Menu

środa, 26 czerwca 2019

235. Smętarz dla zwierzaków, Stephen King

Jedna z moich ulubionych i najbardziej przerażających historii, jakie dane było mi przeczytać. Smętarz dla zwierzaków czytałam po raz pierwszy kilka lat temu, a dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka powróciłam do mrocznego umysłu kultowego twórcy horrorów - Stephena Kinga. Jednak czy historia rodziny Creed czytana po raz drugi zrobiła na mnie tak mocne wrażenie, jak za pierwszym razem? 

Stephen Edwin King (ur. 21 września 1947 w Portland) – amerykański pisarz, autor głównie literatury grozy. W przeszłości wydawał książki pod pseudonimem Richard Bachman, raz jako John Swithen. Jego książki rozeszły się w nakładzie przekraczającym 350 milionów egzemplarzy, co czyni go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Jest autorem horrorów, które przeszły do klasyki gatunku, jak np. Lśnienie, Smętarz dla zwierzaków (w nowym wydaniu jako Cmętarz zwieżąt), Miasteczko Salem, Podpalaczka. Nie ogranicza się jednak do jednego gatunku, czego przykładem są: Cztery pory roku, Zielona mila, Oczy smoka, Bastion oraz 8-tomowy cykl powieści fantastycznych Mroczna Wieża. Jest wielokrotnym zdobywcą Nagród Brama Stokera i British Fantasy Award. W 2003 został odznaczony prestiżowym Medalem za Wybitny Wkład w Literaturę Amerykańską (Medal for Distinguished Contribution to American Letters, DCAL) przez National Book Foundation, a w 2014 – Narodowym Medalem Sztuki. Stephen King ma córkę i dwóch synów, również pisarzy: Owena Kinga oraz Joe Hilla. Zanim odniósł sukces jako pisarz, pracował jako nauczyciel języka angielskiego w szkole. * 

Na świecie istnieją dobre i złe miejsca. Nowy dom rodziny Creedów w Ludlow był niewątpliwie dobrym miejscem - przytulną, przyjazną wiejską przystanią po zgiełku i chaosie Chicago. Cudowne otoczenie Nowej Anglii, łąki, las to idealna siedziba dla młodego lekarza, jego żony, dwójki dzieci i kota. Wspaniała praca, mili sąsiedzi i droga, po której nieustannie przetaczają się ciężarówki. Droga i miejsce za domem, w lesie, pełne wzniesionych dziecięcymi rękami nagrobków - to tam dzieci z miasteczka zakopują swe martwe zwierzaki. Ci, którzy nie znają przeszłości, zwykle ją powtarzają... i nie chcą słuchać ostrzeżeń. **

Historię rodziny młodego doktora Louisa Creeda przeczytałam jeszcze w wydaniu z charakterystycznym kotem z żółtymi, świecącymi oczami. Nosiła ona tytuł nieco inny od najnowszego wydania (które z kolei wraca do jeszcze wcześniejszej wersji książki), czyli Cmętarz zwieżąt. Przyznam, że po tę powieść sięgnęłam ze względu na tytuł - chwytliwy, z celowymi błędami, które pobudziły moją ciekawość. Było to moje drugie zetknięcie się z twórczością Stephena Kinga, bowiem nieco wcześniej sięgnęłam po Carrie w filmowym wydaniu. Jednak właśnie to drugie spotkanie z amerykańskim pisarzem do dzisiaj jest tym ulubionym. 


Już na początku recenzji zaznaczyłam, że było to moje drugie spotkanie z tą książką, historią lekarza Louisa Creeda i jego rodziny, oraz kota Churchilla, o którym nie mogłabym zapomnieć. Smętarz dla zwierzaków wywarł na mnie równie mocne i przerażające wrażenie, jak za pierwszym razem. King trafił w mój czuły punkt, mrożąc mi krew w żyłach na ponad czterysta stron. Powieść czytałam z ogromnym zaangażowaniem, jednak po zmierzchu nieco obawiałam się tej lektury - jej ciężkiego klimatu, bohaterów rodem z koszmaru, oraz fabuły - mrocznej, gęstej, wręcz diabelskiej. Smętarz dla zwierzaków to pierwszy horror jaki przeczytałam; pierwsza książka, która przeraziła mnie nie na żarty - a także pierwsza lektura, do której powróciłam z czystą przyjemnością. 

