Menu

wtorek, 28 maja 2019

229. Hold you close; Melanie Harlow, Corinne Michaels

Nowość literacka od wydawnictwa NieZwykłego. Hold you close to książka, której byłam ogromnie ciekawa, a zmysłowa okładka rozbudziła we mnie pewne oczekiwania - jednakże czy treść powieści duetu Harlow i Michaels je spełniła? Cóż... z tymi oczekiwaniami to jest tak różnie. Właściwie po dziś dzień nie wiadomo, na co one komu. 

Melanie Harlow to amerykańska pisarka, która uwielbia szpilki, wytrawne martini oraz swoje opowieści, w które wplata pikantne wątki. Mieszka niedaleko Detroit. Autorka serii Happy Crazy Love, After We Fall, One and Only. 

Corinne Michaels również pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Jej twórczość jest bardziej znana polskim czytelnikom. Autorka poczytnych romansów, m.in. Consolation Duet oraz serii Wróć do mnie. Jej debiutancka powieść ukazała się w 2014 roku. 

Ian Chase złamał mi serce, kiedy miałam siedemnaście lat. Kolejne osiemnaście lat mojego życia spędziłam, nienawidząc go. Ułatwia mi to jego bezczelny wyraz twarzy oraz fakt, że prowadzi życie playboya. Nie mogę tego nie zauważać, ponieważ mieszka obok mnie. Za każdym razem, gdy widzę, jak wychodzi z basenu – niemal nagi i nieprawdopodobnie seksowny – czuję, że gotuje się we mnie krew.Zawsze uwielbiałam go nienawidzić. Nigdy nie planowałam, że będę go potrzebowała. 

London Parish jest najlepszą przyjaciółką mojej młodszej siostry, ale nie powstrzymało mnie to przed zakochaniem się w niej. Mamy za sobą skomplikowaną przeszłość. Wszystko, co nas łączy, to fakt, że jesteśmy rodzicami chrzestnymi trójki uroczych dzieci mojej siostry. Lecz nasze życie zmienia się za sprawą tragicznego wydarzenia. Teraz staramy się wychowywać dzieci, które kochamy, pogodzić się z niewyobrażalną stratą oraz zwalczyć rodzące się między nami pożądanie. Moje życie wywróciło się do góry nogami, więc ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest ożywianie dawnych uczuć. Nieważne, jak mocno bym ją trzymał, i tak nigdy nie będę mógł jej zatrzymać. *


Zanim przysiadłam do lektury powieści Hold you close popełniam karygodny błąd - pozwoliłam sobie na postawienie tej historii mentalnej poprzeczki, zbudowanej na niezwykle pozytywnych opiniach na temat dylogii Michaels Consolation Duet, która ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Szósty Zmysł. O historii Natalie i Liama było naprawdę głośno - i to w pozytywnym znaczeniu. Co rusz natrafiałam na recenzje opiewające książki Corinne. Nie ukrywam również, że okładka Hold you close bardzo mi się spodobała - zmysłowa, romantyczna, pełna uczuć. Dlatego nic dziwnego, że spodziewałam się czegoś zupełnie... innego, niżeli znalazłam wewnątrz. 

Hold you close to historia o tym, jak perfekcjonistka pokochała idiotę. Niestety główny bohater - jak zapewne już się domyśliliście - kompletnie nie przypadł mi do gustu. Ian Chase miał zachowanie i teksty szesnastolatka, który wkracza w etap dojrzewania zarówno emocjonalnego, jak i seksualnego (Możesz oszczędzić mi tych melodramatów). Jego niedojrzałe i pseudozabawne zachowanie zamieniło historię z ogromnym potencjałem w książkę, którą szybko się czyta, ale również i szybko zapomina. (Rób co chcesz. Znajdę sobie jakąś nianię czy coś). Z jednej strony jest to lekka, niezobowiązująca lektura, przy której spokojnie można wysłać umysł na Bahamy, z drugiej jednak spodziewałam się czegoś... odwrotnego! Spodziewałam się mocnej, wzruszającej i dającej do myślenia historii na poziomie It ends with us Colleen Hoover, lub Tam, dokąd zmierzamy B. N. Toler. Spodziewałam się? Nie, właściwie to takiej oczekiwałam! (No, chyba powinnaś. Z nami koniec; równie dobrze możesz zawiadomić innych o tym fakcie.)

Sytuacja bohaterów oraz główna bohaterka ratuję tę powieść, jednak w pewnym momencie London swym zachowaniem zniża się do poziomu Iana (podobno idiotyzm jest zaraźliwy), daje się wciągnąć w tą dziecinną relacje o podłożu love-hate. Bardzo ubolewam nad tym, że cały ten wątek z dziećmi został zepchnięty na drugi plan. Początkowo zapowiadało się na historię w stylu filmu Och, życie z Katherine Heigl w roli głównej. Niestety autorki poszły w stronę romansu wymieszanego z pikanterią. Zaskoczyło mnie to, ale i rozczarowało. 


Nie mogę powiedzieć, że Hold you close było książką złą - po prostu oczekiwałam od tej historii czegoś zupełnie innego. JA poprowadziłabym tę historię inaczej - co nie oznacza, że TY będziesz niezadowolony/a z takiego rozwoju akcji. W moim przypadku bardzo dużo namieszały oczekiwania. Jednakże w dalszym ciągu najsłabszym elementem powieści duetu Harlow i Michaels jest kreacja głównego bohatera. Powiedzmy po prostu, że Ian Chase nie jestem facetem w moim guście. 

* materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe! 

środa, 22 maja 2019

228. Po drugiej stronie. Tom II, Agnieszka Janiszewska

Pierwszy tom losów dwóch przyjaciółek zrodził w umyśle czytelnika wiele pytań. Pozornie prosta historia okazała się być pełna tajemnic, niedopowiedzeń i ciężkich emocji. Co więcej, gdzieś pomiędzy sekretami znajduje się przysłowiowy szkielet w szafie. Agnieszka Janiszewska powraca z drugim tomem Po drugiej stronie, w którym w końcu dowiemy się prawdy, co zdarzyło się kilkanaście lat temu pomiędzy Blanką a Justyną. 

Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Od urodzenia związana jest z Warszawą chociaż obecnie mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości. Pracuje jako nauczyciel historii w liceum ogólnokształcącym. Jej pasją jest historia, toteż większość jej lektur to monografie i biografie z tej dziedziny nauki. Nie ucieka jednak od beletrystyki, głównie powieści obyczajowych. Lubi podróże, podczas których zwiedza zabytki związane z przeszłością państw, ludzi i różnorodnych kultur. * Autorka Alei starych topoli, Uroków późnego lata, Szeptów i tajemnic oraz powieści Pamiętam. 

Drugi tom pasjonującej powieści o losach zawiedzionej przyjaźni i nieodwzajemnionej miłości. A także o tym, czy można, na przekór wszystkiemu, a przede wszystkim wbrew sobie, naprawić błędy, które popełniło się w przeszłości. Czy da się uchronić dzieci od konsekwencji złych decyzji, podjętych przed laty? I czy na pewno warto to robić? To tylko jedno z pytań, jakie zadaje sobie Blanka, nauczycielka języka polskiego w liceum. Pamiętnik jej przyjaciółki Justyny odkrywa przed nią kolejne elementy układanki, a w głowie Blanki powoli tworzy się pełny obraz przeszłości. W tle opowieści zmagania zwykłych ludzi z dramatyczną historią drugiej połowy lat siedemdziesiątych i stanu wojennego w Polsce. **


Kontynuacja losów Blanki Miller wciągnęła mnie już od pierwszego rozdziału. Jak przy I tomie miejscami się nudziłam, tak tutaj Janiszewska szybko obudziła moją ciekawość. W drugim tomie dzieje się o wiele więcej niżeli w pierwszym. Akcja toczy się prędko, a zainteresowanie czytelnika jest regularnie podkręcane retrospekcjami z przeszłości Blanki i Justyny, oraz stronami z pamiętnika tej drugiej. Co więcej - autorka dopuszcza do głosu profesora Bielińskiego, czyli ojca Justyny, dzięki czemu dowiadujemy się nieco więcej. Jednocześnie na scenę wkraczają kolejni bohaterowie, którzy nie omieszkają namieszać w fabule. Jesteśmy coraz bliżej odkrycia prawdy o zaszłościach mających miejsce kilkanaście lat temu. Atmosfera gęstnieje a kreacja głównej bohaterki nabiera mrocznych, negatywnych barw. Czytelnik szybko przekonuje się, że Blanka ma wiele za uszami, że nie zawsze była dobrą przyjaciółką, a sumienie nie bez powodu daje o sobie znać. Jak w pierwszym tomie szczerze polubiłam Blankę, tak w drugim prawda całkowicie zmieniła jej oblicze. 

,,Siedząc po uszy w przeszłości, traci się z oczu teraźniejszość."

