Menu

sobota, 27 lipca 2019

241. Księżyc jest pierwszym umarłym, Karina Bonowicz

Nie spodziewałam się, że książka (raczej) mało znanej polskiej autorki zrobi na mnie... tak pozytywne wrażenie! Pierwsza część serii Gdzie diabeł mówi dobranoc to idealny przykład tego, że Polacy potrafią tworzyć w nurcie fantastyki - tej współcześnie popularnej, w której roi się od wilkołaków, wampirów, a także... naszych rodzimych istot paranormalnych, czyli, między innymi nocnic i guślarzy. 

Karina Bonowicz to kobieta pisząca. Aktorsko niespełniona. Muzycznie wykluczona. Uzależniona od kawy, coca-coli i czarnego humoru. Nie znosi fasolki po bretońsku. Kocha się na zabój w Nowym Jorku, mimo ambiwalentnego stosunku do nowojorskiego metra i… braku toalet publicznych. Dziennikarka, pisarka i scenarzystka. Współpracuje z nowojorskim portalem polonijnym Dobra Polska Szkoła, gdzie prowadzi autorską rubrykę „Książka >>MADE IN POLAND<<”. Dwukrotna stypendystka Miasta Torunia w dziedzinie kultury. *

Według legendy, wiele stuleci temu czwórka przyjaciół została wygnana z rodzinnej wioski, gdyż ludzie lękali się ich czarów. Rozeszli się w cztery strony świata, ale zadziwiającym zbiegiem okoliczności i tak wszyscy dotarli w to samo miejsce – do czarciego kamienia. Tam wywołali diabła i dobili z nim targu... Ich potomkowie przez wieki odczuwali skutki tego paktu i bezskutecznie próbowali się z niego wywikłać. Czy przedstawicielom kolejnego pokolenia uda się wreszcie wrócić do normalności? Jakie przeszkody będą musieli wcześniej pokonać? Z jakimi przeciwnikami się zmierzyć? Jakich sojuszników pozyskać? Małe miasteczko na odludziu stanie się sceną niezwykłych wydarzeń.  Po niespodziewanej śmierci rodziców siedemnastoletnia Alicja trafia pod opiekę ciotki, która mieszka w posępnym miasteczku na Podkarpaciu o mrocznej nazwie Czarcisław. Niezbyt zachwycona wyjazdem z Warszawy, dziewczyna nie czuje się dobrze w nowym miejscu, najwyraźniej pełnym dziwaków i kryjącym jakieś ponure sekrety. Zagubiona nastolatka krok po kroku odkrywa, że nikt tu nie jest tym, za kogo się podaje. Sama też musi zmierzyć się z brzemieniem swojej prawdziwej natury i wykonać niebezpieczne zadanie. **

O pierwszym tomie serii Gdzie diabeł mówi dobranoc dowiedziałam się dzięki blogerom. Właściwie już po przeczytaniu pierwszej pozytywnej recenzji wiedziałam, że ta historia idealnie wpasuje się w moje gusta czytelnicze. W ostatnim czasie zainteresowałam się mitologią słowiańską - głównie dzięki Katarzynie Berenice Miszczuk i jej cudownej Jadze, którą recenzowałam całkiem niedawno. Swoje (całkiem spore) pięć groszy dołożyły już wcześniej Marta Kisiel i Martyna Raduchowska, czyli kolejne dwie polskie autorki, które totalnie uwielbiam. Ale żeby nie było, że jestem nudna i ciągle wychwalam tą moją trójcę nieświętą, to w dzisiejszej recenzji pragnę Wam przedstawić swego rodzaju świeżynkę. Jestem niezwykle ciekawa, kto z Was słyszał wcześniej o twórczości Kariny Bonowicz? Bo ja przyznam się z ręką na sercu, że o istnieniu tej Pani wcześniej nie słyszałam, choć Księżyc jest pierwszym umarłym nie jest jej debiutem literackim. Gdzieś mi się ta autorka zgubiła, ale niezwykle cieszę się, że udało mi się dotrzeć do pierwszego tomu jej serii fantasy - i to jeszcze w momencie, gdy mitologia słowiańska znalazła się w centrum moich aktualnych zainteresowań. 


Czarcisław to małe, posępne i nieco przerażające miasteczko na Podlasiu - można by nawet rzec, że ta mrocznie ochrzczona mieścina to antypody Warszawy. To właśnie tam diabeł mówi dobranoc, a sąsiad z drugiego końca wsi krzyczy na zdrowie, gdy kichniesz. Trafia tam nastoletnia Alicja, która opuszcza pełną życia stolicę. Jak zapewne się domyślacie, młoda warszawianka wcale nie jest zachwycona przeprowadzką do miejsca, w którym każdy wie o każdym, zupełnie nie ma co robić, a w dodatku już od pierwszego dnia dzieją się rzeczy, o których nawet filozofom się nie śniło. W Czarcisławiu absurd goni absurd, a na domiar złego, Alicja szybko przekonuje się, że sama również nie do końca jest normalna. Co wcale jej się nie podoba. 

