Menu

czwartek, 19 lipca 2018

146. Demon Luster, Martyna Raduchowska

Lektura poprzedniej książki przypominała posypywanie otwartej rany solą, także aby ostudzić skołatane nerwy, musiałam sięgnąć po sprawdzone pióro - padło na drugi tom losów Idy Brzezińskiej, początkującego medium, szamankę od umarlaków, pragnącej szeroko pojętej normalności. Ale Idzie do normalności zupełnie daleko - na jej nieszczęście, a nasze szczęście. 

Martyna Raduchowska urodziła się w 1987 roku we Wrocławiu, z którym jest związana również sercem. Aktualnie mieszka w Warszawie. Ukończyła psychologię i kryminologię na Uniwersytecie Aberystwyth, neurobiologię poznawczą na Uniwersytecie York oraz psychologię śledczą - Uniwersystet SWPS. Z zamiłowaniem profiluje osoby zaginione i sprawców zbrodni, oraz zgłębia tajniki ludzkiego mózgu. W literackim świecie porusza się w sferze fantastyki. Napisała kilka opowiadań, powieści urban fantasy: Szamanka od umarlaków (2011), Demon Luster (2014) oraz cyberpunkowy kryminał Łzy Mai (2015),  za który otrzymała Nagrodę Literacką Kwazar. Pisze i pracuje jako scenarzystka w studiu CD PROJEKT RED.

Ida Brzezińska złożyła nieśmiertelną przysięgę, a niewypełnienie jej grozi rozpłynięciem się w nicość, czego nie da się odwrócić. Aby wywiązać się ze złożonego słowa, ochronić swoją duszę przed zniknięciem, Ida musi przeprowadzić duszę Mikołaja Kwiatkowskiego na drugą stronę Rzeki, tyle że jego dusza utknęła po drugiej stronie lustra, skąd już nie da się wydostać, gdyż władzę nad nią sprawuje Kusiciel - tytułowy Demon Luster. Brzezińska ma przed sobą śmiertelnie poważne i iście diabelskie trudne zadanie, w wypełnieniu którego pomaga jej tajemniczy Kruchy - łowca WON-u, uroczy Gryzak i zmarła dwa lata temu ciotka szamanki od umarlaków, Tekla.  


Sięgając po drugi tom, wiedziałam już czego mogę się spodziewać po warsztacie pisarskim autorki, dzięki czemu byłam pełna pozytywnej energii. Raduchowska oczarowała mnie swoim piórem zarówno w Szamance ud umarlaków, jak i Demonie Luster. Gdyby nie wy, nawet nie wiedziałabym, że pierwszy tom przygód Idy Brzezińskiej był debiutem literackim wrocławskiej pisarki. Styl Martyny Raduchowskiej jest bardzo charakterystyczny - swobodny i wręcz magnetyczny. Nie da się ukryć, że autorka kompletnie zdobyła mnie Szamanką od umarlaków - jestem jedną z tych czytelniczek, którzy wprost uwielbiają pierwsze części serii, w których autorzy dopiero wprowadzają odbiorców w swój świat, przedstawiają bohaterów, zagłębiają w ich losy. Za Demona Luster zabrałam się z uśmiechem na twarzy, ale i z przeświadczeniem, że kontynuacja pierwszego tomu nie pobije, ewentualnie wyrówna poziom. Demon Luster nieco różni się od swojej poprzedniczki - jest mroczniejszy, zbudowany na już sprecyzowanym przez autorkę gruncie. Raduchowska nie tylko wprowadza do fabuły nowe, barwne postacie, dodające całości oryginalności, ale i rozwija te, które poznaliśmy w pierwszym tomie, np. agenta Kruszyńskiego, czy Rudą. Odkrywa przed czytelnikiem kolejne, bardziej złożone warstwy magicznego świata oraz przedstawia magiczne osobistości, m.in. siewców wspomnień lub zapomnienia. W dodatku w końcu poznajemy Pecha! Chyba tego najmniej się spodziewałam. Przechodzimy również na drugą stronę lustra, gdzie czekają na nas szeregi demonów.  

,,Ona jest niezniszczalna. Wrzucisz taką do wulkanu, to ci pamiątki przyniesie."

Moment, w którym wszystko zaczęło się klarownie układać przyniósł mi wręcz fizyczną ulgę. W ciągu tych dwóch tomów, ogromnie zżyłam się z bohaterami i niesamowicie ich polubiłam. Bardzo spodobało mi się to, że autorka nie szuka rozwiązań na siłę, nie podtyka ich pod nos bohaterom. Na pewno nie jeden raz daliście się kompletnie wkręcić autorowi, z zapartym tchem śledziliście poczytania bohaterów, starając się rozgryźć zagadkę napędzającą całą fabułę - a na końcu otrzymaliście rozwiązanie tak proste, że aż nielogiczne i zwyczajnie durne. W tej kwestii Raduchowska zabłysnęła kreatywnością, wszystko zgrabnie połączyła, a wydawnictwo zapakowało całość w świetną okładkę, oddającą klimat powieści. 


W recenzji poprzedniego tomu, wspomniałam o pomysłowości Martyny Raduchowskiej - jak widać, autorka nie wyczerpała zapasów swojej kreatywności, gdyż w drugim tomie wielokrotnie mnie  nią zadziwiła i nawet nieco przeraziła. W powieści przejawia się wątek kryminalny w wydaniu fantasy, który wciąga i wywołuje gęsią skórkę. Pojawiają się również kolejne ilustracje Sebastiana Skrobola. Drugi tom jest nieco dłuższy od pierwszego - ma lekko ponad 400 stron. Oby na nasz rynek trafiało więcej takich książek - zwłaszcza polskich autorów. 

Zamykając tę książkę, byłam przepełniona pozytywnymi wrażeniami, ale i smutkiem - bo trzeciego tomu, póki co, nie ma a Idy Brzezińskiej chce się po prostu więcej! Plus jest taki, że na półce czeka na mnie kolejne dzieło Martyny Raduchowskiej, a mianowicie Łzy Mai, które zabieram ze sobą na wakacje do Włoch wraz z Paletą marzeń Małgorzaty Falkowskiej. Najprawdopodobniej jest to ostatni post w tym miesiącu, gdyż wracam do Polski dopiero na początku sierpnia. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!





poniedziałek, 16 lipca 2018

145. Chaos, L.J. Shen

W kwietniu tego roku miałam okazję poznać pióro L.J Shen, podczas czytania Intrygi, której recenzję znajdziecie tutaj. Jak wiecie (lub też nie), książka średnio mi się spodobała, ale postanowiłam dać autorce drugą szansę i sięgnąć po Chaos. Czy coś się zmieniło w moich odczuciach? Cóż... sprawdźmy. 

L.J. Shen to amerykańska autorka książek z gatunku romansu współczesnego i New Adult. Mieszka w Północnej Karolinie z mężem, synkiem i kotem. W przeszłości podróżowała po całym świecie, zdobywając liczne przyjaźnie. Shen samą siebie określa jako kiepską przyjaciółkę - zawsze zapomina o urodzinach i nigdy nie wysyła kartek z życzeniami świątecznymi. Autorka czerpie z życia jak najwięcej. Radość odnajduje w zwykłych czynnościach, takich jak spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, czytanie, oglądanie HBO i Netflixa oraz śledzenie Stephena Jamesa. Czyta od trzech do pięciu książek tygodniowo i osobiście uważa, że Kroksy i fryzura w stylu mullet  powinny być zakazane prawnie.  

Rosie: Podobno życie to piękne kłamstwo, a śmierć jest bolesną prawdą. Zgadzam się z tym. Nikt nigdy nie sprawił, że poczułam się tak żywa, poza facetem, który nieustannie przypomina, że mój zegar tyka.  On jest moim błyszczącym, zakazanym owocem.  Uderzającym błędem, przeciwieństwem mojej dosadności, bezwstydności i szczerości.  Jest również byłym chłopakiem mojej siostry. Ale zanim mnie osądzicie, powinniście wiedzieć jedno:  Ja pierwsza go zobaczyłam. Pierwsza zapragnęłam. Pierwsza pokochałam.  Jedenaście lat później wkroczył do mojego życia i zażądał drugiej szansy. Dean Cole chce być moim jeźdźcem miedzianym. Mój rycerz w lśniącej zbroi w końcu się zjawił. Oby nie za późno.

Dean: Podobno najjaśniejsze gwiazdy gasną najszybciej. Zgadzam się z tym. Ona sprawia, że moje myśli płoną. Jest wyszczekana, złośliwa i ma wielkie serce.  W świecie, w którym wszystko jest nijakie, ona świeci niczym Syriusz. Jedenaście lat temu los nas rozdzielił.  Ale niech tylko spróbuje zrobić to ponownie.  Dobranie się do niej nie będzie łatwe, nie bez powodu jednak nazywają mnie Szatanem. Rosie LeBlanc jeszcze zobaczy, jaki jestem waleczny.  A zdobycie jej będzie moim najsłodszym zwycięstwem.


Niejednokrotnie sięgałam po książki wydawnictwa Edipresse. Wyróżniają się one starannością. Seria Święci grzesznicy jest bardzo ładnie wydana, trudno tu znaleźć literówki, czy inne niedociągnięcia. Po niezbyt udanej lekturze Intrygi niekoniecznie miałam ochotę na powrót do Todos Santos. W historii bohaterów znalazłam zbyt wiele elementów, które mnie irytowały. Styl L.J. Shen sam w sobie nie jest zły, jednakże kreacja bohaterów... no, tutaj można byłoby sobie ponarzekać. Głównym powodem sięgnięcia po kolejny tom Świętych grzeszników jest przedstawienie historii Rosie LeBlanc, młodszej siostry Emilii, którą postrzegam jako wyzutą z charakteru i godności. Rose jest przeciwieństwem swojej siostry - jest twarda, odważna i pyskata. Tak samo jak ja, nienawidzi Barona Brutala Spencera, który oświadczył się Emilii i wkrótce wezmą ślub. Dobre.

Budowa powieści jest niemalże identyczna jak w przypadku poprzedniej części. Rozdziały są prowadzone z perspektywy Rosie i Deana, obecne są tutaj liczne retrospekcje, dzięki którym możemy poznać początki tejże historii. Jak jeszcze w przypadku Intrygi, miałam pewne zasoby cierpliwości, tak tutaj niestety mi jej zabrakło. Mam wrażenie, że niemalże wszyscy bohaterowie (oczywiście z wyjątkiem Emilii) wykreowani przez L.J. Shen cierpią na samouwielbienie, a chłopaki z HotHoles przypominają mi cztero-głowego Johnnego Bravo. Ogólnie bardzo mnie razi w oczy wszechobecna bananowatość młodych mieszkańców Todos Santos: niekończące się pieniądze rodziców, szybkie dziewczyny i jeszcze szybsze samochody i niemalże boskie pochodzie głównych bohaterów. Historia Rosie i Deana sama w sobie nie jest zła, a właściwie byłaby całkiem dobra, ale wykonanie, według skromnej mnie, bardzo kiepskie. 


Choć Rosie i Emilia LeBlanc są wykreowane na zasadzie kontrastu charakterów, to obie siostry łączy naiwność i pociąg do nieodpowiednich mężczyzn. Podobnie jak Intryga, Chaos niesamowicie mnie frustrował, miejscami doprowadzał do szewskiej pasji. Co prawda, książka ma swoje dobre momenty i sytuacje zapadające w pamięć, ale niestety mankamenty zbyt mocno rzucają się w oczy, a chamstwo (kolejnego) głównego bohatera męskiego niszczy urok i pozbawia romantyzmu tejże historii. Nie będę urywać tego, że jestem zwyczajnie rozczarowana... jednakże upewniłam się w tym, że pióro L.J Shen po prostu nie jest dla mnie. Po lekturze postanowiłam zaznajomić się z recenzjami innych czytelników i ogólnie książka została pozytywnie przyjęta - także być może to ze mną jest coś nie tak. L.J. Shen nie da się odmówić tego, że potrafi wywołać wiele emocji - w moim przypadku akurat negatywnych; autorka potrafi też całkiem wciągnąć. Sam pomysł na powieść nie jest zły, jednakże Shen po raz drugi stanowczo przekroczyła granicę dobrego smaku. Bohaterowie przez nią wykreowani, są przerysowani - wręcz śmieszni i niesmaczni. Zakończenie powieści zwraca uwagę na to, że prawdziwa miłość potrafi zmienić człowieka - ujawnić w nim to, co dobre i godne uwagi. Chaos to dosyć niekonwencjonalna historia miłości, która potrafi zadziwić i doprowadzić czytelnika do wielu skrajnych emocji.  