W powieści Angieszki Janiszewskiej kluczową rolę odgrywa tło wydarzeń, czyli komuna w Polsce oraz prawdziwe oblicze stanu wojennego. Autorka prezentuje czarno-biały obraz naszego państwa, opisuje sytuację naszych rodaków - zwłaszcza tych młodych; i ich zmagania z codziennością. Historia zawarta w dwóch tomach to czysta i brutalna proza życia poruszająca kwestie nieszczęśliwej miłości i wieloletniej przyjaźni, która skończyła się rozczarowaniem i wieloletnim żalem. Przeszłość łączy się z teraźniejszością tworząc obraz, w którym znajduje się smutna, ale i pouczająca prawda. 


Trudno jest wyrzucić z serca ból i żal - ale trudniej jest wybaczyć sobie, że się tego nie zrobiło, gdy był jeszcze na to czas. Decyzje z przeszłości często towarzyszą nam przez całe nasze życie, więc warto zastanowić się dwukrotnie zanim coś się postanowi. Blanka postanowiła unieść się honorem, obarczyć winą za niespełnione marzenia jedną z najbliższych sobie osób. Co więcej, postanowiła zrezygnować z wieloletniej przyjaźni, ponieważ nie potrafiła strawić porażki. Los okazał się być dla niej bezlitosny, bowiem nie dał jej szansy naprawienia błędów przeszłości. Po drugiej stronie to książka niezwykle melancholijna i pozbawiona happy-endu.

* opis wydawcy
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!


niedziela, 19 maja 2019

227. Jak krople w oceanie, Ava Dellaira

Druga książka autorki bestsellerowej powieści Kochani, dlaczego się poddaliście?. Poruszająca, refleksyjna, wymagająca zaangażowania ze strony czytelnika. Przyznam, że okładka książki Jak krople w oceanie już w mailu od wydawnictwa niesamowicie mnie zauroczyła - jednakże egzemplarz fizyczny prezentuje się o niebo lepiej. Błękit, delikatna zieleń oraz turkus przyozdobiony eleganckimi złoceniami budzą pozytywne emocje, uspokajają i zachęcają do sięgnięcia po lekturę. Nic więc dziwnego, że gdy tylko znalazłam tę powieść w paczce, od razu po nią sięgnęłam. 

Ava Dellaira urodziła się w Los Angeles i wychowała w Albuquerque (Nowy Meksyk). Pisze w łóżku, sąsiedzkim barze kawowym, a nawet w garderobie. Kiedy nie pisze i nie myśli o pisaniu, uwielbia spędzać czas na plaży. Prócz tego kocha czytać, chodzić po górach, gotować, oglądać telewizję i uprawiać jogę. Autorka Kochani, dlaczego się poddaliście?. Powieść Jak krople w oceanie jest jej drugim dziełem.

Siedemnastoletnia Angie widzi w swojej matce przede wszystkim ciężko pracującą, zamkniętą w sobie samotną kobietę. Zupełnie jakby zapomniała, że Marilyn też była kiedyś młoda… Kiedy Marilyn miała siedemnaście lat zakochała się w Jamesie, który został ojcem jej dziecka. Angie nigdy jednak nie zdążyła go poznać. Wie tylko, że zmarł zanim się urodziła. Gdy przypadkiem trafia na ślad brata Jamesa, w jej sercu rodzi się nadzieja: a co jeśli ojciec nadal żyje? Angie, w tajemnicy przed matką, wyrusza w podróż do Los Angeles, by wreszcie poznać prawdę o sobie i swojej rodzinie. *

,,Złe doświadczenia nie mogą być wymówką dla bezczynności."

Gdy sięgałam po tę książkę, liczyłam na raczej lekką i szybką lekturę, przy której spędzę maksymalnie dwa dni. Jednakże w ostatnim czasie w moim życiu dzieje się naprawdę bardzo wiele, co niestety skutkuje brakiem czasu wolnego. Lektura powieści Jak krople w oceanie przeciągnęła się zatem niemalże na cały tydzień, a historia bohaterów przyniosła mi... wytchnienie. Po całym dniu walki z czasem udało mi się zrelaksować, na chwilkę odciąć od rzeczywistości. A uwierzcie mi, że bardzo tego potrzebowałam. 

Akcja powieści toczy się bardzo wolno - w przypadku niemalże każdej innej książki stanowiłoby to wadę, jednak nie tutaj. Ava Dellaira mocno skupia się na warstwie psychologicznej swoich postaci. Autorka włożyła naprawdę sporo pracy w ich kreację, przechodząc od ogółu do najmniejszego detalu ich osobowości. Otrzymujemy zatem pełnokrwistych bohaterów, których odkrywamy z każdą kolejną stroną. Gdy czytelnik dociera do końca powieści, towarzyszy mu swego rodzaju pustka - smutek, ponieważ trzeba się pożegnać. Przypomina to rozstanie z dobrym przyjacielem. Osobą, którą świetnie znamy i doskonale rozumiemy. 