Karina Bonowicz już od pierwszej strony porywa do fikcyjnego Czarcisławia - gdzie na czytelnika czeka idealna mieszanka wybuchowych bohaterów, wartkiej akcji i niesamowitej mitologii słowiańskiej. Już na początku autorka przedstawia nam kluczowych bohaterów serii, czyli Alicję - o której pisałam nieco już wcześniej, jej ciotkę Tatianę, Nataszę, Borysa i Olgę, a także Nikodema i Dymitriego. Każda z tych postaci jest istotą nadprzyrodzoną, lecz nie zdradzę wam, jaką konkretnie. Łączy ich przeszłość, tajemnicza klątwa i... brutalne morderstwo, a także równie brutalne zmartwychwstanie. Alicja szybko zostaje wciągnięta w szaleństwo rodem z Czarcisławia, a wraz z nią czytelnik. Podczas lektury można natknąć się na sporo trafny i zabawnych odwołań do popularnych filmów i seriali o istotach paranormalnych, między innymi do Harrego Pottera, Czystej Krwi czy Zmierzchu. Całość lekko przypomina Pamiętniki Wampirów - ale tylko klimatem i mnogością istot nadnaturalnych, które koegzystują w jednym środowisku, co niekoniecznie wychodzi im na dobre. Spora ilość głównych bohaterów wiąże się z wartką akcją i nieprzewidywalną fabułą. Bohaterowie bezczelnie wchodzą sobie w drogę, urządzają zarówno potyczki słowne, jak i fizyczne - a przy tym potrafią nieźle rozśmieszyć. Są wyraziści i jedyni w swoim rodzaju. Zwłaszcza nasza główna bohaterka, Alicja - ta to dopiero ma charakterek. Co prawda, czasem aż irytuje swym zachowaniem, lecz bez problemu zdobywa sympatię czytelnika. Choć książka ta należy do tych grubszych (prawie 600 stron), to czyta się ją naprawdę bardzo, ale to bardzo szybko. Mamy tu masę dialogów a całość wręcz wypchana jest już wcześniej wspomnianą akcją. Od lektury odrywałam się z przymusu i z wyraźnym niezadowoleniem. Takie książki po prostu chce się czytać - i to ciągle. 


Jednakże zabierając się za tę książkę, należy pamiętać, że jest ona przedstawicielem fantastyki młodzieżowej, w związku z czym na czytelnika czeka lekka i niezobowiązująca historia, przy której można odpłynąć od otaczającej nas rzeczywistości i spędzić naprawdę miło czas. Zdecydowanie lekturę umila klimat magicznej tajemnicy, oraz silne elementy mitologii słowiańskiej, dawnych wierzeń i legend. W Czarcisławiu magia jest elementem zupełnie naturalnym - jest fundamentem tego miejsca, oraz znajduje się w mniejszym bądź większym stopniu w każdym z mieszkańców. W miasteczku tym obowiązuje swego rodzaju zmowa milczenia, tak zwana tajemnica poliszynela - bardzo lubię taki motyw i wspominałam o tym, między innymi przy okazji recenzji książki Magdaleny Kubasiewicz Gdzie śpiewają diabły. Lubię również zagadki, a tutaj także ich nie brakuje. Czytelnik stopniowo odkrywa legendę o Czarcisławiu, a także o rodzinach założycieli tego miasteczka, których połączyła okrutna klątwa. Ich potomkowie dzielą się na tych, którzy chcą ją zdjąć i tych, którzy wcale nie chcą tego robić. 

Na sam koniec pragnę jeszcze zwrócić Waszą uwagę na tę cudowną okładkę. Stworzył ją Dominik Broniek (który jest odpowiedzialny, m.in. za okładki cyklu Szamanki od umarlaków Raduchowskiej, trylogii Czarny Mag Rachel E. Carter, czy Rytmatysty Brandona Sandersona). Najbardziej urzekło mnie w niej wyjątkowe oddanie treści książki, a także charakterystyki bohaterów. Na grafice ujrzeć możemy Nikodema, Alicję i (jak mniemam) Nataszę. Jeżeli jest to Tatiana, to proszę wyprowadzić mnie z błędu - będę wdzięczna. Jak zapewne się domyślacie, gorąco zachęcam was do lektury tej książki. Ja bawiłam się przy niej wybornie. 

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Initium!


wtorek, 23 lipca 2019

240. Wybrany, Taran Matharu

Popularny autor powraca z nową, obiecującą serią fantasy. Zaklinacza Tarana Matharu nie czytałam, jednak zachwyt nad wielotomówką dał się we znaki również i mnie. Postanowiłam więc zmierzyć się z jego najnowszym dziełem, czyli pierwszym tomem serii Contender, a mianowicie Wybranym

Taran Matharu urodził się w Londynie. Od dziecka uwielbiał czytać i wymyślać historie. Spisał pierwszą, gdy miał 9 lat. Ukończył z wyróżnieniem studia na wydziale zarządzania, ale nie podjął pracy w zawodzie. Postanowił odbyć staż w jednym z najbardziej prestiżowych wydawnictw Wielkiej Brytanii, Penguin Random House. Taran każdą wolną chwilę przeznacza na podróże, w tym na spotkania z czytelnikami. *

