Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 30 sierpnia 2018

155. Prawo i dama, Wilkie Collins

 
Wydawnictwo MG spełnia moje marzenie, uzupełniając polski rynek wydawniczy klasykami z najwyższej półki. W tym roku wydano dwie powieści mojego ukochanego autora - Wilkiego Collinsa: Córkę Izebel, recenzowane przeze mnie na początku kwietnia oraz Prawo i dama, najświeższą perełkę, którą z przyjemnością wam zaprezentuję. 


Wilkie Collins to angielski powieściopisarz, autor opowiadań oraz dramaturg. Ogromną popularność zdobył już za swojego życia - napisał ponad m.in. 30 powieści i ponad 60 opowiadań. Utworami, które przyniosły mu największą popularność są: Kobieta w Bieli (The Woman in The White), Kamień Księżycowy (The Moonstone), Armadale oraz No Name, czyli Córki niczyje. Był on bliskim przyjacielem Karola Dickensa - na łamach jego gazety były publikowane odcinkowe powieści Collinsa. Prekursor powieści sensacyjnej i detektywistycznej.

Powieść otwiera scena cichego ślubu w jednym z londyńskich kościołów. Bohaterami są młoda i piękna Valeria Brinton oraz szaleńczo w niej zakochany Eustace Woodville. Przez kilka pierwszych dni nic nie mąci szczęścia nowożeńców. Jednak wkrótce Valeria uświadamia sobie, że Eustace coś przed nią ukrywa. Dzięki przypadkowemu, jak się wydaje, spotkaniu z teściową, która od początku sprzeciwiała się ich małżeństwu, Valeria odkrywa, że jej mąż poślubił ją pod fałszywym nazwiskiem. Eustace ze wszystkich sił usiłują ją odwieźć od poznania prawdy, ale Valeria nie ustępuje… (opis wydawcy)

,,Jesteś jak wszystkie dobre kobiety: robisz bohatera z mężczyzny, którego kochasz, czy na to zasługuje, czy nie.''

Wilkie Collins w swej twórczości bardzo często porusza kwestie małżeństw, rozwodów i prawa majątkowego w ówczesnych Anglii i Szkocji. Tajemnice i tragedie skupione wokół tego stanowią główny temat jego książek. W powieści Prawo i dama Collins na cel swego ataku obiera szkockie sądy, a powodem tego jest szkocki werdykt. W przypadku, gdy o winie bądź nie-winie oskarżonego trudno jest orzec jednoznacznie, można to rozwiązać w formie kompromisu, obarczając sądzonego werdyktem "nie udowodniono". Wilkie Collins za pomocą bohaterów ukazuje, jak reputacja i życie oskarżonego lega w gruzach, gdyż ów werdykt bliższy jest do winy niż jej braku w opinii społeczeństwa. 


Prawo i dama to powieść z 1875 roku, której główną bohaterką oraz narratorką jest Valeria. Niejednokrotnie zwraca się ona do czytelnika, z którego obecności zdaje sobie sprawę. To właśnie jemu relacjonuje swoją zawiłą historię. Sześć dni po ślubie z ukochanym, jej życie lega w gruzach. Odkrywa ona tajemnicę swego męża - tajemnicę, która sprawia, że Eustace opuszcza ją z bezsilności, wstydu i chęci uratowania swej młodej żony przed nieszczęściem. Kobieta nie poddaje się i pragnie walczyć o ich wspólną przyszłość. Valeria to bohaterka wykazująca się niezwykłą determinacją - jest niezłomna w swej miłości. Ponad wszystko wierzy w niewinności swojego męża - wierzy w to nawet mocniej niż on sam. Jest to kobieta gotowa na wiele poświęceń w imię miłości, odważna, uparta, wykazująca nieustępliwość w dążeniu do obranego wcześniej celu. Valeria przekracza granice kobiecych czynów i myśli - wyprzedza czasy, w których żyje. Prawnik w spódnicy, detektyw szukający sprawiedliwości. Warto zauważyć, że w XIX Anglii te profesje przeznaczone były wyłącznie dla mężczyzn. Podziwiałam postawę i wiarę głównej bohaterki w swojego męża. Ów wiarę nie zniszczyło nawet kompletne sprawozdanie z procesu, prywatne korespondencje i dzienniki, z treścią która zapewne złamałaby serce niejednej kobiecie. Valeria nie dała się ponieść zazdrości, tak charakterystycznej dla nas - kobiet. Wciąż myślała trzeźwo i jasno, choć jej serce zapewne poczuło nie lada wstrząs. Pomimo brudnych sekretów Macallana, Valeria postanowiła powziąć się niezwykle trudnego i odważnego zadania: oczyszczenia swego męża ze szkockiego werdyktu. Stanęła do walki z prawem w imię miłości. 


,,Nasze oczy się spotkały i jak szczerze wierzę, w tym samym momencie spotkały się nasze serca.''

Collins na miejsce wydarzeń najchętniej obiera Anglię - tak też jest i w tym przypadku. Jednakże warto wspomnieć, że wydarzenie będące główną osią opisanej historii, zdarzyło się w Szkocji - tak więc odwiedzenie miejsca zbrodni jest koniecznym elementem poczynań Valerii. Tym też sposobem przenosimy się do ponurej i mrocznej Szkocji, a konkretnie opuszczonej rezydencji w Gleninch, będącej niemym świadkiem tragicznych wydarzeń. Valeria snuje się korytarzami dawnego domu ukochanego, stara się przejrzeć sekret drzemiący w ścianach, ciemnych pokojach, zakurzonych meblach. Miejsce to emanuje mroczną aurą. Przeraża, wprowadza gościa w konsternację. Collins celowo spowalnia akcję, nęci czytelnika, rozbudza w nim ciekawość. Autor obiera nieprzewidywalne rozwiązania, które nie jeden raz wbiły mnie w zdumienie. Tworzy silne i odważne bohaterki, prześcigające swoje czasy - oraz nietuzinkowych bohaterów drugoplanowych.  


Klimat powieści jest otumaniający. Za pomocą plastycznego pióra autora, przeniosłam się na kilka godzin do wiktoriańskiej Anglii. Oczywiście nie zabrakło tu błyskotliwego humoru charakterystycznego dla Collinsa (choćby sekretna rozmowa pomiędzy Oliverem a majorem Fitz-Davidem podczas pierwszej wizyty Valerii). Kreacja bohaterów... bezbłędna! Wystarczy przeczytać kilka pierwszych rozdziałów, a już można dostrzec z jaką łatwością autor przenika w duszę kobiety. Miserrimus Dexter, postać będąca uosobieniem groteski: jednocześnie tragiczna i komiczna, piękna i brzydka. Jeżeli chodzi o tego pana, tu muszę nieco rozwinąć swoje myśli. Collins niejednokrotnie mnie zaskoczył, także i w tej książce czekałam właśnie na szok. Był i wciąż jest nim ten ekscentryczny fantasta, szaleniec cierpiący na zamiłowanie do zupełnych osobliwości, obdarzony oryginalną mentalnością i chimeryczną fizjonomią. Imię tego pana oznacza najnieszczęśliwszy i zostało mu nadane z konkretnego powodu: Miserrimus urodził się bez nóg. Mieszka on z upośledzoną kuzynką, której nadał imię Ariel. Jakby tego było mało, Ariel bardziej utożsamia się z byciem mężczyzną. Jak widać, jak na literaturę klasyczną nie brak tutaj... udziwnień.


Jestem ogromną fanką Collinsa i osobiście uważam, że decyzja wydawnictwa o przełożeniu na język polski jego dzieł, jest jedną z najlepszych jakie podjęli. Książki autorstwa Wilkie'go Collinsa są wspaniałe - i jak widać po każdej mojej recenzji, za każdym razem jestem zachwycona. Wydawnictwo zadbało o to, aby jego książki zostały należycie potraktowane. Są one bardzo starannie wydane - twarda okładka, dobry papier, lekkość nawet pomimo kilkuset stron. Mam nadzieję, że wkrótce doczekam się kolejnej zapowiedzi jego książki, bo moja kolekcja (jak widać na zdjęciu) powiększa się. Zajmuje ona honorowe miejsce na mojej półce i w moim sercu. Uwierzcie mi, że warto sięgnąć po pióro tego pana. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!



sobota, 25 sierpnia 2018

154. Historia pewnej dziewczyny, Sara Zarr

Postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę od fantastyki, co okazało się być bardzo dobrą decyzją, ponieważ trafiłam na tą krótką i całkiem zwykłą historię, która bardzo mocno do mnie trafiła. Choć debiutancka powieść Sary Zarr zebrała skrajne opinie, to ja zdecydowanie trafiłam do grupy zadowolonych czytelników. 

Sara Zarr zadebiutowała w 2007 roku powieścią Historia pewnej dziewczyny, która znalazła się w gronie finalistów prestiżowej National Book Award. Od tego czasu dorobek autorki powiększył się o kolejne cześć książek. W 2017 roku Historia pewnej dziewczyny została przeniesiona na ekran przez Kyrę Sedgwick. Główną rolę w filmie zagrała Sosie Bacon, znana z seriali Trzynaście powodów i Tu i teraz. Pisarka mieszka z mężem w Salt Lake City. (opis wydawcy)

Przeszłość może okazać się Twoim największym wrogiem. Pacifica w stanie Kalifornia. Na restauracyjnym parkingu ojciec nakrywa swoją trzynastoletnią córkę i jej starszego chłopaka w jednoznacznej sytuacji. Nie potrzeba wiele czasu, by o tym wydarzeniu dowiedziała się cała okolica. Dziewczynie szybko przypięto łatkę, której nie może się pozbyć mimo upływu kolejnych lat, a od nieprzychylnych spojrzeń nie jest wolna nawet we własnym domu. Czeka ją trudna walka o zmianę osądu na jej temat i szansę na wyrwanie się z upokarzającej roli miejscowej puszczalskiej. (opis wydawcy)


Pacifica w stanie Kalifornia to mała mieścina, w którym każdy zna każdego, a plotki roznoszą się z prędkością światła. Każdy pamięta co wydarzyło się rok temu, dwa, czy trzy - na restauracyjnym parkingu. Lambert wytargał swoją zaledwie trzynastoletnią, półnagą córkę z samochodu niejakiego Tommy'ego Webbera, siedemnastoletniego kolegi swojego syna. Od tego czasu Deanna zyskała wiele etykietek: puszczalska, zdzira, przegrana, chodzące rozczarowanie, wyrodna córka, zła przyjaciółka. 

,,Powietrze pachniało solą, a ja układałam w głowie opowiadanie o dziewczynie surfującej na desce po zimnym, zielonym oceanie."

Debiutancka powieść Sary Zarr to książka niepozorna. Wydawałoby się, że nie znajdziemy w niej nic wyjątkowego. Już sam tytuł jest prosty i wskazujący, że bohaterka nie wyróżnia się niczym specjalnym - pewna dziewczyna. Taka, którą mijamy w drodze; taka, o której coś słyszeliśmy od znajomego. Taka, której imię nie jest istotne, ale to co zrobiła. Lecz to właśnie najmocniejszym punktem wydarzeń jest główna bohaterka - szesnastoletnia Deanna Lambert. Autorzy najczęściej w swych dziełach kreują bohaterów, których można łatwo pokochać. Podejmują właściwe decyzje, mają dobre serce i zrobią dla najbliższych wszystko. Zarr stawia przed czytelnikiem bohaterkę pełną wad, zdobywającą się na czyny, przez które można ją znienawidzić. Deanna nie jest bohaterką, którą się lubi - ją się rozumie. Nastolatka to jedna wielka kupka nieszczęścia. Wychowuje się w rodzinie pełnej problemów: Lambertowie nie potrafią się ze sobą dogadać, są pełni gniewu, zawiści i rozczarowań. Można się wręcz potknąć o niedopowiedzenia, niewypowiedziane oskarżenia i żal. Główny konflikt kumuluje się na linii ojciec-córka, gdyż Deanna zawiodła swego ojca, a ojciec w momencie, w którym nastolatka najbardziej potrzebowała zrozumienia i wsparcia z jego strony, zawiódł ją. Rodzina żyje w jednym domu, ale brak tam czułości, miłości i akceptacji. 

,,Pewnego dnia popłynęła w złym kierunku i zorientowała się dopiero wtedy, kiedy spojrzała za siebie i nie zobaczyła brzegu."

Gdyby nie Deanna, nie byłoby tej historii. Nie byłoby pewnej dziewczyny. To właśnie ona stanowi filar tej powieści. I choć szesnastolatce można wiele zarzucić to pomimo wszystko, Deanna jest skrzywdzonym, samotnym dzieckiem - nie bójmy się użyć tego słowa: jest ofiarą. Jej niewinność, niedojrzałość, potrzeba uwagi, którą nie uzyskała od zapracowanych i sfrustrowanych życiem rodziców, zostały brutalnie pogwałcone, zniszczone. Wydarzenie, które miało miejsce w przeszłości nastolatki odcisnęło na niej bezlitosne znamię. Zrujnowało jej poczucie własnej wartości oraz bezpieczeństwa. Sara Zarr oddaje głos skrzywdzonej nastolatce, lecz można w nim dostrzec współczucie i troskę ze strony autorki. Przeszłość nastolatki nie jest opisana stricte przez wydarzenia, lecz emocje, myśli i uczucia bohaterki. Koniec z plotkami, koniec z ubarwioną historią Deanny Lambert - czas na prawdę.


Choć nie przeżyłam tego, co bohaterka, to wiem jak trudne jest dorastanie. Zwłaszcza, gdy nie ma się wsparcia od najbliższych. Najczęściej robi się głupoty, wiele głupot. Człowiek uczy się poprzez błędy, lecz Deanna za swój poniosła zbyt wysoką karę. Nastolatka nie miała obok siebie nikogo kto przytuliłby ją i powiedział magiczne słowa: wszystko będzie dobrze, jestem przy tobie. Została całkiem sama przeciwko rodzinie, rówieśnikom, samej sobie. Trzynastoletnia Deanna to dziewczynka zostawiona samej sobie, dopiero wkraczająca w dorastanie, pragnąca uwagi, bliskości, towarzystwa. Odnajdująca to w złym miejscu. Szenastoletnia Deanna to samotna, rozbita nastolatka, nie akceptująca siebie. 

Historia pewnej dziewczyny w pewien sposób złamała mi serce. Powoli, po cichutku. Debiutancka powieść Zarr nie jest książką silnie wpływającą na uczucia czytelnika, nie powoduje emocjonalnego rollercoasteru, ale zamykając historię Deanny Lambert czułam się w pełni usatysfakcjonowana i rozbita. Dopiero po przeczytaniu całej książki, mogłam stwierdzić, że jest to piękna, wzruszająca i brutalnie prawdziwa historia, zapadająca w pamięć. Nic tu nie jest czarno-białe. Każdy z bohaterów ma swoje dobre i złe strony. Swobodne pióro autorki, małomiasteczkowy klimat i zrównoważone tempo wydarzeń wpływają na korzyść debiutu amerykańskiej autorki. Historia pewnej dziewczyny mieści się w niecałych dwustu stronach i kompletnie wciąga. Królują tutaj negatywne emocje, niedopowiedzenia i zniszczone wyobrażenia na temat pierwszej miłości i rodziny. To must-read dla fanów książek Young-adult. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu YA! 


środa, 22 sierpnia 2018

153. Alyssa i czary, A.G. Howard

Każdy ma swój ulubiony gatunek literacki. Moim niezmiennie jest fantastyka, a możliwość odkrywania nowych perełek fantasy jest spełnieniem moich marzeń. A.G. Howard to autorka mająca na swoim koncie całkiem poczytną serię, która na polskim rynku dopiero debiutuje. Zapraszam was na premierową recenzję książki Alyssy i czary, będącej wariacją na temat kultowej Alicji w Krainie Czarów. 

Pod pseudonimem A.G. Howard kryje się Anita Grace Howard - amerykańska bestsellerowa autorka. Kobieta mieszka w Teksasie wraz z mężem i dwójką dzieci w wieku nastoletnim (za swoje dzieci uważa również dwie świnki morskie i labradora retrievera). Anita dzieli swoje życie pomiędzy rodzinę i pisanie. Kiedy nie pisze i nie spędza czasu z najbliższymi, jeździ na rolkach, rowerze, nartach, lub zajmuje się ogródkiem. Pierwsza część serii Alyssa z Innej Krainy na zagranicznym rynku pojawiła się w 2013 roku - po Splintered następują: Unhinged, Ensnared. 

Alyssa Gardner jeszcze nigdy nie zaznała całkowitej ciszy. Dręczą ją urojenia. Nieustannie towarzyszą jej odgłosy kwiatów i owadów. Gdy odkrywa, że Kraina Czarów istnieje naprawdę, cały jej świat rozsypuje się jak domek z kart. Nie są zatem szalone - ani ona, ani jej prapraprababka, Alicja Liddell, ani Alison, jej matka zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Na kobietach z tej rodziny ciąży klątwa, którą zdjąć może tylko Alyssa. Musi wskoczyć do króliczej nory. Prawdziwa Kraina Czarów jest jednak zdecydowanie mroczniejsza niż jej literacki odpowiednik…


Każdy z was na pewno zna Alicję w Krainie Czarów - być może czytaliście kultową powieść Lewisa Carrolla, oglądaliście filmową bądź bajkową adaptację, lub po prostu znacie zarys zwariowanej historii Alicji, która wpadła do Króliczej Nory prowadzącej do Krainy Czarów - miejsca przerastającego wszelkie prawa logiki. Retelling w ostatnim czasie  zyskał na popularności - coraz więcej autorów decyduje się na stworzenie własnej wariacji na temat powszechnie znanych baśni. Na moim blogu możecie znaleźć współczesną wersję Pięknej i Bestii według Katy Regnery, a Alyssa i czary to książka bezpośrednio związana z Alicją w Krainie Czarów, angażująca w swą fabułę nawet Lewisa Carrolla. 

,,Od dziesiątego roku życia kolekcjonuję owady; tylko w ten sposób mogę powstrzymać ich naszeptywania."

Główną bohaterką jest Alyssa Gardner, praprapra wnuczka Alicji. Alyssa odkąd pamięta słyszy owady i kwiaty, lecz wcale nie traktuje tego jako dar, a wręcz przeciwnie - nastolatka przypisuje to chorobie psychicznej, która zniszczyła Alicję oraz trawi jej matkę w zakładzie psychiatrycznym Soul. Alyssa marzy o ciszy, normalnej i pełnej rodzinie. Ma dosyć kąśliwych uwag rówieśników, smutku w oczach ojca i piskliwych głosików owadów, które starają się z nią nawiązać kontakt. Jej świat wywraca się do góry nogami, gdy dowiaduje się, że w bełkocie jej matki jest sens i wcale nie jest on oznaką dziedzicznej choroby psychicznej. Nastolatka dostrzega w tym szansę na ocalenie rodziny. Kraina Czarów Howard zbudowana jest na fundamencie stworzonym przez Lewisa Carrolla, lecz została zdominowana przez mrok i groteskowych mieszkańców. Trudno jest doszukać się w niej kolorowych istot z pierwotnej Krainy Czarów. Wraz z Alyssą, jej przyjacielem Jebediahem Holtem wędrujemy po zgliszczach bajkowej krainy, idąc śladem Alicji. 


Wykreowana przez amerykańską autorkę Kraina Czarów jest przerażająca, mroczna i pełna tajemnic. Idąc śladem Alicji Lewisa, odkrywamy nowe mniej-bajeczne oblicze świata z dziecięcych marzeń. A.G. Howard postawiła sobie trudne zadanie, opierając swoją książkę na niedoścignionym światowym klasyku Lewisa Carrolla, lecz czy podołała zadaniu? Cóż - jej wariacja wyszła naprawdę dobrze. Alyssa i czary to książka ambitna, wymagająca od autora nie lada wyobraźni i umiejętności obiektywnej oceny swojej pracy - czy granica pomiędzy fantasy a kompletnym absurdem przypadkiem nie została przekroczona? Pierwotna Kraina Czarów czy też Dziwów (ang. Wonderland) utrzymana jest w konwencji absurdalnej logiki snu, w którym wszystko może się zdarzyć, a żadne zjawisko lub bohater nie jest ograniczony przez powszechne prawa, np. grawitacji. 

Zwariowane przygody bohaterów nie każdemu mogą przypaść do gustu, a zwłaszcza osobom twardo stąpającym po ziemi, gdyż są one kompletnie oderwane od rzeczywistości, którą znamy. W mrocznej Krainie Czarów pieczoną kaczkę podaje się wciąż żywą, a cały ocean można zmieścić w jednej małej gąbce. Alyssa i czary, choć stanowi wariację klasyku światowej literatury, to wprowadza do fantastyki młodzieżowej powiew nowości. Przyznam, że całkiem dałam się wciągnąć w to szaleństwo.  Jestem ciekawa kolejnych części, a was zapraszam do sięgnięcia po losy praprapra wnuczki Alicji, które możecie od dzisiaj nabyć w księgarniach. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!


piątek, 17 sierpnia 2018

152. Pod szkarłatnym niebem, Mark Sullivan

Wciągająca historia oparta na faktach, przedstawiająca burzliwe losy zapomnianego bohatera II Wojny Światowej. Mark Sullivan w swej powieści Pod szkarłatnym niebem przenosi czytelników do Włoch pod rządami znienawidzonego dyktatora Benito Mussoliniego. Do słonecznego państwa wkracza bezwzględna armia Hitlera. 

Mark Sullivan jest uznanym autorem osiemnastu powieści, między innymi bestsellerowej serii Private, współtworzonej z Jamesem Pattersonem. Zdobył wiele nagród, między innymi WHSmith Fresh Talent Award, a jego książki wyróżniono tytułami Notable Book (The New York Timesoraz Best Book of the Year (The Los Angeles Times). Jest zapalonym narciarzem i poszukiwaczem przygód. Mieszka wraz z żoną w Bozeman w Montanie i pozostaje wdzięczny za cud w każdej chwili. (Edipresse)

Oparta na wydarzeniach z życia zapomnianego bohatera bestsellerowa powieść Pod szkarłatnym niebem to triumfalna historia niezwykłej odwagi i wytrzymałości pewnego młodego człowieka w jednym z najmroczniejszych okresów historii. Pino Lella nie chce mieć nic wspólnego z wojną czy nazistami. Jest zwyczajnym włoskim nastolatkiem, którego myśli krążą wokół muzyki, jedzenia i dziewcząt – lecz dni jego niewinności są policzone. Gdy mieszkanie rodziny Lellów w Mediolanie zostaje zniszczone podczas alianckiego bombardowania, Pino przyłącza się do kolei podziemnej pomagającej Żydom w ucieczce przez Alpy i zakochuje w Annie, starszej od niego o sześć lat pięknej wdowie.Rodzice Pina, chcąc zapewnić mu bezpieczeństwo, zmuszają go, by zaciągnął się do niemieckiej armii. Sądzą, że to posunięcie uchroni go przed walką. Jednak gdy młody Pino zostaje ranny, po wyjściu ze szpitala zostaje zwerbowany na osobistego kierowcy lewej ręki Adolfa Hitlera we Włoszech, generała Hansa Leyersa, jednego z najbardziej tajemniczych i potężnych dowódców Trzeciej Rzeszy. Dzięki temu zyskuje możliwość prowadzenia działalności szpiegowskiej dla aliantów wewnątrz niemieckiego Głównego Dowództwa. Pino przeżywa horrory wojny i nazistowską okupację walcząc w sekrecie, a jego odwagę podtrzymuje miłość do Anny i marzenia o wspólnej przyszłości. (Edipresse)


Głównym bohaterem powieści Marka Sullivana jest Pino Lella - włoski nastolatek, który został zmuszony do rezygnacji z przywilejów młodego wieku na rzecz strachu i przemocy. Jego młodość zostaje brutalnie przerwana przez wojnę, której Pino nie miał zamiaru biernie się przyglądać. Pomimo zaledwie osiemnastu lat, chłopak odnajduje w sobie odwagę i determinację, by pomóc uciemiężonym. Wyszedł na przeciw uchodźcom i rodakom, ryzykując własne życie na rzecz życia obcych mu ludzi. Nie da się ukryć, że postawa głównego bohatera jest wprost niesamowita, nierealna. W obliczu tak przerażającego zjawiska, jakim jest wojna, młody Lella pozostał człowiekiem wrażliwym na krzywdę niewinnych ludzi, nieważne jakiej narodowości byli, nieważne kim byli przed wojną. Tematyka powieści Pod szkarłatnym niebem była dla mnie nie małym zaskoczeniem. Widziałam tę powieść na kilku stronach z recenzjami, ale z tego względu, że książka czekała na mnie na półce, opis starałam się ominąć, by nie psuć sobie rozrywki. Jak widać - opłaciło się.

,,Dobro. Zło. To wszystko kwestia perspektywy, prawda?"

Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłowości i odwagi ludzi, którzy postanowili pomóc żydowskim uchodźcom. Słyszałam o wielu sposobach niesienia pomocy Żydom podczas brutalnej i bezwzględnej eksterminacji tego narodu, lecz przeprowadzaniu ludności przez niebezpieczne pasma górskie, prowadzące do sąsiednich państw kompletnie mnie zaskoczyło. Nie sądziłam, że ktoś mógłby podjąć się czegoś tak brawurowego, ale i szalonego zarazem. Giuseppe Lella nie jest kolejnym wykreowanym przez autora bohaterem - to człowiek z krwi i kości, który zachował w sobie człowieczeństwo i wiarę nawet w najmroczniejszym dla ludzkości czasie. Początkowo poznajemy go jako zwykłego nastolatka, interesującego się dziewczynami i muzyką, planującego swoje życie raczej w pozytywnych barwach, nie w szkarłacie i szarości, niczym ubiór włoskich niewolników stawiających niemieckie fortyfikacje. Sullivan nie kreuje go na super-bohatera nieznającego strachu, bólu i smutku, bowiem Lella jest pełen tych uczuć i emocji. Jest wręcz do bólu ludzki. Popełnia błędy, działa impulsywnie, cierpi. Nie rodzi się odważnym, silnym i zdeterminowanym - zyskuje to z czasem; każde kolejne wstrząsające przeżycie buduje jego osobę, dokłada kolejną cegiełkę do stania się bohaterem. W walce przeciwko monstrualnemu wrogowi Lelli pomagała miłość do rodziny, przyjaciół, Anny i państwa. To ona była siłą napędową jego odwagi, wytrzymałości i niezłomności. 


Pod szkarłatnym niebem to obszerna powieść napisana przez życie, licząca sobie 560 stron, jednakże emocjonujące wspomnienia głównego bohatera wciągają na tyle, że książkę czyta się niesamowicie szybko i sprawnie. Autor posługuje się lekkim piórem, choć wydarzenia potrafią wstrząsnąć czytelnikiem. Powieść przedstawia historię Włoch w trakcie II Wojny Światowej, prezentując piękne, ale i brutalne oblicze człowieka. Książka budzi w czytelniku nadzieję; uzmysławia, że nawet w najmroczniejszych czasach ludzie potrafili wykrzesać w sobie iskrę dobroci, która potrzebującym wskazała drogę ku wolności, bezpieczeństwu, życiu. 

,,Jeśli stracimy miłość, stracimy wszystko."

Czytając powieść, z łatwością można dostrzec szacunek autora do głównego bohatera. Pod szkarłatnym niebem, jak sam twórca zaznacza, nie należy do literatury faktu - to powieść historyczna, biograficzna, bowiem historia Lelli została stworzona z wspomnień samego bohatera. Polecam. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 

wtorek, 14 sierpnia 2018

151. English matters - wydanie specjalne (27/2018)

Przegląd prasowy sierpnia. Dzisiaj sprawdzimy co English matters przygotowało dla swoich czytelników w dwudziestym siódmym wydaniu specjalnym! 

Najnowsze wydanie specjalne, jak sam tytuł mówi, skupiony jest na speakingu. W This and that czytelnicy znajdą cztery krótkie teksty: 

  • PC is for Politically Correct 
  • Nothing to Speak of
  • Comic Strip: On the Plane
  • Origins of Language, or Why Did We Start Speaking?


Pierwszy tekst dotyczy języka wolnego od wulgaryzmów i słów, bądź wyrażeń, które mogą kogoś obrazić. Drugi przedstawia czytelnikowi tekst z różnymi zastosowaniami czasownika speak. Comic Strip: On the Plane przedstawia w obrazkach sytuacje, które mogą zdarzyć się w samolocie, np. proszenie stewardessy o pomoc w znalezieniu miejsca. Ostatni tekst (Origins of Language, or Why Did We Start Speaking?) spodobał mi się najbardziej. Przedstawia on pochodzenie początki funkcjonowania języka, teorie Robina Dunbara dlaczego zaczęliśmy mówić.

W People and Lifestyle znajdziemy: 

  • Who Am I Talking to?
  • Every Man to His Taste
  • Speaking with a Twist
Artykuł Who Am I Talking to? dotyczy akcentów. Według Owena Williamsa nauka rozróżniania ich i rozwinięcie własnego akcentu pozwoli ulepszyć nasze umiejętności mówienia i rozumienia w obcym języku. W tekście znajduje się kilka interesujących informacji na temat brytyjskiej, amerykańskiej i australijskiej odmiany języka angielskiego. Prócz tego znajduje się tutaj intrygująca ciekawostka na temat Johnnego Deppa. Every Man to His Taste to tekst Jonathana Sidora, w którym znajduje się wiele słówek dotyczących różnorodnych tematów, m.in. sportu, zdrowia, pracy czy jedzenia. Ostatni artykuł Speaking with a Twist dotyczy języka w użyciu humorystycznym. 


Culture zawiera tylko jeden artykuł:

  • He Had a Dream
Zapewne niektóre osoby wiedzą, czego on dotyczy. I Have a Dream to jedna z najpopularniejszych i najpiękniejszych przemów. Jonathan Sidor postanowił przyjrzeć się z bliska temu fenomenalnemu przemówieniu Martina Luthera Kinga. 

Sekcja Skills kryje w sobie dwa teksty: 

  • Game Your Way to Speaking
  • Speaking for Singles
Oba bardzo przypadły mi do gustu. Pierwszy przedstawia gry, dzięki którym możemy ulepszyć naszą umiejętność mówienia w języku angielskim. Propozycje przygotowane przez autorów magazynu mogą się idealnie sprawdzić podczas zajęć grupowych bądź indywidualnych zarówno z dorosłymi, jak i dziećmi. Speaking for Singles z kolei zawiera propozycje sposobów nauki języka angielskiego samemu. Jak widać, zauważalne efekty możemy pozyskać nie tylko dzięki lekcjom z native speakerem. 

Conversation matters posiada jeden tekst:

  • Let's talk about sex

Sekcja Language to:

  • No Stress About Stress
  • Spoken Threesomes
  • I'm a Survivor
Według mnie, najlepszy z nich jest Spoken Threesomes prezentujący czytelnikowi trzy sposoby powiedzenia czegoś, np. w sposób grzeczny, niegrzeczny lub wulgarny.

Travel: 
  • Learn English Abroad
Ostatnia sekcja to Leisure, czyli czas wolny, odpoczynek: 

  • To-Watch-List 
  • Rack Your Brain
Artykuł zawiera listę filmów i seriali, dzięki którym podniesiemy poziom naszego języka angielskiego. Natomiast w Rack Your Brain możemy sprawdzić, czy udało nam się przyswoić cokolwiek z treści magazynu. 


(klikając w powyższy tekst zostaniesz przeniesiony na stronę kiosku Colorful Media)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Colorful Media! 

niedziela, 12 sierpnia 2018

150. Łzy Mai, Martyna Raduchowska

Po lekturze Szamanki od umarlaków i Demona Luster wyrobiłam sobie zdanie na temat pióra Martyny Raduchowskiej - uznałam je za bardzo dobre i myliłam się, ponieważ jest... wspaniałe! Jak zapewne już się domyślacie, ta recenzja będzie aż ociekała ochami i achami, na które serdecznie was zapraszam. 

Martyna Raduchowska urodziła się w 1987 roku we Wrocławiu, z którym jest związana również sercem. Aktualnie mieszka w Warszawie. Ukończyła psychologię i kryminologię na Uniwersytecie Aberystwyth, neurobiologię poznawczą na Uniwersytecie York oraz psychologię śledczą - Uniwersystet SWPS. Z zamiłowaniem profiluje osoby zaginione i sprawców zbrodni, oraz zgłębia tajniki ludzkiego mózgu. W literackim świecie porusza się w sferze fantastyki. Napisała kilka opowiadań, powieści urban fantasy: Szamanka od umarlaków (2011), Demon Luster (2014) oraz cyberpunkowy kryminał Łzy Mai (2015),  za który otrzymała Nagrodę Literacką Kwazar. Pisze i pracuje jako scenarzystka w studiu CD PROJEKT RED. 

W New Horizon androidy nie śnią o elektrycznych owcach. 
One marzą o reinforsynie. 

W latach 30. XXI wieku technologia jest wszechobecna. Sztuczne organy, implanty, domózgowe wszczepy – ludzkie ciało i umysł można upgrade’ować wedle uznania. Jeżeli oczywiście kogoś na to stać. Biednym pozostaje jedynie reinforsyna. Dla ludzi to geniusz w pigułce. Dla androidów zaś – szansa na odczuwanie emocji. Nie wszyscy są entuzjastami technologii. Na pewno nie Jared Quinn, porucznik wydziału zabójstw. Na pewno nie po Buncie, w trakcie którego zdradziła go jego własna replikantka, Maya. Gdy wraca do pracy w policji, ma zasadę: żadnych cyborgów, żadnych androidów. Nie w jego zespole. Tymczasem po New Horizon grasuje zabójca nieuchwytny dla policyjnych systemów. Dla Quinna to jak wygrana na loterii – powrót do tradycyjnych metod śledczych. Ofiarą jest młoda kobieta. Widział ją już. W swoich koszmarach. Czyżby to on był mordercą?


Łzy Mai to cyberpunkowy kryminał, który miał swoją premierę w 2015 roku pod tytułem Czarne światła: Łzy Mai a wydany został przez Fabrykę Słów. 4 lipca, czyli całkiem niedawno, wydawnictwo Uroboros wypuściło na rynek wznowienie powieści w przepięknej oprawie graficznej. Łzy Mai to zaledwie początek, wstęp do najnowszej powieści Raduchowskiej - Spektrum, która ukaże się w IV kwartale 2018 roku. W Szamance od umarlaków miałam okazję poznać pióro Martyny Raduchowskiej - zabawne, swobodne w formie, wyraziste. Łzy Mai prezentują zupełnie inne oblicze jej warsztatu - mroczne i tajemnicze. Zawartość książki bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ sądziłam, że główną bohaterką będzie tytułowa Maya, replikantka, a tymczasem głównym bohaterem jest porucznik Jared Quinn, który jako jedyny przeżył masakrę w siedzibie firmy Beyond Industries. Mężczyzna przeżył dzięki wysokorozwiniętej technologii, która została zamontowana w jego organizmie. Quinn to człowiek walczący z własną traumą, pełen niepewności i lęków, które kryje głęboko w sobie. Niewielu wpuszcza do swojego świata, bowiem poznał smak zdrady zarówno ze strony żony, jak i byłej partnerki w wydziale zabójstw, tytułowej Mai. Maya z prawej ręki porucznika Jareda Quinna stała się jego nemezis - przekleństwem, nieobecnym wrogiem. 

Jeśli udajesz kogoś, kim nie jesteś, to znaczy, że masz coś do ukrycia i nie kierują Tobą uczciwe zamiary.


Od pierwszego rozdziału czuć wyraźny i mroczny klimat suspensu, niedopowiedzeń. Czytelnik, podobnie jak Jared Quinn, błądzi, szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania. Wypatruje w tłumie wielkiej nieobecnej: Mai. Kilkakrotnie zerkałam na okładkę sprawdzając nazwisko autora - byłam i wciąż jestem zafascynowana metamorfozą pióra Martyny Raduchowskiej. Moi drodzy, jeżeli czytaliście Szamankę od umarlaków i planujecie sięgnąć po Łzy Mai, do czego każdego z was gorąco zachęcam, to przygotujcie się na nie mały szok, ponieważ Raduchowska w swoim cyberpunkowym kryminale pokazała zupełnie inne oblicze swych umiejętności. Jak zwykle zostałam zauroczona pomysłowością i niezwykle plastycznym piórem, oraz niesamowicie polubiłam porucznika Jareda Quinna. Bardziej lubię książki, w których głównym bohaterem jest kobieta (zupełnie nie wiem dlaczego), przez co nieco obawiałam się męskiego przewodnika po futurystycznym świecie, ale Quinn przerósł moje oczekiwania. Jest to postać niezwykle wyrazista, stworzona z rozmysłem i z pomysłem, nieszablonowa, pełna tajemnic. Wprost nie mogłam się doczekać poznania tytułowej Mai - przez całą książkę czułam jej obecność nawet pomimo tego, że fizycznie w książce nie była obecna. 


Świat Łez Mai pomimo wszechobecnej wysokorozwiniętej technologii ma mocne korzenie w rzeczywistości, która nas otacza. Technologia, jaką operują mieszkańcy futurystycznego miasta New Horizon powstała w oparciu o naukowe przesłanki, dzisiejsze innowacje i prototypy. Nie są to gadżety i urządzenia z kosmosu, lecz rzeczy, które być może za kilkanaście lat będą dostępne na naszym rynku. Martyna Raduchowska zanim zabrała się za pisanie, poświęciła sporo czasu na przygotowanie się do stworzenia futurystycznej wizji świata, przeprowadzając imponujący research. Pracę, jaką autorka włożyła w powstanie tej książki widać na każdej stronie. Nagroda literacka Kwazar, jaką został wyróżniony cyberpunkowy kryminał jest jak najbardziej zasłużona. Autorka stworzyła świat rządzący się naszymi zasadami, między innymi: kto bogatemu zabroni. Futurystyczne uniwersum, w którym ludzie i cyborgi żyją obok siebie. Niestety, wysokorozwinięta technologia zaczyna przejmować kontrolę nad stwórcą, buntować się - walczyć o prawo do człowieczeństwa, do emocji. Cyborg nie chce tylko być stworzony na wzór człowieka. On chce być człowiekiem.

,,...zdolna do uczuć przestanę racjonalnie myśleć. Zacznę kłamać i kwestionować rozkazy. Stanę się zbyt nieprzewidywalna, omylna, nieposłuszna. Zbyt ludzka. Zaprojektowaliście mnie, bym jak najlepiej przypominała człowieka, sprawiliście, bym niczego nie pragnęła bardziej, a jednocześnie odmawiacie mi jedynej rzeczy, która może uczynić mnie jedną z was."

Łzy Mai to książka, która kompletnie mnie zaskoczyła. Nie sądziłam, że Raduchowska w cyberpunkowej, futurystycznej odsłonie tak bardzo mi się spodoba. Z niecierpliwością czekam na drugi tom serii Czarne światła, tuląc do siebie Łzy Mai. Spektrum na rynku pojawi się wczesną jesienią, także kolejny raz zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę! 10/10 - majstersztyk! 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!

środa, 8 sierpnia 2018

149. Początek, Nora Roberts

Nora Roberts to współczesna bestsellerowa pisarka, która wydała ponad dwieście powieści. Choć do tej pory nie przeczytałam żadnej z nich, to jej nazwisko było mi doskonale znane. Na książkę Początek, jak na większość ostatnich pozycji, zdecydowałam się pod wpływem impulsu, "jednym okiem" ledwo zaglądając w opis. Fantastykę uwielbiam, dlatego też Początek powinien być dobrym... początkiem z twórczością Roberts. 

Nora Roberts (właściwie Eleanor Marie Robertson) to pisarka amerykańska urodzona 10 października 1950 roku w Silver Spring. Była pierwszą autorką, którą przyjęto do Romance Writers of America Hall of Fame. Pisze romanse jako Nora Roberts, Sarah Hardesty i Jill March, a kryminały z serii In Death pod pseudonimem J.D. Robb. W latach osiemdziesiątych Nora Roberts zaczęła pisać książki stanowiące połączenie romansu, powieści przygodowej, sensacyjnej i obyczajowej. Swoją twórczość rozpoczęła w 1981 roku powieściową sagą Irlandzka wróżka, której akcja toczy się w Irlandii. Nora Roberts należy do wielu zrzeszeń pisarzy oraz jest laureatką wielu nagród, które dostała od swych kolegów po fachu i wydawnictw. (Wikipedia)

W zimny sylwestrowy wieczór na szkockiej wsi zaczęła się śmiertelna pandemia - nazwano ją Zagładą. W wirusie oraz sposobie, w jaki się rozprzestrzenia jest coś zagadkowego. Gdy miliardy padają jego ofiarą i umierają, część z tych, którzy nie zachorowali, odkrywa w sobie dziwne, nieoczekiwane zdolności. Lana, nowojorska szefowa kuchni, potrafi przenosić przedmioty i ludzi siłą woli. Fred umie przyzwać światło w ciemności. Jonah, ratownik medyczny, widzi strzępy przyszłości ludzi, których dotyka. Katie rodzi bliźnięta i podejrzewa, że wraz z nowym życiem sprowadziła na świat magiczne istoty. Jednak Zagłada różnie wpływa na ludzi. Prócz światła, pojawi się także mroczna i przerażająca magia.


Początek Nory Roberts na polskim rynku miał premierę całkiem niedawno - 6 czerwca 2018 roku. Od tego czasu miałam w planach lekturę tej książki, która niestety musiała chwilę poczekać. W swej najnowszej książce Roberts sięgnęła po apokaliptyczny i post-apokaliptyczny klimat. Rzadko kiedy czytuję coś takiego, także temat był dla mnie miłą odmianą. Nie da się ukryć, że apokalipsa często przejawia się w literaturze, jednakże Nora Roberts znalazła świeży, oryginalny pomysł, wplatając w powieść silny akcent fantasy. Autorka z bolesnym autentyzmem przedstawia ludzkość w obliczu pandemii: rozpad społeczeństwa, upadek zasad moralnych, bezprawie, powrót do pierwotnych zachowań, czyli brutalnej walki o przetrwanie, zgodnej z barbarzyńskim prawem dżungli: silniejszy zabija słabszego. Ludzie w tej kwestii posunęli się nieco dalej, uwalniając swą agresję i nienawiść. Większość ocalałego społeczeństwa przyjęła bezwzględną postawę: zabij, albo sam zostaniesz zabity. Reszta została zmuszona do ucieczki, do strachu nie tylko przed wszechobecną Zagładą, ale i przed bliźnimi, którzy zamiast się jednoczyć, walczą między sobą. Wygląd społeczeństwa zobrazowanego przez Norę Roberts to jeden z bardzo możliwych scenariuszy nas samych - cywilizowanych ludzi w obecności epidemii. 

,,Potężne, poważne kryzysy wydobywają z nas to, co najlepsze lub najgorsze, niekiedy jedno i drugie."

Przejdźmy do kwestii bohaterów. W powieści występuje jawny podział postaci na dobrych i złych, oraz ukryty (do pewnego momentu) na Odpornych i Niesamowitych. Odporni, jak sama nazwa wskazuje, nie są podatni na wirusa. Z kolei Niesamowici to ci, którzy posiadają magiczne zdolności. Oczywiście magiczne istoty również dzielą się na dobre i złe. Może brzmi to troszkę niejasno, ale w książce łatwo się zorientować. Nora Roberts postanowiła przedstawić losy wielu ludzi. Nie mamy wiodącego bohatera, lecz kilku, których losy opisane są w poszczególnych rozdziałach. Niekiedy bohaterowie spotykają się ze sobą, na przykład w trakcie ucieczki, lub podczas tworzenia grup wspólnie walczących o przetrwanie. Bardzo spodobało mi się to, że gdy czytamy rozdział relacjonujący poczynania Arlys, to akcja w płaszczyźnie Leny i Maxa nie stoi w miejscu - tam również coś się dzieje. Ze wszystkich osób najbardziej polubiłam Arlys - wykazała się ona niezwykłą odwagą i determinacją - do końca postępowała zgodnie z etosem jej pracy oraz zasadami moralnymi. Walczyła o prawdę, a w szale walki nie zapomniała o człowieczeństwie oraz o tym, że jest coś ważniejszego od przeżycia - pozostać sobą, osobą cywilizowaną. Ogromną sympatią obdarzyłam również ratownika medycznego Jonah i Eddiego - tego drugiego przede wszystkim za miłość do zwierząt i Kid Cudiego, a Jonah za bezinteresowność. Lenę i Maksa też całkiem polubiłam, ale nie byli to bohaterowie, którzy zdobyli moje serce. Ich losy ciekawiły mnie równie mocno, co innych bohaterów, ale nie byli oni mi równie bliscy. 


Pomysł Roberts na pomieszanie katastrofy globalnej z fantastyką to całkiem dobre i świeże rozwiązanie, dające autorce szerokie pole do popisu i wiele możliwości dotyczących dalszego rozwoju fabuły. W tym zagmatwanym świecie brutalności, epidemii i magicznych istot odnalazłam się zadziwiająco łatwo. Niesamowicie mocno związałam się z bohaterami - czuję, że przeszłam z nimi bardzo wiele, polubiłam ich, a ich dalsze losy nie są mi obojętne. W piórze autorki widać lata praktyki - jest rzeczowe i wyważone. Roberts trafia w sedno posługując się nad wyraz lekkim i swobodnym językiem. Pomimo tego, że amerykańska pisarka tworzy od kilkudziesięciu lat, jej twórczość jest na czasie, a pod względem stylu Roberts wcale nie pozostaje w tyle za młodymi autorami. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Nory Roberts okazało się być pozytywne, no i teraz nie pozostało mi nic innego, jak czekać na drugi tom. 

Początek to pierwsza część cyklu Kroniki tej jedynej. Zagraniczna premiera drugiego tomu jest zaplanowana na 4 grudnia 2018 i nosi tytuł Of Blood and Bone. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

148. Paleta marzeń, Małgorzata Falkowska

Historia dwójki zupełnie odmiennych ludzi, którym los spłatał nie lada figla i połączył ich ścieżki w kompletnie nietypowy sposób. Pióro Małgorzaty Falkowskiej dotąd było dla mnie jedną wielką tajemnicą, choć nazwisko autorki gdzieś rzuciło mi się w oczy, także gdy otrzymałam ofertę zrecenzowania jej najnowszej powieści, wprost nie mogłam odmówić. Zwłaszcza, gdy zobaczyłam tę piękną okładkę. Jakie wrażenie wywarła na mnie Paleta marzeń? Zapraszam na recenzję. 

Małgorzata Falkowska to niepoprawna optymistka z wiecznym uśmiechem na twarzy; pochodzi z Włocławka; wyjeżdżając na studia do Torunia, zakochała się najpierw w mężczyźnie (obecnie już mężu), który pomógł jej zakochać się także w Toruniu, gdzie mieszka do dziś. Absolwentka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika oraz Akademii Pedagogiki Specjalnej, pedagog specjalny, oligofrenopedagog, surdopedagog, terapeuta zajęciowy. Na co dzień pracuje w Środowiskowym Domu Samopomocy Fundacji im. Brata Alberta w Toruniu. Wykładowca na kierunku terapia zajęciowa oraz oligofrenopedagogika, pokazuje innym, że praca z niepełnosprawnymi może być nie tylko źródłem zarobku, ale i pasją. (lubimyczytac.pl)

Magda, mimo swojego młodego wieku, ma już za sobą bagaż doświadczeń, a najważniejszą osobą w jej życiu jest córka Pola. Choć dobrze sytuowani rodzice zapewniają jej bezpieczeństwo finansowe, nie może realizować swoich pasji i czuje się niczym ptak zamknięty w złotej klatce. Pewnego dnia Magda widzi w gazecie portret córki i pozywa ulicznego malarza Alka o bezprawne wykorzystanie wizerunku dziecka. Spotkanie w sądzie staje się niespodziewanym początkiem wspólnej, siedmiodniowej przygody, która obfituje w paletę emocji i uczuć… Czy Magdę i Alka połączy coś więcej, niż sprawa sądowa?


Najnowsza powieść Małgorzaty Falkowskiej przeszła ze mną całkiem wiele - wzięłam ją na wycieczkę do Włoch (wraz z Bratobójcą Kristoffa), ale z powodu małej ilości czasu na czytanie, nie udało mi się jej nawet otworzyć. Tak więc od razu po powrocie do Polski wzięłam się za czytanie Palety marzeń i właśnie przed chwilą zakończyłam jej lekturę. Autorka za pomocą przewrotności życia połączyła losy Aleksandra Gruszczyka - ulicznego malarza żyjącego tu i teraz i Magdaleny Lubranieckiej, dwudziestojednolatki wychowanej w złotej klatce. Oceniając bohaterów z pośpiechem, można kompletnie się pomylić, gdyż Alek wcale nie jest beztroskim mężczyzną a Magda wychuchaną i rozpieszczoną młodą kobietą - oboje niosą ze sobą ciężki bagaż doświadczeń z przeszłości, które odcisnęły na nich niezmywalne piętna. Zarówno Alek jak i Magda, starają się ukryć przed sobą to, co kiedyś ich spotkało, co zmieniło ich na zawsze i sprawiło, że na swą przyszłość patrzą ze sporym dystansem i swego rodzaju zwątpieniem w i żyli długo i szczęśliwie. Falkowska w swej powieści, stara się zwrócić uwagę czytelników na to, że oceniając kogoś pochopnie i za pomocą stereotypów, możemy grubo się pomylić i wyrządzić komuś krzywdę. Stawia bohaterów w nietypowej sytuacji, która zaważy na dalszym ich życiu. 

,,Nikt nie urodził się wielkim zwycięzcą, nawet jeśli miał cholerne szczęście."

Dwóch różnych bohaterów - dwie różne perspektywy. Falkowska postawiła na narrację pierwszoosobową. Perspektywa Magdy przeplata się z perspektywą Alka, dzięki czemu możemy poznać dwa odmienne punkty widzenia. Zabieg ten wypadł autorce całkiem zgrabnie; nie miałam problemu z częstym przestawieniem się z relacji Alka na relację Magdy. Minusem książki są sporadycznie występujące, ale wciąż obecne i zauważalne sztuczne dialogi, częste moralizowanie i wymuszone sytuacje czy reakcje bohaterów, które pojawiają się znikąd, ale mają określony cel prowadzący do dalszego rozwoju akcji. 


Paleta marzeń porusza bardzo ważny i coraz popularniejszy w literaturze temat jakim jest przemoc domowa. Magda na pierwszy rzut oka nie wygląda na kobietę, która pozwoliła mężczyźnie na lata bestialskiego traktowania, gdyż sprytnie to ukrywa. Pomimo tego, że Magdalenie udało się uwolnić z toksycznego związku, jego skutki wciąż są obecne. Przemoc fizyczna i psychiczna coraz częściej pojawia się w polskiej literaturze, przestaje być tematem tabu. 

Najnowsza powieść Małgorzaty Falkowskiej nie jest książką bezbłędną - miejscami mnie nużyła i złościła, jednakże całość oceniam całkiem pozytywnie. Nie da się ukryć, że okładka jest wprost rewelacyjna, zwraca uwagę i zachęca do lektury. Bardzo spodobała mi się historia Aleksandra. Autorka wpadła na oryginalny pomysł, a zakończenie wyraźnie sugeruje kolejną część.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Lira! 

sobota, 4 sierpnia 2018

147. Bratobójca, Jay Kristoff

Druga część fenomenalnej steampunkowej trylogii, której akcja została osadzona w feudalnej Japonii. W kwietniu tego roku miałam okazję przeczytać pierwszą część Wojny Lotosowej, która - mówiąc najprościej - całkowicie podbiła moje serce. Niestety, lektura Bratobójcy nieco przesunęła się w czasie, co właściwie wzmocniło mój apetyt - czy moje oczekiwania zostały spełnione? Czy autorowi udało się pokonać wysoko postawioną poprzeczkę?   

Jay Kristoff urodził się w Perth (Australia) w 1973 roku. Aktualnie mieszka w Melbourne. Jest to bestsellerowy autor książek z gatunku literatury fantastycznej oraz science fiction. Spod jego pióra wyszła wspaniała trylogia steampunkowa Wojna Lotosowa (The Lotus War), w skład której wchodzą Tancerze burzy, Bratobójca, Głosząca kres, opublikowana w internecie nowelka Praying for Rain, będąca dodatkiem do trylogii; seria Nibynoc (The Nevernight Chronicle): Nibynoc, Bożogrobie, DarkDawn (premiera w tym roku); stworzone wraz z Amie Kaufman cykle Illuminae (Illuminae, Gemina, Obsidio), Andromeda, seria Lifel1k3. Kristoff w swych dziełach porusza takie tematy, jak: przyjaźń, więzi rodzinne, miłość, strata oraz zdrada. Autor za pomocą pióra wyraża swoje przekonanie, że zwycięstwo bez poświęcenia jest nic nieznaczące.

,,Między, pod i poza wszystkim innym, czym mogę być, przede wszystkim jestem twój. Nigdy cię nie opuszczę, nigdy cię nie porzucę. Możesz na mnie polegać, tak jak polegasz na słońcu, że wzejdzie, czy na księżycu, że zniknie o poranku. Ty bowiem jesteś moim sercem."

Japonia. Yukiko żyje w świecie wysp Shimy, zatrutym przez wszechobecny przemysł krwawego lotosu. Produkt ten jest środkiem władzy i funkcjonowania szogunatu. Otumania i uzależnia ludzi sprawiając, że nie dostrzegają tyranii, bezwiednie kłaniają się mordercy i despocie. Po śmierciu szoguna Yorimoto, świat znany Yukiko pogrąża się w kompletnym chaosie. Nadchodzi czas brutalnej walki o władzę nad wyspami Shimy. Dziewczyna wraz ze swym tygrysem gromu przyłącza się do Kagé - cieni, buntowników, którzy ukryci w gęstych i trudno dostępnych lasach góry Iichi, szykują rewoltę. Yukiko traci kontrolę nad swoim darem Przenikania oraz sercem, które zaczyna obierać własne ścieżki. 


Po przeczytaniu pierwszej księgi Wojny lotosowej, byłam i właściwie wciąż jestem, kompletnie urzeczona warsztatem pisarskim autora, jak i całością wykreowanego uniwersum. Na początku książki mamy herby cesarstwa Shimy, mapę wysp oraz Kigen - miasta, w którym skupia się niemalże cała akcja powieści. Przez te kilka miesięcy kilka faktów dotyczących zdarzeń i bohaterów, powypadały mi z głowy, ale wydawnictwo Uroboros wyciągnęło rękę w stronę takich pechowców jak ja, i umieściło trzy stronicowe przypomnienie tego, co mieliśmy okazję przeczytać w Tancerzach burzy. Jak zapewne się domyślacie, bardzo ułatwiło mi to lekturę - nie miałam większych problemów z odnalezieniem się w historii Yukiko i Buruu - a już właściwie w losach całego szogunatu, gdyż w Bratobójcy pojawia się wiele nowych postaci, wykreowanych w nietypowy i barwny sposób. Autor postanowił przedstawić sytuację mieszkańców z różnych warstw społecznych, środowisk i z przeciwnych stron barykady. Wiele powierzchownych wątków z pierwszej księgi zostało rozwiniętych (na przykład historia Michi, służki Aishy), a to, co braliśmy za pewnik po przeczytaniu Tancerzy burzy, okazało się być... niezłym żartem, który autor wykręcił swoim czytelnikom. Nie da się ukryć, że lektura tej książki była niesamowicie emocjonująca, a ostatnie dwieście stron wywołało u mnie ból brzucha - wprost nie mogłam zdzierżyć tego, co tam się działo, a uwierzcie mi - działo się dużo! Kristoff zdecydowanie przestał się patyczkować z czytelnikiem - mamy tutaj wiele scen, które mogą sprawić trudność osobom o słabszych nerwach, wiele wstrząsających decyzji bohaterów, spisków, intryg i łez. 

,,Pożegnanie wymaga odwagi. Spojrzenia na coś, co się straciło, i przyznania przed samym sobą, że to już nie wróci. Niektóre łzy są z żelaza."

Historia stricte Yukiko i Buruu została nieco zepchnięta na drugi plan, gdyż autor w drugiej księdze zdecydowanie postawił na wielowątkowość i przedstawienie sytuacji społeczno-politycznej wysp Shimy. Mnogość wątków może przytłoczyć niektóre osoby, jednakże dla mnie był to ciekawy zabieg, dzięki któremu zyskała na tym całość historii - poprawiła dynamikę i pozwoliła dostrzec prawdziwe zło szogunatu i Gildii Lotosu. Główna bohaterka przeszła całkiem imponującą przemianę - stała się waleczna, gotowa na poświęcenia, ale można dostrzec w niej kilka negatywów. Choćby hipokryzję i budzącą się w niej bezwzględność. Cieszę się, że autor postanowił wprowadzić więcej Yōkai, ponieważ uwielbiam Buruu i wszystko co związane z więzią pomiędzy nim a Yukiko. 
 

Bratobójca to książka, do której podeszłam z ogromnym entuzjazmem, następnie przez pierwsze pięćdziesiąt stron odnajdowałam się w fabule, a gdy już mi się to udało - wpadłam jak śliwka w kompot. Po lekturze drugiej księgi wciąż jestem zakochana w Wojnie Lotosowej - chyba nawet jeszcze bardziej. Targa mną wiele emocji i odczuwam żal do autora, za to, że zrobił to... co zrobił. Kristoffa po raz drugi muszę pochwalić za wyraziste pióro i oryginalny pomysł mający ogromny potencjał, który - póki co - jest w pełni wykorzystany. Po tak emocjonującej lekturze, boję się ostatniego tomu, ponieważ już czuję, że złamie on moje serce. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!