Ava Dellaira stworzyła dwie niesamowite i złożone bohaterki, których dzieli - dosłownie i w przenośni - siedemnaście lat. Marylin to nastolatka stojąca u wrót dorosłości. Dziewczyna marzy, aby swoje życie związać z fotografią, jednakże jej matka pragnie dla niej innego życia, lepszego, idealnego. Sylvie nie dostrzega, że Marylin nie podziela jej marzeń, nie chce być aktorką, ani modelką. Sylvie manipuluje córką, wpycha ją do idealnego, lecz tak naprawdę toksycznego świata. Nic więc dziwnego, że Marylin zaczyna jej się powoli wymykać - prosto w objęcia Jamesa, chłopaka który mieszka piętro niżej. Angie to zagubiona czarnoskóra nastolatka poszukująca swojej prawdziwej tożsamości. Odkąd pamięta zawsze była tylko ona i jej mama, do której nie jest kompletnie podobna. Angie dorastała w miłości, akceptacji i wsparciu, jednakże sama ma ogromne problemy z wyrażaniem uczuć oraz samej siebie. Nastolatka właściwie nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest. Wyrusza więc w podróż, w której pragnie odnaleźć swoje prawdziwe pochodzenie.  

Jak krople w oceanie to historia, która budzi w czytelniku wiele silnych emocji. Choć czyta się wolno, to z zaangażowaniem, ciekawością i drżącym sercem. Naprawdę rzadko zdarza mi się płakać przy książce (uroniłam łzę przy Hopeless, It ends with us Colleen Hoover, z kolei przy Dziewczynie z pomarańczami Gaardera oraz Tam, dokąd zmierzamy B. N. Toler zalewałam się łzami), jednak pod koniec nie potrafiłam się powstrzymać od łez. Początkowo mogłoby się wydawać, że druga powieść Avy Dellairy jest zwyczajnie nuda, jednakże warto przewracać kolejne strony, poznawać losy Marylin i Angie - zakończenie w pełni wynagradza cierpliwość czytelnika, a całokształt prezentuje się cudownie. 


Dwie osie czasowe, dwie bohaterki - przeszłość i przyszłość. Miłość i strata, rodzina, własna tożsamość. Ava Dellaira porusza niełatwą tematykę, która budzi w czytelniku refleksje na temat własnej osoby, życia, czy podjętych decyzji. Podążając śladami bohaterów, odkrywamy rodzinny sekret, tragedię, która wstrząsa i doprowadza do łez. Pióro Avy Dellairy zrobiło na mnie piorunujące wrażenie - niesamowicie obrazowe i czarujące. Niejednokrotnie przeniosło mnie w zupełnie inne miejsce. Jak krople w oceanie to jedna z tych powieści, która wywołuje uśmiech na twarzy i przynosi łzy. Czytelnik ma okazję poczuć słowo pisane całym sobą. I to jest właśnie magia literatury. 

* materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!

wtorek, 14 maja 2019

226. Ilustrowana gramatyka angielska dla dzieci

Gramatyka to dział językoznawstwa będący prawdziwą zmorą osób uczących się języka obcego, jak i tych, którzy go nauczają. Niestety rzadko kiedy reguły odpowiadające za generowanie wyrazów i zdań są jasne jak słońce. Często są opisane zawiłym językiem i wsparte niewystarczającą ilością przykładów oraz ćwiczeń. Większość książek zajmujących się zagadnieniami gramatycznymi jest równie niejasna co sama gramatyka - uwierzcie mi, coś wiem na ten temat. Jak zatem znaleźć taką, która będzie jasna, ciekawa, bogata w przykłady i ćwiczenia, a w dodatku swą szatą graficzną przyciągnie uwagę dziecka na tyle, by nauka była czymś przyjemnym? Dzisiaj przychodzę do Was z moją propozycją, a mianowicie Ilustrowaną gramatyką angielską dla dzieci. 


Już pierwsza strona Ilustrowanej gramatyki angielskiej dla dzieci wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Z jednej strony nie jest to nic wielkiego, z drugiej jednak - tak drobny zabieg czyni tę książkę w oczach ucznia ważną, bo moją osobistą. Mowa tu o rubryczce Belongs to, czyli Należy do. W tym miejscu dziecko wpisuje swoje imię, co pierwszą lepszą książkę zamienia w spersonalizowany egzemplarz. Ilustrowana gramatyka angielska dla dzieci nie porusza bardzo wielu zagadnień, ale za to mocno skupia się na podstawach gramatycznych, które bezsprzecznie stanowią fundament wiedzy, którą uczeń zdobędzie w kolejnych latach nauki. Znajdziemy tutaj ponad trzydzieści tematów - od czasownika to be, przez rzeczowniki policzalne i niepoliczalne, liczbę mnogą i pojedynczą wraz z nieregularną liczbą mnogą, rodzajniki, formę dzierżawczą rzeczownika, liczebniki, stopniowanie przymiotników, czasowniki wyrażające czynność, aż po tryb rozkazujący. Oczywiście tych zagadnień jest więcej, jednak postanowiłam wymienić kilka z nich. 


