Marah Woolf (urodzona w 1971 roku) ukończyła studia historyczne i nauki polityczne. W 2011 roku udało się jej spełnić największe marzenie - wydała swoją pierwszą powieść. Mieszka w Niemczech wraz z mężem, trójką dzieci i jaszczurką. *
Saga księżycowa opowiada o niełatwej miłości dwojga nastolatków, Emmy i Caluma. Poznają się, gdy po stracie matki Emma zostaje zmuszona opuścić swój dotychczasowy dom w Waszyngtonie i zamieszkać z niewidzianym nigdy wcześniej wujem i jego rodziną w Szkocji. Nie przypuszczała, że spotka tam miłość swojego życia – Caluma. Jednak chłopak nie jest podobny do rówieśników – jest tajemniczy i niedostępny, lecz właśnie to najbardziej pociąga Emmę. Cykl Marah Woolf to opowieści o dojrzewaniu, trudnej miłości i odwadze, by wytrwale dążyć do celu i spełniać swoje marzenia. **
Jak wiecie, fantastykę uwielbiam całym sercem (i zaznaczyłam już to wielokrotnie przy okazji innych wpisów), a gdy uda mi się trafić na swego rodzaju nowość w tym gatunku, to jestem przeszczęśliwa - bo trochę już przeczytałam i niestety coraz częściej trafiam na coś, z czym dane mi było spotkać się wcześniej wielokrotnie. Zapewne każdy z was czytał książkę, w której pojawiają się wampiry (Zmierzch, Pamiętniki Wampirów, Błękintokrwiści, Wywiad z wampirem, Miasteczko Salem, Drakula), czarodzieje (Harry Potter, Czarny Mag, Archie Greene), czy wilkołaki (Wilk, Rok Wilkołaka, Drżenie) - ale czy kiedykolwiek słyszeliście o shellycoats? Istoty te wywodzą się ze szkockiego i północno-angielskiego folkloru. Shellycoat to rodzaj straszydła, które nawiedza rzeki i strumyki. Nazwa pochodzi od płaszcza (ang. coat) z muszelek (ang. shells), które ponoć nosi na swych barkach. Shellycoats nie są specjalnie złośliwe, ale zaborcze jeżeli chodzi o terytorium. Raczej żyją w ukryciu, a ich ofiarami są głównie kobiety-dziewice, które zapuściły się na ich tereny. W powieści Mary Woolf schodzą oni na ląd w postaci przystojnych młodzieńców, w których nietrudno się zakochać się po uszu. Jednak shellycoats mają ściśle określone zasady, a jedną z nich jest bezwzględny zakaz zawierania jakichkolwiek związków z człowiekiem. Niestety miłości nie sposób zagłuszyć.
Życie Emmy Tate ulega drastycznej zmianie, gdy jej mama - jedyna opiekunka, ginie w wypadku. Emma opuszcza Stany Zjednoczone, w których dotychczas mieszkała i przeprowadza się do Szkocji, gdzie mieszka jej wuj Ethan wraz z rodziną. Tragiczne wydarzenie jest początkiem niesamowitej przygody oraz miłości, która odmieni jej serce i dusze.
Choć niemiecka autorka w swej powieści porusza trudne tematy wymagające od czytelnika pewnej dojrzałości (m.in. sieroctwo, pogodzenie się ze stratą bliskiej osoby), to już po kilku rozdziałach można spostrzec, że historia Emmy i Caluma zdecydowanie jest przeznaczona dla nastoletniego odbiorcy. Widać to w stylu Woolf - prostym i bezpośrednim, jak i w kreacji bohaterów - nastolatków, a w szczególności głównej bohaterki. Emma to typowa nastolatka, dla której koniec własnego nosa jest centrem wszechświata, a przynajmniej taki wniosek wysunęłam po przeczytaniu pierwszej części Sagi księżycowej, a przez większość książki miałam ją za mądrą dziewczynę, która jest gotowa na pewne poświęcenia dla osób, które tychże poświęceń dokonały względem niej. Emma po śmierci swej mamy zostaje otoczona troską, akceptacją i szczerą miłością. Staje się częścią rodziny, o której do niedawna wiele nie wiedziała. Niestety nastolatka łamie jedyny zakaz nałożony przez opiekunów, co ściąga na nich wszystkich śmiertelne niebezpieczeństwo i zmusza do podjęcia decyzji mających wpływ na ich dalsze życie. Co robi Emma? Wkurza się na nich - a przy okazji wkurza i mnie. Calum i Emma to tak naprawdę para zakochanych dzieciaków, dla których miłość jest najważniejsza, jednakże z konsekwencjami tego uczucia przyjdzie im się zmierzyć w niedługim czasie.
Marah Woolf bezbłędnie czaruje szkockim krajobrazem. Zabiera czytelnika w podróż - nad jezioro Loch Ness, czy urokliwy górzysty region Highlands. Autorka chętnie zagląda w karty historii Szkocji, nie omijając przy tym barwnego folkloru. Czytelnik smakuje specyficzny klimat tego miejsca niemalże wszystkimi zmysłami - dodatkowo paraliżuje go nadnaturalna atmosfera oraz baśniowy charakter opowieści snuty przez Marę Woolf. Ponury i nieco złowieszczy setting nie opuszcza czytelnika ani na moment, dodając całości smaku.
