Mroczny, pełen tajemnic thriller młodzieżowy z fabułą idealną na wakacyjne czytanie! Nastolatka budzi się na tropikalnej wyspie - jest zupełnie sama, a jej pamięć wypełniają czarne plamy przeplatane z niezrozumiałymi migawkami zdarzeń, które doprowadziły ją do sytuacji - sytuacji niemalże bez wyjścia. Rozpoczyna się walka o przetrwanie i... prawdę.
Lindsay Galvin uważa się za szczęściarę, ponieważ wychowała się w rodzinie kochającej opowieści, muzykę i morze. W przeszłości pracowała w Tajlandii, gdzie spędzała wolny czas na nurkowaniu i oddała serce podmorskim głębinom. Obecnie mieszka z mężem i dwoma synami nad brzegiem nieco chłodniejszego morza w angielskim hrabstwie Sussex. Kiedy nie zajmuje się pisaniem, poświęca czas czytaniu, bieganiu i jodze. Studiowała język angielski, fascynują ją psychologia i przyroda. Piekielna głębina to jej debiutancka powieść. *
Kiedy Aster budzi się w samotności na tropikalnej wyspie, nie ma pojęcia, gdzie jest, jak się tutaj znalazła ani gdzie szukać swojej młodszej siostry Poppy. W tym sam czasie Sam, chłopak, z którym obie dziewczyny zawarły znajomość kilka dni wcześniej w samolocie, powiązuje ich niespodziewane zaginięcie z podejrzanymi wydarzeniami następującymi w jego życiu. Trójkę nastolatków łączy jedno – choroba nowotworowa dotknęła kogoś z ich najbliższej rodziny. Odpowiedzi, których szukają, okażą się spoczywać w tajemniczym podwodnym świecie – otoczonym bezludnymi wyspami, a mimo to zamieszkanym przez niezwykłe istoty… **
Choć latka lecą nieubłaganie, to po literaturę młodzieżową sięgam zawsze chętnie - zwłaszcza tę z ciekawym wątkiem fantasy, zakrapianym tajemnicami i mrocznym klimatem. Co prawda, literatura taka rzadko kiedy bywa górnolotna, ale za to potrafi wspaniale umilić popołudnie lub poranek przed pracą. Piekielna głębina to praktycznie podręcznikowy przedstawiciel historii skierowanej do młodzieży, jednakże tematyka, o którą zahacza wybiega poza dotychczas znane nam schematy. Lindsay Galvin w swej debiutanckiej powieści poruszyła temat potwornej choroby, jaką jest nowotwór. Skupia się nie tyle co na przebiegu tego żarłocznego potwora, lecz zgliszczach, jakie po sobie pozostawia. Aster, główna bohaterka książki, niedawno musiała pożegnać się ze swoją mamą, która przegrała walkę z nowotworem płuc. W związku z tym, iż choroba ta w rodzinie nastolatki pojawia się dosyć często, jest ona obciążona genetycznie. Aster musi pogodzić się z okrutną stratą oraz stawić czoła niecodziennym wydarzeniom, które następują w jej otoczeniu, w momencie w którym wpuszcza do swego życia Ionę - ciocię, z którą nie widziała się od bardzo dawna.
Ręka. Noga. Wdech.
Piekielna głębina jest jedną z tych książek, które przyciągają uwagę czytelnika już samą szatą graficzną. Choć główna kolorystyka okładki niespecjalnie przypadła mi do gustu, to cała reszta prezentuje się naprawdę świetnie. Wnętrze książki - rozdziały a także części, na które podzielona została treść, są ozdobione w piękny, ale delikatny sposób. Jak można się domyślić, króluje tu morski motyw. Jednak czy treść równie mocno przypadła mi do gustu? Cóż, pomimo tego, że myśl przewodnia - walka z nowotworem i innowacyjne badania mające na celu powstrzymanie zarówno rozwój, jak i występowania tej choroby, to naprawdę świetny pomysł na temat powieści skierowanej do młodzieży; to już samo wykonanie niezbyt dobrze wyszło autorce. Głównym problemem Piekielnej głębiny jest to, że Lindsay Galvin w irytujący sposób wszystko skomplikowała. Czytając tę książkę, niejednokrotnie odniosłam wrażenie, że autorka przedobrzyła z fabułą. Tajemniczy ośrodek badawczy Wildhaven położony w środku puszczy - w porządku; jednak po chwili wszystko wywraca się do góry nogami. Zmienia się lokalizacja, pojawia się szereg trudnych do wytłumaczenia zdarzeń - zaginięcia, tajemnicze istoty, spiski, konflikt pomiędzy naukowcami... ufff. W pewnym momencie z fajnej fabuły robi się absurdalny chaos, który wręcz ciężko ogarnąć - a zdałam sobie z tego sprawę w momencie, gdy zostałam zapytana przez bliską mi osobę, o czym jest ta książka. Im więcej opowiadałam, tym mocniej docierało do mnie, jak niepoważnie to brzmi. W tym momencie wyobraźcie sobie balon, z którego w nagle zaczyna schodzić powietrze - mniej więcej tak się wtedy czułam.
Po przeczytaniu tej książki czuję przede wszystkim spore rozczarowanie. Świetny pomysł, temat godny uwagi, ciekawi bohaterowie, a jednak coś poszło nie tak. Może to kwestia tego, że nie zaliczam się już do młodzieży; a może tego, że przeczytałam już tak wiele książek, że trudno mi znaleźć coś, co naprawdę mną wstrząśnie. Cóż, wielu osobom ta historia niesamowicie przypadła do gustu - na mnie jednak efekt końcowy nie wywarł pozytywnego wrażenia. Połowę książki uważam za jak najbardziej udaną, jednak druga połowa to już inna bajka. Niestety Piekielną głębinę zaliczam do średniaków.