,,Co kupisz, to twoje, a to, co twoje, wcześniej czy później do ciebie wróci."

Stephen King to autor, którego nie tylko uwielbiam, ale i szczerze szanuję za talent i jakże bogatą twórczość. Osobiście uważam, że w jego dorobku każdy znajdzie coś dla siebie - coś, co kompletnie wciągnie i przerazi jak diabli. Jest to pisarz, który z pozornie banalnego pomysłu na fabułę potrafi wycisnąć zło w czystej postaci. Nawiedzony hotel, diaboliczny klaun, miasteczko nękane przez wampiry, pies cierpiący na wściekliznę - i w końcu ukochany kot, który wraca z krainy umarłych. Kot będący zaledwie złowieszczym preludium dalszych wydarzeń. Amerykański fenomen bawi się ludzkimi lękami, żongluje emocjami i zabiera na przerażającą przejażdżkę po własnych słabościach. Wszystko w tej powieści ma swój cel, zarówno wydarzenia rozgrywające się na pierwszym planie, jak i te w tle. Stephen King nie przeraża krwawymi scenami i opisami brutalności, wykraczającej poza naszą wyobraźnię, lecz powoli wkrada się do umysłu czytelnika, stopniowo rodząc w nim paraliżujący lęk, który eksploduje wraz z końcowymi rozdziałami.   

Louis Creed, młody i obiecujący lekarz już od pierwszych stron wzbudza sympatię w czytelniku. Tak samo jak i jego urocza i pozornie idealna rodzina - żona Rachel i dwójka dzieci - pięcioletnia Ellie i trzyletni Gage. Wszystko wskazuje na sielską historię, jednak autor bardzo szybko wyprowadza z błędu. Kto by się spodziewał, że przeprowadzka Creedów z Chicago do Maine (swoją drogą, Stephen King uwielbia pisać o Maine, gdzie aktualnie mieszka) wywrze tak ogromny i niestety zgubny wpływ na tę rodzinę. 


Gorzkie i tragiczne zakończenie wstrząsa do głębi. Zostawia czytelnika zwyczajnie oniemiałego. Brakuje tchu i słów, by opisać jak mocno Smętarz dla zwierzaków potrafi wykręcić umysł odbiorcy. Napełnić go lękiem, wstrętem, szokiem - a także zadziwić desperacją bohaterów i gotowością na NAJWIĘKSZE poświęcenia, w imię tego, co kochają. 

Smętarz dla zwierzaków to klasyczny King w najlepszym wydaniu. Arcydzieło horroru, fenomen wydawniczy. Powrót do tej historii był niesamowicie dobrą decyzją. Ta książka dobitnie przypomniała mi o tym, jak bardzo uwielbiam Stephena Kinga. 

* wikipedia.org
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!


piątek, 21 czerwca 2019

234. Jaga, Katarzyna Berenika Miszczuk

Seria Kwiat Paproci już od pierwszego tomu wzbudza niesamowite zainteresowanie wśród polskich czytelników. Naprawdę nietrudno natknąć się na kolejną pozytywną recenzję lub polecajkę którejś z części historii Gosi Brzózki. Do tej pory Katarzynę Berenikę Miszczuk uwielbiałam za powieść Druga szansa. Udało mi się również zapoznać z jej debiutem, który napisała mając zaledwie piętnaście lat. Zatem po Kwiat Paproci musiałam sięgnąć obowiązkowo - jak myślicie, jakie wrażenie wywarła na mnie Jaga, czyli tak zwane 0,5? 

Katarzyna Berenika Mieszczuk - lekarka, w 2013 roku ukończyła Warszawski Uniwersytet Medyczny. Swoją debiutancką powieść Wilk (2006) napisała w wieku piętnastu lat, a wydała trzy lata później. W roku 2009 ukazała się kontynuacja tej książki - Wilczyca. Została za nią nominowana do Nagrody Nautilus, będącej corocznym plebiscytem czytelników na najlepszy polski fantastyczny utwór literacki. Jej najnowsze powieści to Ja, diablica (2010), Ja, anielica (2011) oraz Ja, potępiona (2012), czyli szalona trylogia przygód pewnej byłej diablicy, a niedoszłej anielicy. Tworzy w nurcie fantasy często wplatając do swoich utworów wątki zaczerpnięte z dawnej mitologii i obyczajowości słowiańskiej. Ogromną popularność przyniosła jej seria powieści fantastycznych Kwiat paproci. *

