Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 27 grudnia 2018

191. Pan Ryba, Katarzyna Majsner

Nieco ponura książka należąca do literatury dziecięcej - czy to mogło wyjść? Literatura przeznaczona dla dzieci kojarzy się raczej z ciepłem, delikatnością, lekkim humorem i barwnymi przygodami, jednakże nowość od wydawnictwa Novae Res odbiega od przyjętych norm, bowiem Pan Ryba to książka... mroczna, zawierająca elementy karykatury i groteski.


Pełna przygód opowieść o pewnej nietypowej przyjaźni, spełnianiu marzeń i dorastaniu.
Siedmioletnia Klara Leszczyk mieszka w niewielkim miasteczku, którego mieszkańcy od wielu pokoleń zajmują się rybołówstwem. Dziewczynka marzy o tym, by złowić znaną z legend Rybę Złotą, posiadającą magiczną moc spełniania życzeń. Wkrótce Klara pozna kogoś, kto otworzy przed nią drzwi do zupełnie innego świata i pozwoli uwrażliwić ją na emocjonalną stronę ryb, co dla większości dorosłych jest niewidzialne... 
Ta poruszająca opowieść uczy empatii i szacunku do wszystkich istot, a niezwykłe przygody małej Klary udowadniają, że warto doceniać to, co się ma i zawsze otaczać się wiernymi przyjaciółmi. *


Klara zarzuca plecak i chcąc wybiec z pokoju, zatrzymuje się przy drzwiach i kieruje swój wzrok na zdjęcie taty.
– Trzymaj za mnie kciuki. Wkrótce będziesz mógł do nas wrócić. Muszę tylko złowić Rybę Złotą. Cały rok czekałam na ten dzień! – mówi Klara, ściągając z wieszaka bezrękawnik taty, który na piersi ma przyczepiony order za złapanie największej ryby. Dziewczynka poprawia order, po czym zakłada bezrękawnik, łapie podbierak i wybiega z pokoju. **


Główną bohaterką tej cieniutkiej (bo lekko ponad stu-stronicowej) książeczki jest siedmioletnia Klara, która wychowuje się w niepełnej rodzinie. Rok temu ojciec dziewczynki zaginął bez śladu - od tego czasu Klara stara się go odnaleźć na własną rękę. Dziewczynka nie poddaje się, lecz powoli zaczyna tracić nadzieję w osiągnięcie celu, oraz w swoje możliwości. Pan Ryba należy do literatury dziecięcej, jednakże książka ta wyróżnia się spośród innych tego typu niezwykle specyficzną kreacją bohaterów, scenerii, jak i samą fabułą. Historia siedmiolatki osnuta jest swego rodzaju mrokiem... smutkiem - a zwieńczeniem tego są adekwatne, czarno-białe ilustracje wykonane szorstką kreską.  

Dobór formy wypowiedzi autorki jest jak najbardziej trafny - proste zdania, krótkie opisy oddziałujące na zmysły czytelnika, jednakże wo książeczce pojawiają się bardzo drobne wzmianki o samobójcach i psychopatach - lecz pomimo tego i tak postanowiłam o nich wspomnieć. Drobne, czy nie - są, a znając dociekliwość dzieci, wiem, że niektóre mogą zwrócić na to uwagę. Nie wiem jak niektórzy rodzice, ale ja nie chciałabym zostać zapytana przez dziecko, kto to jest samobójca.  


Katarzyna Majsner swą rzeczywistość literacką wyposażyła w silne elementy magiczne, w których tematem przewodnim są... ryby. Już sama nazwa miejscowości zamieszkiwanej przez Klarę Leszczyk - Rybkowo - jest bardzo sugestywna, zwłaszcza w zestawieniu z tytułem i nazwiskiem głównej bohaterki. W książce prym wiodą wydarzenia i wartka akcja, które mają na celu zaintrygować młodego czytelnika, przenieść go w inną rzeczywistość. Podczas lektury często towarzyszył mi... niepokój. Wynikał on z groteskowo-karykaturalnej kreacji postaci, która w literaturze dziecięcej niekoniecznie jest pożądana. Może - i najprawdopodobniej zrobi to - wywołać ona negatywne emocje u dziecka. W szczególności strach. Z pewnością emocje te wzmacniają ponure ilustracje, które dla starszego czytelnika mogą być ciekawe, lecz dla dziecka... niekoniecznie. Zwłaszcza ilustracja przedstawiająca pana Kota - coś strasznego! Brakuje im ciepła, delikatności, pozytywnych wibracji. 


Szata graficzna powieści niezwykle przypadła mi do gustu, jednakże już w okładce książeczki można dostrzec swego rodzaju mrok. Nie jestem pewna, czy Pan Ryba przypadnie do gustu dzieciom. Prędzej starszy czytelnik odnajdzie tu coś wyjatkowego. Głównym powodem moich obaw jest właśnie ponurość, o której tak gęsto się wypowiedziałam. Niestety, wykorzystanie jej w literaturze dziecięcej nie jest najlepszym pomysłem. 

* opis wydawcy
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!


poniedziałek, 24 grudnia 2018

190. Wielkie nadzieje, Charles Dickens

Od dawien dawna marzyłam o przeczytaniu jednej z najważniejszych powieści autorstwa Charlesa Dickensa - Wielkich nadziei. Tytuł ten zapewne niejeden raz obił się wam o uszy, być może czytaliście, lub oglądaliście którąś z ekranizacji. Choć powieść ta była moim życiowym must-readem, nigdy nawet nie przybliżyłam sobie zarysu fabuły, dzięki czemu Wielkie nadzieje stanowiły dla mnie ogromną tajemnicę. Przyznam się również, że wcześniej nie czytałam żadnej powieści Dickensa, a mam ich na półce kilka.

Charles John Huffam Dickens, pseudonim Boz (ur. 7 lutego 1812 w Landport koło Portsmouth, zm. 9 czerwca 1870 w Gadshill koło Rochester w hrabstwie Kent) – angielski powieściopisarz. Uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela powieści społeczno-obyczajowej w drugiej połowie XIX w. w Anglii. Był synem urzędnika admiralicji. Jego ojciec został w 1824 roku uwięziony za długi, przez co rodzina popadła w nędzę. Dickens musiał wówczas podjąć pracę zarobkową, początkowo w fabryce pasty do butów, a później jako urzędnik sądowy. W licznych powieściach dał wyraz wrażliwości na niesprawiedliwość i krzywdę społeczną, bezduszność praw wobec ludzi ubogich, realistyczny i drobiazgowy opis środowisk społecznych (mieszczańskich, biedoty miejskiej) zespalał z romantyczną atmosferą baśniowości i liryzmem. Stał się kronikarzem życia ówczesnego Londynu. Często utrwalał postacie dziwaków i ekscentryków o rysach karykaturalno-groteskowych. Dickens operował szeroką skalą humoru, często o zabarwieniu satyrycznym. Wybrane dzieła: Wielkie nadzieje, Klub Pickwicka, Oliver Twist, David Copperfield. *

Bohaterem powieści jest Pip, chłopiec wychowywany przez swoją siostrę i jej męża, kowala. Pewnego dnia malec spotyka ukrywającego się przestępcę, który uciekł z więzienia. Pip po kryjomu przynosi mężczyźnie jedzenie, wódkę i pilnik (wszystko ukradzione z domu swych opiekunów). Niedługo potem zbieg zostaje schwytany przez strażników. Nie będzie to jednak ostatnie ich spotkanie. Mija kilka lat, Pip pracuje jako czeladnik u swojego szwagra, jest nieszczęśliwie zakochany w Estelli, pięknej dziewczynce, wychowywanej przez bogatą, zdziwaczałą starą pannę. Niespodziewanie otrzymuje od anonimowego darczyńcy ogromną sumę pieniędzy, które pozwalają mu na rozpoczęcie edukacji w Londynie. Pip zaczyna wstydzić się swojego pochodzenia i oddala się od rodziny. Szybko jednak traci majątek (którego postanowił się wcześniej zrzec) i zmuszony jest samodzielnie zarabiać na utrzymanie… **


