Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 31 października 2019

260. Vladek, najmilszy wampirek na świecie; Anna Wilson

Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam Halloween i wszelakie akcenty tego święta, a serię, którą zaprezentuję w dzisiejszym poście kompletnie zachwyciła mnie właściwie pod każdym względem! Vladek, najmilszy wampirek na świecie to wspaniała propozycja literacka dla najmłodszych fanów potworności, a także dla dorosłych osób, w których głęboko w środku drzemie dziecięca dusza. Ja już dawno dzieciństwo mam za sobą, ale od czasu do czasu lubię sięgnąć po coś z kategorii literatury dziecięcej. Po części jest to związane z zawodem, jaki wykonuję, a po części z moją naturą. A tej serii książek wprost nie mogłam się oprzeć. 

Anna Wilson mieszka w Bradford-on-Avon w Wielkiej Brytanii z mężem, dwójką dzieci, dwoma kotami, kilkoma kurczakami, kilkoma kaczkami, a także z żółwiem i psem. Autorka wielu książek dla dzieci, m.in. The Puppy Plan, Pup Idol, Monkey Business, The Kitten Hunt. 

Vladek. Najmilszy wampirek na świecie to seria wyjątkowych książek dla dzieci. Rodzina Vladka mieszka w starym, ponurym domu. Ten klan od wieków jest nazywany najodważniejszą wampirzą rodziną na świecie, jednak jak to często bywa, z jednym, małym wyjątkiem – Vladkiem. Wampirek nie pasuje do pozostałych członków rodziny, w ogóle nie jest odważny, a można nawet powiedzieć, że jest nieco nieśmiały i strachliwy. Vladek nie chce budzić w ludziach strachu, a wręcz przeciwnie, jego największym marzeniem jest znaleźć prawdziwych przyjaciół! Co więcej, mały wampirek wie, gdzie najlepiej ich poszukać – w szkole! *


Przygody najmilszego wampira na świecie chciałam poznać właściwie od momentu, gdy na jakimś blogu zetknęłam się z recenzją całej serii Anny Wilson. Już sama okładka, tytuł i wizerunek głównego bohatera potrafią zauroczyć. W skład serii wchodzą cztery przecudne książeczki: część pierwsza, czyli Vladek, najmilszy wampirek na świecie, następna to Vladek, najmilszy wampirek na świecie: Ząbastyczni przyjaciele, kolejna to Vladek, najmilszy wampirek na świecie: Nocne strachy, oraz ostatnia Vladek, najmilszy wampirek na świecie: Najmilsza niespodzianka. Za treść odpowiada Anna Wilson, z kolei Kathryn Ourst stworzyła piękne, czarno-białe ilustracje zdobiące prawie każdą część serii. Co więcej - wydanie zostało wykonane w twardej, dziecio-odpornej oprawie. Każdy tom posiada około 150. stron czystej frajdy. Czcionka jest duża i dostosowana do wieku odbiorców. 

Głównym bohaterem jest dziewięcioletni wampirek Vladmir - Vladek, który właściwie... jest przeciwieństwem wampira, bo choć ma kły i bladą skórę, to charakterem kompletnie go nie przypomina. Vladek jest bojaźliwy, delikatny, nie lubi krwi, nie potrafi zmieniać się w nietoperza, latać w ciemności, kontrolować umysłów innych osób, ani mówić po transylwańsku. W dodatku jego rodzice - Smoczysław i Śmiertelina Palownik - to wampiry z krwi i kości, którzy kompletnie nie akceptują swojego syna takim, jakim jest. Wampir ma być okrutny i przerażający - koniec, kropka! Wampirza rodzina Palowników zamieszkuje najstraszliwszy dom w okolicy zwany Ponurym Dworem, gdzie oprócz Vladka i jego rodziców na czytelnika czeka jego dziadek, Krwawiusz, lokaj Wiermir i uroczy nietoperz Śmigiełek. 

Uwięziony w Ponurym Dworze, mały wampirek postanawia złamać największą zasadę i odkryć świat ludzi. Nawet pomimo ostrzeżeń wampirzej rodziny i zabójczych promieni słonecznych! Vladek dołącza do grona uczniów lokalnej szkoły, zaprzyjaźnia się z ludzką dziewczynką. Dzienne wyprawy do szkoły dla ludzi stają się jego słodką tajemnicą. 


Seria o Vladku, najmilszym wampirku na świecie to jedna z najbardziej uroczych i klimatycznych historii, jakie ostatnio mi się przytrafiły. Główny bohater bez żadnego problemu wdziera się do serca czytelnika, z miejsca zdobywając jego sympatię. Jest to czarujący, ale i nieszczęśliwy chłopiec, któremu brak przyjaciela, pewności siebie oraz akceptacji ze strony rodziny. Żyjący pod czujnym okiem niezadowolonych i wiecznie rozczarowanych rodziców, Vladek marzy o tym, co zakazane. Najpierw ucieka w świat literackiej historii stanowiącej uosobienie jego pragnień, a następnie postanawia złamać zasady i doświadczyć na własnej skórze tego, co przeczytał w ukochanej książce - czyli życia człowieka. W zakazanym przez rodziców świecie, chłopiec odnajduje wiele radości i zdobywa najprawdziwszą przyjaciółkę. Uczy się akceptować samego siebie - lubić siebie za to, kim jest, co w pewien sposób pomaga rozwinąć mu skrzydła i osiągnąć to, co całkiem niedawno było dla niego niewykonalne. 

Vladek, najmilszy wampirek na świecie stanowi nie tylko miłą lekturę, ale i niesie ze sobą wiele wartości. To uniwersalna historia, która przypadnie do gustu młodszym i starszym czytelnikom, poruszająca kwestie prawdziwej przyjaźni i potrzebie posiadania bliskiej osoby, a także akceptacji samego siebie. To również wspaniała lekcja dla rodziców - dziecko nie musi być tym, kim wy chcecie żeby było (i w wielu przypadkach nie będzie), a zmuszając go do bycia kimś innym, wyrządzacie mu ogromną krzywdę. Seria o Vladku idealnie wpasowuje się w dzisiejsze święto duchów ze względu na tożsamość bohaterów oraz klimat, jednak biorąc pod uwagę treść, są to książki, które równie mocno zauroczą o każdej innej porze roku. Lekkie, zabawne, ale i niezwykle mądre! 

* materiały wydawcy

Za egzemplarze serdecznie dziękuję wydawnictwu IBIS!
 


piątek, 25 października 2019

259. Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych), Justyna Bednarek

Książka, która zdobyła Nagrodę Literacką Miasta Stołecznego Warszawy, zajęła pierwsze miejsce w konkursie "Przecinek i kropka" organizowanym przez Empik, w 2016 została nominowana do tytułu Najpiękniejszej Książki Roku oraz Książki Roku 2015 Polskiej Sekcji IBBY. Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych) zostały docenione przez dorosłych, jak i w tym przypadku, tych najważniejszych - małych czytelników. 