Książka wypełniona jest bogatą i atrakcyjną szatą graficzną, która błyskawicznie przyciąga wzrok odbiorcy. Tabele, komiksy, proste wykresy oraz barwne ilustracje pomagają w zapamiętaniu treści, a liczne ćwiczenia w różnorodnej formie (krzyżówek, dopasowywania, przekształcania, podpisywania, uzupełniania, zakreślania) pozwalają dziecku przeobrazić teorię w praktykę. 


Ilustrowana gramatyka angielska dla dzieci pełni funkcję zarówno podręcznika, jak i zeszytu ćwiczeń. Dla mnie - nauczyciela - to bardzo ciekawe źródło wiedzy teoretycznej jak i praktycznej. Co więcej, już nie mogę doczekać się, aż zacznę wykorzystywać tę książkę w pracy z moimi uczniami, którzy dopiero wkraczają w świat gramatyki języka angielskiego. 

Prezentowana w dzisiejszym poście książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. To fajna, ładna i przydatna pomoc w nauce podstaw gramatycznych języka angielskiego, z której chętnie będę korzystać w swojej pracy. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu IBIS!
 


niedziela, 12 maja 2019

225. English Matters KIDS! (03/2019)

Na kolejne wydanie magazynu English Matters KIDS! czekałam z ogromną niecierpliwością. Prywatnie zajmuję się nauczaniem języka angielskiego dzieci, także możecie sobie wyobrazić moją radość, gdy dotarła do mnie wiadomość, że moje ulubione czasopismo do nauki języka angielskiego zdecydowało się wypuścić na rynek wersję przeznaczoną dla najmłodszych uczniów. Dla mnie była to i wciąż jest prawdziwa bomba wydawnicza! Choć pomocy dydaktycznych mam naprawdę bardzo dużo (czasami uważam, że nawet jest tego za dużo), to tego typu podsuwaczy pomysłów nigdy za wiele. 


Trzeci numer English Matters KIDS! to kolejna kopalnia pomysłów na zajęcia, które można przeprowadzić zarówno indywidualnie, jak i grupowo. Warto wiedzieć, że na stronie magazynu (www.emkids.pl) znajdują się dodatkowe materiały, m.in. do drukowania, także uzupełnijcie braki w tuszach, bo na pewno znajdziecie tutaj coś interesującego. Ja już co nieco podrukowałam. Colorful Media wykorzystuje również w swych czasopismach kody QR, za pomocą których za pomocą smartfona można w ekspresowym tempie odsłuchać nagranie MP3 lub obejrzeć proponowane wideo. Na odbiorcę czeka kolejna dawka rymowanek, dialogów, zabaw oraz aktywności fizycznych, za pomocą których dziecko szybko i łatwo przyswoi materiał. Już na pierwszej stronie wita nas klasyczne nursery rhyme, czyli Little Star. Za pomocą kodów QR możemy szybko odsłuchać nagrania zarówno w wersji ze słowami, jak i karaoke. Na dziecko czeka również tematyczna praca plastyczna. 


Na małego ucznia czeka również ukochana bajkowa postać - Czerwony Kapturek, czyli Little Red Riding Hood, z pomocą której pozna oraz przypomni sobie słownictwo związane, m.in. z rodziną. Dzięki chwytliwej rymowance zapamięta nowe słownictwo oraz poćwiczy wymowę. W trzecim wydaniu nie mogło zabraknąć sympatycznej małpki Kiki, z którą reportem English Matters Kids! przeprowadzi wywiad. Dowiemy się w nim co lubi jeść małpka, jaki jest jej ulubiony kolor, oraz co potrafi robić. Kolejne nursery rhyme nieco mnie zaskoczyło, bowiem tego akurat nie znałam. Mowa tu o Diddle, diddle Dumpling (Przytulaśny Ptyś). Następnie krótka, szybka i efektywna przypominajka cyfr z pierwszego numeru magazynu, do której potrzebujemy klocków w różnych kształtach.Tematem numeru jest Food - Jedzenie, także nie mogło zabraknąć słownictwa oraz zwrotów z tym związanych. Dzieci mają okazję nauczyć się wyrażać w języku angielskim co lubią i czego nie lubią jeść. 


Lekcja WF z Youtube, w której gwiazdą jest Teddy Bear to strzał w dziesiątkę. Zeszły tydzień spędziłam na nauce tej piosenki przedszkolaków, dzięki czemu pod koniec tygodnia pięknie operowali słownictwem związanym z czynnościami, np. jump up high, turn around. Piosenką numeru jest zapewne wszystkim dobrze znane Five Little Ducks. Na końcu znajduje się utrwalanka, słowniczek obrazkowy oraz 25 wyrażeń używanych przy stole (bardzo przydatne!). Całość zdobią śliczne ilustracje, które macie okazję zobaczyć na zdjęciach. 

English Matters KIDS! to świetne źródło inspiracji zarówno dla rodzica, jak i nauczyciela. Magazyn oferuje bogatą bazę materiałów dodatkowych w różnych formach - nagrań, piosenek, kolorowanek,  ilustracji, filmików. Przekazuje dziecku wiadomości w sposób przyjemny, ciekawy i efektywny. Polecam z całego serca. 


(klikając w powyższy tekst zostaniesz przeniesiony na stronę kiosku Colorful Media)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Colorful Media! 





czwartek, 9 maja 2019

224. Bez żalu, Mia Sheridan

Mia Sheridan po raz trzeci powraca na moje skromne czytelnicze progi wraz ze swoją najnowszą powieścią Bez żalu. Dwie poprzednio przeczytane przeze mnie książki tej pani wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie - sprawiły, że po jej twórczość sięgam chętnie i wiem, że czeka na mnie udana lektura. Jak było z Bez Żalu? Czy nowość od wydawnictwa Edipresse swym poziomem dogania poprzednie bestsellery amerykańskiej autorki?

Mia Sheridan to bestsellerowa amerykańska pisarka powieści z gatunku romans. Na polskim rynku mamy szeroki wybór jej książek, m.in.: Bez słów, Bez uczuć, Bez winy, Bez szans, Bez lęku, dwa tomy serii A Sign of Love. Sheridan zdobyła tytuł bestsellerowej autorki New York Timesa, USA Today oraz a Wall Street Journal. Wraz z mężem mieszka w Ohio. Mają czworo dzieci na ziemi i jedno w niebie. Bez pożegnania to pierwsza powieść autorki, jaką przeczytałam. 

W chwili gdy jedenastoletnia Jessica Creswell poznaje niewiele od niej starszego Callena Hayesa, wie, że jest on jej upragnionym, zranionym księciem. Niedługo potem zawiązuje się między nimi serdeczna przyjaźń, oboje stają się dla siebie wytchnieniem od trosk rodzinnych, a wagon kolejowy, w którym się spotykają – bezpiecznym, magicznym schronieniem, ucieczką od świata. Jest tak do dnia, w którym Callen ją całuje… a następnie znika bez słowa z jej życia. Wiele lat później on zostaje sławnym kompozytorem, ona tłumaczką z języka starofrancuskiego. Będąc we Francji, niespodziewanie na siebie wpadają. Akurat wtedy, gdy Callen przeżywa kryzys twórczy. Nikt nie wie, że jego muzyka tkwi uwięziona głęboko w nim, strzeżona przez wewnętrzne demony. I że jest tylko jedna osoba, która może pomóc mu odnaleźć natchnienie i uporać się z upiorami z przeszłości – Jessica. *


Mia Sheridan jest autorką, której wyobraźnie oraz pióro szczerze sobie cenię. Amerykanka tworzy niebanalne, wzruszające oraz poruszające do głębi historie zwyczajnych ludzi. Bohaterem jej książki może być tak naprawdę każdy - nawet ty, czy ja. I właśnie ta zwyczajność sprawia, że twórczość tej amerykańskiej autorki sama w sobie wcale zwyczajną nie jest. Jest autentyczna, życiowa aż do bólu. Głównymi bohaterami powieści Bez Żalu są Jessica Creswell, ułożona i ambitna tłumaczka języka starofrancuskiego, oraz młody kompozytor-dekadent Callen Hayes. Mężczyzna blokadę twórczą likwiduje fizycznym i psychicznym otępieniem. Co może łączyć tak odmienną dwójkę bohaterów? Już śpieszę wam z odpowiedzią - kilkanaście magicznych chwil z dzieciństwa, które na stałe zapisały się w ich pamięci. Niestety życie rozdzieliło ich ścieżki do czasu, aż na scenę weszło przeznaczenie. Sheridan bezbłędnie splata na nowo losy Jessie i Callena, przenosząc czytelnika do Francji - państwa, które kojarzy się z miłością, zatem historia zostaje obsypana sporą dawką romantyzmu. Ogromnie przypadł mi poboczny wątek związany z Dziewicą Orleańską, czyli Joanną D'Arc. Był to element, którego kompletnie się nie spodziewałam, a przyznam, że starożytne pisma wciągnęły mnie tak mocno, że historia głównych bohaterów przez pewien moment była dla mnie drugoplanowa. Dodanie do współczesnej opowieści wątków historycznych było bardzo dobrym pomysłem, gdyż zdecydowanie rozbudziło to we mnie ciekawość, a całości dodało tajemniczości, swego rodzaju suspensu.  


