Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 27 listopada 2017

78. Świąteczne marzenie, Amanda Prowse

Niezwykle klimatyczna, wprowadzająca w czas świąt powieść o sile gwałtownego uczucia, oraz o tym, że marzenia się spełniają. Zwłaszcza te świąteczne. Samotna matka pragnie podarować swojego synkowi coś, czego nigdy nie miała - cudowne Boże Narodzenie w otoczeniu pełnej, kochającej się rodziny. 

Megan Hope życie nigdy nie oszczędzało. Najpierw dysfunkcyjna rodzina, następnie szereg rodzin zastępczych, w których dziewczynka nigdy nie czuła się potrzebna i kochana. Brak swojego miejsca na świecie, bliskich osób, strach przed bezdomnością... Życie Meg zmienia się, gdy poznaje Billa - mężczyznę, w którym całkowicie się zakochuje. Będąc w narzeczeństwie Megan odkrywa, że jest w ciąży. Niestety, Bill ginie w wypadku, a po śmierci mężczyzny wychodzą brudy z jego życia. Megan zostaje przygarnięta przez Milly i Pru - kuzynki prowadzące sieć cukierni Plum Patisserie. Kobiety dają jej pracę, dom i rodzinę. Cztery lata później Megan jest zmuszona wyjechać do Nowego Jorku tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Tam spotyka mężczyznę, który całkowicie rzuca ją na kolana

Choć nie jestem fanką ckliwych historii o miłości, która nie ma żadnego fundamentu, to historia opisana przez Amandę Prowse naprawdę trafiła w moje serce. Ogromnym plusem powieści jest jej świąteczny klimat. Sam pomysł - samotna matka pracująca w sieci cukierni prowadzonych przez podstarzałe kuzynki niezwykle mi się spodobał. Nieczęsto sięgam po powieść obyczajową jednak te, które dane było mi przeczytać spełniły moje oczekiwania. Tak też był w przypadku Świątecznego marzenia.  Przygotowałam się na lekką powieść, oprószoną miłością z dozą naiwności. W tym przypadku naiwność proszę nie odbierać w sposób negatywny. Właśnie dzięki niej Świąteczne marzenie zyskało urok. 

,,Myślę, że rzuciłeś mnie na kolana...;
- To dobrze? - zapytał z lekkim skrępowaniem.
- Bardzo dobrze."

Meg i Edd poznają się w zabawnych okolicznościach. Później ich losy zupełnie przypadkowo (a może i nieprzypadkowo) się krzyżują. Para spędza ze sobą intensywny w emocje i uczucia czas. Nie ukrywam, że akcja powieści zdecydowanie pędziła za szybko - wszystko działo się z godziny na godzinę. Złość, sympatia, miłość, pożądanie. Ale czy nie potrzebujemy właśnie takich historii? Historii, w których mężczyzna i kobieta spotykają się i wystarczy zaledwie dzień, by mogli stwierdzić, że to jest właśnie to. Naiwne, ale czyż nie urocze? 

Kreacja bohaterów wyszła autorce całkiem nieźle. Meg to ciepła osoba, pełna dobra i współczucia dla innych osób. Jedyne co mogę zarzucić głównej bohaterce to, to że była nieco mało rozgarnięta. Jednakże pomimo tego, Megan bardzo polubiłam. Pomimo wielu przeciwności losu zachowała ona wiarę w dobro ludzi oraz nadzieję na to, że jej marzenia kiedyś się spełnią. Edd Kelly to niezwykle miły facet.  Zabawny, uroczy, również skrywający swoje smutki. Przypadkowa znajomość zmienia się w niezwykle intensywny romans, którego czas trwania jest ograniczony, a jedna i druga strona marzy o długo i szczęśliwie. Wkrótce Megan musi stoczyć walkę z sobą - święta z synkiem, czy święta z ukochanym mieszkającym za oceanem...


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece! 

piątek, 24 listopada 2017

77. Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta, W. Bruce Cameron

Urocza historia o miłości, pogodzeniu się z przeszłością oraz rozpoczęciu nowego etapu w życiu, z psią gromadką na pierwszym planie i świętami w tle. Zapraszam na recenzję kolejnej książki autora Był sobie pies, która tego roku trafiła na ekrany kin. 