Pewna młoda szeptucha zupełnie inaczej wyobrażała sobie objęcie swojej pierwszej praktyki. Wiedziała, że w chatce babci Radomiły, poprzedniej bielińskiej szeptuchy, na próżno oczekiwać bieżącej wody, a za potrzebą trzeba będzie biegać do wychodka, ale... Nie spodziewała się, że na miejscu zastanie doszczętnie splądrowany dom. Co tam dom! Kredens! Kredens pełen maści, kremów, ziół i nalewek! Chociaż z drugiej strony nie można powiedzieć, by bielinianie specjalnie palili się do odwiedzin u następczyni Baby Radomiły. Kredens spokojnie mógłby sobie stać pusty. Tyle że brak klientów to brak pieniędzy. A na ich nadmiar Jaga niestety nigdy nie mogła narzekać. Gdyby to były jej jedyne problemy, poradziłaby sobie z nimi śpiewająco. Bogowie jedni wiedzą, jaki charakterek kryje się w niepozornym ciele. Na miejscowych starczyłby jeden, góra dwa uroczki. Gorzej, że świętokrzyskie miasteczko wyjątkowo upodobały sobie wszelkiej maści demony i krwiożercze upiry... **


Gdy przypomnę sobie, jak do niedawna skrzętnie omijałam powieści polskich autorów, to robi mi się samej siebie żal. Żal, bo człowiek potrafi rozbudzić w sobie ogromne pokłady antypatii do czegoś, czego zupełnie nie zna i nie ma prawa nie lubić. Z ręką na sercu przyznam, że gdyby nie współprace z wydawnictwami, zapewne do tej pory w kwestii twórczości rodaków pozostałabym totalną ignorantką. Na prawo i lewo głosiłabym, że nie lubię i czytać nie będę, bo jak polskie, to pewnie i słabe. A tu proszę: Martyna Raduchowska, Marta Kisiel, Katarzyna Puzyńska i w końcu Katarzyna Berenika Miszczuk z łatwością zdobyły moje serce, a ich powieści należą do jednych z tych najlepszych, jakie dane było mi przeczytać. Książka sygnowana nazwiskiem którejś z tych pań to swego rodzaju gwarancja udanej lektury. Po prostu wiem, że się nie zawiodę. Serię Kwiat Paproci Miszczuk rozpoczęłam w dosyć niekonwencjonalny sposób, bo choć Jaga jest prequelem historii Gosi i Mieszka, to wiele osób, które czytały serię, twierdzi, że jest to zwyczajnie tom 5. Z recenzji jednej z czytelniczek dowiedziałam się, że najlepiej ominąć prolog i epilog, ponieważ dzięki temu można wystrzec się spoilerów. I tak też zrobiłam. Z łatwością wkręciłam się w fabułę. Pióro Katarzyny Bereniki Miszczuk ma to do siebie, że czytelnik z marszu się z nim oswaja. Jest zgrabne, a przy tym proste i całkiem swojskie. Już po pierwszym rozdziale w moim brzuchu rozszalało się stado motyli - właśnie takiej książki poszukiwałam! Szukałam historii z humorem, intrygującą fabułą wypełnioną aż po brzegi mitologią słowiańską, oraz silną bohaterką, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Autorka przenosi nas do Bielin, małego miasteczka położonego w województwie świętokrzyskim, w którym wierzenia i tradycje słowiańskie zderzają się z teraźniejszością. To właśnie tam trafia Jarogniewa, która po śmierci swojej babci przejmuje jej rolę, czyli funkcję okolicznej szeptuchy. Jarogniewa to charakterna bohaterka, której nie brak urody i, mówiąc kolokwialnie, jaj. Miszczuk nie bawi się w stopniowe budowanie napięcia, aury tajemniczości - uderza w czytelnika szybko i zręcznie, już od pierwszych stron zdobywając jego zainteresowanie, które nie ustępuje aż do ostatniej strony. Na scenę wchodzą ciekawi i nietuzinkowi bohaterowie, których nietrudno polubić - zwłaszcza Mszczuj czy uroczy Feluś. 

,,Usiłowałam sobie przypomnieć wszystko, co wiem na temat wąpierzy. Nie było tego zbyt wiele. [...] Czego jak czego, ale potworów ci w tym kraju dostatek."

