Ten kto śledzi moje wpisy, wie, że Lato leśnych ludzi to druga książka Rodziewiczówny, którą przeczytałam. Tytuł od dawien dawna obijał mi się o uszy i z czasem nabrałam ogromnej ochoty na poznanie zawartości tej książeczki. Jesień przywitałam tą książką - opowiadającą o czystej miłości do natury, ucieczce od gwaru miasta, istotności ciężkiej pracy w życiu oraz budowania czegoś od podstaw. Ważnym faktem jest, iż sama Rodziewiczówna spędzała lato wraz ze swoimi przyjaciółkami w niemal identyczny sposób - Lato leśnych ludzi to piękna powieść, a zarazem cząstka życia autorki.
Lato leśnych ludzi to powieść wydana w 1920 roku. Swego czasu była to lektura uzupełniająca w 7 klasie podstawowej (mnie to już nie obejmowało - jestem pokoleniem molochów, czyli gimnazjów). Historia, która doczekała się ekranizacji w 1984 roku w postaci pięcioodcinkowego serialu telewizyjnego. Tytuł powieści wiele zdradza - historia faktycznie skupia się na ludziach, a właściwie trójce ludzi, którzy spędzają ze sobą lato w puszczy. Lato nie lato, bo oś czasu sięga od marca/kwietnia do października. Rosomak, Pantera i Żuraw, gdy tylko natura na to pozwala, uciekają w głąb puszczy, gdzie żyją w jedności z naturą. Mieszkają w drewnianej chatce, uprawiają ogród, łowią ryby, doglądają zwierząt oraz wchodzą w coraz bliższe relację z matką naturą. Wydaje się, że każdy odgłos, trop, drzewo, czy leśna ścieżka jest wyryta w ich pamięci. Każdy z nich ma jakąś pasję, której oddaje się w wolnej chwili, np. Rosomak interesuje się ornitologią. Mężczyźni żyją w poddaństwie wobec praw natury, mocy która znacznie ich przewyższa. Żyjący w przekonaniu, że nie należy wtrącać się w decyzje matki natury, biernie przyglądają się rytmowi boru - z malutkim ustępstwem (podczas karania leśnych zbrodniarzy). Ważnym motywem jest dołączenie do mężczyzn siostrzeńca Rosomaka - chłopca, który zyskuje przydomek Coto. To może być każdy z nas, człowiek wiedzący o przyrodzie tyle co nic, nie rozumiejący jej, nie dostrzegający piękna zjawisk - ale za to powoli uczący się tego wszystkiego.
,,Właściwy byt ziemi stanowią słabi i mali, a posłuszni swemu zadaniu."
Powieść Rodziewiczówny to idylliczny obraz czystej natury i miłości do niej. Napisany nieco archaicznym językiem początkowo może być trudny w odbiorze - sama przy pierwszych dwóch rozdziałach męczyłam się i omal nie odłożyłam książki na półkę, ale wytrwałam, a lektura książki szybko stała się dla mnie przyjemnością. Z ciekawości, gdy tylko zakończyłam Lato leśnych ludzi, przeskoczyłam na początek książki i przeczytałam właśnie te dwa trudne dla mnie rozdziały i wiecie co? Wcale nie były już ciężkie do przeczytania. Można tu znaleźć elementy baśni - Rodziewiczówna przenosi nas w krainę spokoju, gdzie rządzi Bóg i natura; gdzie człowiek nie musi martwić się o swoje bezpieczeństwo i wyglądać wroga. Lato leśnych ludzi to książka, która całkowicie mnie oczarowała, po którą sięgałam zmęczona, a odkładałam zrelaksowana. Bałam się, że będzie nudno, że nie zrozumiem przesłania jako dziecko XXI wieku, czasów konsumpcjonizmu i globalnego niszczenia natury. Ale było pięknie, a pióro Rodziewiczówny po raz kolejny mnie zaskoczyło i zachęciło do dalszego poznawania jej twórczości. Podczas lektury często zastanawiałam się, jak ta książka została odebrana w czasach mojego dziadka - i właściwie zawsze odpowiedzią było to, iż musiała zrobić prawdziwą furorę wśród młodzieży polskiej. Autorka stworzyła zabawną i pełną złotych myśli książkę; pomimo upływu czasu wciąż aktualną, a może nawet bardziej aktualną? Ile ludzi, gdy tylko może, pakuje swoje rzeczy, bierze dzieci pod pachę i ucieka - może nie do borów, ale na pewno na wieś, by tylko wydostać się z tych betonowych lasów.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG.
Nie wiem czy książka by mnie zachwyciła, więc póki co sobie ją odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
Bardzo kiedyś Rodziewiczównę lubiłam
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy ta książka jest dla mnie, ale nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńTa książka wygląda na bardzo spokojną i stonowaną- a od czasu do czasu lubię przeczytać coś takiego :) Myślę więc, że w najbliższym czasie sięgnę po nią. /Klaudia
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Radziewiczównę, ale tej powieści nie znam. Skupiam się na etniczności i pojęciu "obcego", a tutaj go chyba nie ma.
OdpowiedzUsuńMyślę, że znalazłabyś tam coś takiego. Coto był obcy, nie pasował do "leśnych ludzi" :)
UsuńKsiążka moich dziecięcych lat. Dziękuję za przypomnienie. :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam i teraz żałuję :(
OdpowiedzUsuńCzytałam ostatnio MIędzy ustami a brzegiem pucharu. Łatwym językiem napisane to nie było, ale nie było nawet tak źle. ;)
OdpowiedzUsuńWidzę powrót do starej, polskiej literatury :) Ja jakos nie przepadam za twórczością Pani Marii, jednak mam nadzieję, że kiedyś trafię na jakąś książkę, która przypadnie mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńTak czy siak, miło wejść na jakiegoś bloga i zobaczyć coś zupełnie innego niż wszędzie indziej ;)
Pozdrawiam serdecznie i dodaje do obserwowanych :)
Na planecie Małego Księcia
Książka raczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuńJa ostatnio cierpię na przemęczenie, więc może również i mnie ten tytuł by zrelaksował ;)
OdpowiedzUsuńMoże znów do niej zajrzę. :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale właściwie nic konkretnego. "Lato leśnych ludzi" wydaje się być naprawdę ciekawe. ^^
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam twórczości Marii Rodziewiczówny.
OdpowiedzUsuńAle może warto to zmienić. :)
Mam do nadrobienia kilka klasyków, więc tę pozycję dopisuję do tejże listy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com