Powieść Wielkie nadzieje początkowo była publikowana na łamach magazynu All the Year Round w latach 1860-1861. Na łamach tejże gazety były publikowane również powieści mojego ukochanego autora, Wilkiego Collinsa, który prywatnie był przyjacielem Dickensa (Wielkie nadzieje weszły w tym samym roku na rynek co Kobieta w bieli). Książka ta miała zostać wydana jako całość, jednakże zmiana tej decyzji była ściśle powiązana z kryzysem finansowym, który dosięgnął magazyn All the Year Round.  Wielkie nadzieje to powieść o dojrzewaniu, o wielkich marzeniach, ambicjach oraz sile przypadku - ale także o gorzkich rozczarowaniach i błędach. Głównym bohaterem jest Filip Pirrip - Pip, którego poznajemy jako sierotę wychowywanego przez okrutną siostrę oraz jej męża kowala, Joego Gargery. Wydaje się, że los chłopca jest przesądzony - w życiu nie czeka go nic wyjątkowego. W najlepszym wypadku będzie pracował wraz ze swym szwagrem w kuźni. Kluczowym wydarzeniem w życiu chłopca jest spotkanie ze zbiegłym więźniem oraz poznanie pani Havisham i jej wychowanki, Estelli. 

,,Nie ma większego oszusta niż ten, kto oszukuje sam siebie."

W trakcie lektury Wielkich nadziei w tłumaczeniu Antoniego Mazanowskiego natrafiłam na inne, w którym za tłumaczenie odpowiedzialna była Karolina Beylin (wydanie z okładką z ekranizacji z 2012 roku, Prószyński i Ska). Zdarzenie losowe zmusiło mnie do przeczytania kilku rozdziałów właśnie w tym filmowym wydaniu i dlatego też chciałabym was przestrzec przed nim, gdyż kompletnie nie mogłam zrozumieć właściwej treści. Tłumaczenie było chaotyczne, często niezrozumiałe, więc gdy tylko znowu mogłam powrócić do Wielkich nadziei w wydaniu prezentowanym na zdjęciu, powróciłam do przeczytanych rozdziałów. Rzadko zdarza mi się porównywać tłumaczenia tekstów, często nawet nie zastanawiam się, jak ogromną rolę w powieściach obcojęzycznych ma właśnie tłumacz - ale tutaj kontrast był ogromny i przyznam, że gdybym trafiła na Wielkie nadzieje właśnie w tłumaczeniu Beylin, chyba nie dokończyłabym lektury tej... pięknej powieści. 


Charles Dickens postanowił przedstawić burzliwe losy bohatera za pomocą narracji pierwszoosobowej. To właśnie Pip opowiada nam historię swojego życia. Dickens zwraca ogromną uwagę na przedstawienie realiów życia w ówczesnych czasach - XIX Anglia, Londyn. Brutalny, niebezpieczny, brudny. Z dokładnością godną zachwytu tworzy bogaty opis środowiska społecznego, porównując biedotę z  wyższymi warstwami społecznymi. Z łatwością można dostrzec, że Dickens otacza biedotę sympatią, docenia ich ciężką pracę, zwraca uwagę na bezduszność prawa względem tych ludzi - idealnie obrazuje to postawa prawnika Jaggersa, który w Wielkich nadziejach pełni kluczową rolę. Jaggers jest uosobieniem ówczesnego prawa. Jest brutalny, bezduszny, pragmatyczny - nie okazuje litości, nie czuje żalu, interesuje go zysk, a nie człowiek. Dickens jest znany z tego, iż tworzy niesamowitych bohaterów, często wyposażając je w karykaturalno-groteskowe cechy charakteru czy wyglądu. 

,,Tak to zwykle dzieje się w życiu: popełniamy wołające o pomstę głupstwa i podłości przez wzgląd na ludzi, którymi z głębi serca gardzimy."

Wiele postaci z tej powieści na pewno zapisze się w pamięci czytelnika, a w szczególności pani Havisham w swej pożółkłej sukni ślubnej, zamknięta w swym zapuszczonym domu, w którym każdy zegar wskazuje godzinę dziewiątą dwadzieścia. Bezpośrednio z nią wiąże się postać Estelli - tak pięknie zagrana przez Holliday Grainger w ekranizacji z 2012 roku. Estella i Pip tworzą niesamowity kontrast - oboje są sierotami, jednakże Pip został wychowany przez swą siostrę i szwagra, by zostać kowalem, z kolei Estella miała być najznakomitszą damą, narzędziem zemsty pani Havisham. Została wychowana w dostatku, lecz nigdy nie nauczono jej najważniejszego... miłości. Jednakże bohaterem, który najmocniej trafił w moje serce jest... Joey Gargery, kowal i szwagier Pipa. Mężczyzna ten urzekł mnie swą bezgraniczną dobrocią i miłością do chłopca, którego wychował - mężczyzna, który urzekł mnie swą prostotą, a jednocześnie wspaniałością charakteru. Jego osoba jest dowodem na to, iż to nie szata zdobi człowieka, lecz jego wnętrze, serce. Joey miał mocniejszy kręgosłup moralny niż wszyscy uczeni ludzie, których Pip poznał w wielkim świecie. W tym miejscu warto również zwrócić uwagę na postać Magwitcha, który również zasługuje na docenienie ze strony czytelników - jednakże nie mogę się rozpisać na jego temat, gdyż mogłoby zdradzić to zbyt wiele szczegółów z fabuły. Jeżeli chodzi o Pipa... początkowo bardzo go polubiłam, jednakże dalsze wydarzenia przedstawiły go jako durnia, niedoceniającego tego co ma, wstydzącego się ludzi, którzy go kochali i opiekowali się nim. Nie mniej jednak, jest on bohaterem autentycznym, który w życiu popełnił wiele błędów przez swe tytułowe wielkie nadzieje. 


Akcja powieści utrzymana jest w stabilnym tempie - raczej spokojnym, biorąc pod uwagę współczesne powieści. Dickens zwraca większą uwagę na przemyślenia głównego bohatera, niżeli na wstrząsające wydarzenia. Przedstawia zmiany w jego psychice, postrzeganiu moralności oraz siebie samego. Istotnym składnikiem fabuły jest tajemnica, swego rodzaju haczyk, jaki autor zarzucił na czytelników swego magazynu All the Year Round. Jak wyżej wspomniałam, Wielkie nadzieje były publikowane fragmentami w wydaniach czasopisma Dickensa, co bezpośrednio łączy się z tym, iż autor musiał zadbać o to, by czytelnik został na tyle zaintrygowany fabułą, aby zakupić kolejne wydanie gazety, w celu przeczytania dalszych losów bohaterów, bo to właśnie oni grają tutaj główną rolę - nie dynamiczna akcja, czy zwroty fabularne, lecz właśnie ci ludzie. 

Wielkie nadzieje to powieść, która wywarła na mnie ogromne wrażenie - nie podczas lektury, lecz już po przeczytaniu całości. Zdecydowanie jest to historia ponadczasowa, którą każdy powinien poznać. Jeżeli nie w formie książki (co oczywiście gorąco polecam), to chociaż w formie filmowej. 

* wikipedia
** opis wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!

wtorek, 18 grudnia 2018

189. Strażnicy, Anna K. Olszewska

Fantastyka to gatunek niełatwy. Bardzo łatwo tu o błąd - można przeholować z nadnaturalnością, pogubić się w wykreowanym uniwersum, wpaść w sidła oklepanych schematów, nie wpasować się w aktualną falę popularności. Pomimo kilku bardzo udanych spotkań z polską fantastyką, wciąż podchodzę do niej z lekkim dystansem. W tym roku poznałam pióro Miszczuk i do dzisiaj mam w głowie jej Drugą szansę, dałam się ponieść twórczości Marty Kisiel, oraz kompletnie przepadłam w dziełach Martyny Raduchowskiej, lecz czy spotkanie z Anną K. Olszewską również będę wspominać tak pozytywnie? 