Cade Carter siedział na pokładzie samolotu i zastanawiał się, w jakim kierunku potoczy się jego życie, gdy niespodziewanie został przeniesiony do obcego świata, rojącego się od pamiątek z dziejów Ziemi. Bohaterowie natkną się na prehistoryczne zwierzęta, odnajdą pozostałości zaginionych cywilizacji, a także - co najbardziej niesamowite - spotkają osoby z odległej przeszłości. Oszołomiony, rzucony w nową, zagadkową rzeczywistość Carter nie dostanie wiele czasu na dojście do siebie. Niemal natychmiast zostanie zmuszony do walki o życie, którą stoczy w towarzystwie grupy nastolatków o szemranej przeszłości. Wszyscy staną się zawodnikami biorącymi udział w nie kończącej się, brutalnej rozgrywce, w turnieju kontrolowanym przez enigmatyczne istoty. Bohater stanie przed prostym wyborem: przystanie na reguły gry lub zginie. Czas szykować się do walki. **


Wybrany Tarana Matharu to młodzieżowe fantasy, które postawiłabym pomiędzy Więźniem Labiryntu Jamesa Dashnera (grupa chłopców, nieznany i niebezpieczny świat, współpraca) a Igrzyskami Śmierci Suzanne Collins (arena, współzawodnictwo, walka o przetrwanie). Jednak w tym miejscu pragnę zaznaczyć, że historia Cade'a Cartera nie jest kalką powyższych książek, lecz oryginalnym dziełem, zawierającym elementy wspomnianej serii i trylogii. Co prawda, zawzięty łowca schematów spokojnie mógłby doszukać się tu wielu elementów ZBYT podobnych, aby można było mówić o przypadku. Jednakże gdybyśmy wzięli pod lupkę wszystkie aktualne nowości fantasy, trudno byłoby wyłowić taką historię, która byłaby w stu procentach nieschematyczna. Jestem typem czytelnika, który przede wszystkim pragnie czerpać przyjemność z lektury, a nie rozdrabniać każdy element na czynniki pierwsze i wskazywać palcem błędy lub też podobieństwa do innych serii. Taran Matharu jest znany dzięki swojej bestsellerowej serii Zaklinacz (Początek, Wyprawa, Bitwa, Rebelia), która na polskim rynku ukazała się dzięki wydawnictwu Jaguar. Historia została bardzo dobrze przyjęta przez naszych rodaków, co zaowocowało polską wersją pierwszego tomu trylogii Contender. Autor stopniowo wprowadza czytelnika w naprawdę pokręconą sytuację, najpierw prezentując wydarzenia mające miejsce przed tajemniczymi zawodami. Już po kilku rozdziałach, gdy sprawa wygląda nieco jaśniej, dotychczasowy setting powieści  zastępuje zagadkowa i niebezpieczna arena, w której przeszłość zderza się z tym, co teraźniejsze i przyszłe. Tajemniczy ktoś śledzi poczynania grupy chłopców, do której należy nasz główny bohater - Cade Carter. Obcy świat zmusza nastolatków do ciągłej walki o przetrwanie, jednocześnie pozbawiając ich dostępu do znanej im technologii, bezpośrednio wystawiając ich na wszechobecne niebezpieczeństwo. Nastolatkowie stopniowo odkrywają, o co chodzi w tym niesamowitym świecie oraz dowiadują się, że nie bez powodu się w nim znaleźli. Jednak wiedza ta tonie w oceanie pytań i niedopowiedzeń. Z krwawej gry nie można się wycofać, a śledzący ich zegar wskazuje, że czasu jest coraz mniej...

Pierwszy tom serii Contender to intrygująca młodzieżówka z potencjałem, którą nawet warto przeczytać. To dobra pozycja dla nastoletniego czytelnika - oraz czytelniczki - lubiącego żywiołową akcję oraz zagadki - przy okazji można dowiedzieć cię co nieco na temat historii. Matharu zgrabnie i z rozmachem łączy odległe epoki historyczne, sprytnie wplata niewyjaśnione tajemnice naszego świata, czy po dzisiejszy dzień niejasne, a przy tym intrygujące zaginięcia osób, czy przedmiotów. W tle bogate tło fantasy - wybuchowe połączenie odległej przeszłości z teraźniejszością i przyszłością. Choć okładka jest przepiękna, to niestety niezbyt ma się do treści historii. Grafika przedstawia assassina, co sugeruje wpływy Bliskiego Wschodu - czego w książce nie znajdziemy. 


Głównego bohatera nie trudno polubić. Cade to sympatyczny, mądry i dobry chłopak - a przy tym zupełnie zwyczajny. Ląduje on w poprawczaku przez ingerencję osób trzecich. Już na pierwszy rzut oka widać, że nastolatek tam nie pasuje. Nie jest łobuzem, złodziejem, mordercą - lecz kozłem ofiarnym, który poniósł karę za kogoś innego. Chłopak interesuje się historią - zwłaszcza dotyczącą Rzymian. Pasję tę zaszczepił w nim ojciec - wykładowca historii. Wiedza przekazana przez tatę okazuję się bardzo przydatna w grze, w ktorą Cade zostaje brutalnie wciągnięty - staje się swoistym kluczem do zwycięstwa. To właśnie wiedza sprawia, że chłopak staje na czele grupy nastolatków. Jest ona jego siłą, tajną bronią, która niejednokrotnie wyciąga ich z tarapatów.

Wybrany to historia, którą przeczytałam bardzo szybko i chętnie, jednak nie przyniosła mi ona większych emocji. Tak jak wcześniej wspomniałam, jest to książka dedykowana nieco młodszym czytelnikom, co podczas lektury jest wyraźnie odczuwalne. Poza tym zakończenie pierwszego tomu było.... nieco dziwne. Odniosłam wrażenie, że Matharu nie wiedział do końca, jak wytłumaczyć to wszystko, co miało miejsce w pierwszy tomie. Chyba brakło tu pomysłu na finał, co zaowocowało nonsensownym i przesadnym rozwiązaniem. Tak czy siak, jestem ciekawa kontynuacji - może wynagrodzi ono zakończenie Wybranego. 


* Lubimy Czytać
** materiały wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!




środa, 10 lipca 2019

239. Basil, Wilkie Collins

Po przeczytaniu tej książki mogę śmiało powiedzieć, że jestem wierną fanką twórczości Wilkiego Collinsa, bowiem Basil to szósta powieść tego autora, którą przeczytałam i... pokochałam. Do jego dzieł zawsze podchodzę z ogromnym entuzjazmem, gdyż Anglik nigdy nawet w najmniejszym stopniu mnie nie zawiódł. 

Wilkie Collins to angielski powieściopisarz, autor opowiadań oraz dramaturg. Ogromną popularność zdobył już za swojego życia - napisał ponad m.in. 30 powieści i ponad 60 opowiadań. Utworami, które przyniosły mu największą popularność są: Kobieta w Bieli (The Woman in The White), Kamień Księżycowy (The Moonstone), Armadale oraz No Name, czyli Córki niczyje. Był on bliskim przyjacielem Karola Dickensa - na łamach jego gazety były publikowane odcinkowe powieści Collinsa. Prekursor powieści sensacyjnej i detektywistycznej.

Basil, potomek arystokratycznego rodu i aspirujący pisarz, zakochuje się w dziewczynie – smagłej, ciemnookiej piękności – przypadkowo spotkanej w omnibusie. Nie mogąc liczyć na aprobatę ojca dla małżeństwa z córką kupca, poślubia dziewczynę w tajemnicy. Jednocześnie akceptuje pewien dziwaczny warunek postawiony przez teścia. Basil ryzykuje wszystko dla miłości, nie podejrzewając zdrady. Gdy nadchodzi krytyczny moment młodzieniec pozbawiony wsparcia bliskich, jednocześnie zagrożony zemstą odwiecznego wroga jego rodziny, zdaje się być zdany wyłącznie na siebie. *

Basil to szósta książka Wilkiego Collinsa, którą przeczytałam (i uwierzcie mi, że na pewno na tym nie poprzestanę - moim marzeniem jest zebrać i przeczytać jego całą twórczość) i druga, jak dotąd, z męskim głównym bohaterem. W powieściach mojego ulubionego autora literatury klasycznej prym wiodą nietuzinkowe kobiety, które wyprzedzają swe czasy - ambicją, stylem, zachowaniem, czy wartościami. Basil opowiada losy bohatera, którego imię widnieje w tytule. To historia o romantycznej miłości, więzach rodzinnych, wielkim upadku, złamanych sercach i ideałach - a także o zemście i głęboko skrywanej nienawiści. Collins, jak zwykle, bezbłędnie ukazuje problem, stanowiący główną oś powieści - czyli związek pomiędzy osobami nienależącymi do tej samej klasy społecznej. Autor rysuje obraz arystokratycznej rodziny, w której pojawia się konflikt rodzinny spowodowany mezaliansem. 


Basil to nie tylko intrygująca powieść sensacyjna, ale także fenomenalny obraz społeczeństwa i obyczajowości wiktoriańskiej Anglii, a zwłaszcza klasy arystokratycznej. Zwróćmy uwagę na strukturę powieści - Basil został podzielony na trzy części, które z kolei zostały rozdzielone na rozdziały. Całość mieści się w trzystu-dwudziestu stronach. Collins zastosował narrację pierwszoosobową z niezmiennym narratorem. Charakterystyczną cechą warsztatu pisarskiego autora jest to, że nie ukrywa on przed czytelnikiem skutków danej sytuacji. Dla Collinsa o wiele ważniejszymi elementami są przyczyna, rozwój wydarzeń, a także warstwa psychologiczna bohaterów - za każdym razem głęboka, skomplikowana i niejednoznaczna. To właśnie nietuzinkowa kreacja postaci zdobyła moje serce w twórczości tego pana. Nie zetknęłam się jeszcze ze współczesnym autorem, który prześcignąłby jego geniusz.

,,Prawdą jest, że miłość wznosi się ponad inne namiętności, ale może też upaść niżej."