Jaga to historia, która przykuje czytelnika do fotela na długie godziny. Od takich książek niesamowicie trudno jest się oderwać. Każdy kolejny rozdział coraz mocniej związuje odbiorcę z bohaterami, jak i mitologią słowiańską. Jak zapewne się domyślacie, ogromną rolę w tej serii odkrywa mitologia słowiańska, która jest zarówno tłem jak i czynnikiem sprawczym fabuły. Autorka co rusz wprowadza kolejne elementy ze świata dawnych Słowian - czy to kulturowe, czy stricte religijne. Nie brak tu również całej gamy przerażających upirów: bab cmentarnych, wilkołaków, rusałek, biesów, zmor, czy płanetników. Nie ukrywam, że o kilku z nich nie miałam zielonego pojęcia, a obchody słowiańskie były dla mnie zupełnie nieznane. Zbudowanie historii bohaterów na gruncie mitologii słowiańskiej to zmyślne posunięcie ze strony Miszczuk - które w zestawieniu z jej piórem zaowocowało wspaniałą serią. Już sam jej prequel całkowicie zdobył moje serce. W tym momencie przeczytanie historii Gosi i Mieszka to mój priorytet czytelniczy. 


Tak jak się spodziewałam, Jaga zaskoczyła mnie wyjątkowo pozytywnie. Autorka zaciekawiła mnie mitologią słowiańską, o której wiedziałam niestety bardzo niewiele. Ta książka to fantastyczny spin-off serii, po który jak najbardziej warto sięgnąć. Podczas lektury nie dostrzegłam żadnych smaczków związanych z poprzednimi (czy też późniejszymi) tomami serii, więc na książkę mogą skusić się osoby, które tak jak i ja, Szeptuchy nie czytały. Wystarczy ominąć prolog i epilog. 

* materiały wydawcy
** materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B.


wtorek, 18 czerwca 2019

233. Księżycowy czar, Marah Woolf

Księżycowy czar to sequel historii Emmy i Caluma, którą przedstawiłam wam w kwietniu tego roku. Autorka zakończyła pierwszy tom, czyli Księżycowy blask w kluczowym i nieco dramatycznym momencie pozostawiając czytelnika w zawieszeniu. Losy bohaterów całkiem mnie zaintrygowały, więc chętnie sięgnęłam po kontynuację ich przygód. 

Marah Woolf (urodzona w 1971 roku) ukończyła studia historyczne i nauki polityczne. W 2011 roku udało się jej spełnić największe marzenie - wydała swoją pierwszą powieść. Mieszka w Niemczech wraz z mężem, trójką dzieci i jaszczurką. *

Emma rozpacza nad stratą Caluma, a jej życie znów straciło sens. Jednak kiedy dowiaduje się, że ukochany nie jest martwy, ma tylko jeden cel: chce, aby chłopak do niej wrócił… Jednak nie jest to takie proste, chłopak zniknął w swoim świecie, który nie jest dostępny dla Emmy. Mimo przeciwności nastolatka się nie poddaje i podejmuje walkę o ukochanego. **

Już w recenzji pierwszego tomu serii Mary Woolf wspomniałam, że jest to seria przeznaczona dla młodszych nastolatków, którzy dopiero wkraczają w okres dojrzewania, lub dopiero co wkroczyli. Starszy czytelnik może mieć problem z prostym językiem opierającym się w dużej mierze na dialogach, powierzchownie potraktowanej scenerii oraz bohaterach, którzy nie do końca zachowują się w logiczny sposób. Historia ta jest dostosowana dla młodszej osoby, więc nic dziwnego, że w mniemaniu dojrzalszego czytelnika, takie elementy się pojawią. 


Księżycowy czar rozpoczyna się w momencie, w którym Księżycowy blask dobiega końca, więc o dziurach fabularnych nie ma tu mowy. Woolf z równym zaangażowaniem kontynuuje losy Emmy i Caluma, dwójki nastolatków, których połączyło uczucie, a także magia i sekrety z nią związane. Księżycowy czar to książka niemalże identyczna, co jej poprzedniczka, jednak w pewnym momencie sceneria oraz bohaterowie drugoplanowi ulegają zmianie. Portree, szkockie miasteczko zastępuje Avallach - magiczna kraina rodem z legend arturiańskich, do której trafia Emma. Nastolatka rozpoczyna naukę w tamtejszym zamku, gdzie spotyka różnorodne istoty magiczne: wróżki, czarodziejów, wampiry, wilkołaki, a także wodniki. Pojawia się sporo nowych bohaterów, lecz tylko kilkoro z nich można nazwać drugoplanowymi - większość to tak naprawdę wypełniacze fabuły.

