Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

środa, 13 marca 2019

210. LOVE Line, Nina Reichter

Przed twórczością Niny Reichter zapierałam się rękami i nogami. Raz za czas zdarza mi się pałać do jakiejś książki, serii bądź autora silną i niewytłumaczalną w racjonalny sposób awersją. Było tak z Johnem Greenem i właśnie z autorką serii Ostatnia spowiedź oraz Love line. Jednakże gdy wydawnictwo Novae Res zaproponowało mi zrecenzowanie najnowszej serii Reichter, postanowiłam się przełamać i dać jej szansę. 

Nina Reichter jest polską pisarką, od lat mieszkającą poza granicami swojej ojczyzny. Dzięki trzytomowej, bestsellerowej serii powieściowej zatytułowanej Ostatnia spowiedź autorka ta znalazła się w zaszczytnym gronie najbardziej poczytnych twórców literatury młodzieżowej i kobiecej w Polsce. Nina Reichter pochodzi z Polski, jednak już od lat wraz ze swoim mężem mieszka w Niemczech. Z wykształcenia jest prawniczką, natomiast pisarstwo określa mianem swego zawodu, a nie pasji – jak sama autorka mawia, lubi ukończone dzieła, lecz nie sam proces twórczy. *

Matthew Hansen - przystojny młody psycholog - doradza kobietom, jak zbudować satysfakcjonujący je związek i nie pozwolić sobą manipulować. Jest twórcą popularnej internetowej audycji LOVE Line, a jego charyzma i celne rady przyciągają miliony słuchaczek. Zrządzeniem losu spotyka Bethany McCallum, będącą w trakcie rozwodu dziennikarkę luksusowego magazynu dla kobiet. Otrzymuje ona zlecenie napisania artykułu obnażającego metody stosowane przez hermetyczną grupę tak zwanych pick-up artists, czyli trenerów podrywu. Nieetycznych manipulantów, którzy szkolą mężczyzn, jak zaciągnąć kobiety do łóżka. Ich drogi krzyżują się przy stoliku pewnej bardzo nietypowej restauracji. Wzajemne przyciąganie sprawia, że Matt postanawia zbliżyć się do Bethany. Aby to zrobić, będzie musiał podzielić się z nią swoją wiedzą. Tymczasem napięcie między nimi staje się coraz silniejsze. Ale oboje coś ukrywają. **


Na polskim, jak i zagranicznym rynku wydawniczym co miesiąc przybywa ogromna ilość książek z gatunki literatury obyczajowej. W tym gatunku trudno się wyróżnić, napisać coś naprawdę wyjątkowego i odkrywczego, jednakże już w samym opisie książki można zauważyć, że pomysł Niny Reichter banalnym nazwać nie można. Ale koncept konceptem, a realizacja to już zupełnie inna sprawa. Już po kilku rozdziałach LOVE Line okazało się być książką niezwykle inteligentną - zaskakującą swoją głębią i nietuzinkowymi bohaterami. Powieść w pełni angażuje czytelnika  - wymaga myślenia i empatii. Zazwyczaj gdy czytamy książki polskich autorów, których akcja osadzona jest za granicą (w przypadku LOVE Line są to Stany Zjednoczone), przypomina to teatralną dekorację - z zewnątrz całkiem ładna, ale wewnątrz pusta. Jednakże Nina Reichter naprawdę przyłożyła się do przedstawienia miejsca akcji, czyli Nowego Jorku. Autorce udało się oddać specyficzny klimat tego pięknego miasta, dzięki czemu czytelnik mentalnie przenosi się do wielkiego jabłka. 

,,To, ile komuś dajesz, powinno być odbiciem tego, ile on daje tobie. A nie tego, jak bardzo chcesz z nim być."

Ciężko zdefiniować styl Niny Reichter. Nie jest on lekki, ani też ciężki. Umiejscowiłabym go gdzieś po środku. LOVE Line nie należy do tych książek, po które należy sięgnąć po całym dniu ciężkiej pracy w celu odprężenia się i zapomnienia o problemach życia codziennego, ponieważ jej lektura wymaga zaangażowania i pełnego skupienia. Nieraz, gdy moje myśli wędrowały gdzieś w bok, zwyczajnie gubiłam się w fabule lub dialogach. Przyznam, że pod koniec książki czułam się zmęczona tą historią. Pierwszy tom liczy sobie blisko pięćset stron - i według mnie jest to za dużo. W trakcie lektury nie dostrzegłam tego tak wyraźnie, jak po, ale Nina Reichter niepotrzebnie rozwlekła tę historię. Czterysta stron spokojnie by tu wystarczyło, a nawet nieco mniej. Większą część książki czytałam z ogromnym zainteresowaniem, jednakże końcówka pierwszego tomu była nieco mdła, nawet pomimo emocjonujących wydarzeń, będących głównym punktem drugiego tomu. Niemniej jednak jest to historia, która wwierca się w umysł czytelnika i prędko go nie opuści. To jedna z tych książek, których treść pozostaje w pamięci. LOVE Line to ambitna powieść poruszająca niebanalną problematykę. 