Księżycowy blask, czyli pierwsza część Sagi księżycowej nie jest książką bezbłędną, nie dałabym jej również 10/10, jednakże z chęcią sięgnę po kontynuację - właściwie już po kilku dniach od przeczytania tej książki, mam ogromną ochotę sięgnąć po drugą część (i zrobię to niebawem). Historia Emmy i Caluma ma potencjał oraz stanowi niemały powiew nowości, jeżeli chodzi o fantastykę. Autorka sięgnęła po coś zupełnie innego, co przyniosło znakomity efekt. W szczególności polecam tę książkę nastolatkom - zapewne niejeden młody czytelnik zakocha się w tej historii. Ja, już nieco starsza czytelniczka, odnalazłam w niej nieco słabostek, które zapewne zupełnie nie przeszkadzałaby mi kilka lat temu. Księżycowy blask to jedna z tych książek, które mimowolnie się wspomina - i mam ogromną nadzieję, że kontynuacja podbite moje serce. Tak jak zrobiło to, to cudowne wydanie.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu IBIS!
Powieść raczej dla młodszych czytelników, na pewno znajdzie zainteresowanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Piękna historia dla młodszych czytelników, choć nie ukrywam, że i mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńJeszcze ta piękna okładka (musiałam o tym napisać).
Książki jak narkotyk
Już sama okładka, na pewno przyciągnie wielu czytelników, a do tego ciekawa tematyka. 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Ty mówisz Szkocja - ja czytam. Więcej mi nie trzeba. Piękna okładka i (moja również!) ukochana fantastyka to dodatkowe bonusy :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się naprawdę ciekawa i przy tym wyjątkowo oryginalna. Już dawno nie czytałam tego typu literatury i muszę przyznać, że w tej chwili zrobiłaś mi olbrzymiego smaka :)
OdpowiedzUsuńOooo. No proszę , nie słyszałam o tej książce. Tym opisem zachęciłas mnie do sięgnięcia po nią. Faaantastyka to to co uwielbiam. Hmm.. tylko czy nie jest zbyt młodzieżowa?
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością polecę ten tytuł moim nastolatkom, powinien ich zainteresować, ciekawie się zapowiada. :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, jednak chętnie po nią sięgnę bo lubię takie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńOkładka piekna. Super, że powstała kolejna ciekawa saga dla młodzieży
OdpowiedzUsuńOkładka przykuła moją uwagę i mogę powiedzieć, że z pewnym zapałem zaczęłam czytać Twoją recenzję. Nie jestem jeszcze w 100% pewna, czy powinnam sięgnąć po tę książkę, więc czekam na recenzje następnego tomu, która mam nadzieję, że za jakiś czas się pojawi :D
OdpowiedzUsuńNastępne tomy Księżycowego blasku są już dostępne :)
UsuńKsiążka w sam raz dla mnie. Zdecydowanie moje klimaty!
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, bo jeszcze nigdy dotąd nie słyszałam o tej książce, a opis (i Twoja opinia ;) ) brzmią naprawdę dobrze :o Zapisuję do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Dobra fantastyka jest zawsze... dobra. ;) Lubię takie książki, nawet pomimo kilku słabostek, z przyjemności bym przeczytała!
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie piękna...jednak treść kompletnie nie dla mnie:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Chętnie zobaczę tę książkę na swojej półce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uwielbiam znajdować w książkach nowe stwory i nowe tematy, od razu się lepiej czyta :D
OdpowiedzUsuńKolejny raz pokazujesz, że lektura dla młodego czytelnika to nie tylko ckliwe romansidła. Po taką książkę z chęcią sięgnę.
OdpowiedzUsuńOkładka jest przecudna! :D CO do samej treści, to chętnie bym sięgnęła, bo uwielbiam Szkocję, ale jakoś ten romans mnie odrzuca... Aczkolwiek tytuł zapisuję i zapamiętuję na przyszłość ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mnie ciekawi, z drugiej obawiam się, że będzie "zbyt młodzieżowa" i przez to mi się nie spodoba :c
OdpowiedzUsuńCzasami żałuję, że człowiek wyrasta już z niektórych książek, że nie dają już takiej satysfakcji jak kiedyś. ;)
UsuńJa zawsze widziałam, ze my się dogadamy 😁 kocham Fantasy 😍 każde. Masz rację co do schematów. Masz niekiedy poczucie deja vu, że to już kiedyś było. Dlatego coraz trudniej jest nam pamiętać książki. Bardzo ubolewam nad tym, że autorzy tak mało sięgają do mitolgoii i tego typu starych opowieści, już dawno zapomnianych. Jak widać idzie z tego stworzyć całkiem niezle rzeczy. Szkocja jest przepiękna 😍 moim marzeniem jest tam pojechać. Może kiedyś się uda. Okładka jest nieziemska😍 Kinga :)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńShellycoats? Słyszałam dotąd o wampirach, czarodziejach, wilkołakach, piksach (mam nadzieję, że dobrze pamiętam nazwę) czy smokach, ale o takich stworach nigdy w życiu! Ale to sprawia, że choć książka w Twoich nie wypadła bezbłędnie, jest bardziej skierowana do młodszych czytelników (a ja z roku na rok jestem coraz bliższa trzydziestki, smuteczek), to i tak chętnie bym się z nią zaprzyjaźniła. A jeszcze nazwa cyklu... To też mnie kupiło, bo znam jedną, która też jest tak zatytułowana i z miejsca skradła moje serce. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie chodź nawet brzmi interesująco
OdpowiedzUsuńLawendowa Salvatore Book
Okładka rzeczywiście zachwyca, ale to zupełnie nie mój typ fantasy, więc tym razem nie skorzystam z polecenia. Wolę bardziej dojrzałe książki z tego gatunku.
OdpowiedzUsuń