W pierwszym tomie czytelnik miał okazję poznać świat Emmy - drugi tom prezentuje magiczne uniwersum, do którego należy Calum. Portree i Avallach to zupełnie odmienne miejsca, w których panują inne zasady, jednak autorka poświęciła bardzo mało uwagi miejscom akcji w porównaniu z samą akcją, która gna na złamanie karku. O ile w przypadku Portree nie jest mi żal, tak o Avallachu z chęcią dowiedziałabym się nieco więcej, gdyż lokalizacja ta ma wyraźny potencjał. Emma w drugim tomie niesamowicie działała mi na nerwy - zresztą podobnie jak Calum. Jak w pierwszy tomie byli całkiem sympatyczni, tak tutaj zaprezentowali się z tej gorszej strony. Emma to bohaterka, którą najlepiej określić słowem: bezużyteczna. W momentach, w których jej przyjaciele potrzebowali jej pomocy, Emma jedyne co robiła, to zamieszanie.  


W dalszym ciągu uważam, że Księżycowa saga to seria, w której niejeden młodszy czytelnik kompletnie przepadnie. To urocza i magiczna historia poruszająca kwestie pierwszej miłości, przyjaźni, więzów rodzinnych, a także walki w imieniu dobra i poświęcenia na rzecz innych osób. A to wszystko okraszone lekkim humorem, młodzieńczą naiwnością i sporą dawką akcji. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu IBIS!
 




niedziela, 16 czerwca 2019

232. Maszyna szczęścia, Katie Williams

Kto z nas nie chciałby otrzymać recepty na szczęście? Wydawałoby się, że osiągnięcie stanu całkowitego spełnienia wymaga od człowieka wielkich czynów i sporych poświęceń, jednakże w futurystycznej wizji Brytyjki wcale nie trzeba wiele, by być szczęśliwym - trzeba tylko wiedzieć, co należy zrobić, a zdradzić Ci to może innowacyjna maszyna. Maszyna szczęścia.  

Katie Williams brytyjska autorka urodzona w Lansing. Autorka kilku książek, m.in. The Space Between Trees, Absent, oraz Tell The Machine Goodnight, czyli Maszyny szczęścia. 

Gdyby maszyna była w stanie podać ci przepis na szczęście, który mógłby ci się jednak nie spodobać, czy zrobiłbyś test? Jedz więcej mandarynek. Rozwiedź się z żoną. Odetnij sobie palec wskazujący prawej dłoni. Zalecenia maszyny szczęścia często bywają zaskakujące, ale w 99,97% gwarantują, że będziesz szczęśliwszy. Pearl pracuje dla firmy Apricity – a więc zawodowo zajmuje się szczęściem. Jej nastoletni syn, Rhett, zdaje się czerpać zadowolenie z bycia nieszczęśliwym. Gdyby tylko Pearl zdołała go przekonać, aby wykonał test Apricity... *

Z lekturą debiutanckiej powieści Katie Williams było mi zdecydowanie nie po drodze - książka stanowczo zbyt długo przeleżała na półce, a gdy już miałam po nią sięgnąć, znajdywałam inną, ciekawszą pozycję. I tak też mijały miesiące, aż w końcu udało mi się wykrzesać w sobie chęć przeczytania Maszyny szczęścia. Pierwszy rozdział niespecjalnie przyciągnął moją uwagę, a swą monotonnością wręcz odstręczył od dalszej lektury, jednakże postanowiłam dać tej powieści szansę. W momencie, w którym na scenę wchodzi Rhett - jeden z kluczowych bohaterów, powieść Williams od razu robi się o wiele ciekawsza. Akcja przyśpiesza, w czytelniku budzi się ciekawość. Mamy swego rodzaju intrygę i postać, która odbiega od standardów narzuconych przez futurystyczną rzeczywistość stworzoną przez Brytyjską autorkę. Kogoś, kto zamiast dążyć do szczęścia, upaja się beznadzieją. I gdyby Katie Williams poszła tym torem, powieść byłaby wspaniała, jednakże... zamysł Maszyny szczęścia jest zupełnie inny.  


Pomimo ciężkiego początku, lektura tej książki była całkiem przyjemna. Była - do momentu, gdy jeszcze byłam przekonana, że Maszyna szczęścia ma jakiś sens, zamysł - coś, co wynagrodzi mi godziny czytania powieści mocno przeciętnej. Wraz z rozwojem fabuły przybywa bohaterów. Ciekawych i nieszablonowych, ale i jednocześnie pokręconych i zwyczajnie dziwnych. Gdzieś w tym wszystkim kryje się pseudosymbolika, przekaz, którego mój umysł nie jest w stanie ogarnąć. Autorka prezentuje mroczną i niepokojącą wizję przyszłości, w której każdy ma szczęście na wyciągnięcie ręki, jednakże wcale szczęśliwy nie jest. Wgryza się w relacje rodzinne, zagląda do ludzkiej psychiki, a przy tym operuje pięknym piórem, jednak to wszystko jest bez polotu. Brakuje w tym wszystkim sensu - jakiegoś celu, a zakończenie budzi w czytelniku rozczarowanie i nasuwa pytanie Po co właściwe to przeczytałam? 

Bardzo lubię książki wydawnictwa Edipresse za oprawę graficzną - co niejednokrotnie zaznaczałam. Edipresse zwraca uwagę nie tylko na szatę graficzną, ale również fakturę okładek. Tym razem takowych zdobień mamy całkiem sporo, co można dostrzec nawet na zdjęciach. Rzęsy, brwi, tytuł i nazwisko autorki będące na okładce Maszyny szczęścia są wypukłe i śliskie. Egzemplarz pięknie mieni się w świetle słonecznym. Niestety w środku czytelnik nie znajdzie nic wyjątkowego. 


Cóż... mam nadzieję, że kolejna książka w pewien sposób wynagrodzi mi tę przeciętną lekturę. Maszyna szczęścia  to powieść, która miała potencjał, lecz gdzieś po drodze został on zupełnie zgubiony przez autorkę. Chyba dobrze, że nie było mi śpieszno do tej historii. Drodzy czytelnicy, Maszynę szczęścia możecie sobie spokojnie darować. Nic specjalnego. 

* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki!
 




wtorek, 11 czerwca 2019

231. Alyssa i obłęd, A.G. Howard

Kontynuacja niezwykle udanej wariacji kultowego dzieła Lewisa Carrolla - Alicji w Krainie Czarów. Alyssa i czary połowicznie zdobyła moje serce w 2018 roku. Uniwersum pełne mrocznego absurdu przerastającego wszelkie prawa logiki, zrobiło na mnie niemałe wrażenie, a kolejnej części przygód Alyssy Gardner - potomkini Alicji, wprost nie mogłam się doczekać. A.G. Howard już w pierwszy tomie udowodniła, że czytelnik może spodziewać się właściwie wszystkiego, jednak i tak nie byłam przygotowana nawet w połowie na to, co amerykańska autorka sprezentowała nam w tej części. 

Pod pseudonimem A.G. Howard kryje się Anita Grace Howard - amerykańska bestsellerowa autorka. Kobieta mieszka w Teksasie wraz z mężem i dwójką dzieci w wieku nastoletnim (za swoje dzieci uważa również dwie świnki morskie i labradora retrievera). Anita dzieli swoje życie pomiędzy rodzinę i pisanie. Kiedy nie pisze i nie spędza czasu z najbliższymi, jeździ na rolkach, rowerze, nartach, lub zajmuje się ogródkiem. Pierwsza część serii Alyssa z Innej Krainy na zagranicznym rynku pojawiła się w 2013 roku - po Splintered następują: Unhinged (Alyssa i obłęd), Ensnared. 

Życie Alyssy Gardner obfitowało ostatnio w dramatyczne wydarzenia. Na szczęście teraz przed nią już tylko ukończenie szkoły, bal – i będzie mogła rozpocząć studia, o których zawsze marzyła. Jej życie byłoby jednak o wiele prostsze bez jej matki, która jest stanowczo zbyt nadopiekuńcza. I bez Morpheusa, który pewnego dnia postanawia złożyć jej w szkole niespodziewaną wizytę. Używa całego swego wdzięku w nadziei, że namówi Alyssę do powrotu do Krainy Czarów, by wykonała kolejne niebezpieczne zadanie... Kraina Czarów nie daje o sobie zapomnieć. Morpheus zaś ostrzega Alyssę, że Czerwona Królowa depcze jej po piętach. Jeśli zostanie w ludzkim świecie, może narazić na niebezpieczeństwo wszystkich, których kocha. Lecz ponowna wyprawa w głąb króliczej nory oznacza śmiertelną bitwę… *