Anna K. Olszewska urodziła się w 1987 roku. Swoje serce zostawiła w rodzinnej Łodzi, lecz duszę zaprzedała alpejskim szlakom, co wpłynęło na powstawanie przygód. Życie autorki jest nierozerwalnie związane z licznymi pasjami. Podróżuje, fotografuje i ma kompletnego bzika na punkcie jeździectwa. Pomysł na książkę powstał w latach młodzieńczych, ale pisarstwo było wówczas w strefie marzeń. W planach są kolejne części tej powieści. *

W świecie, w którym istoty podobne ludziom zostały zepchnięte na skraj mapy, człowiek odmieniał świat nauką, technologią i pokusą pełnej władzy. Starzy bogowie mieli zostać zastąpieni przez nowy Kościół Jedynego Boga, a ostatni magowie nadal zaciekle walczyli o swoją pozycję u boku królów. Wtedy pojawili się Strażnicy strzegący ładu pomiędzy licznymi wymiarami. Tym razem jednak przybyli w prywatnej misji. Ich zadaniem było odnalezienie zaginionej dowódczyni kasty wojowników, która została tu zapędzona przez silnego wroga o zdolnościach dorównujących im samym. Pojawił się jednak pewien problem, który może znacząco utrudnić przeprowadzenie misji ratunkowej...
Czas nieubłaganie mija. Wróg ciągle wyprzedza Strażników o krok, a oni, by dostać się do dowódczyni, muszą najpierw zdobyć jej zaufanie. Wyścig rozpoczęto. **


Gdy dotarła do mnie debiutancka powieść Anny K. Olszewskiej, stanowiła ona swego rodzaju książkę widmo. Nie mogłam jej znaleźć nigdzie - nawet na stronie wydawnictwa, co bardzo mnie dziwiło. Teraz w Internecie można już wyszukać kilka informacji na jej temat. Pierwszy tom Strażników za niedługo będzie dostępny w sprzedaży, a więc warto już teraz mniej-więcej zorientować się co w trawie piszczy. Autorka w swym debiucie postawiła na narrację trzecioosobową, w której narrator jest wszechwiedzący. Bez zbędnych wstępów Olszewska przechodzi do właściwiej fabuły, która pomimo mankamentów jest niezwykle dynamiczna i potrafi wciągnąć czytelnika na dłuższy czas. Gdy w końcu znalazłam chwilę na czytanie, to wprost zatracałam się w akcji powieści. Minuty mijały błyskawicznie, co zdecydowanie opowiada się po stronie książki, jednakże całość oceniam jako... nijaką. Strażnicy to książka napisana oschłym językiem, wypełniona dziwną fabułą, która choć ma swego rodzaju zamysł, to realizacja jest chaotyczna i mdła jednocześnie. Autorka wprowadza za dużo wątków na raz, przez co nie trudno pogubić się w meandrach wyobraźni twórczyni. Najbardziej do gustu przypadła mi kreacja Biriego oraz kąśliwy humor bohaterów - niejednokrotnie śmiałam się w głos, czytając ich potyczki słowne na linii Catherine-Biri. I... to właściwie na tyle, jeżeli chodzi o plusy, bo pod innymi względami jest już gorzej. 

Przyznam, że gdybym napisała recenzję tej książki bezpośrednio po lekturze, zapewne stawiałaby tę książkę w nieco lepszym świetle, ale wystarczyło kilka dni, by pozytywne wrażenie po prostu prysło... niczym bańka mydlana. Bardzo nie spodobała mi się niekonsekwencja w wyborze imion bohaterów - mamy Scarlet, Rogera, Catherinę, Biriego, Avę, a tu za chwilę jakiś Zygmunt. Wiem, że to błahostka, i że się może czepiam, ale nie lubię takich dziwactw. Zwłaszcza nieuzasadnionych. Kolejny element, który nie przypadł mi do gustu, to stworzenie silnej relacji między dwójką bohaterów praktycznie z sekundy na sekundę. W jednej się nie znają, w drugiej przyjaźnią w najlepsze. Dodatkowo, przez długi czas nie miałam bladego pojęcia, o co właściwie chodzi w tej książce - ale nie był to rodzaj niewiedzy, który pobudza ciekawość i sprawia, że chce się czytać, lecz wywołujący wręcz przeciwny efekt. 


Świat wykreowany przez Annę K. Olszewską jest bardzo... skomplikowany. Mamy tutaj zaawansowaną technologię i różne wymiary, lecz klimat bardziej nasuwa na myśl średniowiecze (przynajmniej mi). Świat ten dzielą ludzie i różnorakie istoty magiczne: trolle, krasnoludy, wampiry, elfy, czarodzieje. Większość nadnaturalnych mieszka w Mieście Nadziei, do którego udają się wszelkie dziwactwa. Jak dla mnie, autorka za mało uwagi poświęciła swojemu uniwersum - wystarczy przekartkować książkę, by dostrzec, że prym wiodą dialogi, a nie opisy. 


Nie jest to książka, którą mogę wam polecić z czystym sercem, gdyż posiada ona mankamenty, przez które nie do końca dobrze się przy niej bawiłam. Bardzo chciałam się przekonać do tej historii, lecz niestety nie wpasowała się ona w pełni w mój gust. Nie odradzam wam lektury Strażników, bo w końcu gusta są różne i nie wykluczone, że ktoś z was tą historią będzie zachwycony!  

* opis wydawcy
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!



niedziela, 16 grudnia 2018

188. Kraina Wiecznych Jezior, Andrzej Gręziak

Recenzja nowości z gatunku literatury (bardzo) młodzieżowej od wydawnictwa Novae Res! Ciekawskie rodzeństwo oraz magia skrywana przez nadjeziorną, mazurską miejscowość to połączenie, które zaowocowało prawdziwą przygodą pozostającą z czytelnikiem na dłużej! 

Andrzej Gręziak (ur. w 1988 r.) – z wykształcenia historyk, z zawodu muzyk, z zamiłowania pisarz. W okresie studiów próbował swych sił w dziennikarstwie. Jego teksty ukazywały się w „Tygodniku Powszechnym” oraz w czasopiśmie „Polityka”. Lubi czytać książki, wywoływać zdjęcia i występować w teleturniejach – wziął udział w programie „Milionerzy” oraz „Jeden z dziesięciu”. Prywatnie jest szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci, od urodzenia związanym z Warszawą. *

Aniela z Dominikiem wbrew chęciom jadą z rodzicami pod namiot. W domu zostawiają konsolę, gry, wakacyjne plany i... dobre humory. Bo co może spotkać dziesięciolatka i jego dwunastoletnią siostrę na niezbyt rozrywkowym kempingu wśród kompletnej ciszy mazurskich lasów? Walcząc z nudą, młodzi poszukiwacze przygód nie spodziewają się, jakie tajemnice skrywa to nadjeziorne królestwo. Ani tego, że być może nie trafili do niego przypadkiem… **


Jeszcze nie zdarzyło mi się czytać książki, której akcja ma miejsce na Mazurach - przepięknym i unikalnym regionie geograficzno-kulturowym  znajdującym się w północno-wschodniej Polsce. Mazury odwiedziłam dwa lata temu podczas wakacji i przyznam, że był to jeden z najmilej wspominanych przeze mnie wyjazdów. Dwunastoletnia Aniela i jej młodszy, dziesięcioletni brat zostają zmuszeni przez rodziców do oderwania nosów od komputera i zasmakowania życia na łonie natury. Nie da się ukryć, że ten pomysł kompletnie im się nie podoba, a wizja spędzania czasu na świeżym powietrzu brzmi... abstrakcyjnie i przerażająco. Bo przecież co można robić na świeżym powietrzu i to bez telefonu w ręce? Cóż... choć brzmi to infantylnie, to niestety ten pseudo-problem jest zmorą ówczesnych dzieciaków. Na szczęście, rodzeństwo znajduje wyjście z tej jakże niekomfortowej sytuacji - i to takie, które zdecydowanie przerosło ich najśmielsze oczekiwania!

