Na Dziewczynę z Pomarańczami miałam ochotę odkąd zobaczyłam tą przecudną, wspaniałą i jedyną w swoim rodzaju okładkę. Wyczytałam, że za jej projekt odpowiada pani Magda Kuc, której należą się brawa (i podwyżka). Naprawdę, to chyba najpiękniejsza książkowa okładka jaką widziałam, a jak każdy z Was widziałam ich całą masę. Nic dziwnego, że sięgnęłam po pomarańczową dziewczynę w ciemno - nie czytając nawet o czym jest.
Główną osią historii jest list, który piętnastoletni Georg otrzymuje od ojca, Jana Olava. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że ojciec chłopca zmarł jedenaście lat temu. Dla Georga ojciec jest mętną osobą z przeszłości - osobą, z którą nie posiada żadnych precyzyjnych wspomnień, do której nie żywi większych uczuć, z którą nie mógł nawet porozmawiać. Georg za pomocą listu poznaje swojego ojca, jego myśli, wspomnienia, uczucia. Poprzez kartki historii opowiedzianej w Dziewczynie z Pomarańczami przenosimy się w przeszłość razem z Georgem i jego zmarłym ojcem. Śledzimy losy studenta Jana Olava, który pewnego dnia spotyka tytułową dziewczynę z pomarańczami. Chłopak nie wie kim jest tajemnicza nieznajoma, jak się nazywa, gdzie mieszka i... skąd się wzięła. Mimo to postanawia ją odnaleźć.
Ojciec chłopca poprzez romantyczną historię zadaje swojemu synowi pytania dotyczące sensu życia, istnienia, przemijania i miłości. Mówi też o własnej nieuchronnej śmierci, która powoli skrada się do niego, czai się pod łóżkiem, zagląda przez dziurkę od klucza. Mężczyzna w ludzki sposób przyznaje się do własnego strachu przed nicością. Nie chce umrzeć, nie chce odejść z tego świata, nie chce opuszczać swojego syna i żony. Jan Olav tak bardzo tego wszystkiego nie chce, że łamie mi to serce.
„Boję się wyrzucenia z tego świata. Boję się takich wieczorów jak ten, kiedy nie będzie mi już wolno żyć.”
Na pewno zauważyliście, że cały ten post to zbiór cytatów - nawet ilustracje je posiadają. Jest tak, ponieważ Dziewczyna z Pomarańczami posiada tyle wspaniałych i wartych przemyślenia słów, że ich cząstki nie mogłabym nie uwzględnić. Jan Olav w baśniowy sposób opisuje uczucie do tajemniczej dziewczyny z pomarańczami oraz wyznaje miłość ojcowską - nagle przerwaną przez śmierć. Miłość, którą jego syn prawie nie pamięta, a która dzięki listowi ożyła. Jostein Gaarder zmusza czytelnika do refleksji. Obok takiej książki nie można przejść obojętnie. Każdy powinien ją przeczytać. Przecież to tylko 140 stron!
Muszę się przyznać, że początkowo nie doceniłam tej książki. Oczywiście, były wzruszenia, łzy i chwile na przerwę. Naprawdę, pierwszy raz musiałam oderwać na moment wzrok od słów i wziąć kilka głębokich oddechów, by móc czytać dalej. Myślałam, że to niemożliwe w moim przypadku. Autor miejscami przerysowywał, wręcz dramatyzował. Nie mam tu na myśli przemyśleń Jana Olava, tylko zdarzenia. Choćby sytuacja z martwym gołębiem. Kto czytał ten wie. Nie pochłonęłam jej w ciągu jednego dnia. Czasem się nudziłam. Aczkolwiek tę książeczkę należy przeczytać całą, by móc wypowiedzieć się na jej temat. Teraz wiem, że na pewno powrócę do Dziewczyny z Pomarańczami.
Dziewczyna z Pomarańczami to historia opowiedziana w historii. Ojciec i syn spotykają się po jedenastu latach i piszą razem książkę. Raz patrzymy na świat przez Georga, a raz przez Jana Olava. Zaczynamy dostrzegać podobieństwa w tych dwóch pozornie różnych postaciach. To książka o ulotności i kruchości życia ludzkiego; o tym, że prędzej czy później odejdziemy z tego świata, zostawimy wszystko i wszystkich za sobą. Dlatego powinniśmy doceniać każdego dnia najcenniejszy dar, jakim jest życie. Powinniśmy zachwycać się tym, co nas otacza i nie próbuj mi wmawiać, że natura nie jest cudem. Nie opowiadaj mi, że świat nie jest baśnią!
„Nie odczuwam już potrzeby przeżywania czegoś więcej niż to, czego do tej pory doświadczyłem. Tak bardzo pragnę jedynie zatrzymać to, co już mam.”
Największą zaletą tej historii jest przedstawienie przemyśleń Jana Olava w sposób ludzki. Autor nie stworzył tu bohatera, który dzielnie oczekuje na śmierć. Pokazuje nam człowieka załamanego, przerażonego, kurczowo trzymającego się życia, a jednocześnie pogodzonego ze swoim jakże tragicznym losem. Człowieka, który przez strach nie potrafi zasnąć; marzyciela trzymającego swojego czteroletniego synka na kolanach, pokazując mu gwiazdy. Mężczyznę, który płacze, bo chce żyć.
Jestem pewna, że ta pozornie lekka książka wpłynęła na mój światopogląd. Czuję to. Często zastanawiałam się, jaką ocenę wystawię tej książce, ale teraz już wiem. 10/10. To było do przewidzenia. Jeżeli ktoś z Was nie czytał Dziewczyny z Pomarańczami, to niech to zrobi. Na pewno nie zajmie to dużo czasu. Książka jest krótka, przeznaczona dla młodszych i starszych odbiorców, czcionka przyjemna. Na pewno nie będziecie żałować.