Od czasu, gdy czytałam pierwszą część minęło troszkę czasu, a seria Alyssa z Innej Krainy jest jedną z tych naprawdę nieźle pokręconych, tak więc potrzebowałam chwilki na to, by odnaleźć się w fabule i przypomnieć sobie, na czym skończył się pierwszy tom, czyli Alyssa i czary. Nie zajęło mi to długo czasu, a ponowne obdarzenie głównej bohaterki sympatią również nie sprawiło mi problemu. Howard w ekspresowym tempie przypomniała mi, za co polubiłam Alyssę w pierwszej części. Przede wszystkim jest to energia, która wręcz tryska z tej głównej bohaterki. Alyssa to rezolutna i całkiem nieszablonowa osóbka, która swoją słodką twarz lubi zakryć sporą warstwą mrocznego makijażu, a na niewielkich rozmiarów ciało zarzucić gotyckie ubrania. Jest zadziorna, pewna siebie, a przy tym sympatyczna i odważna. W dodatku tylko w połowie jest człowiekiem, co dodaje jej oryginalności. Nie jest również żadnym wampirem, czarodziejem, czy też wilkołakiem - lecz netherlingiem.  Fakt ten przysparza naszej głównej bohaterce niemałego problemu, gdyż Alyssa nie potrafi jednoznacznie zdefiniować własnej siebie. Nastolatka należy jednocześnie do dwóch różnych światów - naszego oraz Krainy Czarów. Zarówno jedno, jak i drugie miejsce upomina się o nią, i choć Alyssa jest głównym elementem całej tej historii, to do powiedzenia ma najmniej. 

,,Kwiatuszku uwięziony między światami, królową jesteś ze złymi zamiarami. Ukrywaj prawdę, bądź okrutny i cierpki, a i tak jeszcze mocniej władasz moim sercem."

Alyssa ponownie została wręcz siłą wciągnięta do Krainy Czarów - miejsca, od którego zamierzała trzymać się z daleka. Wraz z główną bohaterką przepadłam również i ja. Przez historię Alyssy kilka raz prawie spóźniłam się do pracy. Kraina Czarów wykreowana przez A.G. Howard wciągnęła mnie bez reszty, pozbawiając poczucia czasu, czy rzeczywistości. Amerykańska autorka doskonale wie, jak przenieść czytelnika do innego świata. W kontynuacji nie mogło zabraknąć Morpheusa - postaci, która w drugiej części zdecydowanie wkradła się w moje łaski; oraz Jeba - w jego przypadku efekt był zupełnie odwrotny. Bardzo dobrym posunięciem ze strony autorki było również przedstawienie czytelnikowi historii rodziców Alyssy. Akcja powieści przyśpiesza z każdym kolejnym rozdziałem. Magia Krainy Czarów przenika do świata ludzi, zmieniając zupełnie jego oblicze. Tak samo jak w przypadku poprzedniego tomu, absurd goni absurd, a granica pomiędzy snem a jawą powoli zanika. Drogi czytelniku, podczas lektury tej książki pozostań czujny, bo bardzo łatwo zgubić się w umyśle twórcy. 


Alyssa z Innej Krainy to świetna i niebanalna interpretacja klasycznego utworu - bardziej mroczna i naprawdę mocno pokręcona. Pełna oryginalnych i ekscentrycznych bohaterów, oraz napędzana nieokiełznaną fantazją autorki. Ponura okładka przedstawiająca Morpheusa, idealnie oddaje klimat powieści, w której nie trudno przepaść. Zakończenie drugiego tomu - w moim mniemaniu, znacznie lepsze od tego, które mieliśmy okazję przeczytać w pierwszym tomie, jak najbardziej zachęca do sięgnięcia po trzeci tom, na który już czekam. 


* opis wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!  

poniedziałek, 3 czerwca 2019

230. Niewyjaśnione tajemnice, Joel Levy

Niesamowity zbiór tajemnic, które po dziś nie udało się wytłumaczyć w racjonalny sposób. Nie wiem jak was, ale mnie od zawsze intrygowały dziwne wydarzenia z całego świata, także książka autorstwa Joela Levy'ego to - w moim przypadku - strzał w dziesiątkę; idealny sposób na to, by przygwoździć mnie do fotela na długie godziny, bo uwierzcie mi, od tej książki nie sposób się oderwać! 