Kraina Wiecznych Jezior to lekkie fantasy przeznaczone dla młodszego odbiorcy. Autor zabiera czytelnika w magiczno-groteskowy światy mazurskich jezior, fundując mu nie tylko wspaniałą przygodę ale lekcję geografii. Nie brak tu ciekawostek związanych z Krainą Wielkich Jezior Mazurskich. Wartka akcja, kąśliwy humor bohaterów i ich wyjątkowe przygody potrafią wciągnąć czytelnika bez reszty! Aniela i Dominik - bohaterowie historii to rodzeństwo, które łączy najczęściej spotykana relacja siostrzano-braterska, pełna uszczypnięć, niby obelg, kopniaków, żartów i kuksańców. Dzieciaki uwielbiają sobie dogryzać i rzucać wyzwania, jednakże wtedy gdy trzeba, porzucają ścieżkę bojową i zaciekle bronią siebie nawzajem. 


Warto również zauważyć, że ta niepozorna książeczka dzierży niezwykle ważny przekaz, który Andrzej Gręziak zobrazował w dosyć pamiętny sposób. Mowa tu o przerażających mieszkańcach magicznego świata - topielcach, którzy stanowią swego rodzaju przestrogę. Niestety, topielcy byli, są i będą zmorą nadmorskich i nadjeziornych miejscowości. Gręziak niby dyskretnie przemyca treści moralizatorskie, zwraca uwagę na to, że alkohol i brak rozsądku bardzo często prowadzą do nieszczęścia w najgorszej postaci.  Autor posługuje się piórem dopasowanym do potencjalnego odbiorcy - lekkim i plastycznym. Kreacja bohaterów zadowala. Warto zwrócić uwagę na postać Goplany, która ewidentnie nawiązuje do dramatu Juliusza Słowackiego. Gręziak planuje dalsze części przygód Anieli i Dominika. 

* opis wydawcy
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!

czwartek, 13 grudnia 2018

The Grinch book TAG

Był pozytywny świąteczny TAG - przyszedł czas na nieco negatywne, grinchowe podejście. Na ten nietypowy i naprawdę wyjątkowy TAG książkowy trafiłam na blogu Kamy Salvatore, na który serdecznie was zapraszam. A tymczasem przechodzę do zabawy. 

Połowa lampek na choince jest wypalona: Książka która zaczynała się dobrze, ale potem zleciała jak z górki.

Pierwszą książką, która od razu przyszła mi na myśl jest debiutancka powieść Ericka Pola pod  tajemniczym tytułem Immersja. Książka trafiła na rynek wydawniczy jakoś w drugiej połowie tego roku i już w recenzji zwróciłam uwagę na to, iż początek jest naprawdę dobry. Pomysł autora do dzisiaj siedzi w mojej głowie i przyznam, że niejednokrotnie jego wizję przyszłości przedstawiałam znajomym. No ale... im dalej, tym gorzej. Jak dla mnie, Pol zgubił się w swoim pomyśle. Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze. 





Irytująca Ciocia Basia nie chce zostawić cię w spokoju: Średniawa książka, którą wszyscy się zachwycają.

Może już się nie zachwycają, ale szał na punkcie tej trylogii a późniejszych ekranizacji był imponujący. Mowa tu o trylogii Niezgodna. Pod wpływem otoczenia uległam presji i skusiłam się na zakup grubego tomiszcza zawierającego całość i co? Pierwszy tom naprawdę dobry, Zbuntowana już prezentowała się gorzej, ale Wierna... to dopiero było COŚ - coś w negatywnym sensie. Zawiodłam się totalnie, a serii nie doczytałam, bo zwyczajnie nie dałam rady. Po popularnej trylogii autorka oczywiście nie spoczęła na laurach i stworzyła kolejny cykl pod tytułem Naznaczeni śmiercią, na który czytelnicy zareagowali podobnie jak ja na jej poprzednie książki - rozczarowaniem. Wnioskuję więc, że problem nie leżał w Niezgodnej, lecz w ogólnych umiejętnościach autorki. Już któryś raz hejtuję tę serię... wybaczcie, że się powtarzam, ale wciąż jestem sfrustrowana tym flopem. 


Twoje pupile nieustannie przewracają świąteczne dekoracje: Wybierz bohatera, który sporo napaskudził (nie może to być czarny charakter!).

Najchętniej powieliłabym odpowiedź Kamy - Kestrel z serii Niepokonana autorstwa Marie Rutkoski, ale będę oryginalna! Feyra z Dworu cierni i róż (Sarah J. Maas) w trzecim tomie. Co jak co, ale główna bohaterka mojej ukochanej serii fantasy w Dworze skrzydeł i zguby wykazała się raczej negatywnymi cechami charakteru - mowa tutaj o początku książki, w którym panna Archeron trafiła ponownie na Dwór Wiosny. Skutki jej małostkowości i mściwości nie odbiły się bez echa. 


Słyszysz jak twoi rodzice wystawiają prezenty i dowiadujesz się, że Święty Mikołaj nie istnieje: Książka, która została ci zaspoilerowana.

O mamusiu, pamiętam ten moment, w którym dowiedziałam się, że Święty Mikołaj nie istnieje. Cóż to był za dramat. Różnica jest taka, że nie podejrzałam rodziców wystawiających prezenty, lecz  zostałam przez nich dobitnie poinformowana słowami przecież Święty Mikołaj nie istnieje, to my z tatą co roku kupujemy tobie i twojemu bratu prezent. Serio? Moje dzieciństwo legło w gruzach. I chyba właśnie od tego momentu stałam się masochistką... bo ilekroć czytam jakąś świetną (w moim mniemaniu) książkę, to niby przypadkiem zerkam, przeglądam, coś tam oglądam... i akurat trafiam na spoiler! Zaspoilerowałam sobie sama kilka faktów z Dworów, przed czasem odkryłam zakończenie kilku innych książek, których tytułów w tym momencie nie potrafię sobie przypomnieć, no i chyba również gdzieś podejrzałam zakończenie Igrzysk śmierci. Na szczęście nie mam w swoim otoczeniu znajomego, który by mi spoilerował - wystarczy mi moja osoba. 

Widok z okna przysłania Ci gruba warstwa śniegu: Bohater, którego po prostu nie mogłeś zrozumieć.

Uwielbiam ten TAG - odpowiedzi od razu przychodzą mi do głowy! Bryan z tegorocznej Obietnicy autorstwa Ewy Pirce. Nie rozumiałam jego zachowań, wciąż nie rozumiem i zapewne nie zrozumiem już nigdy. Ten bohater... był tak pogmatwany. Jedno myślał, drugie robił, trzecie chciał. Sprzeczność goniła sprzeczność. Kreacja tego bohatera to największy minus powieści. 

Należysz do jedynej w swoim rodzaju grupy singli, a wszędzie wokół słyszysz Mariah Carey i jej All I Want For Christmas: Książkowa para, której nie możesz znieść.

Jakoś niedawno (chyba w tym tygodniu) trafiłam na plakat reklamowy książek Kirsty Moseley, na którym widniał wielki napis autorka bestellserowej powieści którą oczywiście było... Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno. Gdy to zobaczyłam, krew w moich żyłach zawrzała. Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE. Wszystko byłoby w porządku, gdyby autorka po prostu nie przedobrzyła z relacją Amber i Liama, bo Liam był po prostu wszędzie - w dosłownie każdym rozdziale (oprócz retrospekcji)! Po lekturze tej powieści bałam się, że tytułowy chłopak wyskoczy mi z lodówki. 





Babcia odleciała na reniferku: Bohater, którego śmierć cały czas nie możesz przeboleć (może to być postać z filmu) (uwaga na spoilery!!)