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 


niedziela, 15 lipca 2018

144. Jak upolować pisarza?, Sally Franson

Kolejna książka, na którą zdecydowałam się pod wpływem impulsu! Bez czytania opisu, bez zaznajamiania się z zagranicznymi opiniami, jedyną informacją był napis na okładce Diabeł ubiera się u Prady na dzisiejsze czasy - co z tego wynikło? 

Sally Franson to amerykańska pisarka, absolwentka University of Minnesota. Jej dzieła były publikowane w wielu różnych miejscach, m.in. w The Guardian, czy Witness. Jak upolować pisarza? to debiut literacki autorki, który został dobrze przyjęty przez amerykańską prasę oraz zagranicznych blogerów. Sally Franson mieszka w Minneapolis w stanie Minnesota wraz ze swoim chłopakiem.

,,Uczysz się od życia tak jak gwóźdź uczy się od młotka, który wali go po głowie."

Casey Pedergast jest dyrektorką kreatywną agencji reklamowej. W świecie brandów i marek czuje się jak ryba w wodzie i bezwzględnie pnie się po szczeblach kariery. W wolnych chwilach czyta. Głównie Instagrama.  Kiedy jej szefowa wpada na genialny pomysł zatrudnienia pisarzy do kampanii reklamowych, Casey ma pozyskać najbardziej gorące nazwiska świata literatury. Ale gdy pierwszą ofiarą ma być przystojny pisarz Ben, sprawy mogą się łatwo wymknąć spod kontroli. Co wyniknie z polowania Panny Ambitnej na Przystojnego Pisarza? Kto zyska, a kto straci na zderzeniu wielkiego świata literatury i reklamy? I czy jest tam miejsce na miłość?


Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że darowałam sobie opis tejże książki - co prawda, trudno mi było w ogóle nie rzucić na niego okiem, a to, co udało mi się podejrzeć, kompletnie wprowadziło mnie w błąd. Spodziewałam się lekkiej i prostej w wykonaniu historii o dwójce ludzi: młodej kobiecie pracującej w branży marketingowej i mężczyźnie - jak sam tytuł wskazuje - pisarzu, którzy poznają się na stopniu zawodowym, a których połączy gwałtowne i niemożliwe do poskromienia uczucie. Potem - jak to w romansach najczęściej bywa - on chce, ona nie, następnie dramatyczny obrót sytuacji - ona nagle chce, ale on już nie, aż w końcu po licznych zawirowaniach stają się parą i żyją długo i szczęśliwie. Tak, jak napisałam - sądziłam... lecz Sally Franson totalnie mnie zaskoczyła głębią tej na pozór klarownej powieści. 

,,Możesz się starać zaprzeczyć miłości, ale podobnie jak ból, to uczucie domaga się, by w końcu przyznać, że istnieje."

Jak upolować pisarza? to debiut, który jak dla mnie, dużo z debiutem nie ma wspólnego. Właściwie, gdybym nie wyczytała, że to jest pierwsza powieść autorki, nie zorientowałabym się. Franson porusza się pewnie w stworzonej przez siebie historii. Postać Casey Pedergast jest niezwykle dopracowana, kompletna. Główną bohaterkę poznajemy od podstaw, gdyż autorka zastosowała w swym debiucie liczne retrospekcje z dzieciństwa, czasów szkolnych i studenckich Casey. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, zmuszając czytelnika do czujności. Wydarzenia i osoby z przeszłości odcisnęły na niej ślad, który sprawił, że osobowość panny Pedergast przybrała taki, a nie inny kształt i późniejszy kierunek rozwoju. Brak zainteresowania ze strony matki uczyniły z Casey osobę łaknącą uwagi, poklasku, docenienia, a perypetie z ojcem wzbogaciły jej charakter o brak zaufania do mężczyzn i poczucie bycia gorszą. Sugerując się opisem, można nie tylko pomylić się co do fabuły, ale również i osoby głównej bohaterki. Początkowo sądziłam, że Casey będzie płytka, irytująca i naiwna. Autorka poświęciła swoją uwagę nie tylko czołowej postaci, lecz także drugoplanowym. Zaimponowała mi również kreacją najlepszej przyjaciółki Casey, Susan. Pisarka tworząca w ukryciu, bojąca się odrzucenia i niedocenienia. Stanowczo krytykująca wszechobecny konsumpcjonizm. Stanowi ona przeciwieństwo Casey, przypomina jej o tym, co tak naprawdę jest ważne. Relacja między przyjaciółkami była jednocześnie prosta i skomplikowana - a jej prawdziwe oblicze wymagało rozwoju fabuły. 


Sally Franson posługuje się zgrabnym piórem - podobnym do Tarryn Fisher. Autorka potrafi trafnie opisać uczucia i emocje, które trudno ubrać w słowa. Jej spostrzeżenia są celne, mimowolnie wprawiają czytelnika w konsternację, docierają głębiej, poruszają. Jak wiecie, lubię książki, które zmuszają mnie do refleksji - a po tej się tego zupełnie nie spodziewałam, przez co jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Jak upolować pisarza? ma w sobie znikomą ilość romansu, gdyż Franson postawiła na przemyślenia dotyczące rozterek wewnętrznych człowieka - nieszczęśliwego dzieciństwa i późniejszych jego skutków, bezwzględności i interesowności, krytyki konsumpcjonizmu, blichtru i mass-mediów. Debiut amerykańskiej autorki to książka, przy której można się całkiem dobrze bawić, ale i chwilę zadumać, zastanowić nad otaczającą nas rzeczywistością XXI wieku. Jedynym jej minusem jest obszerność - miałam wrażenie, że powieść można byłoby skończyć wcześniej z lepszym efektem, bez rozciągania fabuły na siłę.

,,... śmierć ojca nie nauczyła mnie niczego oprócz tego, jaka jestem krucha i jak kruche jest każde życie. Jeśli mam być szczera, to od tamtej pory jeszcze nie zdołałam pogodzić się z tą wiedzą."

Minimalistyczna okładka jest przeciwieństwem obfitej w treść, wydarzenia refleksje historii Casey Pedergast. Intrygujący, świeży styl, barwni bohaterowie i mocny przekaz to silne argumenty skłaniające do sięgnięcia po tę powieść. Akcja - raczej umiarkowana, jednakże środek powieści potrafi wciągnąć i zaskoczyć. Co prawda, nie jest to powieść, która spodoba się każdemu, nie mniej jednak do mnie ona trafiła i udało mi się spędzić przy niej miły czas. Pragnę jeszcze zaznaczyć, aby nie sugerować się opisem, gdyż nie do końca jest on zgodny z treścią, a co do podobieństwa do Diabła ubierającego się u Prady - nie mnie oceniać, gdyż książki Lauren Weisberger nie czytałam. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Literanova!

wtorek, 10 lipca 2018

143. Clarissa, Jack Lauriger

Nietypowa książka, w której Brytyjczyk mieszkający w Polsce od dwudziestu lat postanowił przedstawić naszą ojczyznę ze swojego punktu widzenia. Zapraszam na recenzję powieści, na lekturę której zdecydowałam się pod wpływem impulsu. Czy był to trafny wybór? 

Jack Lauriger to brytyjski pisarz, który od dwudziestu lat mieszka w Polsce. Urodził się w 1960 roku na północy Polski, do której wrócił dopiero w 1993 roku w czasie wielkich politycznych zmian po upadku Muru Berlińskiego. Mieszka z ukochaną żoną i pięciorgiem dzieci we Wrocławiu. Spędza czas podróżując pomiędzy Anglią a Polską. W jego książkach można odnaleźć silny wpływ doświadczeń międzynarodowych. 

Kochająca żona, mama dwójki dorastających dzieci, spełniająca się w pracy zawodowej. Czy takiej kobiecie może czegoś brakować do szczęścia? Okazuje się, że czasem wystarczy drobny impuls, by nieuświadomione pragnienia znalazły swoje ujście i wywróciły nasze życie do góry nogami… Clarissa zostaje wysłana w najdłuższą i najtrudniejszą delegację swojego życia. Przez pół roku będzie rozwijać filię swojej brytyjskiej firmy w odległej Polsce. Decydując się podjąć wyzwanie, nie zdaje sobie sprawy, że ta zawodowa misja przerodzi się w podróż do wnętrza samej siebie. Jak pobyt w Polsce wpłynie na jej małżeństwo? Jaką rolę odegra w życiu bohaterki tajemnicza Anna? Clarissa niespodziewanie zmierzy się z zupełnie nowymi doświadczeniami w sferze emocji, seksu i uczuć. - opis wydawcy


Ostatnimi czasy coraz chętniej sięgam po literaturę obyczajową i to w dodatku taką, którą proponują mi wydawnictwa. Pobieżnie czytam opis, aby nie zdradzić sobie zbyt dużo i decyduję się na przeczytanie i zrecenzowanie danej pozycji - dzięki temu coraz częściej trafiam na pozycje, na które w normalnych warunkach zwyczajnie bym się nie zdecydowała, a których lektura wzbogaciła mnie o nowe doznania literackie. Czytam na tematy, o których zwyczajnie bym nie czytała, poszerzając swoje horyzonty. Clarissa jest jedną z właśnie tych powieści - nie do końca w moim stylu, a której lektury nie żałuję. Bohaterką powieści jest kobieta po czterdziestce, mająca niemalże dorosłe dzieci i będąca w szczęśliwym małżeństwie, które w ostatnim czasie popadło w impas. Clarissie udało się również osiągnąć sukces w sferze zawodowej. To rządna przygód odważna i pozytywnie nastawiona do życia kobieta, gotowa na wyzwania, chcąca od życia więcej, pragnąca osiągnąć całkowite szczęście życiowe. Wydawałoby się, że Clarissa osiągnęła w życiu to, czego szukała: dobrego partnera, pracę, stworzyła rodzinę - jednakże kobieta czuje swego rodzaju niedosyt, który ujawnia się pod wpływem impulsu, chwili. 

,,Podobno nieobecność sprawia, że kocha się mocniej."

Clarissa to całkiem przyjemna powieść przeznaczona głównie dla kobiet, napisana lekkim językiem, spokojnym - czasami zbyt monotonnym; do którego przekonałam się po pokonaniu początkowych rozdziałów. Książkę czyta się szybko, jednakże mam wrażenie, że jest to jedna z tych historii, która na czytelniku odbije się bez echa. Przyjemna lektura na tu i teraz, odpowiednia na plażę i jesienny wieczór. Ogromnie spodobało mi się przedstawienie Polski oczami Brytyjczyka, swoiste zderzenie kulturowe. Powieść wzbogacona jest o intrygujące przypisy, z których można coś się dowiedzieć na temat kultury Wielkiej Brytanii. Jack Laurgier przelał na papier swoje doznania, gdyż podobnie jak bohaterka jego powieści, przyjechał do Polski, odkrywał ją oczami obcokrajowca. 


Tytułowa bohaterka walczy z rutyną, odkrywa swe życie na nowo. Wyjazd do Polski to czas wielkich zmian w jej życiu, dostrzeżenia tego, co miała tuż pod nosem, a co było dla niej niewidoczne. Rozłąka z mężem dobrze wpływa na ich relacje - nieobecność Clarissy w domu budzi uczucie pomiędzy nią a mężem. Autor w ciekawy sposób ukazał relacje rodzinne Clarissy - szacunek, wsparcie, akceptacja, wspólne podejmowanie decyzji. Jednakże wyjazd na Mazury wraz z nowymi znajomymi wyzwala w Clarissie osobę, którą do tej pory skrywała zarówno przed sobą, rodziną, oraz czytelnikiem. Bohaterka powieści szokuje swą przebojowością i nieprzewidywalnością.  

Clarissa ma swoje mankamenty - choćby nieco mdłe pióro autora, czy nużące fragmenty związane stricte z pracą bohaterki, jednakże książkę czyta się całkiem przyjemnie - z przymrużeniem oka. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Lira! 


poniedziałek, 9 lipca 2018

142. Obca w świecie singli, Krystyna Mirek

Najnowsza powieść poczytnej polskiej autorki, od której rozpoczęłam przygodę z twórczością Krystyny Mirek. Pomimo nieco imprezowej okładki, Obca w świecie singli to bardzo mądra i życiowa historia ludzi, których spotkała samotność w wielkim mieście - ale również i szansa na lepsze życie. Jak wypadła ta powieść w moim mniemaniu? Zapraszam na recenzję kolejnej książki. 

Krystyna Mirek to polska pisarka, autorka książek obyczajowych. Napisała kilkanaście powieści. Jest matką czwórki dzieci. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Pracowała w szkole, lecz aktualnie pisarstwo stało się jej głównym zajęciem. W swych powieściach Mirek nie stroni od życiowych problemów oraz pozytywnego przesłania. Autorka Sagi rodu Cantedorf (Tajemnica zamku, Cena szczęścia, Prawdziwa miłość), serii Przyjaźń, miłość, związki (Prom do Kopenhagi, Polowanie na motyle), Jabłoniowy sad (Szczęśliwy dom, Rodzinne sekrety, Spełnione marzenia), Willa pod Kasztanem (Światło w cichą noc, Światło o poranku), oraz powieści jednotomowych: Droga do marzeń, Francuska opowieść, Miłość z jasnego nieba, Podarunek, Pojedynek uczuć, Słodkie życie, Szczęśliwe all inclusive, Większy kawałek nieba, Wszystkie kolory nieba - oraz najnowszej Obca w świecie singli. 

Karolinę i Jakuba w to nieznane miejsce niespodziewanie wyrzuciło życie. Oboje w krótkim czasie bardzo wiele stracili i zawiedli się na najbliższych. Czują się obco na planecie singli. To nie jest ich świat. Nie wierzą już w miłość, nie potrafią nikomu zaufać. Karolina chce się poświecić wyłącznie wychowywaniu córeczki oraz ratowaniu upadającej restauracji. Jak może chroni swoje dziecko przed obojętnością jego ojca. Jakub chciałby móc uczestniczyć w wychowaniu swojego dziecka, ale jego partnerka postanawia go ukarać i skutecznie mu to uniemożliwia. Tych dwoje postanowi pomóc sobie nawzajem. Staną się najlepszymi singlami, jakich kiedykolwiek widziano. Silni i niezależni. Ale czy w życiu tylko o to chodzi? Czy naprawdę tylko na tym im zależało? - opis wydawcy


Gdy w moje ręce wpadła najnowsza powieść Krystyny Mirek, miałam do niej nieco mieszane odczucia spowodowane okładką i tytułem. Sądziłam, że będzie to szalona i nieco pusta historia kobiety, która nagle staje się singielką i postanawia osiągnąć w tej sferze swoiste mistrzostwo: imprezy, mężczyźni, niezależność. A tu proszę - wystarczył jeden rozdział, a już wiedziałam jak bardzo się pomyliłam. Autorka postawiła przed czytelnikami rozsądną bohaterkę - Karolinę Mazur, która pomimo przeciwności losu postanawia walczyć o swoje marzenia, wciąż mając na pierwszym miejscu dobro swej córki - oraz niesamowicie zdolnego bohatera, który powierzył swoje życie obietnicom obcego człowieka, a za swą ciężką pracę otrzymał przysłowiowego kopa w tyłek. Bohaterowie najnowszej powieści Mirek zostali wykreowani na zasadzie kontrastu. 

,,Czasem, jeśli w coś zupełnie nie wierzymy, to nawet gdy pojawi nam się na wyciągnięcie dłoni, nie widzimy tego."

Zarówno tło wydarzeń, jak i sytuacja bohaterów wyróżnia się niezwykłą autentycznością. Autorka nie buja w obłokach, nie tworzy scenariuszy nie z tego świata. Tematem jej powieści jest życie, nieprzewidywalność losu i umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami z zachowaniem wartości: rodziny, szacunku do siebie i drugiego człowieka, etosu pracy i miłości. Krystyna Mirek postawiła przed czytelnikiem zwykłych bohaterów ze zwykłymi problemami, z którymi można się utożsamić. Bardzo spodobał mi się warsztat pisarski autorki. Mirek operuje niezwykle zwiewnym piórem - nie bez powodu zyskała miano Mistrzyni lekkiego pióra. Czytając jej powieść wcale się nie męczyłam - a wręcz przeciwnie. Na chwilę odcinałam się od swojej rzeczywistości i wkraczałam w tą odpowiednią bohaterom.


Jak wyżej wspomniałam: kreacja bohaterów na zasadzie kontrastów: Karolina - Agnieszka, Jakub - Patryk. Ich losy zostały nad wyraz zgrabnie połączone, z pomysłem mającym ręce i nogi. Prócz wątków głównych obecne są wątki poboczne dotyczące bohaterów drugoplanowych. Autorka w treść wplata wartości, wyraźnie zaznaczając ich obecność lub też brak, oraz tego skutki, wyciągając na końcu odpowiednie wnioski. Obca w świecie singli to lekka, lecz mądra historia z przesłaniem, przy której można spędzić miły czas. To książka odpowiednia na plażę, piknik, popołudnie z kawą, lub wolny wieczór. Najmocniejszą stroną tej powieści jest wszechobecny autentyzm oraz bohaterowie, których wprost nie da się polubić. Głównym tematem są odcienie samotności: z naszego wyboru, bądź drugiej osoby; dotykająca nas, lub kogoś obok. 

,,Życie bowiem wciąż daje nowe możliwości, jeśli tylko człowiek przestanie w kółko popełniać te same błędy."

Gorąco kibicowałam Karolinie i Jakubowi, aby z otrzymanych od losu cytryn, udało im się zrobić lemoniadę. Czytając tę powieść, nie da się nie zauważyć mocno pozytywnego przesłania: że ciężka praca, systematyczność i odrobina wiary w siebie i swoje marzenia może zdziałać cuda; że sukces nie jest przeznaczony dla wybranych, lecz tych, którzy potrafią o niego walczyć, poświęcić swój czas i energię. W swej powieści Krystyna Mirek zaznacza, że więzi rodzinne są ważniejsze od pieniędzy, a piękno wewnętrzne przysłania to zewnętrzne. Nie brak tu inteligentnych spostrzeżeń, które warto wprowadzić w życie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 

piątek, 6 lipca 2018

141. Ja, Bona; Janina Lesiak

Czekałam, czekałam i się doczekałam! Piąty portret literacki autorstwa niezwykle cenionej przeze mnie łódzkiej pisarki Janiny Lesiak, której piórem delektuję się od 2016 roku. Cecylia Renata, Anna Jagiellonka, Dobrawa, Królowa Jadwiga, teraz - Bona Sforza. To kolejna kobieta, która przegoniła swoje czasy, nie zmieściła się w ramy epoki. Pozostawiła po sobie niesmak i złe wspomnienia, ale czy faktycznie zasłużyła sobie na złą sławę? Czyż nie jest ona efektem ubocznym jej działań na rzecz osób, które obdarzyła miłością silniejszą niż granice moralne? 

,,I pamiętajcie: nie warto być zbyt piękną, mądrą, zdolną ani bogatą, bo wtedy się wyrasta ponad innych, a świat nie lubi zadzierać głowy!''

Janina Lesiak urodziła się, dorastała i studiowała w Łodzi. Od kilku lat mieszka na Złocieńcu. W 2016 roku debiutowała książką Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej, w której opisała trzy ostatnie dni życia Cecylii Renaty Habsburżanki. Zamierzeniem autorki było i jest stworzenie szeregu portretów literackich kobiet, które zapisały się na kartach historii jako władczynie, królowe, towarzyszki życia znamienitych królów. W tym samym roku na polski rynek trafiła Miłosna kareta Anny J., a niecały rok później Dobrawa pisze CV. W październiku 2018 roku ukazał się kolejny portret literacki kobiety, o której słyszał każdy - Jadwigi z Andegawenów, króla-królowej. W tym roku Lesiak postanowiła przybliżyć nam postać Bony Sforzy. 

Bona Sforza di Aragona, żona króla Zygmunta Starego i matka Zygmunta Augusta - ostatniego z dynastii Jagiellonów idzie przez życie kierując się dwoma drogowskazami: słowem "chcę - voglio" i "muszę - must". Jest niezwykła. Nie mieści się w swoich czasach, przerasta sobie współczesnych, triumfuje i ponosi klęskę. Nie da się jej zamknąć w żadnych ramach, ocenić i pojąć, bo należy do kobiet nieujarzmionych i nieokiełznanych w swym pragnieniu osiągnięcia wszystkiego, co służy państwu i dynastii. Taka byłam - mówi - posłuchajcie, może uda się wam uniknąć moich błędów.


Janina Lesiak to jedna z nielicznych autorek, po której książki sięgam z ogromnym zaufaniem i przeświadczeniem, że oto w moje ręce wpadło kolejne dzieło, przy którym spędzę niesamowite chwile. Książka, o której dzisiaj będę pisać w swojej recenzji jest piątą jej autorstwa - piątą, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie; piątą, która sprawiła, że miałam ochotę na chwilę się zatrzymać, potrwać w jej świecie, zamknąć się niczym w bańce mydlanej. Historię Bony Sforzy przeczytałam w ciągu jednego dnia, wprost nie mogąc się oderwać od jej historii - ba, od pióra Lesiak! Właściwie we wszystkich recenzjach jej książek wspominałam o tym, że warsztat pisarski pani Lesiak wprost zwala mnie z nóg. Autorka operuje niezwykle eleganckim piórem, które aktualnie jest rzadko spotykane wśród współczesnych pisarek.

,,Nadmiar nie popłaca, jeśli masz tylko tyle, ile zdołasz schować, jesteś bezpieczna. Masz więcej - strzeż się.''


Za każdym razem autorka zaskakuje mnie formą. Choć temat, w obrębie którego się porusza jest jednolity, to wykonanie odmienne. Bona Sforza to kolejna nietuzinkowa bohaterka kart historii. Królowa Polski, wielka księżna litewska, księżna Rusi, Prus i Mazowsza, księżna Bari i Rosano. Żona Zygmunta Starego, matka Zygmunta Augusta i Anny Jagiellonki. Najbogatsza królowa Polski, propagatorka włoskiej kuchni, kochająca się w klejnotach, pięknych roślinach, kolekcjonująca antyczne wazy. Prócz tego: trucicielka, intrygantka, chciwa przekupka. Janina Lesiak w swej książce Ja, Bona pragnie zrozumieć motywy postępowania tej sławetnej kobiety. Zła, czy dobra? Jak widać, ocena Bony Sforzy wcale nie jest tak łatwa i nigdy nie będzie zharmonizowana, gdyż bohaterka piątego portretu literackiego zawiera w sobie wiele odcieni charakteru. Bona Sforza di Aragona, Smoczyca z Wawelu była kobietą, która powinna zamilknąć, powinna była nie robić nic - niczym posąg z marmuru przyglądać się działaniom męża a później syna, lecz nie chciała być bezczynna, nie chciała być niema. I nie była. Spośród pięciorga swych dzieci wybrała to jedno, które miało być wielkie. To właśnie w jedynym synu pokładała wielkie nadzieje, a który okazał się być zaledwie marną karykaturą wyobrażeń matki. Lecz która matka potrafi trzeźwo ocenić własne dziecko? 

,,I nigdy nikomu ani niczemu nie oddawaj całej siebie. Zostaw choć kawałek na własność, żebyś miała do czego doszywać, jak ci resztę wyszarpią. Ta rada dotyczy głównie serca..."


Do lektury tej książki, jak i czterech poprzednich portretów literackich gorąco zachęcam. Ja, Bona to kolejna zbeletryzowana biografia nietuzinkowej kobiety, zawierająca opis sytuacji politycznej i społecznej, zapakowana w piękną szatę graficzną i porządne wydanie. Janina Lesiak postawiła przed sobą trudne zadanie - przedstawiła czytelnikom postać szkalowaną, oskarżaną o upadek dynastii Jagiellonów, znienawidzoną - pragnąc, by jej poczynania zostały choć trochę zrozumiane. Bona na cel swojego życia obrała wyniesienie swego syna na piedestały. Niestety, Zygmunt August okazał się być człowiekiem bez serca, bez talentu do władania, a uczynienie go kimś wielkim zaledwie mrzonką. Ja, Bona to pięknie napisana książka, za którą autorce należą się brawa. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!


czwartek, 5 lipca 2018

140. Szamanka od umarlaków, Martyna Raduchowska

No i znowu przepadłam - tym razem w polskiej fantastyce. Szamanka od umarlaków to książka, na którą miałam ochotę od dawna, a którą w końcu przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Uroboros. Chyba wcześniej nie miałam okazji czytać fantastyki w polskim wydaniu, także rozpoczynając tę powieść, byłam ogromnie ciekawa, jakie wrażenie na mnie wywrze. Zapraszam do zapoznania się z moimi odczuciami!

Martyna Raduchowska urodziła się w 1987 roku we Wrocławiu, z którym jest związana również sercem. Aktualnie mieszka w Warszawie. Ukończyła psychologię i kryminologię na Uniwersytecie Aberystwyth, neurobiologię poznawczą na Uniwersytecie York oraz psychologię śledczą - Uniwersystet SWPS. Z zamiłowaniem profiluje osoby zaginione i sprawców zbrodni, oraz zgłębia tajniki ludzkiego mózgu. W literackim świecie porusza się w sferze fantastyki. Napisała kilka opowiadań, powieści urban fantasy: Szamanka od umarlaków (2011), Demon Luster (2014) oraz cyberpunkowy kryminał Łzy Mai (2015),  za który otrzymała Nagrodę Literacką Kwazar. Pisze i pracuje jako scenarzystka w studiu CD PROJEKT RED.  

,,Była jedna rzecz, której nikt o Idzie nie wiedział. 
Za cholerę nie chciała być wiedźmą. Była też jedna rzecz, której nie wiedziała samą Ida - zasadniczo nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia."

Ida Brzezińska to potomkini szacownego rodu czarodziejów, wróżbitów i telepatów - pomimo tego nastolatka wcale nie chce być magiczna. Pragnie być zwykła dziewczyną... którą, niestety, nie jest. Mieszka w magicznym domu, otoczona czarami i zaklęciami, które uważa za stek bzdur. To czarna owca w rodzinie - nie tylko mentalnie, ale i fizycznie, gdyż Ida nie posiada żadnych magicznych umiejętności... no, tylko że widzi zmarłych, których wcale widzieć nie chce. Ida porzuca zaczarowany, rodzinny dom i pragnie zaznać normalnego życia. Ale czy obecność umarlaków pozwoli jej prowadzić życie zwykłej studentki? 


Gdy tylko rozpoczęłam lekturę popularnej polskiej powieści fantasy, rzucił mi się w oczy warsztat pisarski autorki. Martyna Raduchowska operuje piórem, które wciąga czytelnika już od pierwszego zdania. Jest lekkie i swobodne. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że autorka napisała ją za jednym zamachem. Często się zdarza, że nawet bardzo dobra książka zawiera w sobie rozdziały, czy fragmenty, przez które ciężko przebrnąć (zarówno autorowi, jak i czytelnikowi) , bądź których lektura jest mniej przyjemna - tutaj czegoś takiego nie doświadczyłam. Za jednym posiedzeniem można spokojnie przeczytać ponad połowę książki, niemalże wcale się przy tym nie męcząc. Historia Idy Brzezińskiej ma mocno humorystyczny wydźwięk. Choć sytuacja nieraz jest poważna, to Raduchowska nie rezygnuje z rozśmieszania czytelnika. To dobra książka, z Pechem w roli głównej. 


,,Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób. Medium nieposiadające za grosz powołania i w dodatku nieprzepadające za duchami... no cóż. Marzenia o lekkim, spokojnym życiu może wsadzić sobie w ...w buty."


Raduchowska stworzyła polski magiczny świat, niedostępny dla zwykłych niemagicznych, a do którego dostajemy się dzięki Idzie. Ida to główna bohaterka tej powieści, którą wprost nie da się nie lubić. Już sam jej status - czarnej owcy w znakomitej, magicznej rodzinie sprawia, że dziewczyna zyskuje w oczach czytelnika, a przynajmniej w moich. Jak widać, już przy samym jej urodzeniu Pech maczał palce. Autorka wokół bohaterki utkała iście mistyczną aurę - zaczarowany dom i magiczni mieszkańcy. W pierwszym tomie obserwujemy zmagania bohaterki z magicznym światem, który - niestety - wcale nie jest dla niej łaskawy i to wcale nie ma związku z tym, że Ida ani trochę nie chce do niego należeć. Nastolatka marzy o szeroko pojętej normalności - o wolności, studiach, może nawet i randkach z chłopakiem, który używa rąk, nie magii do wykonywania najprostszych czynności. Cóż, jedno jest pewne - Ida zwykła być nie może. Kolejną bohaterką, którą pragnę wyróżnić w swej recenzji, jest Tekla. Dobrze skonstruowana, nietuzinkowa postać, która potrafi grać na nerwach, a po której pozostaje sentyment. 


Do tej pory nie czytałam polskiej fantastyki i choć początkowo obawiałam się jej (polscy czarodzieje?), to muszę przyznać, że jestem oczarowana. Raduchowska w swej powieści nie rozdrabnia się, nie patyczkuje z czytelnikiem. Akcja wprowadzona jest od razu i nie zwalnia do samego końca. Śledzimy poczynania Idy jako początkowego medium, towarzyszymy jej w szkoleniu i działaniach w kwestiach magicznych, które nie zawsze idą po myśli głównej bohaterki - a właściwie za każdym razem sabotowane są przez Pech, który nie odstępuje Idy na krok. Autorka przede wszystkim oczarowała mnie swoimi błyskotliwymi pomysłami - a chyba najmocniej przypadł mi do gustu Gryzak. Czy wy też chcielibyście mieć taki uroczy łapacz snów? 

Pierwszy tom losów Idy Brzezińskiej mieści się w 350 stronach. Rozdziały są długie i co jakiś czas zdobione przepięknymi, czarno-białymi ilustracjami autorstwa Sebastiana Skrobola. Według mnie, idealnie oddają one treść i dodają klimatu powieści. Egzemplarz, który posiadam jest z wydania drugiego, posiadającego nową okładkę. Jak dla mnie, jest ona dużo lepsza. Napis na okładce pięknie lśni. Szamanka od umarlaków to książka, w której można całkowicie się zatracić, którą można przeczytać za jednym tchem i chcieć więcej. Już nie mogę się doczekać drugiego tomu historii Idy, pod tytułem Demon luster, który bezpośrednio łączy się z wydarzeniami z części pierwszej. Kto nie czytał, sprawdzić powinien. Ja sprawdziłam i się zatraciłam!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!



wtorek, 3 lipca 2018

139. English matters (71), Deutsch aktuell (89), ¿Español? Sí, gracias? (43)

Przegląd wakacyjnych wydań magazynów do nauki języków obcych - angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego od wydawnictwa Colorful Media.  Dzisiaj sprawdzimy, co oferują nam najnowsze publikacje czasopism. 

71. wydanie magazynu English matters. 

This & That (tzw. to i owo, sekcja rozpoczynająca każdą odsłonę czasopisma). Mamy tutaj pięć krótkich tekstów, m.in. o filmie stylizowanym na dokument pod tytułem United Britain of Great Kingdom, prezentujący nieco groteskowy pogląd na historię Wielkiej Brytanii. Główna autorka Diane Morgan przedstawia widzom losy królestwa w dosyć nietypowy sposób - warto sprawdzić. Dowiecie się również, dlaczego brytyjscy adwokaci noszą peruki. People and lifestyle to jedna z ciekawszych sekcji. W tym wydaniu możemy przeczytać o angielskim aktorze właśnie zdobywającym sławę. Sam Claflin w 2011 zabłysnął rolą Philipa Swifta w filmie Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach. Zagrał również w ekranizacji hitu Suzanne Collins Igrzyska Śmierci w roli Finnicka Odaira oraz Willa Traynora z książki Jojo Moyes Zanim się pojawiłeś, a moje serce zdobył w filmie Love, Rosie rolą głównego bohatera Alexa. Znajdziemy tutaj również wyczerpujący artykuł o komiku Georgu Carlinie. Carlin wyróżnia się niekonwencjonalnym humorem i kontrkulturowym podejściem. Sekcję Culture rozpoczyna artykuł Greed is Good autorstwa Davida Inghama. Dotyczy on figurowych postaci Wall Street. Drugi tekst to coś w sam raz dla nas - książkoholików. 


Kolejny artykuł King Arthur - Legend or Real King? chyba najbardziej przypadł mi do gustu z tego działu. Czy Król Artur istniał naprawdę? Sprawdźcie sami! W Conversation matters znajdziemy temat numeru: Small talk, czyli klucz do prawdziwych rozmów. Dzięki Colorful Media te drobne rozmowy opanujecie raz-dwa. Language: ćwiczenia z zakresu rzeczownika odczasownikowego, tzw. gerundium. Przedostatni dział (Travel) oferuje nam artykuł o parkach linowych, a ostatni (Leisure) prezentuje reality-show pod tytułem Fear Factor. 

89. wydanie magazynu Deutsch aktuell

Najnowsza odsłona magazynu do nauki języka niemieckiego swym czytelnikom proponuje na seans film Heilstatten, do poczytania książkę Fuck Beauty! autorstwa Nunu Kaller, a do posłuchania album Wohr wohin Veroniki Fisher. Sekcja Leute przybliża nam dwie osoby: Svena Davida Mullera, mistrza edukacji żywieniowej oraz Marka Fostera - niemiecko-polskiego piosenkarza, który w Polsce znany jest jako Marek Ćwiertnia. Mark wygrał Konkurs Piosenki Bundeswizji 2015. Dział Kultur rozpoczyna artykuł o plastrze - niepozornym wynalazku, który znajdziemy niemalże w każdym domu na całym świecie. Drugi, niezwykle wyczerpujący tekst dotyczy zdrowego stylu życia. W dziale Lied możemy przeczytać o zespole Die Ärzte i ich piosence ZeiDverschwAndung, a w Gessellschft o suplementach diety. Konversation: tutaj możemy zapoznać się z dialogami pomiędzy pacjentem a lekarzem. Na samym końcu magazynu coś dla fanów wina - intrygujący tekst o tym rozkosznym napoju. 


43. wydanie magazynu ¿Español? Sí, gracias?

Podobnie jak Deutsch aktuell, magazyn do nauki języka hiszpańskiego proponuje swych czytelnikom muzykę - album Romea Santosa pod tytułem Golden, film - El futbol o yo i książkę autorstwa Garcii Marqueza Yo no vengo a decir un discurso. Artykułem wydania jest Postres y dulces espanoles, tradicionales. A nadie le amarga un dulce. To wyczerpujący tekst o najznakomitszych smakołykach hiszpańskich, których znajdziemy tutaj aż dwadzieścia. Ciekawa jestem na co byście się skusili? Na Leche Frita? Tarta de Santiago? A może na Torrijas? Dział Culture rozpoczyna artykuł o pogańskim zwyczaju palenia ognisk rozpoczynających lato. Sociedad: tekst o wynalazkach hiszpańskich. Wiedzieliście, że chupa-chupsy powstały w Hiszpanii? W sekcji Idioma znajdziecie aż trzy artykuły. W jednym z nich znajdziecie rozmówki mające miejsce w hotelach - w sam raz na wakacje. Dział Viajes zawiera tekst na poziomie B1-B2 przedstawiający nam siedem argumentów za podróżowaniem z plecakiem! 

(klikając w powyższy tekst zostaniesz przeniesiony na stronę kiosku Colorful Media)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Colorful Media!