Justyna Bednarek to polska poetka, pisarka i ilustratorka. Z wykształcenia jest romanistką, ale od lat pracuje jako dziennikarka i redaktorka w pismach kobiecych. W 2004 roku opublikowała trzy wierszowane bajeczki o skrzacie Lenku (wydane przez krakowskie wydawnictwo Skrzat). W 2015 roku wydała Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek, które są jej powtórnym bajkowym debiutem. Nie zrobiła doktoratu w Szkole Nauk Społecznych (choć zaczęła), za to urodziła troje dzieci: Bartka, Antka i Basię. Mieszka w małym domku na warszawskich Bielanach, do którego dostępu broni bardzo brzydki rudy kundelek o imieniu Merda. *

Czy nie zastanawiało was, gdzie znikają wrzucone do pralki skarpetki? Bo jest faktem, że znikają, skoro wsadzamy je parami, a wyjmujemy pojedynczo. Przynajmniej w domu Małej Be. Otóż zaginione skarpetki ruszają w świat, robią zawrotne kariery i mają świetne przygody: zostają gwiazdami filmowymi, detektywami, mysimi mamami albo po prostu uszczelniają wronie gniazdo. **

W związku z tym, iż pracuję jako nauczyciel edukacji przedszkolnej, staram się szukać dla moich podopiecznych (aktualnie pięciolatków) książek...wyjątkowych. Takich, które nie tylko wywołają uśmiech na ich twarzach, rozśmieszą i zaciekawią, ale i wzmocnią pożądane zachowania oraz pobudzą empatię i chęć czynienia dobra. Choć książek w kategorii literatury dziecięcej mamy całą masę, to niestety nie wszystkie posiadają poszukiwane przeze mnie elementy. Dumny wyjątek stanowi niezwykle popularna książka autorstwa Justyny Bednarek (o której zapewne gdzieś już słyszeliście) pod tytułem Niesamowite przygody dziecięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych). Jak sam tytuł wskazuje, poznajemy w niej dziesięć wyjątkowych historii równie wyjątkowych skarpet, ale również Małą Be, czyli Basię i jej rodziców - właścicieli skarpetek, które bezczelnie umykają dziurą spod ich pralki, którędy przedostają się do świata ludzi i przeżywają niesamowite przygody. 



Książka podzielona jest na prolog, epilog i dziesięć rozdziałów, w których poznajemy dziesięć różnych historii i dziesięć różnych skarpetek, zawadiacko spoglądających na czytelnika z okładki. Każda skarpeta nie dość, że ma do opowiedzenia oryginalną historię, to jeszcze jest zupełnie inna. Całość ozdobiona jest barwnymi ilustracjami Daniela de Latoura, które upiększają każdą stronę książki. 

Moi wychowankowie pokochali właściwie każdą skarpetkę. Dzieciaki miały swoich ulubieńców, lecz skarpeta, która stała się mysią mamą zebrała zdecydowanie najwięcej małych fanów - nawet pomimo niezbyt atrakcyjnego wyglądu. Dziecięce serca szczególnie podbiły również skarpeta marynarska i ta w kropki, a także gwiazda telewizyjna. Każda z nich ma w sobie to coś, co potrafi zauroczyć nawet najtwardszego dziecięcego odważniachę. Choć ich historie są krótkie, to potrafią wciągnąć bez reszty - zwłaszcza, że skarpetki wcielają się w role imponujące dzieciom - na przykład, detektywa lub marynarza; bądź pobudzają ich wyobraźnię. Tu z kolei mogę śmiało wymienić skarpetkę, która stała się różą, a także specjalistą id rozweselania dzieci przebywających w szpitalach. Przy okazji wspomnę, że to właśnie ta ostatnia historia mnie spodobała się najbardziej. Mali słuchacze z półotwartymi buziami słuchali również historii, w których oprócz skarpet pojawiały się zwierzęta. Bo przecież wszyscy doskonale wiemy, że dzieciaki je kochają! Swe uwielbienie wyrażali później w rysunkach ulubionych bohaterów książki Justyny Bednarek, których uzbierało się naprawdę sporo. Kilku rodziców pytało mnie także o tytuł książeczki, aby mogli zakupić własny egzemplarz lub wypożyczyć z lokalnej biblioteki i móc poczytać na dobranoc swoim dzieciom, o co ich pociechy gorąco prosiły. Co więcej - jedna dziewczynka prosiła mnie ze łzami w oczach, bym jeszcze raz przeczytała historię jednej ze skarpetek, ponieważ w dniu, gdy ją czytałam akurat była nieobecna. 

Niesamowite przygody dziecięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych) Justyny Bednarek to książka, która zrobiła na mnie i moich podopiecznych ogromne wrażenie. Ciekawy (ale prosty język) pełen humoru, wartka akcja, barwni bohaterowie zapadający w pamięć i przepiękne ilustracje - czy można chcieć czegoś więcej? Poza tym, kto by się spodziewał, że ze zwykłych skarpetek można stworzyć tak cudownych i charakternych bohaterów? Książkę polecam jako pedagog i czytelnik.  

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Poradnia K! 



środa, 23 października 2019

258. Więź, Anna Lewicka

Cudowna zimowa sceneria. Bieszczady w środku mroźnej zimy. Kilometry nieprzebytego lasu, cisza przerywana odgłosami dzikiej zwierzyny i dwójka zupełnie obcych ludzi uwięziona w okolicy pełnej historii, legend, zabobonów i lokalnych guseł. Więź Anny Lewickiej to rozpoczęcie magicznej trylogii, która potrafi jednocześnie zachwycić i... nieco rozczarować. 

Anna Lewicka to kobieta – orkiestra: pisarka, księgowa, żona i matka dwójki dzieci. Z całej duszy feministka. Pochodzi z Łodzi, ale mieszka w Warszawie – złamała swoje serce na pół i oddała po równo każdemu z tych miast. Hoduje ziarna kefirowe i uprawia miętę balkonową, a w wolnych chwilach, kiedy akurat nie pisze – szyje i projektuje ubrania (drugim okiem oglądając Netflixa). Uwielbia też spotykać się z grupą wieloletnich przyjaciół na wspólne rozgrywanie sesji RPG i planszówki. Książki od zawsze stanowiły nieodłączną część jej życia, a przez ostatnie lata także i sfery zawodowej – jako tłumacz przełożyła z języka angielskiego kilkanaście tytułów. Od dziecka z fascynacją zanurzała się w lekturach mitologii, baśni i legend z całego świata, a później również w osobliwych kreacjach pisarzy fantastycznych, aż w końcu sama zaczęła tworzyć w głowie własne światy i opowieści. *