Josh Michaels nie potrafi pogodzić się z rozstaniem ze swoją ukochaną Amandą. Mieszka w domu rodzinnym w górach zupełnie sam - rodzina mężczyzny rozpadła się, gdy ten był nastolatkiem. Jak widać, autor stawia przed czytelnikiem nieszczęśliwego mężczyznę, któremu los postanowił jeszcze raz dokopać. Pewnego dnia ktoś podrzuca mu ciężarną suczkę. Pies, to ostatnie o czym marzy Josh, jednakże pod wpływem impulsu postanawia się nim zaopiekować. Mężczyzna nie ma pojęcia, że ta gwałtowna decyzja zupełnie odmieni jego życie. 

Jestem ogromną miłośniczką zwierząt, więc nic dziwnego, że ta powieść trafiła prosto w moje serce. Psiego Najlepszego. Był sobie pies na święta opowiada losy dwójki bohaterów - Josha oraz suczki Lucy. Autor skupia się na więzi pomiędzy psem a człowiekiem - więzi silnej, pełnej miłości, wzajemnego wsparcia. Posługuje się lekkim stylem, prowadząc narrację trzecioosobową, wnikającą w odczucia, emocje oraz myśli bohatera. Josh otacza troską Lucy oraz szczeniaki, niesamowicie się do nich przywiązuje - otwiera dawno zamkniętą szufladkę w swoim sercu. Dzięki decyzji podarowania domu Lucy na drodze mężczyzny staje Kerri pracująca w lokalnej lecznicy dla zwierząt. Śledzimy ich relacje, która raz rozgrzewa serca, a innym razem je łamie. 


,,Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie "nowego związku".


Początkowo Josh jest pewnego rodzaju zagadką dla czytelnika. Nie do końca wiadomo co stało się pomiędzy nim a Amandą, czemu mieszka zupełnie sam. Bohater powoli otwiera swoją duszę i myśli, zostawiając swą przeszłość za sobą. Staje się lepszym człowiekiem, śmielej patrzy przed siebie. Jednakże autor skupia się również na czworonożnych bohaterach powieści. Każdemu pieskowi przyporządkowuje charakter, a ich imiona idealnie do nich pasują. 

Umiarkowana akcja powieści bez nagłych zwrotów akcji. Fabuła przebiega spokojnie. Psiego najlepszego to książka o tym, że warto otworzyć serce i wpuścić do swojego świata czworonoga, który odwdzięczy się swą miłością z nawiązką. Prócz tego mamy wątek miłosny oraz zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia. Mnie ta powieść całkowicie urzekła, a Was?



Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece! 

poniedziałek, 20 listopada 2017

76. Dziadek do orzechów, E.T.A. Hoffmann

Klasyczne świąteczne opowiadanie, rozgrzewające dziecięce serca od 1816 roku w niesamowitym ilustrowanym wydaniu MG. O prezencie bożonarodzeniowym, jakie otrzymali Klara i Fred od swojego ojca chrzestnego do dziś marzy niejedno dziecko na świecie - zabawki, które ożywają! 

Opowiadanie niemieckiego pisarza na język francuski przełożył sam Aleksander Dumas (ojciec), z kolei która stała się inspiracją do skomponowania baletu Piotra Czajkowskiego pod tym samym tytułem. Pierwsze polskie wydanie ukazało się w 1906 roku i nosiło tytuł Historia Dziadka do orzechów. W wydaniu pojawił się błąd, wedle którego autorem utworu był Aleksander Dumas. Kolejne wydanie baśni trafiło na rynek dopiero w 2006 roku, a jego tytuł brzmiał: Dziadek do orzechów i Król Myszy. 

Święta to magiczny czas, w którym nawet najśmielsze marzenia się spełniają, zwłaszcza te dziecięce. Niewinne, trywialne, pełne nadziei na spełnienie. Klara i Fred z niecierpliwością oczekują momentu odkrycia co kryje się pod choinką. Jakież to cuda sprawił im w tym roku ich ojciec święty, sędzia Droselmajer, zegarmistrz i wynalazca? Okazuje się, że ich krewny w tym roku ofiarował im w prezencie cudowny, mechaniczny zamek, lalki, pułk ołowianych huzarów, konia na biegunach oraz dziadka do orzechów. Mały człowieczek o dużej głowie niezwykle przypada do gustu Klarze, która postanawia zaopiekować się tą zabawką. Dzięki owej zabawce Klara przenosi się w świat fantazji, swych największych dziecięcych marzeń. 

,,Zwracam się teraz do Ciebie, Czytelniku; i proszę, żebyś przypomniał sobie swoją ostatnią Gwiazdkę i podarunki, które otrzymałeś."

Dziadek do orzechów budzi świąteczny nastrój. To niesamowita historia o dziecięcej wyobraźni, o tym, że marzenia się spełniają. Utrzymana w baśniowej konwencji przenosi czytelnika w zupełnie inny świat - nieco wstecz i zupełnie na opak. Autor miesza rzeczywistość, sen i fantazję tworząc niezwykle barwną baśń przeznaczoną w sam raz dla młodego czytelnika. Narrator powieści zwraca się do czytelnika, jednocześnie dając znać, że owym czytelnikiem jest dziecko. Twarda okładka książki  o nietypowej fakturze, przypomina opakowanie na świąteczny prezent. Dodatkowo, wydanie wzbogacone jest o reprodukcje drzeworytów autorstwa Charlesa Alberta d'Arnouxa. 

Jestem pewna, że gdybym poznała tę baśń w dzieciństwie kompletnie zakochałabym się w niej. W moim wieku już mniej zachwyca, ale na pewno wciąga i zadziwia. Jeżeli szukacie prezentu dla dziecka w postaci książki, to ta pozycja nada się w sam raz! 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!

czwartek, 16 listopada 2017

75. Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów, Deborah Feldman

Książka, którą przed chwilą odłożyłam na półkę to jedno z najciekawszych doświadczeń literackich tego roku. Nie przypuszczałam, że ta lektura aż tak przypadnie mi do gustu, aż tak mnie wciągnie i aż tak mną wstrząśnie. Jak to jest, że my - ludzie zwykli, którym nie brakuje wolności, jedzenia, dachu nad głową, miłości ze strony bliskich nam osób, wciąż narzekamy jaki to los jest okrutny? Przecież mamy pełną władzę nad własnym życiem - władzę, która dla niektórych osób jest tak obca i przez to niezrozumiała, iż nie potrafią wyobrazić sobie funkcjonowania w ten sposób. 

Dewojre urodziła się w rodzinie ortodoksyjnych Żydów. Od samego początku musiała podporządkować się pod zakazy i nakazy, całkowicie oddać się religii, tradycji oraz powierzyć swój los krewnym. Nigdy nie mogła mieć swojego zdania, nigdy nie mogła robić to, co chciała. Przez całe dzieciństwo pilnie się uczyła, by uzyskać choć jedną pochwałę od dziadków, ciepłe spojrzenie... daremnie. Jej ojciec okazał się być człowiekiem chorym psychicznie, matka porzuciła ją i stała się gojką, czyli nie-Żydówką. Wydaje się, iż jej osoba już od samego początku została naznaczona przez okrutny los. Jednakże lata życia w zupełnej szarości nie złamały ducha tej kobiety. 

,, Zajde upiera się, bym mówiła w jidysz, języku moich przodków, który Bóg pochwala; Zajde o tym nie wie, że ja już nawet nie myślę w jidysz."

Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów to wstrząsająca lektura, przenosząca czytelnika w świat, który dla większości jest niedostępny. Autorka i jednocześnie narratorka-główna bohaterka na wiele godzin pozwoliła czytelnikowi wejść do niego, poznać jego strukturę i wręcz chore zasady. Przedstawiła kulturę i tradycję chasydzkiej społeczności za pomocą swoich wspomnień. Wydanie zdobią fotografie z życia Feldman. Niezwykle ciężko jest mi uwierzyć w to, że tak hermetyczne i rygorystyczne społeczności wciąż funkcjonują tuż obok nas. Dlaczego coś takiego ma miejsce? Czy to jest faktyczny cel religii - ubezwłasnowolnić jednostkę? 


Z każdą kolejną stroną docierało do mnie to, co przeżywała autorka powieści. Była zamknięta,  całkiem sama. Nikt z bliskich nie mógł jej pomóc, ponieważ to właśnie jej rodzina wrzuciła ją w otchłań chorych zasad. Ucieczką miało być zamążpójście - oczywiście w pełni zaaranżowane przez krewnych. Autorka sądziła, że dzięki temu ucieknie od swojej rygorystycznej rodziny, zniknie im z oczu... jednakże wpadła w sidła kolejnego ortodoksyjnego rodu, w którym była tylko kobietą, marną istotą, której zadaniem było tylko rodzenie kolejnych dzieci.  

Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów to wspaniała książka dla każdego dojrzałego czytelnika, który jest otwarty na nowe doświadczenia. Traktuje o potrzebie wolności, ważności kierowania własnym losem, szacunku i miłości. Miejscami przerażająca, wzruszająca, jednakże całościowo piękna i jedyna w swoim rodzaju. Serdecznie polecam. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Poradnia K! 

czwartek, 9 listopada 2017

74. Zaina, Wanda Szymanowska

Temat uchodźców jest teraz zdecydowanie na czasie. Problemy Bliskiego Wschodu były zbyt długo zamiatane pod dywan, uciszane i bagatelizowane - nic dziwnego, że to w końcu wybuchło. Sytuacja polityczna świata uległa drastycznym zmianą, które w większości przypadków wywołują u ludzi przede wszystkim strach, odrzucenie i złość. Z kolei autorzy coraz chętniej sięgają po ten temat w swych powieściach - i tak też stało się tym razem. 

Zaina pochodzi z Syrii, z której musiała uciekać wraz se swoją rodziną przez wojnę. Jest dziewczynką w wieku szkolnym, ciepłą i otwartą. Pochodzi z wykształconej rodziny. Akcja powieści skupia się na pierwszych dniach Zainy w polskiej szkole. Autorka w swej powieści prezentuje różne postawy dzieci względem inności jej koleżanki. Głównie Wojtka, chłopca, który akceptuje etniczną odrębność dziewczynki z Syrii, oraz Jadzię - samolubną, zadufaną w sobie uczennicę, która wyśmiewa się z Zainy i  na każdym kroku daje do zrozumienia, że nie akceptuje i nie szanuje jej pochodzenia. 

Zaina Wandy Szymanowskiej to bardzo krótka opowieść o tolerancji, szacunku oraz zrozumieniu innych osób. Powieść ta zdecydowanie ukierunkowana jest na młodszych odbiorców, będących w wieku głównej bohaterki, ale i nieco starszy czytelnik również może wynieść z tej powieści wartości oraz wiedzę, gdyż autorka zgrabnie wplata w fabułę ciekawostki geograficzne na temat miejsca, z którego pochodzi dziewczynka. Dodatkowo, na końcu powieści Szymanowska umieściła kilka zadań sprawdzających zrozumienie treści oraz zapamiętanie informacji. Czytając, odniosłam wrażenie, że im więcej lat ma odbiorca, tym więcej wartości i przekazów potrafi odczytać. Niektóre są jak najbardziej wyraźne i przeznaczone są właśnie do tej młodszej publiki. Starszy czytelnik dostrzeże smutek, samotność i odrzucenie głównej bohaterki. Zaina już na samym początku swego pobytu w Polsce spotkała się z negatywnymi opiniami na swój temat, i to zupełnie bez powodu. Dla dziewczynki w tak młodym wieku, taka ocena może być druzgocąca. Jedna z bohaterek dziecięcych, Jadzia, prezentuje postawę, którą bardzo dużo osób (i to niezależnie od wieku) przyjmuje względem etnicznej odrębności. Z kolei Wojtek, sam wyśmiewany przez swoją tuszę, z chęcią zaprzyjaźnia się z nową koleżanką - nie kieruje się stereotypami, gdyż właśnie nimi kierowano się w jego przypadku. 

Wanda Szymanowska posługuje się bardzo lekkim językiem, dzięki czemu powieść wręcz się pochłania. Przeczytanie tej książki zajęło mi niecałą godzinę. Polecam wszystkim młodym czytelnikom, rodzicom oraz osobom, które szukają prezentu na święta, bowiem Zaina to nie tylko przyjemna lektura, ale również i nośnik wartości, które tak zbyt często są pomijane. 

Za e-booka dziękuję Autorce!

piątek, 3 listopada 2017

73. Improwizator, Hans Christian Andersen

Hans Christian Andersen głównie jest znany ze swojej twórczości baśniopisarskiej. Jego baśnie znają i kochają tysiące dzieci na całym świecie. Sama wychowałam się na jego opowieściach o Królowej Śniegu, Choince czy Dziewczynce z zapałkami. Twórczość duńskiego pisarza określana jest mianem klasyki literatury dziecięcej. Jednakże Andersen swoich sił próbował również w powieściach przeznaczonych dla dojrzałych czytelników. Do jego najbardziej znanych powieści należą: Tylko Grajek (1837), OT (1836) oraz Improwizator (1837), którego recenzję znajdziecie poniżej.

,,...ludzie rzadko mają łzy dla cudzych cierpień, jeżeli te nie budzą podobnych w ich własnej piersi.''

Improwizator opowiada o losach Antonia, włoskiego chłopca obdarzonego anielskim głosem i darem do tworzenia poezji na zadany mu temat. Już sam tytuł powieści kreśli nam zarys postaci głównego bohatera, bowiem improwizator to osoba, która wykonuje coś bez wczesnego przygotowania. Narracja pierwszoosobowa pozwala nam dogłębnie poznać bohatera, jego sposób postrzegania świata i osób w nim występujących. Już na samym początku powieści można dostrzec, że Antonio nie jest typowym chłopcem - wychowany w silnej wierze już od najmłodszych lat swoją twórczość kierował ku Bogu. Wykazywał się dojrzałością emocjonalną oraz talentem pochodzącym niemalże z niebios. Jednakże i tu los spłatał figiel (i to nie byle jaki), rzucając ubogiego włoskiego chłopca raz w skraj ubóstwa, raz w przepych.


Ogromnym plusem tej powieści jest niepowtarzalny styl autora przesączony darem wręcz rzeczywistego kreowania obrazów. Improwizator tętni smakiem, zapachem oraz barwami Italii. Andersen stara się pobudzić wszystkie zmysły czytelnika. Malarskie opisy Włoch, kultury, tradycji oraz ówczesnego życia społecznego. Nie będę ukrywać, że Improwizator był dla mnie trudny w odbiorze. Musiałam robić sobie przerwy w trakcie czytania, ponieważ miejscami się nudziłam, ale zawsze chętnie sięgałam po tę książkę. Dla czytelnika w wieku studenckim ta książka może być zbyt przytłaczająca, jednakże osoba nieco starsza lubiąca zmysłowe opisy, wolne tempo powieści z pewnością zachwyci się tym dziełem. Improwizator to powieść dla romantyków; osób charakteryzujących się marzycielstwem, idealizmem, nadmierną uczuciowością.

,,Jesteśmy wszyscy nawet w największych troskach i boleściach samolubni.''

Fundamentem do napisania tej powieści stanowi podróż Hansa Christiana Andersena do Włoszech. Autor za pomocą oczu narratora wędruje z czytelnikiem przez gorącą Italię, czyta Dantego, zachwycając się jego artyzmem, wdrapuje się na Wezuwiusza, podziwia cudne obrazy, słucha cudnych występów włoskich twórców, bierze udział w święcie kwiatów. 

Improwizator może i nie jest powieścią porywającą, czy zaskakującą, ale z pewnością niezwykle oryginalną, całkowicie jedyną w swoim rodzaju. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!