Nie będę się rozpisywać ze względu na to, że wystarczy, jak sama sobie spoileruje. Na tym poprzestanę. Jeden z czołowych bohaterów Wojny lotosowej. No po prostu nie mogę tego zaakceptować. 

Wszystkie centra handlowe są okropnie zatłoczone: Seria, która ma za dużo tomów/za bardzo się ciągnie.

Jestem (a może już byłam, ciężko stwierdzić) wielką fanką serii ze Sookie Stakhouse autorstwa Charlaine Harris - namiętnie czytałam książki, później namiętnie oglądałam serial. No po prostu uwielbiałam tę historię i dalej mam do niej ogromny sentyment, ale niestety cykl książek jest stanowczo za długi. 14 tomów oraz zbiór opowiadań. 


Grinch: Bohater którego nienawidzisz (nie może to być zły charakter!)

No i tu mam problem. Może Gally z Więźnia labiryntu. W sumie złym charakterem on nie był - a przynajmniej nie tak do końca... ale samą swoją osobą doprowadzał mnie do szału. No i wspomniany wyżej Liam z powieści Moseley. 

I na tym koniec! Mam nadzieję, że TAG spodobał wam się tak mocno jak mi i wykonacie go u siebie! 

poniedziałek, 10 grudnia 2018

187. Dwór skrzydeł i zguby, Sarah J. Maas

Trzeci tom aktualnie jednej z moich najukochańszych serii fantasy. Po niezwykle emocjonującym Dworze mgieł i furii musiałam na moment odsapnąć od tej historii - jednakże nie na długo! Zakończenie drugiego tomu niemalże zmusiło mnie do sięgnięcia po kontynuację, której nieco się obawiałam przez (co prawda nieliczne) negatywne opinie rozczarowanych fanów. Jak Dwór skrzydeł i zguby wypadł w moim skromnym mniemaniu? 

Sarah J. Maas to amerykańska pisarka, która pierwsze swe teksty umieszczała w internecie mając niecałe szesnaście lat. Maas jest autorką znanych serii z gatunku fantastyki: Dworów: Dwór Cierni i Róż, Dwór Mgieł i Furii, Dwór Skrzydeł i Zguby oraz dodatku do serii, który właśnie pojawił się na polskim rynku Dwór szronu i blasku gwiazd; seria: Szklany Tron, w którego skład wchodzi Szklany Tron, Korona w mroku, Dziedzictwo ognia, Imperium burz, Wieża świtu - która przedstawia losy Chaola. Szklany Tron to książka, która wyszła spod pióra autorki jako pierwsza - czytelnicy z zapałem śledzili losy Celaeny na stronie www.fictionpress.com. Inspiracją do napisania serii książek o zuchwałej zabójczyni był Kopciuszek. Z kolei Dworów... baśń Piękna i bestia. Aktualnie pracuje nad czwartym tomem przygód Feyry oraz nową serią fantasy.

Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnąć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę… Jeden poślizg może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat. W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę. *


Wczoraj wieczorem zamknęłam trzeci tom serii Dwór cierni i róż, jednakże z recenzją postanowiłam troszkę odczekać, aby ochłonąć i poukładać myśli. Już na wstępie przyznam, że trzeci tom nie pobił drugiego, jednakże Dwór skrzydeł i zguby jest godną kontynuacją przygód Feyry Archeron. Sarah J. Maas trzyma się wcześniej rozpoczętych wątków, dzięki czemu czytelnik uzyskuje odpowiedzi na nurtujące go pytania. Zwroty fabularne dotyczą zarówno tomu drugiego, jak i Dworu cierni i róż. Wydawałoby się, że po lekturze Dworu mgieł i furii doskonale znamy Feyrę, Rhysa, Morrigan, Azriela, Kasjana i Amrenę, jednakże autorka szybko wyprowadza nas z błędu, częstując odbiorcę często szokującymi informacjami. Wciąż zadziwia mnie to, jak wydarzenia mające miejsce w przeszłości zostały wykorzystane przez Maas oraz odwrócone na korzyść fabuły. W pełni wykorzystała ona potencjał drzemiący w siostrach Archeron. Rozwinęła wątek Nesty i Elainy, kreśląc ich prawdziwe oblicza oraz zamieniając ich słabości w zalety. Wiele wyjaśniło się również w przypadku Morrigan - z czego bardzo się cieszę, ponieważ jej dziwne i trudne do wytłumaczenia zachowania powoli zaczynały mnie irytować. Pragnę również zwrócić uwagę na to, iż w tej części poznajemy osobiście władców wszystkich dworów - zarówno pór roku, jak i słonecznych: Heliona, Kalliasa, Thesana, Berona. Reszta gdzieś tam się wcześniej pojawiła. Maas oczywiście nie omieszkała podkreślić specyfiki nowych lokalizacji. Ukazuje Prythian w pełnej krasie, prezentując osobliwość poszczególnych dworów, ich feeryczny charakter. Sądzę, że w czwartej części możemy spodziewać się zaktualizowanej, nieco rozbudowanej mapy. Pojawiają się drobne elementy LGBT, czego nie było wcześniej - a przynajmniej tak mi się wydaje. 

,,Tryumfalna noc... i wieczne gwiazdy. Jeśli on był ciemnością, ja byłam migoczącymi gwiazdami, które dobrze widać tylko w jego ciemnościach."

Dwór skrzydeł i zguby rzuca nieco pozytywnego światła na sytuację Tamlina. Przyznam, że jakoś nie mogłam w pełni odlubić tego bohatera. Po lekturze drugiego tomu targały mną naprawdę mieszane uczucia co wydarzeń mających miejsce na linii Feyra-Tamlin. Tamlin z pozytywnego bohatera nagle stał się w mniemaniu Feyry zły - a wręcz okropny. Wszystko co robił było rozpatrywane tylko i wyłącznie pod negatywnym kątem. Zapewne dla niektórych czytelników (a w szczególności fanów) tej serii, to co teraz napiszę będzie nie do zaakceptowania - ale... rozumiem go. Biorąc pod uwagę to wszystko, co zaszło pomiędzy ni a Feyrą od czasu Dworu cierni i róż, to i tak zachował się świetnie. Sądzę, że pod niektórymi względami lepiej od Feyry. 


Jedyny element jaki mi się NIE spodobał to, to że w trzecim tomie Sarah J. Maas za bardzo skupiła się na wewnętrznym kręgu Rhysa, przez co relacje jakie starała się wytworzyć pomiędzy niektórymi bohaterami a siostrami Archeron były... sztuczne, wymuszone. Mam nadzieję, że osoby, które czytały Dwór skrzydeł i zguby wiedzą, o co mi chodzi - a przynajmniej choć trochę się domyślają. Podczas lektury tego tomu, nabrałam ogromnej sympatii do Luciena - do tej pory nie wzbudzał on we mnie żadnych konkretnych emocji, jednakże jego historia, jak i odważne decyzje zdecydowanie zadziałały na korzyść najmłodszego Vanserry. Sarah J. Maas zwróciła się również w stronę anty-bohaterów, dając im szansę na odkupienie win. Jednakże i tak moim największym pozytywnym zaskoczeniem jest... Tamlin! 

Wisienką na torcie jest oczywiście Rhysand. Dwór skrzydeł i zguby utwierdził mnie w przekonaniu, że jest to mężczyzna idealny. Jestem urzeczona relacją jaka wytworzyła się pomiędzy nim a Feyrą. Razem tworzą wspaniałą parę wprost nie z tego świata. Jak wspomniałam na początku recenzji - trochę bałam się trzeciego tomu przygód Feyry Archeron. Na szczęście Dwór skrzydeł i zguby wywarł na mnie pozytywne wrażenie - ani trochę mnie nie zawiódł. W dalszym ciągu Dwór mgieł i furii to mój numer jeden, jednakże wcale nie oznacza to, że kontynuacja prezentuje niższy poziom. 


