Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 16 czerwca 2019

232. Maszyna szczęścia, Katie Williams

Kto z nas nie chciałby otrzymać recepty na szczęście? Wydawałoby się, że osiągnięcie stanu całkowitego spełnienia wymaga od człowieka wielkich czynów i sporych poświęceń, jednakże w futurystycznej wizji Brytyjki wcale nie trzeba wiele, by być szczęśliwym - trzeba tylko wiedzieć, co należy zrobić, a zdradzić Ci to może innowacyjna maszyna. Maszyna szczęścia.  

Katie Williams brytyjska autorka urodzona w Lansing. Autorka kilku książek, m.in. The Space Between Trees, Absent, oraz Tell The Machine Goodnight, czyli Maszyny szczęścia. 

Gdyby maszyna była w stanie podać ci przepis na szczęście, który mógłby ci się jednak nie spodobać, czy zrobiłbyś test? Jedz więcej mandarynek. Rozwiedź się z żoną. Odetnij sobie palec wskazujący prawej dłoni. Zalecenia maszyny szczęścia często bywają zaskakujące, ale w 99,97% gwarantują, że będziesz szczęśliwszy. Pearl pracuje dla firmy Apricity – a więc zawodowo zajmuje się szczęściem. Jej nastoletni syn, Rhett, zdaje się czerpać zadowolenie z bycia nieszczęśliwym. Gdyby tylko Pearl zdołała go przekonać, aby wykonał test Apricity... *

Z lekturą debiutanckiej powieści Katie Williams było mi zdecydowanie nie po drodze - książka stanowczo zbyt długo przeleżała na półce, a gdy już miałam po nią sięgnąć, znajdywałam inną, ciekawszą pozycję. I tak też mijały miesiące, aż w końcu udało mi się wykrzesać w sobie chęć przeczytania Maszyny szczęścia. Pierwszy rozdział niespecjalnie przyciągnął moją uwagę, a swą monotonnością wręcz odstręczył od dalszej lektury, jednakże postanowiłam dać tej powieści szansę. W momencie, w którym na scenę wchodzi Rhett - jeden z kluczowych bohaterów, powieść Williams od razu robi się o wiele ciekawsza. Akcja przyśpiesza, w czytelniku budzi się ciekawość. Mamy swego rodzaju intrygę i postać, która odbiega od standardów narzuconych przez futurystyczną rzeczywistość stworzoną przez Brytyjską autorkę. Kogoś, kto zamiast dążyć do szczęścia, upaja się beznadzieją. I gdyby Katie Williams poszła tym torem, powieść byłaby wspaniała, jednakże... zamysł Maszyny szczęścia jest zupełnie inny.  


Pomimo ciężkiego początku, lektura tej książki była całkiem przyjemna. Była - do momentu, gdy jeszcze byłam przekonana, że Maszyna szczęścia ma jakiś sens, zamysł - coś, co wynagrodzi mi godziny czytania powieści mocno przeciętnej. Wraz z rozwojem fabuły przybywa bohaterów. Ciekawych i nieszablonowych, ale i jednocześnie pokręconych i zwyczajnie dziwnych. Gdzieś w tym wszystkim kryje się pseudosymbolika, przekaz, którego mój umysł nie jest w stanie ogarnąć. Autorka prezentuje mroczną i niepokojącą wizję przyszłości, w której każdy ma szczęście na wyciągnięcie ręki, jednakże wcale szczęśliwy nie jest. Wgryza się w relacje rodzinne, zagląda do ludzkiej psychiki, a przy tym operuje pięknym piórem, jednak to wszystko jest bez polotu. Brakuje w tym wszystkim sensu - jakiegoś celu, a zakończenie budzi w czytelniku rozczarowanie i nasuwa pytanie Po co właściwe to przeczytałam? 

Bardzo lubię książki wydawnictwa Edipresse za oprawę graficzną - co niejednokrotnie zaznaczałam. Edipresse zwraca uwagę nie tylko na szatę graficzną, ale również fakturę okładek. Tym razem takowych zdobień mamy całkiem sporo, co można dostrzec nawet na zdjęciach. Rzęsy, brwi, tytuł i nazwisko autorki będące na okładce Maszyny szczęścia są wypukłe i śliskie. Egzemplarz pięknie mieni się w świetle słonecznym. Niestety w środku czytelnik nie znajdzie nic wyjątkowego. 


Cóż... mam nadzieję, że kolejna książka w pewien sposób wynagrodzi mi tę przeciętną lekturę. Maszyna szczęścia  to powieść, która miała potencjał, lecz gdzieś po drodze został on zupełnie zgubiony przez autorkę. Chyba dobrze, że nie było mi śpieszno do tej historii. Drodzy czytelnicy, Maszynę szczęścia możecie sobie spokojnie darować. Nic specjalnego. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 




komentarze

  1. Dzięki za ostrzeżenie, od książek złych nie znoszę bardziej już tylko nijakich. :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie będę czytać tej książki, już przy mailu od wydawnictwa odmówiłam bo wiedziałam, że nie będzie to coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpuszczam sobie. Nie chce tracić czasu na przeciętne książki, bo i tak ostatnimi czasy czytam ich zdecydowanie za często, z czego jestem niezadowolona.

