu.
Dochodząc do końca drugiego tomu, miałam ochotę rozpocząć lekturę na nowo. Można się tutaj doszukać dużej ilości drobnych wskazówek, które wraz z rozwojem fabuły nabierały ogromnego sensu i bezsprzecznie wpływały na dalsze losy bohaterów. Słowa, przedmioty... niemalże wszystko w Dworze mgieł i furii ma większe, głębsze znaczenie. Kreacja głównej bohaterki zaskakuje - Feyra rozwija się, jej osoba rozrasta się niczym korzenie potężnego drzewa. W tej części Maas szczególną uwagą objęła kreację postaci - mamy tutaj bardzo dużo przedakcji, historii z przeszłości wielu nowych bohaterów, jaki i tych, których znamy z rozpoczynającego serię tomu. Tak wiele się wydarzyło od czasu Dworu cierni i róż, tak wiele zmieniło i ewoluowało. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co Sarah J. Maas dokonała w tej książce! I nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam tej książce tyle czasu przeleżeć na półce... nie miałam pojęcia, że mam w swojej kolekcji tak cudowną, jedyną w swoim rodzaju historię, do której zapewne niejednokrotnie wrócę. Najchętniej zabrałabym się za Dwór skrzydeł i zguby od razu, lecz muszę chwilkę odpocząć od tych wszystkich emocji, które przysporzył mi drugi tom losów Feyry. 10/10!
* opis wydawcy