Bardzo spodobała mi się kreacja głównych bohaterów oraz wielkomiejski klimat. Bethany to zagubiona młoda kobieta, która właśnie rozwodzi się z mężem. Przeżyła zawód życiowy i miłosny. Życie wcale nie wygląda jak z bajki, a książę przyprawił jej rogi z inną księżniczką. Jej życie odmienia tajemniczy Matthew, psycholog prowadzący audycję internetową LOVE Line, w której doradza kobietom w sprawach sercowych. Matthew wydaje się być idealny, jednakże jak każdy człowiek, ma swoje tajemnice. 


,,Wiesz, co kiedyś usłyszałem? Że znacznie łatwiej jest udawać miłość, gdy jej nie ma... niż ukryć, że kogoś kochasz, gdy tak jest."

Dzięki Reichter odkryłam subkulturę, o której kilka dni temu nie miałam zielonego pojęcia. PUA (Pick-up artist) to trenerzy podrywu, artyści uwodzenia, którzy pomagają mężczyznom w zdobyciu atencji płci przeciwnej. To zamknięty krąg, hermetyczne grono z wyraźnie wytyczoną hierarchią. PUA zdobywają coraz większą popularność na całym świecie, także strzeżcie się kobietki! Subkultura ta posiada swój własny slang, a w dodatku organizowane są kursy i zjazdy. 


Klimatem ta powieść przypomina film Między słowami ze Scarlett Johansson w roli głównej. Pełno tu przemilczeń, niedopowiedzeń; wyraźnie czuć delikatny i niemy sentymentalizm oraz zagubienie pomieszane z rozczarowaniem głównych bohaterów. Negatywne emocje i rozterki codzienności nie opuszczają Beth i Matthewa - a ciemne chmury ustępują słońcu, tylko gdy są razem. Jednak czy będzie dane im być razem?

* merlin.pl
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!

komentarze

  1. Ja po 100 stronach rzuciłam ją w kąt. Jak dla mnie nudna, kompletnie nie mogłam się wciągnąć i strasznie się męczyłam :( W życiu gorszej nie czytałam :c no ale są gusta i guściki, wiem, że innym bardzo się podobała, więc nie neguję :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jedną powieść tej pisarki na półce - od lat - ale nie czytałam. Może ta powyższa szybciej doczeka się mojego zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i naprawdę, bardzo miło wspominam lekturę tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się jednak jeszcze zastanowię. Nie do końca jestem przekonana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie. Jak na razie wydaje mi się, że to nie książka dla mnie.

      Usuń
  5. Przekonałaś mnie! Każdy chyba znajduje się czasami w takiej sytuacji, gdy z niewyjaśnionych przyczyn nie ma ochoty sięgnąć po książkę/ twórczość danego autora. Fajnie, że się przełamałaś i spodobała Ci się ta książka :D Ja jestem jej naprawdę ciekawa i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po twojej recenzji śmiem stwierdzić, że grafik zrobił krzywdę tej książce. Patrząc na okładkę powiedziałabym, że to bzdurny harlequin, a przynajmniej romansidło niekoniecznie najwyższych lotów. Niby się nie ocenia książek po okładce, ale jednak ta bije takim przekazem. I ta wypowiedź Dereszowskiej... to aktorka, nie pisarka. Większe wrażenie robiłaby wypowiedź Tokarczuk czy Tulli ;)

    Też nie znałam subkultury PUA. Szkoda, że zakończenie jest mdłe, bo według mnie to duża ujma dla książki - bo bądź, chociaż lektura sama w sobie ma być przyjemnością, to jednak dążymy do tego finału...

    Film "Między słowami" bardzo mi się podobał, może dam szansę tej książce, skoro mają coś wspólnego. Ale nie wiem, musiałabym się zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy raz slysze o takiej subkulturze

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jednak chyba odpuszczę, choć recenzja jest bardzo dobra, to klimat jednak nie mój. Jeśli zaś chodzi o wspomnianą subkulturę - akurat mam wrażenie, że jest to często przestrzeń do nadużyć i szerzenia, nazwijmy to "niewłaściwych", zachowań. Raz w życiu trafiłam na jakąś książeczkę - poradniczek napisaną przez jakiegoś PUA guru i nigdy więcej. To było szkaradne, ale oczywiście mogłam mieć też pecha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce PUA również są ukazani z negatywnej strony. Jako oszuści i manipulanci.