Główny bohater Basil wywodzi się z jednego z najstarszych arystokratycznych rodów. To romantyk, początkujący pisarz, dźwigający na swych barkach honor rodziny. Jednakże jego osobę szybko przysłania inna postać Collinsa. Uwagę czytelników zdecydowanie przyciąga początkowo tajemnicza, a później nietuzinkowa i kontrowersyjna osoba Margaret Shewin. Basil zakochuje się bez pamięci w córce kupca - opiewa jej urodę, delikatność charakteru, cnoty równe boskich stworzeń. W momencie, w który idealna maska upada, czytelnik oraz główny bohater dostrzegają prawdziwe oblicze Margaret - tak odmienne od początkowego, że aż szokujące i niepokojące.  Basil dopuszcza się okrutnej zdrady swej arystokratycznej rodziny - zakochuje się bez pamięci w osobie niższego stanu. Daje się porwać namiętności, co staje się początkiem wielkiego upadku mężczyzny. Światło pada również na sprytnie skonstruowaną intrygę. Wilkie Collins stawia na mocno rozbudowane opisy przemyśleń i emocjonalnych przeżyć głównego bohatera, obnażając przed czytelnikiem jego romantyczną duszę i sentymentalną naturę. W tle, jak zwykle, bogata obyczajowość wiktoriańskiej Anglii, okraszona ówczesnymi konwenansami społecznymi. 


Napisana w 1852 powieść to druga w dorobku angielskiego powieściopisarza - zaraz po Antoninie. Już tutaj można dostrzec nadzwyczajne umiejętności pisarskie autora, które wyszły na światło dzienne, lecz jeszcze nie rozkwitły w pełni. W 1998 roku powstała adaptacja historii Basila i Margaret, nosząca sugestywny tytuł Namiętność i zdrada. 

* opis wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!


poniedziałek, 8 lipca 2019

238. Co wie twój pies?, Sophie Collins; Co wie twój kot?, Sally Morgan

Oprócz książek całym sercem uwielbiam zwierzęta, więc obok pozycji literackiej, z którymi przychodzę do was dzisiaj nie mogłabym przejść obojętnie. Z kotami i psami mam do czynienia na co dzień, gdyż posiadam dwa psy rasy Yorkshire Terrier (Riko, Robin) i dwie kotki, tzw. dachowce (Luna, Nela). Wychodzę z założenia, że zawsze warto poszerzać swój zakres wiedzy - nawet jeżeli chodzi o coś tak błahego, jak zwierzęta domowe. Nigdy nie wiadomo, kiedy przydadzą nam się takowe informacje. 

Jak sam tytuł wskazuje, Co wie twój pies? jest publikacją poświęconą najlepszemu przyjacielowi człowieka. To niewielka w swych rozmiarach pozycja, która zawiera całym ogrom informacji przydatnych każdemu właścicielowi, bądź osobie, która planuje zaopiekować się psiakiem. Książka podzielona jest na dwie główne części: pierwszą, zmysły psa oraz ogólne postrzeganie świata przez zwierzaka; druga część zajmuje się tym, co ustalili badacze - tym, co już wiemy, oraz co staramy się ustalić. Autorka sięga daleko wstecz - do czasów Karola Darwina, a następnie wraca do teraźniejszości i nowoczesnej technologii, za pomocą której wzbogacamy naszą wiedzę na temat tych zwierząt. Sophie Collins przechodzi od ogółu do szczegółu, poruszając kwestie, m.in. widzenie barw, jak zbudowany jest psi nos, zakres dźwięków słyszanych przez zwierzaka, szósty zmysł, czyli zdolności pozazmysłowe. 


Co wie twój pies? to bogate kompendium wiedzy o najlepszym przyjacielu człowieka, które uzbroi czytelnika nie tylko w wiedzę teoretyczną, ale i praktyczną, gdyż ostatnie rozdziały zawierają całą gamę gier i zabaw, które możesz wykorzystać podczas spędzania czasu ze swoim psiakiem. Dodatkowo znajdziemy również testy, dzięki którym sprecyzujesz, jakie nastawienie ma twój pies, czy posiada empatię, czy jest bystry i czy Cię słucha. Sophie Collins nie tylko stworzyła ciekawą książkę okraszoną cudownymi ilustracjami, ale przedstawiła sposób rozumienia świata przez psa - takowa wiedza pomoże właścicielowi w komunikacji oraz budowaniu więzi ze swoim czworonogiem.

Wiedza przekazywana jest w bardzo jasny sposób, czyli pytanie - odpowiedź. Autorka posługuje się prostym językiem, trzyma się konkretów. W książce nie mogłoby zabraknąć całej masy ciekawostek oraz intrygujących zestawień, na przykład, dziesięć najważniejszych ras tropiących. Co wie twój pies? to lektura, która porwała mnie już od pierwszych stron i do której jeszcze niejednokrotnie zajrzę. 


Z kolei Sally Morgan swoją uwagę skierowała na koty - zwierzęta, które towarzyszą nam równie często co psy. Tajemnicze, majestatyczne, wolne. Podobnie jak w przypadku powyżej pozycji, Co wie twój kot? podzielone zostało na dwie części: pierwsza poświęcona zmysłom (superwzrok, słuch, węch, smak, dotyk i równowaga) druga inteligencji tego zwierzęcia.  Jest to intrygujące źródło informacji dla właścicieli kotów - a jak wiadomo, koty to zwierzęta, które nie jest zbyt łatwo rozgryźć, także pozycja ta przyniesie wiele odpowiedzi na nurtujące tematy. Ciekawostki umilają lekturę i potrafią naprawdę zadziwić. Czy wiedzieliście, że kot, który urodził się cały biały i z niebieskimi oczami najprawdopodobniej będzie trwale głuchy? 

Sally Morgan wręcza czytelnikowi książkę, która zdradza sekrety życia kotów - co robią w nocy, jak funkcjonują ich zmysły, dlaczego zachowują się w taki, a nie inny sposób względem ciebie,  innych zwierząt, otoczenia. Co wie twój kot? to swego rodzaju instrukcja obsługi kota, która pozwoli wam zrozumieć to niesamowite zwierzę. 


Autorka zwraca uwagę niemalże na każdy szczegół związany z zachowaniem kotów. Sporo ciekawostek i rozdziałów naprawdę mnie zadziwiło - nie sądziłam, że nawet sposób ułożenia kociego ogona ma tak wielkie znaczenie. Ze względu na to, że od zawsze byłam ogromną kociarą, pozycja ta całkowicie mnie pochłonęła. Ostatnie rozdziały (tak samo jak w Co wie twój pies?) zawierają ćwiczenia praktyczne, za pomocą których można dowiedzieć się, m.in. czy twój kot potrafi liczyć, czy jest prawo czy leworęczny. Już nie mogę się doczekać aż dowiem się nieco więcej o Lunie i Nelce. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję oficynie wydawniczej Almapress!


środa, 3 lipca 2019

237. Everless, Sara Holland

Hitowa nowość od wydawnictwa Jaguar! Na tę książkę czekałam z niecierpliwością, gdyż recenzje zagranicznych czytelników debiut Sary Holland stawiały w niesamowicie pozytywnym świetle. A że fantastykę kocham przeogromnie, to jakże mogłabym odmówić sobie takiej przyjemności, jaką byłoby zrecenzowanie premiery fantasy? No ale jak wiadomo, z debiutami bywa różnie. Jak było w przypadku Sary Holland, pracownicy wydawnictwa - która, to co modne w kwestii literatury, powinna znać od podszewki?

Sara Holland dorastała w niewielkim miasteczku w stanie Minnesota, ale również w niezliczonych fikcyjnych światach książek. Po ukończeniu Wesleyan University pracowała w herbaciarni, w rejestracji dentysty oraz w budynku stolicy stanowej, dopóki nie przeniosła się do Nowego Jorku, aby zająć się pracą wydawniczą. Obecnie można ją znaleźć myszkującą w miejskich księgarniach lub szukającą nowych sposobów wprowadzenia kofeiny do organizmu. *

W królestwie Sempery czas jest walutą. Zaklęty jest w krwawym żelazie i tworzony z krwi poddanych. Siedemnastoletnia Jules musi zbliżyć się do śmiertelnie niebezpiecznej królowej i wrócić do Everless, by uratować życie ojca. Everless to pałac jednego z pięciu największych rodów Sempery, królestwa rządzonego przez Królową, która przed wiekami stanęła na czele armii i wypędziła z kraju najeźdźców pragnących zdobyć tajemnicę krwawego żelaza. Tę tajemnicę odkryła legendarna para - Czarodziejka i Alchemik. To oni, wedle podań, nauczyli królową, jak z krwi poddanych tworzyć krwawe żelazo, czyli metal, w którym zaklęty jest czas. Biedacy muszą sprzedawać swoją krew, żeby zapłacić za ochronę, a arystokracja może dowolnie przedłużać sobie życie - kilkaset lat to norma. W takim dość mrocznym świecie żyje główna bohaterka - Jules, siedemnastoletnia dziewczyna, która jako małe dziecko musiała wraz z ojcem - kowalem uciekać z Everless do małej wioski na prowincji w obawie przed zemstą Liama Gerlinga, starszego syna władców Everless. **


Czy na was również okładka wywarła tak niesamowite wrażenie, jak na mnie? Gdy tylko zetknęłam się z oryginalną okładką debiutanckiej powieści Sary Holland, trzymałam kciuki, aby polskie wydawnictwo, które podejmie się wydania tej historii, pozostało przy niej. Grafika prezentuje się obłędnie, a w dodatku idealnie oddaje klimat powieści. 

Tytuł odnosi się zarówno do czasu, który w powieści Sary Holland służy jako waluta, oraz do ogromnej posiadłości jednego z pięciu czołowych rodów - Gerlingów. Gerlingowie kontrolują jedną trzecią terytorium Sempery, czyli państwa, w którym ma miejsce akcja tejże historii. Główna bohaterka, siedemnastoletnia Jules powraca do majątku Gerlingów chcąc ocalić swojego ojca - lecz szybko odkrywa, że stawka jest znacznie większa i nie dotyczy życia tylko jednego człowieka. Nieczyste machinacje, intrygi i sekrety nie pozwalają nastolatce zostawić tego miejsca za sobą.  

,,Można odczuwać radość i smutek jednocześnie. Można spoglądać w przyszłość, żałując jednocześnie tego, co zostało stracone."

Debiutancka powieść Sary Holland to książka, która na polskich czytelnikach zrobiła bardzo pozytywne wrażenie - tak samo jak i na zagranicznych. Z ręką na sercu przyznaję, że na mnie również. Co prawda, potrzebowałam kilku rozdziałów, by odnaleźć się w uniwersum Sempery, ale gdy już udało mi się to zrobić, wpadłam jak śliwka w kompot. Na pierwszy plan wysuwa się sposób, w jaki autorka zmieniła znaczenie czasu. W królestwie Sempery czas pełni rolę waluty. Jest on pobierany - wykrwawiany z osoby, a następnie przekuwany za pomocą mieszanki z krwi i żelaza w monety: godzinne, dzienne, tygodniowe, miesięczne, roczne. To wokół nich toczy się życie ludzi - niczym nasze wokół pieniędzy. Rzeczywistość wykreowana przez Sarę Holland namalowana została smutnymi barwami - w których bez problemu doszukać się można smutku, bólu, wszechobecnej beznadziei, trawiącej obywateli Sempery. Tylko nieliczni, szlachetnie urodzeni mogą pozwolić sobie na uśmiech, beztroskę, szeroko pojęte szczęście. Nasza główna bohaterka zdecydowanie wywodzi się z tej gorszej części społeczeństwa, lecz nieprzewidywalność życia splata jej losy z osobami, które pełnią kluczową rolę w Królestwie Sempery. 


Autorka idealnie łączy ze sobą fantastykę, brutalną intrygę i ledwo widoczny wątek miłosny, zbudowany na lakonicznych przemyśleniach głównej bohaterki, kilku dialogach i jednym skradzionym pocałunkiem. Holland ma inne pole do popisu - które w pełni wykorzystuje. Miłość jest zepchnięta przez brutalną rzeczywistość, w której niebezpiecznie jest czuć cokolwiek. Główna bohaterka jest osobą, którą nie można nazwać mdłą, ale jednocześnie nie jest to postać silna, dominująca. Jules nie kreuje fabuły, nie kontroluje jej, lecz płynie wraz z nią. Jules poszukuje własnej tożsamości, lecz znajduje znacznie więcej. Szczerze powiedziawszy, to postać drugoplanowa, Liam Gerling wzbudza większe zainteresowanie czytelnika - a zwłaszcza czytelniczki. Intryguje swą tajemniczością, pobudza fantazję niebezpieczną aurą. Z kolei jego młodszy brat Roan pełni rolę bezpiecznej przystani. To osoba, do której przychodzi się po dobrą radę, pomocną dłoń. Liam jest jak huragan - groźny, nieprzewidywalny. Roan niczym morska bryza - orzeźwiający i przyjemny. 

Everless to historia, w której można się zakochać, zupełnie przepaść na kilka godzin. To bardzo dobra książka i świetny debiut literacki. Wydarzenia mające miejscu na końcu tomu pierwszego budzą w czytelniku wiele emocji. Ostatni rozdział czytałam ze ściśniętym żołądkiem, pełna trwogi o życie wiodących bohaterów. Było to spektakularne masks off. Holland uknuła zawiłą intrygę, której nie udało mi się przejrzeć. Epilog to idealne zwieńczenie całości, a także intrygujący hint tomu drugiego, czyli Evermore. Jak dobrze, że dalsze losy Jules są już w przygotowaniu... wyczekuję z niecierpliwością!

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!


poniedziałek, 1 lipca 2019

236. Inkub, Artur Urbanowicz

W ostatnim czasie mam ogromne szczęście do książek - idealnie trafiają w moje gusta czytelnicze. Choć głównie czytam i z całego serca uwielbiam fantastykę, to na horror również chętnie się skuszę. Ostatnio powróciłam do mojej ulubionej powieści Stephena Kinga (Smętarz dla zwierzaków), a zaraz po niej trafiłam na... Inkuba. Czy literatura grozy w polskim wydaniu przypadła mi do gustu?

Artur Urbanowicz - urodzony w 1990, z wykształcenia matematyk, z zawodu informatyk i wykładowca akademicki, z charakteru chorobliwy perfekcjonista. Smykałkę do wymyślania różnych historii odkrył w sobie jeszcze w dzieciństwie, co poskutkowało napisaniem pierwszej powieści do szuflady w wieku czternastu lat. Zafascynowany gatunkiem horroru pod każdą postacią, w swoich opowieściach nie stroni jednak od wątków obyczajowych i skłaniających do głębszych przemyśleń. Wnikliwy obserwator i słuchacz. Wychodząc z założenia, że literatura powinna pełnić funkcję przede wszystkim rozrywkową, w tekstach stawia na lekkość, bawienie czytelnika, manipulowanie nim i obowiązkowe zaskoczenie na końcu. Zadebiutował słowiańską powieścią grozy pod tytułem Gałęziste z fabułą osadzoną na jego ukochanej, rodzinnej Suwalszczyźnie. Książka ta zdobyła „Złotego Kościeja”, została nominowana do Nagrody Literackiej im. Wiesława Kazaneckiego, jak również znalazła się w finałowej czwórce walczącej o Nagrodę Polskiej Literatury Grozy imienia Stefana Grabińskiego. *

Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach, małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty. Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami… **


Kilka dni temu przeczytałam najnowszą powieść polskiego twórcy literatury grozy. Często piszę recenzję od razu po lekturze, jednakże w przypadku książki Urbanowicza musiałam chwilę odczekać, by zebrać myśli. Pomimo tego, że największy zachwyt już przeminął i udało mi się całkiem ochłonąć po tej historii, to śmiało mogę napisać, że Inkub to fantazyjny, wykwintny i piekielnie mroczny horror, który wciąga od samego prologu i trzyma w napięciu przez całe siedemset stron. Książka zarówno pod względem objętości jak i tematu, jest niemałym wyzwaniem, jednak Artur Urbanowicz spisał się znakomicie. Bawiłam się wprost wybornie! 

Czytelnik orbituje wokół dwóch przestrzeni czasowych - roku 2016 oraz latach 70 XX. wieku. Poznaje zatem genezę problemu, z jakim przyszło zmierzyć się mieszkańcom Jodozior, jak i jego skutki oraz nawrót. Zdarzenia te można porównać do choroby, która z coraz większą prędkością trawi niewielką wioskę na Suwalszczyźnie. Początkowo są to pojedyncze zajścia, jednak wraz z czasem przemoc, choroby dotykające ludzi, zwierzęta oraz przyrodę; problemy psychiczne, samobójstwa, bezpodstawna agresja, uzależnienia i gwałtowne zmiany w zachowaniu mieszkańców wioski stają się elementami nowej, niepokojącej codzienności Jodozior.  Choć choroba ta dotyka w mniejszym bądź większym stopniu każdego z nich, tylko kilku znajduje w sobie tyle odwagi i determinacji, by odkryć przyczynę tego chaosu. Prawda jest mroczna, brudna niczym kalna woda, na wskroś zła. Przeraża nie tylko bohaterów, ale i czytelnika.  

Dwie epoki.
Dwie historie.
Jedna wioska.
Jedna czarownica.
Jedna klątwa.

Inne przestrzenie czasowe, inni bohaterowie. Lata 70. Tutaj czytelnikowi przychodzi zmierzyć się z bohaterem zbiorowym, jakim są całe Jodoziory. Poznajemy wszystkich mieszkańców, jednak na pierwszy plan wysuwa się postać Krysi Bondzio - nastolatki, która jako jedna z nielicznych dostrzega nie tylko problem, ale i jego przyczynę. 2016. Vytautas Česnauskis, trzydziestoletni policjant, który przez przypadek ląduje w Jodoziorach. Mężczyzna szybko spostrzega, że we wsi dzieje się coś niepokojącego. I nie ma zamiaru tego zostawić. Rozpoczyna śledztwo, które nie obejdzie się bez ofiar.

Przyznam, że pióro Artura Urbanowicza niesamowicie mnie zaskoczyło. Do niedawna nie słyszałam o tym autorze, więc nie spodziewałam się, że pod tym niezbyt popularnym nazwiskiem kryje się taki... fenomen. Urbanowiczowi nie da się odmówić wyobraźni i ogromnego talentu do tworzenia naprawdę nietuzinkowych historii - dosłownie i w przenośni. Nieco obawiałam się tej cegiełki, lecz Inkuba czytało mi się nad wyraz sprawnie i z ogromną przyjemnością. Urbanowicz już na samym początku buduje napięci, które jest wyraźnie odczuwalne do samego końca tej historii. Miejscami jest naprawdę przerażająco, więc nie obejdzie się bez gęsiej skórki. Pierwszą noc musiałam spać przy świetle lampki nocnej. Autor zbyt mocno wdarł się w moją wyobraźnię, rozbudzając mroczne obrazy wprost z Inkuba. Akcja toczy się w niemalże stałym, raczej spokojnym tempie. Od reguły odchodzą punkty kulminacyjne, których jest tutaj dosyć sporo. Oryginalna fabuła intryguje, a zakończenie potrafi zaskoczyć. Urbanowicz wykorzystał w swej powieści wiele cytatów dotyczących czarownic i sił nieczystych, a inspiracją do napisania tej książki były prawdziwe historie ludzi mieszkających w podobnej wiosce. Osobiście wierzę w duchy i siły nieczyste, także na mnie Inkub zrobił piorunujące wrażenie. Wierzę, że coś takiego, bądź podobnego mogło się wydarzyć.


Po tak udanej lekturze chętnie poznam poprzednie książki autora (Gałęziste, Grzesznik). Naprawdę nie spodziewałam się tak fantastycznej historii z dreszczykiem! Inkub zajął wyjątkowe miejsce w mojej biblioteczce - tuż obok moich ulubionych powieści. Książkę zdążyłam już polecić kilku moim znajomym. Teraz przyszedł czas na was - a więc: POLECAM. Gorąco, od serca. Jestem pewna, że ta historia spodoba się wam równie mocno co mnie. Nawet jeżeli nie lubicie horrorów. 

* lubimy czytać
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Vesper!