Korzystając z zimowej przerwy międzysemestralnej, Alicja, warszawska studentka, postanawia wybrać się w Bieszczady. Zupełnie nie spodziewa się jednak dramatycznej zmiany pogody i przez swoją lekkomyślność ulega poważnemu wypadkowi. Zostaje szczęśliwie uratowana przez mieszkającego samotnie w okolicy Wiktora, mającego za towarzysza jedynie wielkiego, szarego wilczarza. Uwięzieni przez wielodniową śnieżycę Alicja i Wiktor zaczynają zbliżać się do siebie i zauważać, że choć wydają się pochodzić z kompletnie różnych światów, to jednak łączy ich o wiele więcej, niż którekolwiek z nich mogło przypuszczać. Chociaż zaczyna się między nimi rodzić uczucie, starają się z nim walczyć, ponieważ każde z nich nosi w sobie tajemnicę i dziedzictwo, mogące okazać się zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. **


Więź to pierwszy tom Trylogii Mocy i Szału, która wyszła spod pióra Anny Lewickiej, początkującej polskiej pisarki. Autorka przedstawia czytelnikowi dwójkę intrygujących bohaterów, Alicję i Wiktora, których ścieżki połączył nieprzewidywalny los - i to w naprawdę wyjątkowy sposób.  Nieprzewidywalny, oryginalny i zdecydowanie romantyczny. Początkowo obcy sobie ludzie, szybko stają się kochankami a więź, która powstaje pomiędzy parą staje się początkiem, ale i fundamentem niesamowitej historii. Anna Lewicka tworzy postaci z krwi i kości - pełnych nieprzewidywalnych uczuć i trudnych do okiełznania emocji. Poznajemy ich przede wszystkim jako ludzi, dopiero później jako... istoty obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami. Tym razem czytelnik ma okazję zmierzyć się z elementami mitologii nordyckiej, gdyż autorka postanowiła uczynić z głównego bohatera berserka. Berserk to legendarny, nieznający strachu nordycki wojownik - coś w rodzaju  Wikinga. Opiekun zwierząt, którego zwykle utożsamiano z niedźwiedziem lub wilkiem. Mnie taki motyw niezwykle się spodobał, ponieważ bardzo lubię wykorzystanie mitologii w literaturze (a w dodatku uwielbiam serial Wikingowie). W tym roku głównie sięgałam po książki, w których pojawiała się nasza mitologia słowiańska, a więc nordycka to miła odmiana - zwłaszcza, że nie przypominam sobie, bym wcześniej czytała coś związanego właśnie z mitologią nordycką. Warto jednak zaznaczyć, że w Więzi mamy tylko elementy tejże mitologii, także nie spodziewajcie się wiele. Wiktor to niejedyna istota paranormalna, gdyż Alicja również posiada wyjątkowe zdolności. Na szczęście wykorzystuje je w dobrych celach. Co więcej - w powieści pojawia się motyw przeklętego jeziora, które nie dość, że wypluwa różne dziwne rzeczy, to jeszcze pochłania ludzi. A to wszystko pośrodku bieszczadzkiej puszczy. 

,,Jeden dzień smutku i załamania bardzo łatwo przekształcał się w tydzień, potem w miesiąc, a wreszcie w całe lata żałosnego, nędznego życia''.

Ogólnie rzecz biorąc, pierwszy tom trylogii Anny Lewickiej wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Koncept bardzo mi się spodobał - mroźna zima, bieszczadzki las i dwójka ludzi, którzy gwałtownie się w sobie zakochują. Trochę magii, tajemnicy i mrocznych zjawisk paranormalnych. Jednakże mam mały zarzut, co do warsztatu pisarskiego autorki. Lewicka ma tendencje do niepotrzebnego rozciągania fabuły poprzez zarzucanie czytelnika informacjami dotyczącymi życia bohaterów. Wiadomości te często są zbyt długie lub zwyczajnie zbędne, a co więcej - mają negatywny wpływ na dynamikę akcji. Zwłaszcza pod koniec powieści zaczęło dawać mi się to we znaki - szczególnie gdy doszło do tego powtarzanie wydarzeń, tyle że z perspektywy innego bohatera. Niestety jest to coś, za czym nie przepadam i co wyjątkowo mnie nudzi. Lubię narrację dwutorową, ale pod warunkiem płynnej akcji. Tu zostało to mocno zaburzone. 


Podsumowując, Więź to obiecujące rozpoczęcie trylogii, które dobrze mi się czytało - z wyjątkiem przydługich i zbędnych fragmentów. Na miejscu autorki popracowałabym nad dynamiką akcji, ponieważ jest to najsłabszy punkt jej warsztatu. Nie powiem, że nie mogę się doczekać kolejnej części, ale jestem jej całkiem ciekawa - a że drugi i trzeci tom trylogii mam już u siebie, to wkrótce zabieram się za Szał, a później Moc. A o moich wrażeniach oczywiście Was poinformuję. Stay tuned!

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!


sobota, 19 października 2019

257. Pieniądze mojej pani, Wilkie Collins

Nowelka z 1878 roku autorstwa mojego ukochanego autora literatury klasycznej, będąca jednocześnie siódmą książką Collinsa, którą przeczytałam. Po książki tego pana sięgam regularnie od 2016 roku. Moim pierwszym spotkaniem z jego twórczością była powieść Córki niczyje, którą przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa MG. Od tego momentu kompletnie zakochałam się w piórze, bohaterach, pomysłowych wątkach detektywistycznych, jak i wiktoriańskiej Anglii okiem Wilkiego Collinsa. W naszych czasach trudno doszukać się takiego kunsztu, elegancji i... oryginalności, jeżeli chodzi o kreację bohaterów. Bo to właśnie oni w powieściach tego autora najbardziej się wyróżniają. 

Wilkie Collins to angielski powieściopisarz, autor opowiadań oraz dramaturg. Ogromną popularność zdobył już za swojego życia - napisał ponad m.in. 30 powieści i ponad 60 opowiadań. Utworami, które przyniosły mu największą popularność są: Kobieta w Bieli (The Woman in The White), Kamień Księżycowy (The Moonstone), Armadale oraz No Name, czyli Córki niczyje. Był on bliskim przyjacielem Karola Dickensa - na łamach jego gazety były publikowane odcinkowe powieści Collinsa. Prekursor powieści sensacyjnej i detektywistycznej.