Polscy fani twórczości Sary J. Maas mogą zacząć szykować pieniążki na 2019 roku, gdyż już w kwietniu będzie miała miejsce nasza premiera szóstego tomu serii Szklany tron. Z kolei po wakacjach wydawnictwo Uroboros wypuszcza na rynek wydania w twardych oprawach zarówno Szklanego tronu, jak i Dworów! 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!

środa, 5 grudnia 2018

Bookmas TAG

Nie wiem jak was, ale mnie powoli zaczyna dopadać świąteczny urok, zatem nominacja do wykonania tego jakże klimatycznego TAGu, okazała się być bardzo przyjemną niespodzianką! Zanim zabierzecie się do czytania moich odpowiedzi, zachęcam do włączenia świątecznej piosenki jednego z wyjątkowo cenionych przeze mnie artystów: John Legend - Bring me love


Under the mistletoe - jaką fikcyjną postać chciałabyś pocałować pod jemiołą?

Cóż, w związku z tym, że czasami zdarza się, iż moja druga połówka zerka na moje wypociny, moja odpowiedź na to pytanie brzmi: żadną. Ale gdybym naprawdę musiała pocałować jakąś fikcyjną postać, to byłby to... Rhysand. No ale zdarzyłoby się to tylko i wyłącznie pod przymusem, bo przecież która z nas, drogie koleżanki książkoholiczki, chciałaby pocałować Rhysa? Chyba żadna... no nie? 



Dwanaście potraw - z jaką fikcyjną rodziną chętnie zjadłabyś kolację wigilijną?

Przy tym pytaniu również odniosę się do twórczości Sary J. Maas i jej cudownych Dworów. Z wewnętrznym kręgiem Rhysa. Zapewne ma to związek z tym, że właśnie jestem w trakcie lektury trzeciego tomu, a całkiem niedawno przeczytałam drugi i po prostu mam fazę na tę serię. I to całkiem konkretną. Zdaję sobie sprawę, że Wewnętrzny krąg teoretycznie nie jest rodziną, ale relacje między członkami tej elitarnej grupy są naprawdę wyjątkowe - aż chciałoby się do niej należeć. 

Opowieść wigilijna - jaką książkę z chęcią przeczytasz/przeczytałabyś podczas świąt?

Gwiezdny pył Neila Gaimana. Całkiem niedawno sprawiłam sobie własny egzemplarz w cudownej okładce autorstwa Dark Crayona. Planuję zakupić całą serię tego autora właśnie w tych wydaniach. Historia opowiedziana w Gwiezdnym pyle jest mi znana z ekranizacji, którą niejednokrotnie oglądałam podczas świąt Bożego Narodzenia. Najwyższy czas poznać pierwowzór. Dorzucę tutaj jeszcze Sen nocy letniej Szekspira. Choć tytuł kompletnie nie pasuje do świąteczno-zimowej aury, to również ma w sobie wiele magii i niesamowitego klimatu - i przyznam, że ekranizacja tego dramatu, jest moim ulubionym świątecznym dodatkiem.  




Pierwsza gwiazdka - jaka książka wzbudziła w Tobie ciepłe, przyjemne odczucia?

Jest bardzo dużo takich książek, ale tym razem postawię na Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta. Uwielbiam zwierzęta, uwielbiam święta - czego chcieć więcej? Historia opisana w tej książce jest wyjątkowo urokliwa, ciepła i pełna nadziei, która powinna towarzyszyć nam podczas Bożego Narodzenia. Książeczkę zdecydowanie polecam. Czytałam rok temu, a treść wciąż siedzi w mojej głowie. Całość wspominam bardzo pozytywnie! 







Dekoracje Bożonarodzeniowe - która okładka książki, jest Twoją ulubioną?

Tutaj będę mieć bardzo, bardzo, bardzo trudne zadanie. Do niedawna śmiało odpowiedziałabym, że Dziewczyny z pomarańczami, ale przez ten rok trafiło w moje ręce wiele pozycji z przepięknymi okładkami. Zdecydowanie należą do nich wszystkie trzy z trylogii Wojna lotosowa Jeya Kristoffa. W tym przypadku urzekła mnie niesamowita dokładność ilustracji, kolorystyka, odzwierciedlenie treści. Coś niesamowitego. Bardzo podobają mi się okładki Dworów Maas, tegoroczne wydanie Kobiety w bieli Collinsa z moją cudowną Ofelią na okładce, okładka książki Pierwszy rok Rachel E. Carter, okładka wspomnianego Gwiezdnego pyłu... niestety w tym przypadku nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie. Jestem beznadziejnym przypadkiem sroki okładkowej. Wybaczcie mi.  


Świąteczna radość - jakie są Twoje ulubione świąteczne momenty lub wspomnienia z poprzednich Świąt?

Zeszłoroczne święta nie były dla mnie szczególnie radosne, także niestety nie jestem w stanie takowych wymienić.  

Christmas Challenge - połącz jedną ze swoich ulubionych książek, z piosenką świąteczną i wyjaśnij, skąd taki matching!

Użyję tu piosenki, o której wspomniałam na początku tagu: John Legend - Bring me love. Piosenkę połączyłabym z ostatnią książką, jaką przeczytałam, czyli Bez złudzeń Mii Sheridan. Choć utwór jest raczej wesoły, a powieść wręcz przeciwnie, to i tak uważam, że jest to całkiem trafny matching, a wyjaśnieniem tego jest relacja Gabriela z Ellie i tego, co uczyniła ona dla obu tych bohaterów. Ocaliła ich, poskładała ich serca i dusze w całość. Oprócz miłości nie potrzeba im niczego więcej. 


Lista niegrzecznych - przedstaw fikcyjnego bohatera, który Twoim zdaniem zasłużył na rózgę!

Buruu! Za to, co zrobił na samym końcu trylogii... choć zakończyłam przygodę z tą historią w październiku, to dalej nie mogę tego przeżyć. Na samą myśl o tym, zaczyna boleć mnie brzuch. To było zdecydowanie zbyt wstrząsające... ogólnie ta trylogia bardzo do mnie trafiła.  

All I want for Christmas is you - podaj tytuł książki, która Twoim zdaniem powinna zostać bardziej doceniona.

No chyba właśnie ta wspomniana przeze mnie już wielokrotnie Dziewczyna z pomarańczami. Przeczytałam ją na początku 2016 roku, a dalej o niej myślę, wspominam ze łzami w oczach wydarzenia mające miejsce w powieści - to chyba mówi samo za siebie! Zdecydowanie za sięgnięciem po tę książkę opowiadają się trzy argumenty: jest krótka, egzemplarz jest stosunkowo tani (lekko ponad piętnaście złotych), okładka jest cudowna i bardzo oryginalna. Aby was zachęcić jeszcze bardziej, oto kilka cytatów: 

„Boję się wyrzucenia z tego świata. Boję się takich wieczorów jak ten, kiedy nie będzie mi już wolno żyć.”

„Nie odczuwam już potrzeby przeżywania czegoś więcej niż to, czego do tej pory doświadczyłem. Tak bardzo pragnę jedynie zatrzymać to, co już mam.”
,,Nie próbuj mi wmawiać, że natura nie jest cudem. Nie opowiadaj mi, że świat nie jest baśnią."

,,Napisałem, że jedną z najbardziej zaraźliwych rzeczy, jakie znam, jest śmiech. Ale zarazić się można również smutkiem. Inaczej jest ze strachem. On nie jest równie zaraźliwy jak śmiech i smutek, to dobrze. Ze strachem jest się niemal całkiem sam na sam."

,,Marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma własną nazwę. Nazywamy je nadzieją."
   
Dear Santa - podaj tytuł książki, która Twoim zdaniem powinna się znaleźć pośród prezentów nas wszystkich, ponieważ jest wyjątkowa i wyjaśnij dlaczego jest twoim wyborem!

I kolejny raz z przytupem! DZIEWCZYNA Z POMARAŃCZAMI. Wiem, że się powtarzam i robię to z chorą premedytacją, bo mam nadzieję, że ktoś przez to sięgnie po tę książkę. Pomyśli sobie: Jak tak o niej ględzi i ględzi, to może jednak warto sięgnąć. Warto - więc proszę was, dajcie szansę tej powieści! 



Za nominację i świetną zabawę bardzo dziękuję Paulinie

Moje nominacje:
  1. Paulina WhoThatGirl
  2. Mirabelka P.
  3. Velaris' Library
  4. Aleksandra Bienio
  5. cherryladyreads 
Czekam na wasze odpowiedzi! 

niedziela, 2 grudnia 2018

186. Bez złudzeń, Mia Sheridan

Powrót do twórczości Mii Sheridan to sama przyjemność. Jeżeli poszukujecie książki, która swą zawartością roztopi wasze zmarznięte grudniowe serca, to chyba właśnie ją znaleźliście... zapraszam na recenzję najnowszej powieści poczytnej, amerykańskiej pisarki: Bez złudzeń.

Mia Sheridan to bestsellerowa amerykańska pisarka powieści z gatunku romans. Na polskim rynku mamy szeroki wybór jej książek, m.in.: Bez słów, Bez uczuć, Bez winy, Bez szans, Bez lęku, dwa tomy serii A Sign of Love. Sheridan zdobyła tytuł bestsellerowej autorki New York Timesa, USA Today oraz a Wall Street Journal. Wraz z mężem mieszka w Ohio. Mają czworo dzieci na ziemi i jedno w niebie. Bez pożegnania to pierwsza powieść autorki, jaką przeczytałam. 

Eloise wzrasta w poczuciu bezradności i osamotnienia wobec otaczającej ją rzeczywistości. Kończy szkołę średnią, ale zdana wyłącznie na siebie, pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, ostatecznie zatrudnia się w klubie, gdzie skąpo ubrana tańczy na rurze. Przybiera imię Crystal i jako bardzo urodziwa kobieta szybko zyskuje popularność. Pewnego wieczoru zauważa w klubie mężczyznę ewidentnie różniącego się wyglądem i sposobem zachowania od stałych bywalców. *

Choć opis fabuły pochodzi od wydawcy, to został w bardzo dużym stopniu przycięty przeze mnie. Powód jest jeden - zdradza on stanowczo zbyt dużo. Niemalże wszystko. 


Mia Sheridan to wyjątkowo poczytna autorka, która swym piórem bezbłędnie kreśli meandry często brutalnej rzeczywistości. Pisarka nie boi się sięgać po trudne i często kontrowersyjne tematy, wychodzi na przeciw stereotypom, dostrzega szarości życia. Jednakże przede wszystkim ujmuje ona autentycznością swych powieści - bohaterami z krwi i kości, i ich losami - pozornie zwyczajnymi, lecz dzięki umiejętnościom pisarskim, pełnymi głębi  oraz znacznie większego znaczenia, niżby się wydawało. Bez złudzeń to powieść, w której fabuła została zbudowana na romansie, jednakże zawiera silne elementy dramatu i obyczajówki. Czytelnik ma okazję śledzić poczytania Ellie i Gabriela - oboje są bohaterami dynamicznymi. Zmieniają się, dojrzewają, a ich dusze ulegają błogiemu procesowi leczenia. Autorka szczególnie popisała się kreacją głównej bohaterki. Eloise od zawsze miała pod górkę. Pomyliła nadużycie z miłością, a brutalne zdarzenia uformowały w jej umyśle błędny obraz tego, czym powinno być to uczucie. Nie bólem, nie uczuciem pustki, nie powinno mieć nic wspólnego z brakiem szacunku czy akceptacji drugiej osoby. Ellie przywykła do podłego traktowania, wzrastała w poczuciu braku własnej wartości. Nigdy nie zaznała czułości ze strony mężczyzny, więc nie wiedziała, jak powinna wyglądać prawidłowa relacja pomiędzy kobietą a jej partnerem, co wiązało się z trybem życia, jaki wybrała. Łamiący serce prolog prezentuje tragiczne wydarzenie, które było początkiem beznadziejnych zdarzeń w jej życiu. Ogromnie mocno poruszył mnie kontrast pomiędzy Crystal a Ellie. Choć stanowią one jedną osobę, to są dwiema różnymi kobietami. Crystal to swego rodzaju alter-ego Eloise; miejsce, do którego ucieka - a raczej, w którym się zapada, gdy brutalna rzeczywistość daje o sobie znać. Przeszłość bohaterów odgrywa tutaj ogromną rolę, a spotkanie Gabriela z Ellie stanowi katalizator zdarzeń, które mają miejsce w powieści. Gabriel to główny bohater męski, który ma za sobą potworną przeszłość. Jego historia jest równie intrygująca i pełna smutku, lecz nie chcę wam zbyt dużo zdradzać. 

,,...Rzeczy piękne zdarzają się wtedy, kiedy najmniej ich się spodziewasz."

Bez złudzeń to historia, która chwyta za serce, wdziera się do pamięci czytelnika. Muszę przyznać, że ujęła mnie ona bardziej niż Bez pożegnania. W obu książkach widać charakterystyczne pióro autorki, kipiące od silnych emocji, uczuć i zwrotów fabularnych, potrafiących zadziwić i przyśpieszyć bicie serca. Jednakże co ważniejsze, historie snute przez Sheridan posiadają w sobie ogromne pokłady nadziei na lepsze jutro. Bez złudzeń zwraca uwagę na to, iż nie można mierzyć ludzi jedną miarą, nie da się ocenić nikogo w sposób jednoznaczny, gdyż nie wszyscy dostaliśmy od życia ten sam pakiet startowy. Niektórzy nieszczęśliwie się urodzili, innych nieszczęście spotkało, ponieważ znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie - taka tam podła siła przypadku.  Ellie i Gabriel wyruszyli w podróż ku normalnemu życiu, pełną trudnych decyzji, zmagań z własną osobą i zaszłościami. Nie można wymazać przeszłości, nie da się cofnąć w czasie i zmienić podjętych decyzji... trzeba nauczyć się z tym żyć, zaakceptować popełnione błędy, niewykorzystane okazje, własne omyłki. 


Sheridan doskonale wie, jak trafić czytelnika prosto w czuły punkt. Z pozornie zwykłej historii stworzyła coś niezwykłego. Wybrała z tłumu dwójkę ludzi, o których postanowiła napisać książkę. Niby nic niezwykłego, a jednak! Gabriel i Elosie tworzą uroczą i wyjątkową parę, która w sercu czytelnika pozostanie na dłużej. Ellie pomogła Gabrielowi, a Gabriel pomógł jej. Dzięki wzajemnemu wsparciu, szacunku i miłości zbudowanej na zdrowym fundamencie, oboje osiągnęli szczęście i uleczyli swe potargane dusze. Razem stworzyli coś pięknego i naprawdę unikalnego. 

Podsumowując, jak zapewne się już zorientowaliście, najnowsza powieść Sheridan wywarła na mnie pozytywne wrażenie, silnie wpłynęła na moje emocje i zmusiła do refleksji. Jest to książka godna polecenia.

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 

środa, 28 listopada 2018

Wyniki konkursu mikołajkowego

Ogłoszenie wyników konkursu mikołajkowego, trwającego od 21 listopada 2018 roku do dnia dzisiejszego! Nagrodą w konkursie mikołajkowym był jeden egzemplarz książki Co robią choinki po świętach? autorstwa Katarzyny Śpiewak! 

Przypomnienie regulaminu konkursu: 

Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: KSIĄŻKOWA PRZYSTAŃ 
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Novae Res.
3. Konkurs trwa od 21 listopada 2018 roku do 28 listopada 2018
4. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 28 listopada 2018 roku na blogu ksiazkowa-przystan.blogspot.com
5. Nagrodą jest 1 egzemplarz książki: Co robią choinki po świętach? Katarzyny Śpiewak
6. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy. 
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające polski adres zamieszkania.
8. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

W konkursie wzięło udział osiem osób:
  • Ervisha,
  • Patrycja WhoThatGirl,
  • Poetka A,
  • Karolajna,
  • Zuzanna P.,
  • Agnieszka Mycoffeetime,
  • Just yśka,
  • Księgozbiór Kasiny

Losowanie odbyło się tradycyjną drogą losową dosłownie przed chwilą.


Książkę Co robią choinki po świętach? wygrała Poetka A! Serdecznie gratuluję. 



Zwycięzcę bardzo proszę o podanie adresu e-mailowego w komentarzu, bądź napisanie do mnie wiadomości na adres: toukie@o2.pl

Wszystkim wam dziękuję za wspólną zabawę!






poniedziałek, 26 listopada 2018

185. Nie całkiem białe Boże Narodzenie, Magdalena Knedler

Aktualnie rynek wydawniczy przeżywa zatrzęsienie świątecznych książek, na które niemalże codziennie gdzieś się napotykam. Spośród tak wielu intrygujących pozycji ciężko wyłonić te, które naprawdę warto przeczytać. Obyczajówki i romanse to najczęstsze gatunki wykorzystywane podczas Świąt - ale co ze świątecznymi kryminałami? Dzisiaj zaprezentuję wam powieść Magdaleny Knedler pod tytułem Nie całkiem białe Boże Narodzenie. 

Magdalena Knedler – polska pisarka powieści obyczajowych i kryminalnych. Recenzentka i redaktorka współpracująca z portalami kulturalno-informacyjnymi. Laureatka nagrody EMOCJE 2017 w kategorii „literatura” za powieści pt. Dziewczyna z daleka, Klamki i dzwonki, a także trylogię Nic oprócz…. Członkini Wrocławskiego Oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich. Prywatnie miłośniczka kuchni wegetariańskiej. Mieszka i pracuje we Wrocławiu. Zadebiutowała w 2015 roku powieścią Pan Darcy nie żyje, za którą otrzymała nominację w kategorii „debiut” do nagrody EMOCJE 2015 – przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura za najciekawsze lokalne wydarzenie kulturalne roku – oraz nominację do nagrody WARTO 2016 w kategorii „literatura”, przyznawanej przez wrocławską „Gazetę Wyborczą”. Od tego czasu wydała kilka kolejnych książek, balansując pomiędzy estetyką kryminału a powieścią obyczajową. *

Zagubiony w lesie pensjonat Mścigniew tuż przed świętami Bożego Narodzenia wypełnia się z pozoru zwyczajnymi gośćmi, z których każdy ma niebagatelne powody, by spędzić ten czas właśnie tam – w spokoju i w oddaleniu od zgiełku codzienności. Kiedy więc pewnego poranka amatorka nordic walkingu, Olga Mierzwińska, przed wyjściem na trening odkrywa w wannie trupa, nikt nie jest zadowolony, a najmniej właściciel, który staje na głowie, by zatrzymać gości w pensjonacie. Policja początkowo uznaje sprawę za wypadek. Jednak kiedy ta sama dziewczyna znajduje podczas spaceru kolejne zwłoki, sytuacja staje się poważna i do akcji postanawia wkroczyć detektyw Romanowski – amator krówek ciągutek i ekstrawaganckich krawatów. **

Gdy książka Magdaleny Knedler wpadła w moje ręce, wprost nie mogłam się na nią napatrzeć. Nie całkiem białe Boże Narodzenie posiada jedną z najpiękniejszych i najciekawszych okładek, jakie miałam okazję zobaczyć. Uwielbiam Święta, a co za tym idzie - uwielbiam motywy świąteczne. Tutaj ów motyw został przedstawiony w pozornie klasyczny sposób - lecz gdy tylko się przyjrzymy,  pomiędzy śnieżynkami i reniferami można dostrzec trupie czaszki. Grzbiet książki utrzymany jest w jednolitej kolorystyce, dzięki czemu egzemplarz na półce prezentuje się schludnie i elegancko. Historię otwiera wstrząsające odkrycie jednego z gości pensjonatu Mścigniew - Olgi Mierzwińskiej, która w powieści Knedler pełni rolę głównej bohaterki, lub też jednej z pośród dwóch głównych bohaterów. Autorka zastosowała narrację trzecioosobową, a o bohaterach dowiadujemy się tylko i wyłącznie dzięki śledztwu i prowadzonym rozmowom. Narrator nie zdradza żadnych oznak swojej obecności - jest bezosobowy i niemy. Akcja powieści rozpoczyna się dwudziestego grudnia, a kończy pięć dni później, jednakże kulminacja wydarzeń ma miejsce w wieczór wigilijny. Dwudziesty piąty grudnia stanowi, tzw. poakcję. Knedler z dokładnością opisała miejsce wydarzeń - pensjonat położony głęboko w lesie wpływa na wyobraźnię czytelnika, dodaje uroku oraz klimatu tejże historii. Bardzo lubię, gdy akcja powieści osadzona jest w trudno-dostępnym miejscu oraz skupia się na niewielkim gronie osób. Dzięki temu mamy okazję bardzo dokładnie przyjrzeć się każdemu szczegółowi oraz dogłębnie poznać bohaterów. Początkowo każda z postaci niczym się nie wyróżnia - każdy z nich mało o osobie mówi, raczej nikt nie chce celowo zwracać na siebie uwagi. Niektóre osoby od razu rzucają się w oczy - na przykład Potoccy, inne pełni rolę niemalże tła wydarzeń. Olga chcąc nie chcąc, tę uwagę już na siebie zwróciła - bo przecież to ona była szczęściarą, która odkryła dwie przedświąteczne niespodzianki. 

"Kiedy patrzysz na drugiego człowieka, nigdy tak do końca nie wiesz, co może zrobić, co naprawdę o tobie myśli i co zamierza".

Magdalena Knedler w swej powieści umieściła świąteczny klimat w cudownym i magicznym wydaniu, lecz pośród kolęd, pierniczków, świecących choinek umieściła... trupa. A nawet dwa. To zdecydowanie wyróżnia Nie całkiem białe Boże Narodzenie od innych, świątecznych pozycji literackich, bowiem znacznie więcej tu czerwieni... lepkiej, gęstej i o nieprzyjemnym, metalicznym zapachu. Pozornie uroczy i klimatyczny pensjonat szybko traci swój magiczny urok, a zastępuje go aura tajemnicy. Morderca najprawdopodobniej znajduje się pośród gości, lecz ewidentnie brakuje motywu. Kluczowa okazuje się przeszłość przyjezdnych, jednakże czas ucieka, a każdy z nich może wyjechać w każdej chwili. 


Autorka w swej książce niejednokrotnie odnosi się do twórczości Agathy Christie - już na odwrocie książki z łatwością można doszukać się cytatu autorstwa tej bestsellerowej autorki. Ów cytat oczywiście nie jest przypadkowy. Pomimo gęstej atmosfery, Knedler nie rezygnuje z humoru. Całość utrzymana jest w lekkim stylu. Ogromną rolę mają tutaj wypowiedzi bohaterów. Dodatkowo autorka podrzuca czytelnikowi drobne wskazówki - przyznam, że tożsamość mordercy odkryłam gdzieś w okolicach 320 strony, jednakże z przyjemnością czytałam dalej. Brakowało mi tutaj dynamiczności, żwawej akcji oraz zwrotów fabularnych, które wywróciłyby wszystko do górny nogami. Było spokojnie, miejscami wręcz zbyt spokojnie. Podsumowując, Nie całkiem białe Boże Narodzenie stanowiło całkiem przyjemną, relaksującą powieść, przy której nawet dobrze się bawiłam - lecz nie było to nic specjalnego. To dobra książka na jesienne lub zimowo-świąteczne dni, a szczególnie wieczory. Bardzo spodobało mi się skonfrontowanie Bożego Narodzenia z morderstwem. Ciekawy pomysł. 

* wikipedia
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!