Począwszy od bawiących się dzieci, po zgłębiających tajemnice wszechświata uczonych, wszystkimi nami kieruje ciekawość. Rozwiązywanie zagadek daje satysfakcję i dlatego fascynują nas tajemnice: zagadki, które mogą mieć swoje rozwiązanie, sekrety, które można ujawnić, legendy zawierające ziarno prawdy. Zgromadziliśmy tu klasyczne zagadki z różnych epok i regionów świata, od starożytnych tajemnic kryjących się w piaskach pustyni po współczesne zjawiska na niebie. *

Od dziecka interesowałam się różnorodnymi zagadkami, legendami, nietypowymi wydarzeniami, oraz zjawiskami paranormalnymi. W te ostatnie osobiście wierzę, ponieważ niejednokrotnie w moim życiu wydarzało się coś, co do teraz nie jestem w stanie wyjaśnić w logiczny sposób. Niewyjaśnione tajemnice to pozycja dla osób, które są ciekawe otaczającego nas świata i chociaż troszkę lubią literaturę popularnonaukową. Dla mnie, jest to niesamowita pozycja, która jednocześnie intryguje i wiele wyjaśnia. Autor zebrał w jednym miejscu największe tajemnice naszego świata, które do dzisiejszego dnia nie udało się wytłumaczyć w sposób logiczny. Przyznam, że choć od dawna interesuję się tym tematem, to o większości opisanych wydarzeń nie słyszała, bądź nie miałam większego pojęcia. Książkę więc czytałam z ogromnym zainteresowaniem i niemałym zapałem. 


Treść prezentowanej w dzisiejszym poście pozycji z gatunku literatury popularnonaukowej jest mądrze posegregowana i jasno opisana w spisie treści. Mamy tutaj cztery główne sekcje: Tajemnicze miejsca (9 rozdziałów; w tym miejscu czytelnik może znaleźć informacje o Atlantydzie, Stonehenge, Eldorado, czy Wyspie Wielkanocnej), Tajemnicze zdarzenia (12 rozdziałów; m.in. Zaginiona Kolonia Roanoke, Amelia Earhart, Bursztynowa Komnata, Trójkąt Bermudzki i zniknięcie lotu nr 19), Dziwne doniesienia (11 rozdziałów; Odciski stóp diabła, Potwór z Loch Ness, Wielka Stopa, Sasquatch i yeti, Wielkie obce koty), Zagadkowe artefakty (7 rozdziałów; m.in. Dysk z Fajstos, bateria bagdadzka, Całun Turyński). Dodatkowo każdy segment treści ma przypisany swój własny kolor, co pomaga w nawigacji. Ładne zdjęcia, rysunki, mapy i portrety wspomnianych osób potęgują ciekawość i pozwalają bliżej zapoznać się z tematem. Warto wiedzieć, że w tej książce znajdziemy ponad 120 takowych elementów, także jest to niesamowicie barwna lektura, przy której nie sposób się nudzić. W każdym rozdziale znajduje się, tzw. odlotowa teoria, czyli sposób w jaki ludzie tłumaczą sobie dane wydarzenie - niektóre teorie potrafią zadziwić, rozśmieszyć, a jeszcze inne ... całkiem zaniepokoić. Joel Levy nie tylko opisuje niewyjaśnione wydarzenia, ale stara się je ocenić w racjonalny sposób - prezentuje różne teorie, odkrywa ich mocne i słabe strony, oraz komentuje. 


Osobiście jestem ogromną fanką filmów dokumentalnych poruszających właśnie takie zdarzenia, oraz kanałów telewizyjnych typu Discovery Channel, także książka autorstwa Joela Levy'ego idealnie wpasowała się w moje zainteresowania. Po pozycję tę można sięgać wielokrotnie - i niekoniecznie trzeba czytać ją rozdział po rozdziale. Niewyjaśnione tajemnice to książka, która zaintryguje każdą osobę - niezależnie od wieku, czy zainteresowań, ponieważ każdy z nas mniej lub więcej jest ciekawy świata - ja osobiście bardzo polecam! 

*materiały wydawcy

Za egzemplarz serdecznie dziękuję oficynie wydawniczej Almapress!