Menu

poniedziałek, 17 października 2016

44. Strona po stronie, Adam J. Kurtz; ¿Español? Sí, gracias (36)

W dzisiejszym poście umieszczę recenzję dwóch różnych tytułów. Rozpocznę od pozycji, którą otrzymałam od wydawnictwa Rebis, a mianowicie Strona po stronie autorstwa Adama J. Kurtz.

Adam J. Kurtz to artysta, grafik oraz autor. Pochodzi z Nowego Jorku. Strona po stronie nie jest jego jedynym dziełem; stworzył również Pick Me Up!, które tematyką nie odbiega od dziennika, o którym dziś będę pisać. 

Nie będę ukrywać, że nie jestem fanką wydań pokroju Zniszcz ten dziennik, To nie książka, itd, ponieważ uważam, że jest to naciąganie ludzi na nabycie rzeczy książko-nie-podobnej za cenę książkową. W tym przypadku plusem jest to, że Strona po stronie według ceny okładkowej jest warte 24,90zł, co oznacza, że jest nieco tańsze niż podobne publikacje. Tak czy siak, nie można powiedzieć, że tego typu dzienniki nie gwarantują dobrej zabawy, a przynajmniej zabicia czasu w kreatywny sposób. Moją kopię Strona po stronie zabierałam do pracy na ostatnią zmienię, kiedy to zostawałam sama jak palec przez dwie godziny i moim głównym zajęciem było patrzenie na zegarek - a uwierzcie mi, samotne dwie godziny ciągną się w nieskończoność.  W końcu znalazłam rozwiązanie na nudę i zabrałam ze sobą dziennik autorstwa Kurtza. I wiecie co? W magiczny sposób, czas przestał mi się dłużyć! 

"Ta książeczka może być, czym tylko zechcesz:
- dziennikiem
- pamiątką
-kalendarzem
- przyjacielem
- wszystkim tym naraz"

Strona po stronie daje szeroki wachlarz możliwości czytelnikowi-twórcy. Zachęca do odłożenia telefonu na bok, co niestety, stanowi nie lada wyzwanie dla większości osób. Tutaj ty decydujesz, czym uczynisz tę książkę. Adam J. Kurtz zachęca nas do rysowania, liczenia, tworzenia, myślenia. Dziennik przeznaczony jest na całoroczną pracę - mamy tu 365 różnych zadań, które powinniśmy wykonywać bez pośpiechu. Strona po stronie pobudza kreatywne myślenie, pozwala stworzyć nam własny świat, w którym możemy być w pełni sobą. To na pewno ciekawa pozycja, znacznie lepsza od Zniszcz ten Dziennik. Serdecznie polecam - lek na nudę

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis!





W tym poście chciałabym również opisać najnowsze wydanie magazynu  ¿Español? Sí, gracias. To już 36 numer magazynu przeznaczonego do nauki języka hiszpańskiego - jak zwykle wydawnictwo Colorful Media przygotowało dla nas wiele ciekawych artykułów. 

Magazyn otwiera płyta, serial oraz książka wydania - autorzy wydania polecają nam najnowszą płytę zespołu Morat, tworzących muzykę z gatunku pop/folk; serial policyjny El Caso oraz El Regreso Del Catón Matilde Asensi. Artykuł czołowy dotyczy Flamenco, zjawiska kulturowego - które dla mnie do tej pory wiązało się wyłącznie z tańcem -  obejmujące muzykę, śpiew, taniec, strój i zachowania. Poznajemy Rosę Montero, hiszpańską dziennikarkę, obrończynię praw zwierząt oraz autorkę takich książek, jak Córka Kanibala, czy Stąd do Tartaru. Obszerny artykuł daje nam możliwość poznania tej niesamowitej kobiety. Prócz tego, mamy okazję przeczytać o naszym społeczeństwie - blogach.  Sekcja Vajes, czyli podróże, przenosi nas na Minorkę, wyspę spokoju - cudowne ilustracje oraz bogaty artykuł zahaczający również o fakty historyczne oraz ciekawostki. To wydanie wydaje się być krótsze niż poprzednie, ale jest równie ciekawe. Magazyn zamyka test pozwalający nam sprawdzić, co udało się nam nauczyć.   