Kiedy z domu lady Lydiard znika banknot o wysokim nominale, podejrzenie pada na Isabel – jej przybraną córkę. Jednak ani jaśnie pani ani jej zarządca Moody nie wierzą w winę prostolinijnej i uczciwej dziewczyny. Niezrażony bezsilnością policji i pojawieniem się potężnego rywala do ręki Isabel, beznadziejnie zakochany Moody, postanawia za wszelką cenę udowodnić jej niewinność. *


Pieniądze mojej pani to krótka nowelka z końca XIX wieku - łatwa i niezwykle przyjemna w odbiorze. Wilkie Collins czaruje wiktoriańskim stylem życia, humorem, karykaturą snobizmu wyższych klas społecznych. Nie sposób zachwycić się kreacją bohaterów, zarówno tych pierwszoplanowych, drugoplanowych, jak i epizodycznych. Każdy ma tutaj swoją określoną rolę, jest obdarzony specyficzną osobowością, którą Collins wprawnie przelewa na karty historii. Praktycznie za każdym razem, gdy recenzuję dzieło tego autora, jestem pod ogromnym wrażeniem właśnie kreacji bohaterów. Jeżeli chodzi o tę kwestię - Wilkie Collins jest zwyczajnie bezbłędny i obłędny. Autor odważnie zagłębia się w meandry ludzkiej psychiki, tworzy oryginalne i wyprzedzające swoje czasy bohaterki, które swym zachowaniem i poglądami często wyłamują się poza ramy swojej klasy społecznej, jak i pozycji czy też samej roli kobiety w tamtych czasach. W przypadku Pieniędzy mojej pani tego typu bohaterką jest Miss Pink - ekscentryczna, pewna siebie i swojego zdania, uwielbiająca piwo - trunek, który w Anglii XIX wieku zdecydowanie nie był przeznaczony dla kobiet. Co więcej - pani ta kompletnie nie widziała nic złego w małżeństwie z osobą niższego stanu, więc w tamtych czasach uchodziłaby za skandalistkę - i to nie byle jaką, bo pierwszego rzędu. Mnie osobiście ta sędziwa dama niezwykle imponowała. Jej przeciwieństwem i mentalnym obrazem wyższej klasy społecznej była Lady Lydiard. 

,,Kiedy ktoś uparcie powtarza bzdury - rzekła - najlepszą odpowiedzią jest milczenie''.

Wątek detektywistyczny nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, gdyż właściwie już na początku historii udało mi się odgadnąć tożsamość sprawcy. Nie zmienia to jednak faktu, że przyjemnie oglądało się zmagania bohaterów, a przede wszystkim działa Moody'ego, mające na celu oczyścić imię głównej bohaterki, a pani jego serca - panny Isabel Miller. Przekaz nowelki... ponadczasowy i piękny. To nie szata zdobi człowieka, czy też pieniądze i tytuł, lecz serce oraz wartości, jakimi kieruje się w życiu człowiek. 


Pomimo swojego niewielkiego rozmiaru, nowelka autorstwa Wilkiego Collinsa czaruje równie mocno, co jego powieści. Książeczkę można spokojnie przeczytać w ciągu kilku godzin. Fabuła wciąga, więc czas przy niej leci błyskawicznie. Kolejny raz wydawnictwo pozytywnie zaskoczyło mnie cudowną oprawą graficzną. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam te reprodukcje! 

Gdyby nie to, że na mojej półce czeka jeszcze Armadale oraz Bez wyjścia, które Collins stworzył w duecie ze swoim przyjacielem, Charlesem Dickensem, byłabym zrozpaczona, gdyż póki co nie widać kolejnej książki Collinsa w zapowiedziach wydawniczych MG. Jestem ciekawa, czy wydawnictwo w końcu zdecyduje się na wydanie swojej wersji największego dzieła Collinsa, czyli Kamienia księżycowego, czy też ponownie zaskoczy nas kolejnym pierwszym polskim wydaniem innej jego książki. Osobiście chętnie przeczytałabym w polskim przekładzie Poor Miss Finch, Man and Wife oraz I Say No - choć właściwie każda jego książka niesamowicie mnie intryguje i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zebrać jego pełną kolekcję. Collins to autor powieści, który również w krótkiej formie odniósł sukces i spisał się znakomicie. Jeżeli nie macie czasu na opasłe tomiszcza, a chcielibyście poznać twórczość tego pana, to polecam tę nowelkę - lub powieść Tajemnica Mirtowego Pokoju, licząca sobie niespełna czterysta stron. 

* opis wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!

wtorek, 15 października 2019

256. Dwoje dochowa tajemnicy, Karen M. McManus

Znacie serial Riverdale? Lubicie klimat małych miasteczek, w których tak właściwie każdy może być winien lokalnej zbrodni? A może udzieliła wam się jesienna aura i poszukujecie intrygującej lektury na długie wieczory? Jeżeli na któreś z tych pytań odpowiedzieliście twierdząco, to warto rozejrzeć się za nowością wydawniczą od wydawnictwa Prószyński i S-ka, czyli Dwoje dochowa tajemnicy. 

Karen McManus studiowała anglistykę w Kolegium Świętego Krzyża, gdzie zdobyła tytuł licencjata w dziedzinie nauk humanistycznych, oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Północno-Wschodnim, które ukończyła z tytułem magistra. Mieszka w Cambridge, w stanie Massachusetts. Gdy nie pracuje ani nie pisze, uwielbia podróżować ze swoim synem. Jedno z nas kłamie (Prószyński i S-ka, 2018) to jej debiutancka powieść. *

Niektórych tajemnic lepiej jest nie zdradzać. Mała amerykańska mieścina Echo Ridge. Ellery nigdy tam nie była, ale dużo o tym miejscu słyszała. To tam w wieku siedemnastu lat zaginęła jej ciotka. A raptem pięć lat temu w tym samym mieście zamordowano królową balu szkolnego. Teraz Ellery musi się tam przeprowadzić i zamieszkać z babcią, której prawie nie zna. Echo Ridge jest piękne jak z obrazka, skrywa jednak wiele tajemnic. I jeszcze zanim Ellery rozpoczyna naukę w miejscowym liceum, pojawiają się anonimowe pogróżki, że nadchodzący bal szkolny zakończy się równie tragicznie, jak ten przed pięcioma laty. Jakby na potwierdzenie, wkrótce znika kolejna dziewczyna. Ellery aż za dużo wie o tajemnicach. Ma je jej matka; babcia również. A im dłużej przebywa w Echo Ridge, tym bardziej oczywiste się staje, że wszyscy wokół niej coś ukrywają. Szkopuł w tym, że tajemnice są niebezpieczne - a większość ludzi nie potrafi ich dochowywać. Dlatego w Echo Ridge najlepiej nie powierzać swoich sekretów nikomu. **


Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię - zwłaszcza jesienią, zagłębić się w lekkiej historii z tajemnicą jako motywem przewodnim. Zwłaszcza, gdy akcja ma miejsce w zamkniętej społeczności, gdzie najmniej podejrzana osoba może okazać się sprawcą, a czytelnik w trakcie lektury może spokojnie oddać się snuciu domysłów. Czy nasza teoria okaże się prawidłowa? W przypadku powieści Dwoje dochowa tajemnicy nie udało mi się niestety rozszyfrować tożsamości mordercy, ale niespodzianka, jaką przygotowała dla mnie Karen M. McManus w postaci zakończenia tej barwnej historii, pozytywnie mnie zaskoczyła. 

Echo Ridge to pozornie typowe miasteczko położone w stanie Vermont, w którym wszyscy doskonale się znają, a każdy kolejny dzień jest niemalże identyczny, co poprzedni. Główna ulica, kilka zaułków, garstka sklepów należących do mieszkańców i oferujących podstawowe produkty, szkoła, oraz jedna niezbyt elegancka knajpa, stanowiąca lokalne centrum życia społecznego. Pozornie, ponieważ obraz amerykańskiego miasteczka zakłócają dwa niewytłumaczone morderstwa dokonane na nastolatkach. A właściwie trzy morderstwa, bo w noc przyjazdu kluczowych bohaterów powieści Karen McManus zdarza się coś, co zdecydowanie odbiega od wcześniejszych wydarzeń i staje się motorem napędowym fabuły.

,,...ludzie lubią się bać w kontrolowanym środowisku. Jest coś głęboko, na wskroś satysfakcjonującego w tym, że stajesz twarzą w twarz z potworem i wychodzisz z tego bez szwanku''.


Dwoje dochowa tajemnicy to książka powstała na fali uwielbienia serialu Riverdale (który również i ja bardzo lubię). Jest to lekka młodzieżówka z tajemnicą w tle i morderstwami na pierwszym planie. Głównymi bohaterami powieści są Ellery Corcoran, która wraz z bratem bliźniakiem przeprowadza się do Echo Ridge z Kalifornii, oraz Malcom Kelly - młodszy brat głównego podejrzanego jednego z morderstw. Ta nietypowa dwójka postanawia rozwiązać niewyjaśnione sprawy zabójstw sprzed lat i choć dzielą ich motywy, to łączy wspólny cel - odkryć prawdę i zdemaskować sprawcę. W trakcie lektury czytelnik poznaje całą gamę intrygujących bohaterów, a poprzez zastosowanie narracji dwutorowej autorka dodaje fabule ciekawych barw z różnych perspektyw. Mamy Sherlocka w spódnicy oraz ofiarę pomówień i szukania sprawcy na siłę. McManus nie tylko bawi ale zwraca uwagę na to, jak łatwo potrafimy rzucać ciężkie oskarżenia, których echo rozbrzmiewa przez lata - i jakże często bywa, że sprawcą wcale nie jest wyrzutek lokalnej społeczności, tylko ktoś, kogo wszyscy uwielbiamy i podziwiamy. Pozory potrafią mylić, a piękno zewnętrzne często nie ma nic wspólnego z tym, co kryje się w środku. 


Jak wcześniej wspomniałam, miejscem akcji jest dosyć schematyczne amerykańskie miasteczko, co mnie osobiście bardzo przypadło do gustu. Takie lokalizacje mają w sobie niezbadany urok, intrygują i pobudzają ciekawość czytelnika. Wydarzenia mające miejsce w Echo Ridge bezbłędnie kontrastują się z idealnym miasteczkiem nieskażonym obojętnością i urbanistyczną surowością wielkich miast. Jednak jak widać - nawet i tam zło zagląda i triumfuje swą pozorną bezkarnością. Bohaterowie rozpoczynają poszukiwania prawdy - nie tylko o brutalnych morderstwach, ale i własnej tożsamości. Nie każde odkrycie przynosi satysfakcję, lecz pomimo tego trzeba zmierzyć się z rzeczywistością. Nie da się jednak ukryć faktu, że lepiej by było, gdyby niektóre tajemnice pozostały nieodkryte. Ellery zaskakuje determinacją i odwagą, którą prezentuje podczas niełatwego i prowadzonego na własną rękę śledztwa. Choć niejednokrotnie podąża w złym kierunku, czy też ląduje w przysłowiowej ślepej uliczce, nie poddaje się i kontynuuje poszukiwania. Podejrzanych przybywa, a morderca jest wśród nich i gdy wszyscy panikują, on zaśmiewa się w głos. Zbrodnia szokuje - a zwłaszcza dokonywana na młodej osobie, mającej całe życie przed sobą. Takie wydarzenia, literackie czy prawdziwe, utwierdzają nas w przekonaniu, że nigdy nie wiadomo, co na nas czeka - a może raczej czyha. 

Dwoje dochowa tajemnicy to ciekawa, lecz nieidealna lektura. Młodzieżowy thriller, który potrafi zaskoczyć i umilić długie, jesienne wieczory. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!









piątek, 11 października 2019

255. Kandydatka, Rachel E. Carter

Trzecia część mojej ukochanej serii Czarny Mag, opowiadająca historię młodej magini, która walczy o tytuł najpotężniejszego maga w królestwie. Na Kandydatkę czekałam właściwie od momentu, w którym zamknęłam drugą część losów Ryiah - Adeptkę. Na szczęście moja kilkumiesięczna katorga całkiem niedawno dobiegła końca - szkoda tylko, że zaledwie na dwa dni, ponieważ teraz jestem zmuszona czekać na polską wersję czwartego tomu, Last Stand. Jak zwykle, autorka przeszła samą siebie - rozkochała mnie w fabule i zakończyła kolejną część w takim momencie, że...ahh! W recenzji mogą pojawić się drobne spojlery, także drogi czytelniku, bądź czujny! 

Rachel E. Carter to amerykańska autorka, której cykl fantasy Czarny mag osiągnął status bestsellera według USA Today. Wpływ na twórczość Carter miały: J.K. Rowling (Harry Potter), Meg Cabot (Pośredniczka, Pamiętniki księżniczki), Taheren Mafi (Dotyk Julii), L.J. Smith (Pamiętniki wampirów), Tamora Pierce (Krąg magii, Kroniki Tortallu) oraz Jane Austen (Duma i uprzedzenie, Perswazje). Amerykańska pisarka wielbi kawę, którą kolekcjonuje i ma słabość do czarnych charakterów w literaturze, a szczególnie pana Darcy'ego. Pierwsza część serii Czarny mag w Polsce miała premierę 13 września 2018 roku - natomiast za granicą jest dostępna już całość, w skąd której wchodzą: Non-heir (tzw. 0,5), First Year, Apprentice, Candidate, Last Stand. Wydawnictwo Uroboros przygotowuje już kolejny tom: Last Stand. 

Dwudziestoletnia Ryiah jest czarną maginią frakcji bojowej, ale nie jest Czarnym Magiem. Jeszcze. Niemal od zawsze pragnęła zdobyć legendarną szatę, jednak tylko tego jednego roku będzie mogła wziąć udział w prestiżowym – i jedynym w swoim rodzaju – turnieju dla magów… Szkoda, że będzie musiała wystąpić przeciwko pewnemu księciu – temu, którego dotąd jeszcze nigdy nie pokonała. Nabór kandydatów wreszcie nadchodzi. Zwycięzca otrzymuje szaty, ale w królestwie czyha coś mrocznego. Wrogie królestwa otaczają ojczyznę Ryiah. Pora zawrzeć sojusz. Niestety dla Ryiah to dopiero początek. Bo największy wróg mieszka w samym pałacu. *

,,Całe życie szkoliłam się na wojowniczkę, ale w owej chwili byłam jedynie damą w opałach''. 

Adeptkę, czyli poprzednią część przygód Ry czytałam na początku tego roku, więc nic dziwnego, że niesamowicie stęskniłam się za bohaterami, Jerarem (czyli magiczną krainą stworzoną przez autorkę), jak i piórem Rachel E. Carter. Choć w przeciągu tego roku miałam przyjemność przeczytać kilka świetnych serii fantasy (m.in. Dożywocie Marty Kisiel, lub kontynuację Dworu cierni i róż Maas) to ta spod pióra Carter zdecydowanie rozkochała nie w sobie najmocniej. Autorka stworzyła magiczne uniwersum, w którym umiejscowiła królestwo Jerar. To właśnie tam odgrywa się akcja całej serii Czarny Mag. W pierwszym tomie (Pierwszy rok, wydawnictwo Uroboros) czytelnik poznaje Ryiah - młodą dziewczynę wywodzącą się z plebsu, która ma wielkie marzenia i równie wielką ambicję. Ry pragnie zostać Czarnym Magiem - jednak ma przed sobą bardzo długą drogę naznaczoną łzami, krwią i potem. Ryiah rozpoczyna naukę w Akademii Jeraru, jednak warunkiem pozostania w niej i czerpania wiedzy od najznakomitszych jest przetrwanie tytułowego Pierwszego Roku oraz zdanie pozytywnie testu. Jak można się domyślić, Ry osiąga sukces - lecz jest to pierwszy kamień milowy, jaki udaje jej się pokonać. W kolejnym tomie nasza bohaterka jako starsza uczennica Akademii musi stawić czoła następnym, znacznie trudniejszym przeciwnością. Pojawia się również wątek miłosny, który ma kluczowe znaczenie w dalszych tomach historii, czyli Kandydatka oraz Last Stand. 


Kandydatka rozpoczyna się w momencie, w którym kończy się Adeptka, tak więc lektura tej książki wymaga od czytelnika znajomości poprzednich tomów - jak w przypadku niektórych serii można jakoś to przeskoczyć, tak w Czarnym Magu jest to konieczne. Za każdym razem, gdy sięgam po książkę autorstwa Rachel E. Carter czuję się kompletnie oczarowana. W Pierwszym roku autorka zdobyła mnie klimatem, barwnymi bohaterami i magiczną akademią, w Adeptce na pierwszy plan wysunął się wątek miłosny. Dodatkowo czytelnik wraz z bohaterami miał okazję opuścić mury Akademii i poznać różnorodność stworzonego przez Carter świata. Z kolei trzeci tom od początku do końca zaskakuje prężną i zaskakującą akcją, pełną zwrotów i brawurowych decyzji głównej bohaterki, jak i bohaterów drugoplanowych. Fabuła zostaje wzbogacona o intrygę, polewa się krew. Pozornie nic nieznaczące  elementy układają się w szokującą całość i zmuszają bohaterów do podjęcia trudnych decyzji, niosących ze sobą brutalne skutki. Życie Ryiah i oblicze Jeraru już nigdy nie będzie takie samo, jak wcześniej. 

,,Prawdę mówi się w gniewie, nie żałuj, kochaj''.

We wcześniejszych tomach ambicja główne bohaterki była jej zaletą - super-mocą i motorem napędowym fabuły. Niestety w trzecim tomie przejmuje ona kontrolę nad główną bohaterką. Dla Ry nie liczy się nic innego, tylko zwycięstwo. Miłość i relacje rodzinne nie równają się dla niej z sukcesem. Nasza bohaterka musi zmierzyć się z samą sobą. Co więcej - czeka na nią sporo zmian związanych z Darrenem i jego pozycją w państwie. Pojawia się motyw złotej klatki - pałac nie jest miejscem, w którym Ryiah czuje się szczęśliwa. Młoda kobieta zostaje zmuszona do podjęcia okrutnego wyboru: lojalność wobec Korony i narzeczonego, czy wobec rodziny. Jej wybór szokuje i wręcz zmusza do sięgnięcia po czwarty tom serii. 


Warsztat Rachel E. Carter pozostaje bez zmian, co stanowi zaletę, gdyż autorka posługuje się lekkim i plastycznym piórem. Historia wciąga już od pierwszego rozdziału i odrywa od szarej rzeczywistości. Pojawia się nowa bohaterka drugoplanowa, która może mieć znaczenie w kolejnej części serii - rycerka Paige. Poznajemy również Jerar od strony politycznej, dowiadujemy się co nieco na temat sąsiednich królestw oraz jesteśmy świadkami wybuchu wojny pomiędzy nimi. 

Po przeczytaniu trzech tomów przygód młodej magini i jej przyjaciół, czuję się niesamowicie zżyta zarówno z tą historią, jak i jej bohaterami. Kandydatkę przeczytałam równie szybko, co poprzednie części, i jak zwykle jest mi smutno, że spędziłam w Jerarze tak mało czasu. Nie zmienia to jednak faktu, że cudownie było tam wrócić. Byle do kolejnej części! Czytajcie, bo warto. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!  

 


niedziela, 6 października 2019

254. Gałęziste, Artur Urbanowicz

Debiutancka powieść autora Inkuba, jednej z najciekawszych nowości tego roku, w odświeżonym i ulepszonym wydaniu - prosto od wydawnictwa Vesper. Tegoroczne Gałęziste premierę będzie miało już za niedługo, bo podczas październikowych Targów Książki w Krakowie (24-27 października). Ja już jestem po lekturze i powiem Wam, że książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie - zarówno pod względem wydania, jak i treści. Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż na fotografiach znajduje się egzemplarz recenzencki - przed uszlachetnieniem i ostateczną korektą, stąd też miękka oprawa i niewielkie uszkodzenia okładki. Ostateczne Gałęziste jest w twardej oprawie, jakościowo porównywalne do Inkuba. 

Artur Urbanowicz - urodzony w 1990, z wykształcenia matematyk, z zawodu informatyk i wykładowca akademicki, z charakteru chorobliwy perfekcjonista. Smykałkę do wymyślania różnych historii odkrył w sobie jeszcze w dzieciństwie, co poskutkowało napisaniem pierwszej powieści do szuflady w wieku czternastu lat. Zafascynowany gatunkiem horroru pod każdą postacią, w swoich opowieściach nie stroni jednak od wątków obyczajowych i skłaniających do głębszych przemyśleń. Wnikliwy obserwator i słuchacz. Wychodząc z założenia, że literatura powinna pełnić funkcję przede wszystkim rozrywkową, w tekstach stawia na lekkość, bawienie czytelnika, manipulowanie nim i obowiązkowe zaskoczenie na końcu. Zadebiutował słowiańską powieścią grozy pod tytułem Gałęziste z fabułą osadzoną na jego ukochanej, rodzinnej Suwalszczyźnie. Książka ta zdobyła „Złotego Kościeja”, została nominowana do Nagrody Literackiej im. Wiesława Kazaneckiego, jak również znalazła się w finałowej czwórce walczącej o Nagrodę Polskiej Literatury Grozy imienia Stefana Grabińskiego. *

Osobiście bardzo lubię historie o nawiedzeniach, opętaniach i innych zdarzeniach potrafiących zachwiać naszym poglądem na tematy związane z metafizyką i duchowością. Dodatkowo zdarzyło mi się doświadczyć kilku dosyć dziwnych sytuacji, które do dziś nie potrafię wytłumaczyć w racjonalny sposób. Na szczęście wydarzenia te nie miały wydźwięku demonicznego, jakie mają miejsce w debiucie Urbanowicza. Autor ponownie (a właściwie po raz pierwszy - biorąc pod uwagę kolejność jego książek) sięga po niezwykłą, ale i paraliżującą mieszankę sił nieczystych i wierzeń ludowo-pogańskich, tworząc historię, której nie dość, że długo nie zapomnicie, to która nawiedzi was w najbardziej nieodpowiednim momencie - na przykład, gdy koniecznie będziecie musieli skorzystać w nocy z toalety, lub gdy wieczorem będziecie  samotnie wracać pieszo do domu. W przypadku Inkuba na wyobraźnię działa niesamowity, wręcz obezwładniający klimat dodający akcji wyrazistego smaku, z kolei w Gałęzistym pierwsze skrzypce odgrywa akcja wypełniona mrocznymi wydarzeniami. Dodatkowym czynnikiem wywołującym gęsią skórkę są naprawdę przerażające i klimatyczne ilustracje, które wyraźnie zapisują się w pamięci czytelnika. Nie dość, że są świetnie wykonane i trafnie oddają wydarzenia mające miejsce w powieści, to jest ich jeszcze naprawdę sporo.  


Wartka i nieprzewidywalna akcja pełna zwrotów i tajemniczych zdarzeń powoduje, że czytelnikowi wręcz trudno oderwać się od książki. Miejscem akcji jest malutka wieś Białodęby położona w lesie Szwajcarskim na północ od Suwałk. Niedaleko osady znajduje się cmentarzysko Jaćwingów - wymarłego ludu bałkańskiego. Już sama lokalizacja fabuły budzi w odbiorcy pewien niepokój, a kolejne fakty potęgują negatywne emocje. Wraz z bohaterami brniemy coraz dalej w gęsty i niebezpieczny las tajemnic, szukając odpowiedzi i racjonalnych wytłumaczeń na to, co nas spotyka. A z każdym kolejnym rozdziałem jest tego coraz więcej. Granica pomiędzy rzeczywistością a koszmarem zaczyna się zacierać... w pewnym momencie zarówno bohaterowie, jak i czytelnik nie są pewni, czy sytuacje, których doświadczają są prawdziwe, czy są owocem szwankującego umysłu. Każda napotkana osoba, wspomniany szczegół lub zdarzenie w dalszej części książki okazują się mieć bardzo ważne znaczenie, także podczas lektury należy zachować czujność i jasność umysłu, chociaż nie sądzę, aby nawet to pomogłoby wam przewidzieć zakończenie - niezwykle pogmatwane i zaskakujące, jednakże stanowiące idealne zwieńczenie całości. Zamknięcie tej historii udowadnia, że zło i człowiek jednak chadzają w parze. 

,,Tak jak materia krąży po całym wszechświecie, zmieniając po prostu swą formę, tak również zło nie znika, a jedynie wędruje. Czasami jednak skupia się, kumuluje w jednym miejscu. A wtedy nieszczęśnik, który na nie natrafi… No cóż, delikatnie mówiąc, ma pecha."

Porównując debiut autora do jego najnowszej powieści (Inkub, wydawnictwo Vesper, 2019), z uśmiechem na twarzy mogę stwierdzić, że warsztat pisarski Artura Urbanowicza osiągnął zdecydowanie wyższy poziom. W Gałęzistym króluje wartka akcja, bohaterowie zaskakują swą autentycznością - daleko im do ideału, popełniają błędy, działają pod wpływem impulsu i... irytują (choćby tym, że często sami pchają się w paszczę... demona i co chwile się kłócą). Autor przedstawia czytelnikom Karolinę i Tomka - młodych studentów i parę, którą więcej dzieli niżeli łączy. Zupełnie przypadkiem - albo i całkowicie celowo stają się celem demonicznej siły. Nieplanowane zdarzenia stają się motorem napędowym fabuły oraz elementami fanatycznej intrygi. Rzeczywistość zaczyna przypominać koszmar, z którego nie sposób się obudzić. 

Gałęziste to idealna lektura na jesienne wieczory. Wciągająca, nieodkładalna i wywołująca gęsią skórkę. To także świetnie zapowiadający się debiut, który ma się ochotę na więcej - a jak wcześniej wspomniałam, Urbanowicz wcale nie spoczął na laurach. Warto również zwrócić uwagę na to, co właściwie oferuje nowe wydanie od wydawnictwa Vesper. Pierwsze Gałęziste zostało wydane w 2015 roku nakładem wydawnictwa Novae Res. Pierwotna wersja liczy sobie 462 strony. Gałęziste od wydawnictwa Vesper nie jest zwykłym wznowieniem powieści. Historia Tomka i Karoliny została skrócona i dłużące się i zbędne fragmenty, autor dokonał również sporej korekty w treści - poprawił ją zarówno pod względem stylistycznym, jak i technicznym. Oprawa graficzna to nie tylko znacznie bardziej (moim zdaniem) klimatyczna okładka, ale kilkanaście mrożących krew w żyłach ilustracji autorstwa Michała Loranca. Można powiedzieć, że tegoroczne Gałęziste to zupełnie nowa, ulepszona historia - dowód na to, że praktyka czyni mistrza. Z kolei dla autora to fizyczny egzemplarz spełnionego marzenia.  


Choć jestem bardzo zadowolona z lektury, to nie ukrywam, że Inkub pozostaje moim bezsprzecznym faworytem. Niemniej jednak Artur Urbanowicz może być z siebie dumny. Trzymam kciuki za dalsze poczynania autora i liczę na to, że i ty, drogi czytelniku, dasz mu szansę się... przestraszyć. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Vesper!


środa, 2 października 2019

253. Skrzynia ofiarna, Stewart Martin

Horror młodzieżowy, w którym z łatwością można wyczuć klimat serialu Stranger Things oraz kultowego dzieła bezapelacyjnego króla grozy Stephena Kinga - To. Obie pozycje aktualnie są na fali, tak więc nic dziwnego, że co poniektórzy autorzy, chcąc zabłysnąć, wskakują na nią, tworząc coś niezwykle podobnego i niby oryginalnego. Czy Stewartowi Martinowi udało się dogonić poziomem swe inspiracje? 

Stewart Martin to były nauczyciel języka angielskiego - a jeszcze wcześniej barman czy wykładowca. Pochodzi z Glasgow, aktualnie mieszka na zachodnim wybrzeżu Szkocji z żoną, córką i psem. Uwielbia gotować, uprawiać jogging na plaży, oglądać swe ulubione filmy i kupować książki. Martin szczególnie ceni prace Johna Steinbecka i Philipa Pullmana. Jego debiutem jest to Riverkeep, Skrzynia ofiarna to jego druga powieść.  

W upalne wakacje 1982 roku Sep, Arkle, Mack, Lamb i Hadley zostają połączeni przez więzy przyjaźni… oraz mroczny sekret, który po latach powraca, aby ich nawiedzać. Kiedy nastolatkowie znajdują w lesie starożytną kamienną skrzynię, pod wpływem sennej wizji postanawiają złożyć w niej ofiary. Każde z nich oddaje skrzyni coś wyjątkowo bliskiego swojemu sercu. Zawierają przy tym pakt: nigdy nie powrócą do skrzyni nocą, nigdy nie przyjdą do niej samotnie i nigdy nie zabiorą z niej swoich darów. Cztery lata później losy dawnych przyjaciół ponownie łączy ze sobą seria przerażających, krwawych wypadków, która może oznaczać tylko jedno – któreś z nich złamało przysięgę. Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić? *


Już od pierwszych stron powieści z łatwością można wyczuć ten specyficzny klimat, który towarzyszy widzowi podczas oglądania serialu Stranger Things, lub też czytania (a także i oglądania) historii morderczego klauna Pennywise'a i szóstki dzieciaków, którym przyszło się z nim zmierzyć. Nie ukrywam, że podczas lektury Skrzyni ofiarnej doszukałam się sporego podobieństwa pomiędzy obiema, a nawet i trzema pozycjami, tak więc dzieło Stewarta Martina do oryginalnych nie należy, ale i tak całkiem wciąga, miejscami wywołuje gęsią skórkę, a nawet śmiech. W ogólnym rozrachunku Skrzynia ofiarna to całkiem udana powieść, przy której czytelnik może naprawdę nieźle się bawić. Poprzez umieszczenie akcji powieści w miasteczku położonym na wyspie, autor zamyka swych bohaterów na ograniczonej i ogrodzonej przez wodę przestrzeni, w pewien sposób odcinając im drogę ucieczki. Lokalizacja ta budzi w czytelniku niepokój, wzmaga poczucie bycia w niebezpieczeństwie. Wiodącym bohaterem jest September (w powieści znany głównie jako Sep), który cztery lata temu wraz ze swoimi przyjaciółmi odprawił pewien...pozornie niezobowiązujący rytuał. Po latach echo dawnego czynu podpartego niedotrzymaną obietnicą powraca. Tajemnicza siła postanawia zebrać krwawe żniwo. Dawni przyjaciele muszą zjednoczyć swe siły, by pokonać zło powstałe z ich marzeń, koszmarów, lęków i słabości. 

Nigdy nie przychodź do skrzyni sam.
Nigdy nie otwieraj jej po zmroku.
Nigdy nie wyjmuj daru ofiarnego. 

Stewart Martin porusza się pomiędzy dwoma osiami czasowymi - rokiem 1986 i 1941. Nie brak tu również retrospekcji, które mniej więcej przybliżają nam niektóre elementy fabuły. Poznajemy dwie grupy przyjaciół, którzy złożyli przysięgę demonicznej skrzyni ofiarnej. Odkrywamy krwawe skutki przysięgi - jej moc i bezwzględność; sposób działania. Nasi bohaterowie: Sep, Mack, Arkle, Lamb i Hadley rozpoczynają prawdziwą walkę na śmierć i życie. 

Wcześniej wspomniany September to niezwykle inteligentny nastolatek, który pragnie wyrwać się z wyspy poprzez uzyskanie stypendium naukowego - zatem w szkole daje z siebie wszystko, skupiając całą swą energię na nauce, przez co nie dostrzega niczego wokół. Nie ma przyjaciół, to typ samotnika, outsidera poniekąd z własnego wyboru. Pasją Lambert jest sport. Dziewczyna uprawia hokej na trawie, a pod względem kondycji i siły fizycznej przewyższa niejednego chłopaka, przez co jest obiektem drwin i wyzwisk. Nastolatka pod swym niezbyt przyjemnym charakterem ukrywa słabości i ból po śmierci ukochanej mamy. Hadley należy do mniejszości narodowej. Jest Azjatką, co sprawia, że nie do końca jest akceptowana przez rówieśników. Mack - kolejny sportowiec i wielkozębny Arkle... i tutaj mam problem, ponieważ jak trójka wcześniej wymienionych bohaterów została całkiem zgrabnie przedstawiona, tak o Macku i Arkle'u dowiadujemy się naprawdę niewiele. Z kolei Lamb i Hadley to bohaterki z potencjałem, ciekawą historią, która niestety nie została rozwinięta. Nie bez powodu napisałam wcześniej, że bohaterowie zostali przedstawieni, bowiem brakuje im tego, co w kreacji jest elementarne - wielowarstwowości i nie-oczywistości. Tu otrzymujemy pewne hasła, które określają ich charaktery, i jak można się domyślić, jest to stanowczo za mało, bym mogła powiedzieć, że jestem zadowolona. Podobnie zresztą jest z fabułą. Zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, lecz tak naprawdę nie wiemy, skąd to wszystko się wzięło. Jak powstała skrzynia ofiarna? Co robiła akurat w tym miejscu? Dlaczego i w jaki sposób zwabia potencjalne ofiary? Tego typu braki fabularne wyjątkowo mocno przeszkadzają mi podczas lektury - być może dlatego, że zwyczajnie lubię analizować, a w przypadku Skrzyni ofiarnej brak podstaw powoduje, że całość jakoś tak się chwieje i nie do końca zazębia. 


W dużej mierze jednotomowa powieść Stewarta Martina opiera się na dynamicznej akcji, która towarzyszy czytelnikowi od pierwszych do ostatnich stron. Za wartkość historii odpowiadają również krótkie rozdziały, liczne retrospekcje oraz zmiany wynikające z narracji. Choć jest to horror młodzieżowy, to niejeden raz wywołał on uśmiech na mojej twarzy - a jako że autorowi właśnie o to chodzi, to jak najbardziej traktuję to jako plus. Mroczna historia została delikatnie okraszona lekkim humorem, który potrafi umilić lekturę. Pomimo sporych niedociągnięć w kreacji bohaterów oraz logiki wydarzeń uważam, że Skrzynia ofiarna to całkiem fajna książka, która spisze się podczas długich, jesiennych wieczorów. Warto dać szansę. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu YA!