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. A zatem daruję sobie spotkanie z tą książką, jest tyle wciągających przygód czytelniczych, które czekają. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś sobie odpuszczę tę książkę.
    Pozdrawiam 😀
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nijaka książka zawsze zniechęca, ale czasem inny czytelnik odbiera ją inaczej i jest nią zachwycony

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka rzeczywiście przykuwa uwagę, ale chyba póki co odpuszczę sobie tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za Twoją recenzję, już wiem, że szkoda czasu na tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za szczerą opinię - będę wiedziała, żeby akurat tę książkę omijać. Czasami tak jest, że okładka okazuje się jedynym ciekawym i atrakcyjnym akcentem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wpadanie od czasu do czasu w takie mniej zadowalające przygody jest wliczone w pasję czytania. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie odstrasza mnie pseudosymbolika i jakieś ukryte znaczenie które ciężko zrozumieć, szkoda bo zapowiadało się coś ciekawego

    OdpowiedzUsuń
  12. Na ten moment, nie mam w planach czytania tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  13. Pomysł wydaje się całkiem fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna okładka :) Kocham takie oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Szkoda, że to nic specjalnego. Zapowiadała się interesująco. A brak sensu w zakończeniu jest dla mnie wadą niewybaczalną, nienawidzę książek, które są taką drogą donikąd i pozostawiają czytelnika z takim poczuciem straconego czasu.
    Okładka też mi się nie podoba, to kwestia gustu i wiem, że ty uważasz, że jest ładna, ale mnie jakoś ta grafika nie przekonuje.
    Pozdrawiam!
    Blonde Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  16. Ta książka mnie nie zainteresowała, jednak cenię twoja opinię. Nie każdy piszę o książkach szczerze to, co o nich myśli.

    OdpowiedzUsuń
  17. Raczej się nie skuszę. Zwłaszcza, że nie zaciekawiły mnie informacje jakie o niej przeczytałam, na tyle by po nią sięgnąć. Jeszcze nie polecasz.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie słyszałam jeszcze o tej książce i gdyby nie ty, zapewne nigdy bym jej nie poznała. Po Twojej recenzji kompletnie mnie do niej nie ciągnie, więc nic nie straciłam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie czuję się zainteresowana :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Niedawno oglądałam serial w podobnej tematyce. Też miałam nadzieję, że ku czemuś dąży, a okazał się jednym wielkim mętlikiem w głowach bohaterów. :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciekawe czy maszyna szczęścia pomogła tak naprawdę , to chyba wszystko zależy od nas, to co czujemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Na początku byłam nastawiona dosyć pozytywnie. Spodobała mi się fabuła, ta pokręcona wizja przyszłości, gdzie maszyna mówi co trzeba zrobić, aby być szczęśliwym. Jednak już wiem, że książkę raczej sobie odpuszczę bo nie lubię aż tak męczyć się przy lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie przepadam za książkami, które czytam i okazuje się, że nie miały głębszego sensu. Historia musi coś przekazywać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Faktycznie potencjał tej powieści gdzieś się ulotnił :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Widziałam okładkę i opis tej książki na fb. Nie ukrywam, że fabula mnie zainteresowała. Szkoda, że zamysł autorki gdzieś zniknął po drodze. Szkoda czasu na złe książki, więc dzięki temu będę wiedzieć żeby jej unikać :) Kinga

    OdpowiedzUsuń
  26. Okładka fantastyczna, ale skoro lektura Cię zawiodła, to raczej nie będę jej szukać :)

    OdpowiedzUsuń
  27. W pierwszej chwili stwierdziłam " O wow, brzmi ciekawie, maszyna szczęścia".. ale cóż, jednka nie :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Jakoś ta książka do mnie nie przemawia kompletnie.

    OdpowiedzUsuń
  29. No nie... A mogło być tak pięknie. Już sobie myślę „o, to coś w sam raz dla mnie”, a Ty mi mówisz, że ta historia nie miała żadnego sensu, bo tak naprawdę nie ma jawnego przekazu? Ja się tak nie bawię. Nie! Złamałaś mi serce! Idę popłakać w kącie nad swoim marnym losem... ;__;

    OdpowiedzUsuń
  30. A tak się na nią nastawiałam :( W takim razie póki co odpuszczę i może kiedyś z braku laku po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie zamierzam czytać tej książki, już sama okładka wydaje się słaba, a skoro piszesz, że i treść nie zachwyca, to nie będę na nią marnowała swojego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  32. Pójdę za twoją radą i dam sobie z nią spokój :)
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń