Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

piątek, 15 maja 2020

300. Mroczne umysły, Gwenda Bond




Pierwsza powieść z serialowego świata Stranger Things. Gratka dla fanów i wciągająca historia z gatunku science-fiction. Fabuła Mrocznych umysłów ma miejsce zanim pojawił się Demogorgon, zanim przybył Łupieżca snów, zanim Will Byers zaginął. 

Gwenda Bond to autorka powieści dla młodzieży, najbardziej znana z serii o Louis Lane, ukochanej Supermena (Fallout, Double Down, Treaple Threat), oraz trylogii Cirque American (Girl on a Wire, Girl Over Paris, Girl in the Shadows). Wraz z mężem, Christopherem Rowe, współtworzą młodzieżowa serię The Supernormal Sleuthing Serrvice. Bond publikuje m.in. w Los Angeles Times, Publishers Weekly, Locus. Ukończyła wydział pisania na Akademii Sztuk Pięknych w Vermont. Mieszka wraz z mężem i ukochanymi zwierzętami w stuletnim domu w Lexington, w stanie Kentucky. *

Wiosna, 1969 rok. Terry Ives wiedzie spokojne życie w małym miasteczku Hawkins w stanie Indiana, w którym czas zdaje się płynąć wolniej, a wydarzenia związane z wojną w Wietnamie rzucają jedynie słaby cień na codzienność. Kiedy ambitna dziewczyna dowiaduje się o ważnym dla kraju rządowym eksperymencie MKULTRA, prowadzonym w miejscowym laboratorium, nie chce pozostać bierna i decyduje się wziąć w nim udział. Pozornie nieznacząca decyzja zmienia jej życie raz na zawsze. **


Serial Stranger Things poznałam dwa lata temu - będąc na zwolnieniu chorobowym obejrzałam w ciągu niecałych dwóch dni cały sezon pierwszy i wprost nie mogłam się opamiętać po tej historii! Zdecydowanie najmocniejszym elementem serialu jest klimat lat 80., który mnie osobiście bardzo kojarzy się z powieściami Stephena Kinga. Na kolejny sezon czekałam z utęsknieniem, a gdy tylko wpadł w moje przysłowiowe łapki, obejrzałam go równie szybko, co poprzedni. Wyobraźcie sobie zatem moją reakcję na tę książkę - w końcu dostałam to, o czym marzy każdy fan serialu, będący jednocześnie książkoholikiem - serial w książce! Warto jednak zaznaczyć, że powieść Mroczne umysły nie opowiada tej samej historii, którą możemy obejrzeć na komputerze, bądź laptopie, lecz wydarzenia mające miejsce wcześniej. Tak więc, generalnie otrzymujemy jeszcze więcej. 

Jest rok 1969. W małym miasteczku Hawkins położonym w stanie Luizjana z dnia na dzień zaczynają dziać się niepokojące rzeczy - nieoznakowane samochody, tajne laboratorium prowadzące badania na ludziach, milczący mundurowi i ponurzy lekarze, milczący niczym Charlie Chaplin na wielkim ekranie. W tle majaczy cień rzucany przez ówczesną sytuację polityczną Stanów Zjednoczonych - wojnę w Wietnamie. Coś zdecydowanie jest nie tak i Terry Ives postanawia rozgryźć co. 

Ciekawym elementem powieści ze świata Stranger Things jest tożsamość głównej bohaterki - Terry Ives to matka... Jedenastki. Panna Ives niefortunnie związuje swoje losy z doktorem Brennerem, który dowodzi tajemniczym i niepokojącym eksperymentom polegającym, między innymi, na wprowadzaniu pacjentów w stan otępienia, a także całkowitym odizolowaniu ich od świata. Co więcej, Terry przez przypadek odnajduje w laboratorium dziecko, niejaką 008.  


Do warsztatu autorki nie mam uwag - ani nie jest zły, ani nie rewelacyjny. Gwenda Bond przenosi czytelników w świat znany z małego ekranu, jednakże akcja powieści dzieje się wcześniej niż ta serialowa. Warto jednak zaznaczyć, że Mroczne umysły wypadają nie tylko dobrze, jak książkowa odsłona serialowego świata, ale jako powieść sama w sobie. Fabuła łatwo wciąga, a tajemnice, których w tej książce jest tyle, co kamieni na wiejskiej drodze, sprawiają, że wręcz trudno oderwać się od lektury. Klimat powieści idealnie oddaje ten znany tam z programu, co dla mnie jest ogromnym plusem. Bohaterowie są ciekawie i sympatycznie wykreowani. Czytelnik odnajdzie tu znacznie mniej potworów, a więcej o eksperymentach naukowych mających miejsce w Hawkins. 

Mroczne umysły okazały się być nie do końca tym, czego się spodziewałam, jednak nie określiłabym to wadą. Przyjemnie było zanurzyć się znowu w ten klimat oraz poznać wydarzenia mające miejsce przed akcją pierwszego sezonu. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Poradnia K! 


sobota, 9 maja 2020

299. Dotąd dobrze, Ursula K. LeGuin

Zbiór wierszy legendarnej amerykańskiej pisarki. Choć nigdy wcześniej nie czytałam nic Ursuli K. LeGuin, to jej osoba jest mi doskonale znana. O tej pani trudno nie usłyszeć. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych i ikonicznych pisarek naszych czasów. W październiku zeszłego roku wydawnictwo Prószyński i -Ska wydało dwujęzyczny zbiór opowiadań Dotąd dobrze. Ta pięknie wydana książka zawiera w sobie cudowne, niezwykle plastyczne teksty, które przenoszą czytelnika w zupełnie inny świat. 

Powieściopisarka amerykańska. Córka znanego antropologa Alfreda L. Kroebera (śladem panieńskiego nazwiska jest litera K po imieniu) i wywodzącej się z polskiej rodziny Krakowów badaczki indiańskiego folkloru i pisarki Theodore Kroeber. Wyniesiona z domu znajomość rytuałów, obrzędów i szamańskich praktyk, a także zainteresowanie i szacunek dla kulturowej odmienności i różnorodności wywarły duży wpływ na pisarstwo Le Guin, której utrzymana w konwencjach literatury science fiction i fantasy twórczość jest wysoko ceniona również poza kręgiem miłośników fantastyki. Jej powieściowy debiut, Świat Rocannona (1964, Rocannon's World), otwiera fantastycznonaukowy tzw. cykl haiński - należące doń powieści i opowiadania dzieją się w świecie przyszłości, w którym planety zasiedlone przez humanoidalnych przedstawicieli pradawnych cywilizacji Hain po tysiącleciach izolacji nawiązują wzajemne kontakty, tworząc galaktyczną Wspólnotę. Wybitnym osiągnięciem artystycznym Le Giun jest tetralogia fantasy o świecie Ziemiomorza, na którą składają się Czarnoksiężnik z Archipelagu (1968, A Wizard of Earthsea), Grobowce Atuanu (1972, The Tombs of Atuan), Najdalszy brzeg (1972, The Farthest Shore) oraz Tehanu. *

Ten ostatni zbiór wierszy ukończyła tuż przed swoją śmiercią w 2018 roku. W Dotąd dobrze bezkompromisowo mierzy się ze śmiertelnością, pełna zdumienia dla tajemnicy, która się za nią kryje. Przesiąknięta naturalnym pięknem północno-zachodniego Wybrzeża, gdzie echo niesie melodię dziecięcych piosenek i mitów, ostatnia książka Le Guin jest ukoronowaniem jej długiej i bujnej kariery pisarskiej. **


Dotąd dobrze to zbiór wierszy będący ostatnim diamentem w koronie nie tak dawno zmarłej pisarki Ursuli K. LeGuin. Już samo wydanie robi ogromne wrażenie - widać, że wydawnictwo podeszło do tej pozycji z ogromnym szacunkiem. Odpowiednio zadbano o każdy element egzemplarza: twarda oprawa, piękne ozdobniki wewnątrz, porządny papier, a co najważniejsze - dwujęzyczne wiersze. Po lewej stronie mamy wiersze w języku oryginalnym, czyli angielskim, z kolei po prawej ich tłumaczenie. Treść została podzielona na coś w rodzaju rozdziałów: Spostrzeżenia, gdzie mamy 7 wierszy; Zaklęcia (5 wierszy), Medytacje (8 wierszy), Elegie (10 wierszy), Nocna podróż (10 wierszy), Tak daleko (12 wierszy), W dziewiątym dziesięcioleciu (14 wierszy). Niektóre wiersze są bardzo krótkie, inne są znacznie bardziej rozbudowane, jednak wszystkie przenoszą czytelnika w zupełnie inny świat - autorka eksperymentuje i bawi się słowem oraz formą; sprawia, że przystajemy nad wersem, analizujemy go i czytamy wielokrotnie. Choć nie jestem fanką utworów lirycznych, tak w tym przypadku jestem pod ogromnym wrażeniem Ursuli K. LeGuin, jak i tych krótkich dzieł. 

,,Gdy patrzę na ciebie z drugiej strony
przepaści, którą nakreśliłeś
między nami...''

Wiersze Ursuli K. LeGuin obudziły we mnie wiele emocji i uczuć - niektóre utwory doprowadziły mnie do łez, inne zmusiły do refleksji. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się aż takiego efektu i jestem jak najbardziej pozytywnie tym zaskoczona. Niektóre wiersze amerykańskiej pisarki znanej głównie z tetralogii o świecie Ziemiomorza zdecydowanie pozostaną moimi ulubionymi, zwłaszcza Teodora, Słówko za zmarłymi, oraz Przepaść, którego fragment znajduje się wyżej. Teksty znajdujące się w zbiorze Dotąd dobrze są niezwykle delikatne, plastyczne, refleksyjne i potężne w przekaz oraz emocje. Tematyka wierszy jest dosyć prosta i jak najbardziej przyziemna - są to wspomnienia samej autorki, Ursuli K. LeGuin. Pisarka powraca do przeszłości, do wydarzeń, których doświadczyła; do osób, z którymi miała do czynienia, a które odcisnęły na jej życiu swego rodzaju piętno; do uczuć, chwil radości, a także smutku. LeGuin najbardziej ujęła mnie wspomnieniami o swej mamie. Ta niewielka, aczkolwiek pięknie wydana pozycja jest jak najbardziej warta czasu czytelnika. 

Powrócę jeszcze do tematu wydania. Zbiór wierszy Dotąd dobrze to książka pod względem motywu zgoda z poprzednimi dziełami autorki. Delikatne ilustracje doskonale oddają ducha twórczości Ursuli K. LeGuin i będą cudownym dopełnieniem kolekcji jej książek - jestem pewna, że dzieła LeGuin w wydaniu Prószyńskiego pięknie prezentują się na półce. 


Dotąd dobrze to prawdziwa gratka dla fanów twórczości Ursuli K. LeGuin - ja, choć jeszcze fanką jej nie jestem (a czuję, że wkrótce nią zostanę) jestem zachwycona wierszami autorki, jak i wydaniem tego zbioru. Mam zdecydowanie ochotę na więcej dzieł Ursuli K. LeGuin i wkrótce zabieram się za lekturę jej opowiadań znajdujących się w tomie Cała Orsinia. Polecam!

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!




niedziela, 3 maja 2020

298. Całopalenie, Robert Marasco

Jedna z najważniejszych powieści grozy, pochodząca ze złotego okresu literackiego horroru w Stanach Zjednoczonych. Kanoniczne dzieło, prekursorska historia epoki, będąca fundamentem gatunku literatury grozy. Całopalenie polskiego wydania dopiero doczekało się w tym roku, po 47 latach od czasu powstania. 

Robert Marasco to amerykański pisarz, dramaturg i nauczyciel, autor horrorów. Do jego najbardziej znanych dzieł należą wystawiana na Broadway'u sztuka Child's Play oraz powieść Całopalenie, która otrzymała kinową adaptację. Marasco urodził się Bronxie, ukończył studia na Fordham University. Po otrzymaniu dyplomu uczył łaciny w liceum, które sam ukończył - Regis High School na Manhattanie. Jego doświadczenie jak nauczyciela posłużyło mu za inspirację do napisania Child's Play, które zyskało duży rozgłos i otrzymało prestiżowe nagrody. Oprócz tego napisał dwie powieści. *

Ben i Marian Rolfe mają już serdecznie dość swojego ciasnego, dusznego mieszkania na Brooklynie, które podczas upalnego lata staje się nie do wytrzymania. Kiedy więc trafia im się okazja na wynajęcie luksusowej rezydencji na północy stanu za jedyne 900 USD za cały sezon, po prostu nie mogą odmówić. Właściciele mają jednak nietypową prośbę: w odległym skrzydle budynku, za dziwnymi, misternie rzeźbionymi drzwiami mieszka starsza kobieta, pani Allardyce, a nowi lokatorzy w ramach umowy wynajmu muszą zobowiązać się do przygotowywania jej posiłków. **

Całopalenie to książka, o której szczerze mówiąc, nie miałam zielonego pojęcia do czasu, gdy wydawnictwo Vesper, znane z powieści grozy (zarówno tych współczesnych, jak i klasycznych), zaproponowało mi recenzję tej powieści. Na paczkę czekałam z ogromnym wyczekiwaniem, a gdy tylko dzieło Roberta Marasco dotarło do mnie, postanowiłam szybko je przeczytać. Obok takich książek nie jestem w stanie przejść obojętnie, zwłaszcza że horror i klasykę uwielbiam, a połączenie tych dwóch gatunków to mój literacki kawałek nieba.   


Lektura tej powieści była... intensywna, uzależniająca i w pewnym sensie mrożąca krew w żyłach. Jednak nie w sposób znany z ówczesnego typowego horroru pełnego straszaków i obrzydliwych opisów. Całopalenie to historia, która wywołuje stałe uczucie niepokoju, gdyż Robert Marasco stopniowo buduje napięcie i poczucie zagrożenia, jednocześnie nie wskazując jednoznacznego źródła tych emocji. Tu główną rolę nie pełnią bohaterowie - rodzina Rolfe, która na czas letni wprowadza się do zniszczonej rezydencji i pełni tam rolę gospodarzy oraz opiekunów posiadłości - lecz sama posesja, przypominająca żywy organizm. Dopiero z czasem czytelnik odkrywa, że dom ten jest niczym pasożyt, żywiący się swymi mieszkańcami. Powoli wysysa z nich to, co dobre, odbierając im jednocześnie siły witalne oraz zdrowie psychiczne. Tajemnica i źródło tej diabelskiej mocy schowane jest głęboko w środku posiadłości, zamknięte za misternymi drzwiami, wokół których roi się od zdjęć udręczonych ludzi. Atmosfera z każdym rozdziałem niebezpiecznie się zagęszcza, otacza bohaterów i czytelnika - wciąga, przeżuwa a na końcu wypluwa. 

Całopalenie to bezsprzecznie klasyka gatunku i dzieło jedyne w swoim rodzaju. Lektura tej powieści, gdy tylko zagłębiłam się w zawiłość historii i oswoiłam się z dosyć cierpkim piórem autora, była dla mnie ogromną przyjemnością. Roberto Marasco nie daje się ponieść emocjom. Narracja jest dosyć jałowa i właśnie przez to, wydarzenia mające miejsce w niesamowitej i ponurej posiadłości, tak mocno dają się we znaki czytelnikowi. To, co czuje - niepokój stopniowo przeradzający się w strach, niepewność czy poczucie niebezpieczeństwa, należą tylko i wyłącznie do niego. Coś tu jest zdecydowanie nie tak, a bohaterowie nieuchronnie zmierzają ku własnej zagładzie. Powieść ta mocno wpływa na psychikę czytelnika. Autor bawi się zmysłami odbiorcy i bohaterów, niejednokrotnie sprawiając, że wydarzenia mające miejsce w powieści stawiamy pod znakiem zapytania. Czy to, co się dzieje w domu, jest prawdziwe, czy może jest wytworem wyobraźni  jego tymczasowych mieszkańców? Bo przecież dom, sam w sobie, nie może być zły, prawda? Nie ma tu w końcu duchów przemykających gdzieś w tle, samoistnie spadających obiektów, niepokojących głosów, dźwięków, udręczonego zawodzenia - a wręcz przeciwnie. Z każdym kolejnym dniem rezydencja rozkwita, staje się coraz piękniejsza, bogatsza w estetykę. Wszystko zmierza ku lepszemu, a jednocześnie... wręcz przeciwnie.  


Robert Marasco straszy w sposób subtelny, a jednocześnie zdecydowany. Wdziera się do umysłu odbiorcy i wręcz zmusza do pozostania w tej mrocznej rzeczywistości aż do ostatniej strony. Tu diabeł tkwi w szczegółach, samoistnym odradzaniu się rezydencji i powolnym upadku jego mieszkańców. Całopalenie trawi od środka, sięga każdej części ciała bohaterów, aż w końcu po ich jestestwie pozostanie tylko pył - zresztą wskazuje na to tytuł powieści, który przez długi czas był dla mnie swoistą zagadką i właściwie dopiero teraz, podczas pisania tego tekstu, udało mi się dojść do takich wniosków. Oceniając powieść całościowo, mogę śmiało stwierdzić, że jest to niezwykle przemyślana historia, która zdecydowanie zasługuje na uwagę polskich czytelników. Ten literacki horror z 1973 roku stał się prekursorem wielu powieści z gatunku literatury grozy, w których można doszukać się pewnego rodzaju podobieństw właśnie do Całopalenia - w tym momencie mogę wymienić choćby Lśnienie Stephena Kinga. Jednak czy Całopalenie tak naprawdę straszy? Na pewno nie w sposób nam znany - jest to inny strach, pochodzący z głębi, nie z otoczenia. Na pochwałę zasługuje nie tylko treść, ale także polskie wydanie powieści. Twarda oprawa, mroczna okładka oraz niepokojące ilustracje autorstwa Macieja Kamudy. Cóż, nie pozostało mi nic innego, jak polecić wam tę historię - naprawdę warto!

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Vesper!