,,Czasami miłość potrzebuje tylko odrobimy bliskości, żeby rozkwitnąć.''


Bez Żalu to książka, która wzbudziła moje zainteresowanie już od pierwszych stron. Historia bohaterów z każdym rozdziałem nabierała coraz to wyraźniejszych kształtów i coraz mocniej zagłębiała się w moim sercu. Było słodko, uroczo, ale również wzruszająco. Wspomnienia, niespodziewane spotkania oraz drugie szansy. Mia Sheridan jak zwykle trafnie oddała nieprzewidywalność życia oraz to, jak wielkie znaczenie na nasze życie może mieć choćby jedna decyzja. Nie brak tutaj również chemii, pasji, czystego pożądania - jednakże ma ono charakter nie tyle fizyczny, co i psychiczny. Bohaterowie chcą poczuć miłość, akceptację, bezpieczeństwo, i właśnie to znajdują tylko i wyłącznie w swoich ramionach. W tej powieści pożądanie bezsprzecznie wiąże się z miłością, prawdziwym i gorącym uczuciem. Beż Żalu jest trzecią książką Mii Sheridan, jaką przeczytałam i śmiało mogę powiedzieć, że amerykańska autorka uwielbia pisać o niebanalnej, lecz prawdziwej miłości - i robi to znakomicie. Jednocześnie uświadamia, że miłość to nie tylko całusy i miłe chwile, ale przede wszystkim wspólne mierzenie się z rzeczywistością, wzajemna pomoc, akceptacja, szacunek i wsparcie. 


Dwutorowa narracja pozwala czytelnikowi poznać zarówno punkt widzenia Jessie, jak i Callena. Zdecydowanie dużo bardziej przypadły mi do gustu rozdziały prowadzone z perspektywy Creswell - cóż, nie jest to nic dziwnego, bowiem to właśnie w nich znajdowały się starożytne pisma, których fragmenty poznawaliśmy wraz z rozwojem fabuły. Co więcej, Jessie to świetnie skonstruowana i nietypowa bohaterka literacka, która na tle innych bohaterek przeczytanych przeze mnie powieści Mii Sheridan, wypadła najlepiej. 

Kolejny raz dałam się oczarować tej autorce. Bez Żalu to bardzo dobra powieść, która wprawi was w romantyczny nastrój - jednakże spodziewajcie się słodko-gorzkiej historii z przesłaniem. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 

poniedziałek, 6 maja 2019

223. Upadające imperium, John Scalzi

Pierwsza space opera, z jaką miałam styczność. Właściwie z tym terminem dopiero teraz się zetknęłam - jak i z autorem i jego twórczością. Po science-fiction sięgam bardzo rzadko. Choć fantastykę kocham całym sercem, tak na kosmiczne podboje nie mam zbytnio ochoty. W pewien sposób tego typu lektury omijam szerokim łukiem, bowiem to nie jest coś, w czymś w pełni się odnajduję. Jednakże powieść Scalziego zaintrygowała mnie na tyle, by dać science-fiction szansę i na chwilę pozbyć się swego rodzaju uprzedzeń. 

John Scalzi, właśc. John Michael Scalzi II (ur. 10 maja 1969 r. w Fairfield) – amerykański pisarz, tworzący głównie na polu fantastyki naukowej. Laureat Nagrody Campbella dla najlepszego nowego pisarza w 2006 r. oraz nagród Hugo i Locusa w 2013 roku za powieść Czerwone koszule, a także nagrody Locusa za powieść Upadające imperium w 2018 r. Wcześniej otrzymał także nagrody Hugo dla najlepszego pisarza-fana oraz za najlepszą książkę niefantastyczną. *

Naszym Wszechświatem rządzi fizyka, więc podróżowanie szybciej niż prędkość światła nie jest możliwe. Tak było, dopóki nie odkryto Nurtu – pozawymiarowego pola, do którego możemy uzyskać dostęp w określonych punktach Czasoprzestrzeni, a ono niesie nas do innych światów, krążących wokół innych gwiazd. Ludzkość wyruszyła z Ziemi w kosmos i z czasem zapomniała o swoim rodzimym świecie, tworząc nowe imperium, Wspólnotę, której etos mówi, że żadna z placówek zamieszkanych przez człowieka nie jest w stanie przetrwać bez pozostałych. To stanowi barierę dla międzygwiezdnych wojen, ale też system kontroli władców nad imperium. Nurt jest wieczny, ale nie statyczny – tak jak rzeka zmienia swój bieg, odcinając różne światy od reszty ludzkości. Kiedy przemieszczanie się Nurtu zostaje odkryte – co może się zakończyć odizolowaniem wszystkich miejsc zamieszkanych przez człowieka poprzez uniemożliwienie podróży szybszych niż prędkość światła – troje ludzi: naukowiec, kapitan statku kosmicznego oraz cesarzowa Wspólnoty, prowadzą wyścig z czasem, żeby zbadać co, jeśli w ogóle cokolwiek, da się uratować z międzygwiezdnego imperium, znajdującego się na krawędzi rozpadu. **


Nurt. Kosmiczne metro, dzięki któremu człowiek może płynnie poruszać się po Czasoprzestrzeni. Szybki, niemalże niezawodny środek transportu pokonujący wielokrotnie prędkość światła. Dzięki niemu również kwitnie handel międzyplanetarny, a co za tym idzie powstają ośrodki życia społecznego. Już mało kto pamięta o naszej rodzimej planecie, bowiem jej piękno i unikalność zostało zasłonięte ogromnym kosmicznym imperium zwanym Wspólnotą. Choć świat się zmienia, to człowiek pozostaje taki sam - chciwy, samolubny, bezwzględny. A polityka przypomina sztukę, lecz nie rządzenia państwem, a kombinatoryki i szalbierstwa. John Scalzi wykreował rozbudowane kosmiczne uniwersum, w którym ludzie podróżują za pomocą pozawymiarowego pola, zamieszkują różnorodne planety, a także kolonie planetarne. Co za tym idzie - na czytelnika czeka ogromna dawka niesamowitej technologii, którą można dostrzec choćby w statkach kosmicznych (posiadających dziwaczne, ale i komiczne nazwy), a nawet ubiorze, czy produkowanej żywności. Wspólnota zupełnie nie przypomina naszego świata, bowiem Ziemia pozostała daleko za człowiekiem. 

Trójka silnych i zaskakujących bohaterów, którzy pod wieloma względami - nie znają granic. Cardenia to świeża cesarzowa Wspólnoty, która obejmuje władzę po swoim ojcu. To odważna młoda kobieta, na którą z dnia na dzień spada ogromna odpowiedzialność, ale i prawda, którą nie sposób udźwignąć i pozostać nań obojętną. Kiva Lagos, ekscentryczna i dzika kapitan statku  Tak, drogi panie, to moje dziecko transportującego głównie hawerfruty (sztuczny owoc, wytworzony przez człowieka). Cechuje ją wulgarność, bezczelność i bezwzględność. Wyznaje zasadę - po trupach do celu. Ostatnim z głównej trójki jest naukowiec Marce Claremont. Raczej spokojny i ułożony. Bohaterowie drugoplanowi pod względem kreacji nie odbiegają od sztandarowych postaci. Każdy z nich posiada odrębną osobowość i potrafi niejednokrotnie zaskoczyć. Niesamowita sceneria kosmicznego otoczenia nie jest w stanie przyćmić ich charyzmy, co samo w sobie świadczy o tym, jak świetnie bohaterowie Upadającego imperium zostali wykreowani.   


Idea Nurtu fascynuje i wrzuca wyobraźnię na wyższe obroty. Kosmiczna tuba zasysająca statek kosmiczny, a następnie wypluwająca go w zupełnie innej części Wszechświata. Z jednej strony niezawodna i rozwijająca, z drugiej - całkiem nieprzewidywalna  i niszczycielka. Pomysł autora zasługuje na uwagę - którą zresztą otrzymał, ponieważ Upadające imperium jest książką docenioną i gęsto polecaną. Jak widać - nie bez powodu. Jak na początku wspomniałam, nie jestem fanką science-fiction, ale ta historia naprawdę mnie wciągnęła. Autor posługuje się lekkim stylem, często sięgając po komizm czy wulgaryzmy (cóż, są one nieodłącznym elementem charakteru Kivy). Czyta się szybko, z pasją i prawdziwym zainteresowaniem. W tym momencie mam ochotę sięgnąć po kontynuację i mam nadzieję, że do czasu premiery polskiego wydania The Consuming Fire tak pozostanie. 

* Wikipedia
** opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe!