Horror młodzieżowy, w którym z łatwością można wyczuć klimat serialu Stranger Things oraz kultowego dzieła bezapelacyjnego króla grozy Stephena Kinga - To. Obie pozycje aktualnie są na fali, tak więc nic dziwnego, że co poniektórzy autorzy, chcąc zabłysnąć, wskakują na nią, tworząc coś niezwykle podobnego i niby oryginalnego. Czy Stewartowi Martinowi udało się dogonić poziomem swe inspiracje?
Stewart Martin to były nauczyciel języka angielskiego - a jeszcze wcześniej barman czy wykładowca. Pochodzi z Glasgow, aktualnie mieszka na zachodnim wybrzeżu Szkocji z żoną, córką i psem. Uwielbia gotować, uprawiać jogging na plaży, oglądać swe ulubione filmy i kupować książki. Martin szczególnie ceni prace Johna Steinbecka i Philipa Pullmana. Jego debiutem jest to Riverkeep, Skrzynia ofiarna to jego druga powieść.
W upalne wakacje 1982 roku Sep, Arkle, Mack, Lamb i Hadley zostają połączeni przez więzy przyjaźni… oraz mroczny sekret, który po latach powraca, aby ich nawiedzać. Kiedy nastolatkowie znajdują w lesie starożytną kamienną skrzynię, pod wpływem sennej wizji postanawiają złożyć w niej ofiary. Każde z nich oddaje skrzyni coś wyjątkowo bliskiego swojemu sercu. Zawierają przy tym pakt: nigdy nie powrócą do skrzyni nocą, nigdy nie przyjdą do niej samotnie i nigdy nie zabiorą z niej swoich darów. Cztery lata później losy dawnych przyjaciół ponownie łączy ze sobą seria przerażających, krwawych wypadków, która może oznaczać tylko jedno – któreś z nich złamało przysięgę. Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić? *
Już od pierwszych stron powieści z łatwością można wyczuć ten specyficzny klimat, który towarzyszy widzowi podczas oglądania serialu Stranger Things, lub też czytania (a także i oglądania) historii morderczego klauna Pennywise'a i szóstki dzieciaków, którym przyszło się z nim zmierzyć. Nie ukrywam, że podczas lektury Skrzyni ofiarnej doszukałam się sporego podobieństwa pomiędzy obiema, a nawet i trzema pozycjami, tak więc dzieło Stewarta Martina do oryginalnych nie należy, ale i tak całkiem wciąga, miejscami wywołuje gęsią skórkę, a nawet śmiech. W ogólnym rozrachunku Skrzynia ofiarna to całkiem udana powieść, przy której czytelnik może naprawdę nieźle się bawić. Poprzez umieszczenie akcji powieści w miasteczku położonym na wyspie, autor zamyka swych bohaterów na ograniczonej i ogrodzonej przez wodę przestrzeni, w pewien sposób odcinając im drogę ucieczki. Lokalizacja ta budzi w czytelniku niepokój, wzmaga poczucie bycia w niebezpieczeństwie. Wiodącym bohaterem jest September (w powieści znany głównie jako Sep), który cztery lata temu wraz ze swoimi przyjaciółmi odprawił pewien...pozornie niezobowiązujący rytuał. Po latach echo dawnego czynu podpartego niedotrzymaną obietnicą powraca. Tajemnicza siła postanawia zebrać krwawe żniwo. Dawni przyjaciele muszą zjednoczyć swe siły, by pokonać zło powstałe z ich marzeń, koszmarów, lęków i słabości.
Nigdy nie przychodź do skrzyni sam.
Nigdy nie otwieraj jej po zmroku.
Nigdy nie wyjmuj daru ofiarnego.
Stewart Martin porusza się pomiędzy dwoma osiami czasowymi - rokiem 1986 i 1941. Nie brak tu również retrospekcji, które mniej więcej przybliżają nam niektóre elementy fabuły. Poznajemy dwie grupy przyjaciół, którzy złożyli przysięgę demonicznej skrzyni ofiarnej. Odkrywamy krwawe skutki przysięgi - jej moc i bezwzględność; sposób działania. Nasi bohaterowie: Sep, Mack, Arkle, Lamb i Hadley rozpoczynają prawdziwą walkę na śmierć i życie.
Wcześniej wspomniany September to niezwykle inteligentny nastolatek, który pragnie wyrwać się z wyspy poprzez uzyskanie stypendium naukowego - zatem w szkole daje z siebie wszystko, skupiając całą swą energię na nauce, przez co nie dostrzega niczego wokół. Nie ma przyjaciół, to typ samotnika, outsidera poniekąd z własnego wyboru. Pasją Lambert jest sport. Dziewczyna uprawia hokej na trawie, a pod względem kondycji i siły fizycznej przewyższa niejednego chłopaka, przez co jest obiektem drwin i wyzwisk. Nastolatka pod swym niezbyt przyjemnym charakterem ukrywa słabości i ból po śmierci ukochanej mamy. Hadley należy do mniejszości narodowej. Jest Azjatką, co sprawia, że nie do końca jest akceptowana przez rówieśników. Mack - kolejny sportowiec i wielkozębny Arkle... i tutaj mam problem, ponieważ jak trójka wcześniej wymienionych bohaterów została całkiem zgrabnie przedstawiona, tak o Macku i Arkle'u dowiadujemy się naprawdę niewiele. Z kolei Lamb i Hadley to bohaterki z potencjałem, ciekawą historią, która niestety nie została rozwinięta. Nie bez powodu napisałam wcześniej, że bohaterowie zostali przedstawieni, bowiem brakuje im tego, co w kreacji jest elementarne - wielowarstwowości i nie-oczywistości. Tu otrzymujemy pewne hasła, które określają ich charaktery, i jak można się domyślić, jest to stanowczo za mało, bym mogła powiedzieć, że jestem zadowolona. Podobnie zresztą jest z fabułą. Zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, lecz tak naprawdę nie wiemy, skąd to wszystko się wzięło. Jak powstała skrzynia ofiarna? Co robiła akurat w tym miejscu? Dlaczego i w jaki sposób zwabia potencjalne ofiary? Tego typu braki fabularne wyjątkowo mocno przeszkadzają mi podczas lektury - być może dlatego, że zwyczajnie lubię analizować, a w przypadku Skrzyni ofiarnej brak podstaw powoduje, że całość jakoś tak się chwieje i nie do końca zazębia.
W dużej mierze jednotomowa powieść Stewarta Martina opiera się na dynamicznej akcji, która towarzyszy czytelnikowi od pierwszych do ostatnich stron. Za wartkość historii odpowiadają również krótkie rozdziały, liczne retrospekcje oraz zmiany wynikające z narracji. Choć jest to horror młodzieżowy, to niejeden raz wywołał on uśmiech na mojej twarzy - a jako że autorowi właśnie o to chodzi, to jak najbardziej traktuję to jako plus. Mroczna historia została delikatnie okraszona lekkim humorem, który potrafi umilić lekturę. Pomimo sporych niedociągnięć w kreacji bohaterów oraz logiki wydarzeń uważam, że Skrzynia ofiarna to całkiem fajna książka, która spisze się podczas długich, jesiennych wieczorów. Warto dać szansę.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu YA!
Tej książki nie kojarzę, ale ma bardzo klimatyczną okładkę.
OdpowiedzUsuńPrzykuwająca wzrok okładka to już jakiś procent sukcesu.
UsuńJuż sam tytuł brzmi złowieszczo... Takie klimaty na jesień jak znalazł 😁
OdpowiedzUsuńZachęca klimat "Stranger Things", ale zniechęcają te niedociągnięcia... Jeszcze przemyślę, czy warto się za to brać.
OdpowiedzUsuńTę książkę właśnie czytam mój narzeczony. Jak skończy, ja też ją przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej książki, chociaż wiele pozytywnych opinii o niej czytałam ;)
OdpowiedzUsuńJa od dnia premiery czaję się na Skrzynię ofiarną i czaję (trochę jak ten kruk z okładki!).
OdpowiedzUsuńnie oglądałam Stranger things, ale wiem, o jaki klimat chodzi, bo "Skrzynię ofiarną" czytałam. I momentami czułam gęsią skrókę, ale ta książka aż tak bardzo jak się spodziewałam mnie nie przeraziła :)
OdpowiedzUsuńTytuł chętnie widzę u siebie w biblioteczce, sięgnie po niego moja młodzież, a i ja do niego zerknę. Dopisuję do listy czytelniczej. :)
OdpowiedzUsuńBędzie o czym wspólnie rozmawiać i dyskutować. :)
UsuńOdpadłam - dwie linie czasowe i podobieństwo do ST i To? Nie, dzięki. Juz same linie czasowe mnie wkurzają. i masz rację - tego typu historii ostatnio jest na pęczki i to się już robi nudne
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kiedy powieść, bez względu na swoje rozmiary, posiada krótkie rozdziały. Dużo przyjemniej mi się wtedy czyta.
OdpowiedzUsuńChyba jednak książka nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńMroczni i złowieszczo, tak jak lubię. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mój egzemplarz do mnie dotarł i jestem bardzo ciekawa, czy książka mi się spodoba. Do tej pory czytałam same pozytywne recenzje tego tytułu, a tu trochę ostudziłaś mój zapał. ;)
OdpowiedzUsuńJestem jedną z tych nielicznych osób, które nie oglądały ST. Ciekawi mnie ten młodzieżowy horror, wywołując uśmiech.😉
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Okładka zapowiada mroczne klimaty ;)
OdpowiedzUsuńTak to są teraz moje klimaty jakoś coraz częściej lubię wracacie uwagi ma się na lektury z dreszczykiem
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po horrory ale nie dlatego że nie lubię, ale po prostu nie mam na nie czasu - dla tej książki chyba zweryfikuje swoje plany czytelnicze i przeczytam
OdpowiedzUsuńTen ptak na okładce za bardzo mnie niepokoi;)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu bardzo mnie ciągnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Stranger Things, więc chyba zapoznam się bliżej z tą książką :)
OdpowiedzUsuńMega okładka, bardzo lubię takie ciemne kolory i intrygujące klimaty. Jednak książek od tego wydawnictwa nie za bardzo lubię, więc waham się czy przeczytać
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka pochłonęłaby mnie na dłuuuużej :)
OdpowiedzUsuńMoże i znajdują się pewne podobieństwa do znanych seriali czy też książek/filmów, ale jak widać ten tytuł się obronił dobrym wykonaniem. Już jakiś czas temu zwrócił na siebie moją uwagę – mam go w planach czytelniczych.
OdpowiedzUsuńNo niestety skoro to jest w jakimś stopniu podobne do "To" i "Stranger things" to z góry odpada :/ "To" nie czytałam, ale się z Kingiem nie za bardzo lubimy, a przy serialu prawie usnęłam :/
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z książek na której mógł wzorować się autor. Czyli jest to na mój plus. Mogłabym spróbować, ale chyba zostawie ja sobie na wiosne kiedy dni są dłuższe. Nie czytuję takich książek po zmroku 😁 Kinga
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka zachęca do lektury, jest bardzo klimatyczna! A Twój opis fabuły skłania mnie jeszcze bardziej, żeby sięgnąć po tę książkę. Dzięki za polecenie!
OdpowiedzUsuń