      Usuń
  9. Ja przed przeczytaniem książki nie miałam pojęcia o istnieniu subkultury, o której sama wspominasz. Autorka czegoś mnie nauczyła. To dojrzała, bardzo przemyślana i specyficzna historia. Na pewno zupełnie inna od poprzedniej serii autorki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam tej autorki. Ale fabuła raczej też nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam tak na przykład z Mrozem, po którego kompletnie nie mam ochoty sięgać i z książkami, które mają okładkę jak ta tutaj. Podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Autorka jest mi jeszcze nie znana, więc muszę nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zwykle nie sięgam po takie książki, ale zaciekawiłaś mnie recenzją.

    OdpowiedzUsuń
  14. Recenzja bardzo dobra, aczkolwiek książka raczej nie dla mnie. Może, może, gdy nie bedemiala co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Powiem Ci kochana, że u mnie leży już na półce od ho ho czasu i jakoś mnie do niej nie ciągnie. Twoja recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że może zostawię ją jeszcze .. może na jesienne wieczory..

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapowiada się ciekawie, a tytuł jeszcze bardziej namawia mnie do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta książka już od jakiegoś czasu mnie kusi. Z jednej strony trochę się obawiam czy mi się spodoba, ale z drugiej strony mnie jednak intryguje. Myślę, że za jakiś czas po nią sięgnę i sprawdzę czy przypadnie mi do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie dałam rady przeczytać jej do końca- przyznam że koncepcja fajna, początek ciekawy a potem już...nuda...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Po raz pierwszy słyszę to nazwisko i nie znam twórczości tej pisarki. Fabuła chyba dość ciekawa, a jako że dziennikarstwo znam od kuchni, jestem ciekawa na ile realistycznie została ta branża przedstawiona;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie moje klimaty czytelnicze, nie odnajduję się w nich, ale dobrze, że Tobie się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślę, że to książka dla mnie. Lubię takie nieco bardziej wymagające lektury. Nie znałam wcześniej tej autorki, ale chętnie się zapoznam z jej twórczością. Wyczerpująca, ciekawa recenzja - mnie osobiście zachęciła do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Właśnie jestem świeżo po "Love line" (zarówno pierwszej, jak i drugiej części) i zgodzę się z Tobą, że pierwsza część jest nieco za długa, chociaż według mnie problem nie leży w końcówce, a raczej w pierwszej połowie;) Niemniej jednak zakochałam się w tej serii;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakoś ta powieść ani okładką, ani opisem nie zwrociła mojej szczególnej uwagi, a widzę że niesłusznie

    OdpowiedzUsuń
  24. Podobały mi się oba tomy tej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Kojarzę "Ostatnią spowiedź", ale ta książka mnie jakoś nie zainteresowała. :)

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  26. Już od dawna miałam na nią ochotę, ale jakoś nigdy nie znalazłam na nią czasu :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Chyba mam to samo co Ty - jakąś dziwną niechęć do tej pozycji...

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie czytałam nic tej autorki, ale nie wiem czy sięgnę po ta pozycję 😉

    OdpowiedzUsuń
  29. Książkę mam w planach jednak jeszcze musi poczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Twórczość autorki wciąż jest mi obca.

    Myślę jednak, że mogłabym się na nią skusić. :)

    Pozdrawiam serdecznie ♥♥
    Nie oceniam po okładkach

    OdpowiedzUsuń
  31. Zbieram się do niej od dłuższego czasu. Będę chciała przeczytać :). Co mnie dodatkowo zachęca to Twoja recenzja <3 <3 <3

    https://kasiabiblioterapia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie czytałam i raczej sobie ją odpuszczę.
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie znam tej książki, za to zdążyłam już poznać styl Niny Reichter, gdyż lata temu (o jeny, jak to brzmi... xD) było mi dane zapoznać się z trylogią Ostatnia spowiedź. Nie powiem, autorka potrafi czarować czytelników, tworząc barwne, przepiękne opisy, które zachwycają serce, ale również posiada umiejętność psucia tych idylli. Jak pierwszy tom wspomnianego przeze mnie cyklu był wspaniały, tak przy drugim się załamywałam. Przy ostatnim już było lepiej, ale i tak pamiętałam poprzednie paskudztwa...
    Love Line mam w planach, choć słyszałam, że tutaj również autorka zrobiła powtórkę z rozrywki i drugi tom pozostawia wiele do życzenia. Cóż, będę musiała sama to ocenić. No i - przede wszystkim - sprawdzić, jak rozwinęło się pióro pani Reichter. ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. A ja wciąż do Niny Reichter pałam awersja - jakoś nie mogę się przełamać, aby sięgnąć po jej książki.

    OdpowiedzUsuń
  35. Niby nie moje klimaty, ale Twoja recenzja zachęca. Może w wolnej chwili sięgnę w ramach jakiejś zmiany :)

    OdpowiedzUsuń