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Colorful Media!



wtorek, 4 października 2016

43. Lato leśnych ludzi, Maria Rodziewiczówna

Ten kto śledzi moje wpisy, wie, że Lato leśnych ludzi to druga książka Rodziewiczówny, którą przeczytałam. Tytuł od dawien dawna obijał mi się o uszy i z czasem nabrałam ogromnej ochoty na poznanie zawartości tej książeczki. Jesień przywitałam tą książką - opowiadającą o  czystej miłości do natury, ucieczce od gwaru miasta, istotności ciężkiej pracy w życiu oraz budowania czegoś od podstaw. Ważnym faktem jest, iż sama Rodziewiczówna spędzała lato wraz ze swoimi przyjaciółkami w niemal identyczny sposób - Lato leśnych ludzi to piękna powieść, a zarazem cząstka życia autorki.  

Lato leśnych ludzi to powieść wydana w 1920 roku. Swego czasu była to lektura uzupełniająca w 7 klasie podstawowej (mnie to  już nie obejmowało - jestem pokoleniem molochów, czyli gimnazjów). Historia, która doczekała się ekranizacji w 1984 roku w postaci pięcioodcinkowego serialu telewizyjnego. Tytuł powieści wiele zdradza - historia faktycznie skupia się na ludziach, a właściwie trójce ludzi, którzy spędzają ze sobą lato w puszczy. Lato nie lato, bo oś czasu sięga od marca/kwietnia do października. Rosomak, Pantera i Żuraw, gdy tylko natura na to pozwala, uciekają w głąb puszczy, gdzie żyją w jedności z naturą. Mieszkają w drewnianej chatce, uprawiają ogród, łowią ryby, doglądają zwierząt oraz wchodzą w coraz bliższe relację z matką naturą. Wydaje się, że każdy odgłos, trop, drzewo, czy leśna ścieżka jest wyryta w ich pamięci. Każdy z nich ma jakąś pasję, której oddaje się w wolnej chwili, np. Rosomak interesuje się ornitologią. Mężczyźni żyją w poddaństwie wobec praw natury, mocy która znacznie ich przewyższa. Żyjący w przekonaniu, że nie należy wtrącać się w decyzje matki natury, biernie przyglądają się rytmowi boru - z malutkim ustępstwem (podczas karania leśnych zbrodniarzy). Ważnym motywem jest dołączenie do mężczyzn siostrzeńca Rosomaka - chłopca, który zyskuje przydomek Coto. To może być każdy z nas, człowiek wiedzący o przyrodzie tyle co nic, nie rozumiejący jej, nie dostrzegający piękna zjawisk - ale za to powoli uczący się tego wszystkiego. 

,,Właściwy byt ziemi stanowią słabi i mali, a posłuszni swemu zadaniu."

Powieść Rodziewiczówny to idylliczny obraz czystej natury i miłości do niej. Napisany nieco archaicznym językiem początkowo może być trudny w odbiorze - sama przy pierwszych dwóch rozdziałach męczyłam się i omal nie odłożyłam książki na półkę, ale wytrwałam, a lektura książki szybko stała się dla mnie przyjemnością. Z ciekawości, gdy tylko zakończyłam Lato leśnych ludzi, przeskoczyłam na początek książki i przeczytałam właśnie te dwa trudne dla mnie rozdziały i wiecie co? Wcale nie były już ciężkie do przeczytania. Można tu znaleźć elementy baśni - Rodziewiczówna przenosi nas w krainę spokoju, gdzie rządzi Bóg i natura; gdzie człowiek nie musi martwić się o swoje bezpieczeństwo i wyglądać wroga. Lato leśnych ludzi to książka, która całkowicie mnie oczarowała, po którą sięgałam zmęczona, a odkładałam zrelaksowana. Bałam się, że będzie nudno, że nie zrozumiem przesłania jako dziecko XXI wieku, czasów konsumpcjonizmu i globalnego niszczenia natury. Ale było pięknie, a pióro Rodziewiczówny po raz kolejny mnie zaskoczyło i zachęciło do dalszego poznawania jej twórczości. Podczas lektury często zastanawiałam się, jak ta książka została odebrana w czasach mojego dziadka - i właściwie zawsze odpowiedzią było to, iż musiała zrobić prawdziwą furorę wśród młodzieży polskiej. Autorka stworzyła zabawną i pełną złotych myśli książkę; pomimo upływu czasu wciąż aktualną, a może nawet bardziej aktualną? Ile ludzi, gdy tylko może, pakuje swoje rzeczy, bierze dzieci pod pachę i ucieka - może nie do borów, ale na pewno na wieś, by tylko wydostać się z tych betonowych lasów. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG.