Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

środa, 30 marca 2016

23. Wielki Nieobecny, Kem Frydrych

Debiuty są różne - udane i mniej udane. Ich ocena jest niezwykle trudna, bo ciężko oceniać początki. Wielki Nieobecny to Self-Publishing. Coś, czego osobiście się obawiam, ponieważ nie wiadomo co przyjdzie nam czytać. Z jednej strony mamy szansę wytropić bestseller, ale z drugiej istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że książka okaże się totalnym flopem.   


,,...my się zmieniamy i dlatego świat się zmienia"

Sięgając po pierwszy tom debiutanckiej serii autorki ukrywającej się pod pseudonimem Kem Frydrych, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Tytuł kompletnie nic nie zdradza, okładka jest równie tajemnicza, a opis książki tylko co nieco przybliża. Nie będę ukrywać, że treść zaskoczyła mnie zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.  Przed sporządzeniem recenzji mam jedną żelazną zasadę: lepiej wiedzieć więcej, niż mniej a zwłaszcza jeżeli chodzi o temat, na który będę się wypowiadała. Wielki Nieobecny to książka, która powstała (można tak powiedzieć) przypadkowo. Autorka to kobieta, która z pisarstwem nie miała wcześniej nic wspólnego. Jak sama napisała na początku książki, Wielki Nieobecny był zaskoczeniem nie tylko dla jej znajomych i rodziny, ale również i dla niej samej, bo wcześniej nie stworzyła nawet opowiadania. Muszę powiedzieć, że powód powstania tej serii mnie rozczulił. Autorka chciała napisać coś dla swojej wnuczki - początkowo miało być to krótkie opowiadanie o miłości pięknej, czystej, duchowej. W efekcie krótkie opowiadanie stało się materiałem na czterotomową powieść. Robi wrażenie, czyż nie? Ale jak powszechnie wiadomo: liczy się jakość, nie ilość.  

Jak przedstawić prawdziwą miłość, kiedy cielesność i kontakt fizyczny przysłoniły istotność związku emocjonalnego? Czasami wydaje się to już niemożliwe - i to już nie znalazło się tutaj przypadkowo. Żyjemy w czasach, kiedy seks i miłość często są postrzegane jako jedność. Wartości, którymi kierowano się kiedyś, aktualnie są przeżytkiem, mrzonką. Związek oparty na wspólnym zaufaniu, szacunku, wsparciu oraz przyjaźni stał się czymś w rodzaju mitu. Dla mojego pokolenia często pojęcie właśnie takiej miłości jest zupełnie obce, a co dopiero będzie za kilka lat? Autorka zrobiła coś dobrego nie tylko dla swojej wnuczki. Pokazała, że prawdziwa miłość to przede wszystkim związek dusz a nie ciał. 

Niestety, podczas lektury wiele rzeczy mi nie odpowiadało - przede wszystkim, choćbym nie wiem jak się starała, nie potrafiłam nie zauważać amatorstwa. Bardzo irytowały mnie rozlazłe zdania - zwłaszcza, że ich treść mogła być zawarta w zdaniu o połowę krótszym. Wszystkie te gdyż, iż, bo, ponieważ, więc szczególnie dawały mi się we znaki. Pamiętam, jak czytałam Jak pisać. Pamiętnik Rzemieślnika spod pióra Stephena Kinga, i tam było takie mądre, bardzo mądre zdanie:  musimy zabijać, to co kochamy. Co prawda, są to słowa Hemingwaya, ale King trafnie odniósł to do pisarstwa oraz podparł wieloma przykładami. Mniej wcale nie oznacza gorzej, a w przypadku pisania odważę się stwierdzić, że lepiej. Kolejną rzeczą, która zdarzyć się nie powinna, to dziwna mieszanka imion. Pojawia się bohater imieniem Karl, następnie Frank, Natalie, Saab, w pewnym momencie poznajemy Anmarie. Aż tu nagle wyskakuje nam Mateusz i Janek. No...właśnie. Pamiętam, że w tym momencie naprawdę się pogubiłam. W mojej głowie pojawiło się pytanie Gdzie my właściwie się znajdujemy? Byłam pewna, że akcję osadzono zagranicą, ale chyba się myliłam. Nie jestem czepialska, to naprawdę nie tak! Ale, według mnie - oczywiście, powinniśmy się trzymać albo imion zagranicznych, albo polskich.  Następną sprawą były dziwne, naprawdę dziwne sytuacje, które nie wnosiły do fabuły nic, a tylko ją udziwniały. Szczególnie w pamięci utkwiło mi, gdy Natalie zasnęła na kanapie w butach. Karl zdecydował jej je zdjąć, odkrywając, że dziewczyna ma zdarte skarpetki i stwierdził, że następnego dnia podaruje dziewczynie parę czystych skarpet. 


,,Dobrze, że tylko dziewczyny się czerwienią"


Ogólna tematyka Wielkiego Nieobecnego to ciekawy zlepek różnych motywów zahaczających o wymiar fizyczny i duchowy człowieka. Książkę zakwalifikowałam do literatury ezoterycznej. Treść debiutu Frydrych osnuta jest na ogół atmosferą tajemnicy, miejscami wkraczamy w klimat iście ze snu. Poznajemy zwyczajnych ludzi, którym przytrafiają się nieprzypadkowe przypadki. Plusem powieści jest poczucie humoru bohaterów. Nie jestem typem człowieka, który czytając zabawną książkę śmieje się w głos, ale niektóre słowa wywołały na moich ustach uśmiech i całkiem rozbawiły. W gruncie rzeczy Wielki Nieobecny to przyjemna historia - lekka (czasami aż nazbyt lekka), a mimo to wymagająca refleksji, by odkryć jej głębszy sens. Kolejnym plusem tej powieści jest jej niecodzienność. Z taką tematyką jeszcze się nie spotkałam. Mamy tutaj mieszankę meta-fizyki, miłości, sztuki walk, medytacji. Dla mnie była to podróż w nieznane. 

Jak na powieść, która powstała z niczego, mogę stwierdzić, że jest to całkiem niezły początek. Autorka ma naprawdę dobre pomysły, ale nad ich realizacją musi jeszcze popracować. Wielki Nieobecny to książka, która wymaga chwili refleksji, zastanowienia. Choć napisana jest bardzo prostym językiem, to niesie za sobą pewne wartości, które na pierwszy rzut oka są niewidoczne. 

ocena: 5,5/10

Za egzemplarz bardzo dziękuję Autorce!  

piątek, 25 marca 2016

22. Czerwona Królowa, Victoria Aveyard

Czerwona Królowa, wspaniały debiut, książka roku według portalu lubimyczytać.pl, masa fanów i ogromna liczba pozytywnych recenzji w blogosferze. W końcu i ja musiałam sprawdzić, o co tyle hałasu. A raczej o kogo. Oczywiście negatywnych opinii nie mogło braknąć: kiepska, plagiat, zlepek motywów z innych książek. Czy kiepska? Jak dla mnie, nie. Plagiat? Na to pytanie powinna odpowiedzieć sama autorka. Czy zawiera motywy z innych książek? Owszem, zawiera.

W Niezgodnej usposobienie decydowało o przynależności, w Igrzyskach Śmierci miejsce urodzenia oraz zamieszkania - natomiast w Czerwonej Królowej to, kim jesteś i kim będziesz zależy od koloru krwi. Ludzie dzielą się na Czerwonych oraz Srebrnych. Jak same nazwy mówią Czerwoni mają czerwony kolor krwi, zwyczajny. Są to ludzie niżsi klasą, są podlegli Srebrnym, żyją biednie jako rybacy, technicy, służący; codziennie walczą o kawałek chleba,  ich dzieci wysyłane są na niekończącą się wojnę, z której najprawdopodobniej nie wrócą. Srebrni to klasa wyższa, lepsza. Cechuje ich bezduszność, bladość, niesamowite umiejętności, styl życia oraz srebrna krew. Jak Czerwoni dzielą się pod względem zawodu, tak Srebrni na domy i co się z tym wiąże, poprzez umiejętności. Wodniacy - władający wodą, Zieleńce - operujący naturą, Psychicy - potrafiący zawładnąć twoim umysłem, Zwinni - niesamowicie szybcy, Siłacze - obdarzeni horrendalną siłą, Żeleźce - sprawujący psychiczną i fizyczną władzę nad metalem. I tak dalej, i tak dalej. Narratorką powieści jest osiemnastoletnia Czerwona - Mare Barrow.  Urodziła się w Pale - małej, ubogiej wiosce położonej w regionie Capital. Brązowe włosy, brązowe oczy, wychudła sylwetka, twarz niewyróżniająca się z tłumu. Ucho dziewczyny zdobią trzy kolczyki - pamiątki; każdy odpowiadający jednemu bratu. Tramy, Bree oraz Shade poprzez przymusowy pobór zostali wysłani na wojnę. Od tego czasu Mare mieszka tylko z rodzicami i młodszą siostrą, Gisą, będącą jej przeciwieństwem. Cicha, ładna, zdolna, podporządkowująca się narzuconym warunkom życia. Gdy Gisa wyszywa piękne wzory dla Srebrnych, Mare okrada Czerwonych, próbując zapewnić rodzinie byt. Poprzez niesamowity splot zdarzeń, Mare trafia do pałacu królewskiego, gdzie ze zwykłej Czerwonej staje się księżniczką, wielmożną panną, której trafiła się nie lada gratka - przyszłość u boku księcia. Historia jak z bajki, nieprawdaż? Niestety, w rzeczywistości wcale to bajką nie jest, a koszmarem. 

Nie będę ukrywać, że Czerwona Królowa okazała się być dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Do lektury tej książki podeszłam z całkowitym dystansem, a nawet pewnego rodzaju uprzedzeniami, bo choć zdobyła ona masę plusowych opinii, to i tych minusowych wcale mało nie było. Autorce zarzucano schematyzm, przewidywalność, ściągnięcie wątków z innych książek oraz... plagiat. Tak jak wcześniej wspomniałam, w Czerwonej Królowej pewne wątki faktycznie nakładają się z wątkami innych książek tego typu. Można dopatrzeć się podobieństwa do Igrzysk Śmierci, Niezgodnej, może i nawet Zmierzchu, X-Menów. Ale ja czytałam dla przyjemności, a nie po to, by wyliczać, gdzie, jak i do czego jest podobna w danym momencie. Prawda jest taka, że Victoria Aveyard stworzyła niesamowite uniwersum, w którym kolor krwi stanowi WSZYSTKO. Co wywarło na mnie największe wrażenie? Nie bohaterowie, ich umiejętności, lecz właśnie świat - Norta, po którym poruszaliśmy się wraz z główną bohaterką. Plastyczne opisy Summerton, Archeon oraz Szarego Miasta całkowicie przekonały mnie do Czerwonej Królowej. 


,,Taka jest nasza natura - powiedział Julian. - Niszczymy. To cecha charakterystyczna ludzkiego rodzaju. Niezależnie od koloru krwi, zawsze upadamy." 


Bohaterowie Czerwonej Królowej Aveyard prócz klasycznego podziału (Srebrni i Czerwoni; Srebrni i ich umiejętności) dzielą się również na trzy rodzaje: złych, dobrych oraz tych, którzy ukrywają swoją prawdziwą naturę. Miejscami fabuła powieści jest ekstremalnie zawiła i potrafi wbić człowieka w stan osłupienia. Sama dałam się nabrać - a słowa, które napisałam w poprzednim poście stanowią tego świetny dowód. Czerwona Królowa to potężna dawka emocji: szoku, rozczarowań, współczucia. Autorka bezwzględnie brnie przez historię, nie boi się zostawić po sobie ofiar. Relacje między bohaterami formują się, ulegają drastycznym zmianą. Główka bohaterka nie jest postacią jednoznaczną, wywołującą tylko pozytywne odczucia. Jest jak najbardziej ludzka - egoistyczna, kieruje się swoimi odczuciami i nie raz ktoś na tym cierpi. Postaci drugoplanowe choć nieco pominięte, stanowią dobre tło powieści. Mam nadzieję, że w Szklanym Mieczu Aveyard zwróciła większą uwagę na Elarę Merandus, czyli matkę Mavena. Jak dla mnie, pod względem kreacji bohaterów, jest ona największym sukcesem autorki. Samą swoją osobą potrafi wzbudzić wiele emocji. Jak dla mnie, stanowi ona odpowiednik okropnego Joffreya Baratheon z Gry o Tron. Prócz tego, kolejną świetną postacią drugoplanową jest Julian. Postać wielowarstwowa, mająca wiele do zaoferowania fabule. Wątki miłosne stanowią plus Czerwonej Królowej. Nie są tak mdłe i schematyczne, jakby można było się spodziewać. Oczywiście, mamy tutaj coś w rodzaju trójkąta, miejscami czworokąta (jak się tak dokładniej przyjrzeć), ale jest to zrobione w przyjemny sposób. Autorka nie wciska nam na siłę miłości - choć muszę przyznać, że wątek między Mare, a tym lepszym księciem wziął się jakby znikąd, po prostu zbyt szybko.  Jeżeli autorka nie sknoci czegoś po drodze, to czeka nas naprawdę niesamowita historia.    

Victoria Aveyard zaprosiła czytelników do bezwzględnego świata, gdzie każdy może zdradzić każdego. Miejscami czytanie Czerwonej Królowej przypominało bezwiedne spadanie ze wzgórza, połączone z przewrotkami i siniakami. Autorka sukcesywnie buduje klimat, by w końcu uderzyć z siłą huraganu. Początek tej historii jest jak najbardziej udany. Pomimo podobieństw mogę śmiało powiedzieć, że jest to oryginalna historia.  Szczerze mówiąc, boję się czytać drugiej części - obawiam się, że się zawiodę, bo Czerwona Królowa okazała się być świetna! Aveyard postawiła sobie naprawdę wysoką poprzeczkę, co może skończyć się źle.


ocena: 9/10

wtorek, 22 marca 2016

Unpopular Opinions Book Tag


Za nominację do tego tagu serdecznie dziękuję Wiktorowi z My BookTown. Pozwoliłam sobie ukraść grafikę. Już dawno chciałam wykonać ten tag u siebie - ciekawe pytania wymagające rozbudowanych i przemyślanych odpowiedzi. W poście pojawią się jakieś spojlery, więc dla swojego bezpieczeństwa miejcie oczy szeroko otwarte. 


1. Popularna książka lub seria, której nie lubisz.

Od razu nasuwa mi się tutaj seria Niezgodna autorstwa V. Roth, czyli książka nazywana fenomenem, autorka zyskała miano najlepszej roku, itd. A dla mnie, niestety, Niezgodna okazała się być jednym wielkim flopem. Pierwsza część serii jeszcze była dobra. Nie wciągnęłam się w fabułę, tak jak powinnam, ale i tak mogę powiedzieć, że początek był dobry. Całkiem nieźle zbudowany świat, ciekawy koncept, pomysłowy podział na frakcje, interesujący bohaterowie. Zbuntowana okazała się być znacznie, znacznie gorsza od pierwszej części. Czytanie drugiej części dłużyło mi się, po książkę sięgałam niechętnie. Lektura stała się być ciężarem, a nie przyjemnością. Po prostu chciałam dokończyć rozpoczętą serię. A później zdarzyła się Wierna. Jeżeli Zbuntowana była słaba, tak zakończenie trylogii było  k o s z m a r n e. Nudne, mdłe i w ogóle... nie! Bycie w głowie Tobiasa okazało się być udręką. A właściwie myśli Tobiasa niezbyt różniły się od myśli Tris. Gdyby nie fakt, że autorka umieściła przy rozpoczęciu rozdziału informację z czyjej perspektywy patrzymy na świat, to nawet bym się nie zorientowała.  I przyznam się tutaj przed Wami wszystkimi - nie dokończyłam Niezgodnej. Nie byłam w stanie. Nawet nie wiem, w którym momencie porzuciłam dalszą lekturę, ale byłam w połowie ostatniego tomu.



2. Popularna książka lub seria, której wszyscy nienawidzą, ale Ty kochasz.
Może nie tak znowu wszyscy, ale wiele osób nie znosi sagi Zmierzch. Właściwie Zmierzch podzielił ludzi na dwie grupy. Tych, którzy aż nazbyt go kochają oraz tych, którzy wprost nie cierpią. Ja należałam do tej pierwszej grupy. Uwielbiałam tę historię - na szczęście nie dopuszczałam się jakichś nastoletnich dziwactw, np. nigdy nie całowałam plakatu przedstawiającego Edwarda. Troszkę śliniłam się na ciało Jacoba, ale to raczej nic dziwnego, bo aktor był wtedy w naprawdę dobrej formie. Moja miłość do tej sagi zapewne wzięła się z faktu, iż podczas jej czytania byłam w idealnym do tego wieku. Teraz nie wiem, czy odnalazłabym w tej historii to, co odnalazłam kiedyś. A filmy? Filmy były dobre. 



3. Trójkąt miłosny, w którym główny bohater/bohaterka, według Ciebie, wybrała złą osobę LUB literacka para, której nie lubisz.

Troszkę żałuje, że Bella wybrała Edwarda. Wiem, wiem - przeznaczenie, te sprawy. Jednak pamiętam, że podczas czytania Księżyca w Nowiu ogromnie kibicowałam jej i Jacobowi. Jestem w trakcie czytania Czerwonej Królowej  (aktualnie 300str.) i jeszcze nie wiem, jak potoczą się losy bohaterów, ale wiem, że znajduję się tuż przed największą dawką emocji - bo zbliżam się o końca i, kurczę, wiem, że teraz napiszę zapewne coś, co wszyscy uznacie za brednie, ALE bardzo nie podoba mi się to co rodzi się między Mare a Calem. Maven jest taki dobry i chciałabym, żeby Mare wybrała jego, a nie tego idealnego chłoptasia. 

4. Popularny gatunek literacki, po który rzadko sięgasz.
Zdecydowanie Young Adult oraz New Adult. Ogólnie to nie mam nic przeciwko tym gatunkom, ale jakoś niezbyt często sięgam po nie tak sama od siebie. Ale w okresie wiosna/lato mam zamiar to zmienić. 

5. Popularny bądź uwielbiany bohater, którego Ty nie lubisz.

Nigdy nie mogłam się przekonać do Gale'a z Igrzysk Śmierci Suzanne Collins. Wiem, że był dobry i nie krytykuję tych, którzy go polubili, ale niestety, ja do tego grona nie należę. Zapewne powodem było to, iż od początku stałam murem za Peetą i nawet niezaprzeczalny urok Liama Hemswortha nie pomógł tej postaci w moim przypadku. A szkoda, bo Hawthorne zasługiwał na sympatię, tylko za cholerę nie umiem jej z siebie wykrzesać. 

6. Popularny autor, do którego nie jesteś przekonany.
John Green. Nie wiem, co mam do tego gościa, ale nie mogę z nim. Nie ciągnie mnie do jego twórczości, a właściwie jak widzę jego nazwisko to mnie odrzuca, a nie przyciąga. Zupełnie nie wiem dlaczego. Jakaś taka awersja. 

7. Popularny wątek/motyw, którego masz już dosyć.
Chyba nie zdziwię nikogo, jak napiszę, że mam dosyć trójkątów miłosnych. Bo chyba każdy ma już tego  dosyć. A co najgorsze - autorzy nie mają tego dosyć, a nawet posuwają się coraz to dalej, tworząc czworokąty, jak nie pięciokąty miłosne. 

8. Popularna seria, której nie chcesz przeczytać.
Kroniki Podziemia autorstwa Suzanne Collins, czyli seria o Gregorze. Nie ciągnie mnie do tego kompletnie. Choć wiele osób chwali sobie tę serię, ja pozostaję z boku i biernie się przyglądam pozytywnym opinią. Był taki moment, że zaczynałam się łamać, ale w porę się opamiętałam i znowu jestem anty-Gregor. Następnie seria Rywalki. W tym przypadku to jest tak, że kiedyś bardzo chciałam to przeczytać, ale teraz już nie.  

9. Mówi się, że „Książka jest zawsze lepsza od filmu", ale który film lub serial, podobał Ci się bardziej niż książka?   
Zdecydowanie serial Pamiętniki Wampirów był lepszy od książki. Książki napisane przez L. J. Smith były po prostu... dziwne. I to naprawdę dziwne. Jakieś wielo-ogonowe lisy z tajemnymi mocami, itd. Początek był dobry (podobny jak w serialu) i wszystko zapowiadało się zachęcająco, a tu nagle bum i autorkę zdecydowanie poniosła wodza fantazji - a nawet odważę się powiedzieć, że wykopała ją poza wszelkie granice. Szybko odłożyłam te książki na półkę, gdzie siedzą nietknięte po dziś.  

Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację. Nominuję KAŻDEGO, kto tylko chce wykonać ten tag u siebie - a zachęcam, bo pytania są świetne.   

czwartek, 17 marca 2016

21. Idiota, Fiodor Dostojewski

Dostojewskiego nie trzeba nikomu przedstawiać - twórca genialny, ponadczasowy, legendarny. Idiota pomimo jakże banalnego tytułu, jest powieścią niezwykle ambitną, wymagającą aktywnego myślenia, analizowania, skupienia. To nie jest książka, którą można połknąć w jeden, dwa, czy nawet trzy dni. Oj, nie. Wydawnictwo MG przygotowało dla czytelników wydanie, które pomimo sporej wielkości, spokojnie można nosić przy sobie, bo jest lekkie jak piórko. Jednak samym Idiotą można nawet i zabić. 650 w pełni zapisanych stron - tomisko wywołujące strach i ogólne poruszenie. Część osób zapewne zrezygnowało z tej pozycji przez gabaryty, część przez nazwisko autora - mało kto sięga po Dostojewskiego dla rozrywki. Od tego mamy lekką literaturę obyczajową, młodzieżówki, ale nie Dostojewskiego! A ta część, która jednak postanowiła przemóc się i przeczytać tą głęboką powieść, zapewne jest pod niemałym wrażeniem - zupełnie jak ja. Idiota Dostojewskiego stanowił moje osobiste wyzwanie. Było to moje drugie spotkanie z twórczością jednego z głównych reprezentantów literatury rosyjskiej. W trakcie technikum miałam przyjemność poznać Zbrodnię i Karę. 

,,Żegnaj, książę, pierwszy raz w życiu widziałam człowieka!"

Książę Lew Nikołajewicz Myszkin przyjeżdża do rodzinnej Rosji po kuracji w Szwajcarii. Oprócz swego tytułu i dalekiej krewnej w Petersburgu nie ma zupełnie nic. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że jest on spadkobiercą ogromnej fortuny, która przysporzy mu wiele kłopotów. Książę jest postacią zupełnie inną. Wyróżnia się niczym biała kropka na czarnym tle. Z łatwością można dostrzec jego nietypowe cechy, stanowiące oś fabuły powieści - prostotę, dobroć, ufność. Brak w nim fałszu, pozy, obłudy i chciwości, które wprost emanują od poznanych przez niego Rosjan, głównie mieszkańców Petersburga, gdzie głównie skupia się akcja powieści. Czystość księcia jest tak atypowa i ponadprzeciętna, iż wywołuje ogólne zdziwienie, a wręcz podejrzliwość. Charakter Myszkina to całkowite odstępstwo od niespisanej normy, dziwaczność. Nic więc dziwnego w tym, że sam książę jest nazywany idiotą. Patrzy na świat z dziecięcą naiwnością - wierzy w każde słowo, nie zna kłamstwa, przez co często wprowadza zamieszanie wśród swoich przyjaciół. To wypapla jakiś sekret, to zupełnie przypadkowo odkryje brudek. W każdym stara się widzieć dobro, najczęściej obwinia samego siebie. Bezsprzecznie bezwzględny, ówczesny świat salonów rosyjskich nie jest odpowiednim miejscem dla takiego człowieka - ale teraz warto zadać sobie pytanie. Czy nasz świat w ogóle jest odpowiednim miejscem dla takiego człowieka? Inność księcia również stanowi temat godny rozważań. Jego odmienność polega na dobroci. Dobroci, która powinna być tą właściwą normalnością, a nie odstępstwem od normy, czynnikiem budzącym podejrzliwość.  Książę przypomina biblijnego Jezusa Chrystusa - jest sterylnie czysty niczym szpitalny pokój. I każdy chce położyć na nim brudne łapska.  
Faktem jest, iż Idiota to arcydzieło dwóch portretów kobiecych - Agłai Iwanownej oraz Nastazji Filipownej. Nastazja Filipowna to postać kontrowersyjna, wielowymiarowa, wzbudzająca skrajne emocje - nienawiść, współczucie. Z jednej strony mamy przed sobą skrzywdzoną, wykorzystywaną kobietę, z drugiej kokietkę, manipulantkę, osobę zdolną do każdej podłości. Postać, którą można porównać do szaleństwa i gorączki. A w gruncie rzeczy to obraz tragedii, autodestrukcji. Z kolei Agłaja to rozpieszczona, kapryśna, irytująca, humorzasta pannica, nosząca głowę stanowczo zbyt wysoko. Nie potrafi określić ani samej siebie, ani swoich uczuć. Dostojewski wykreował je w sposób, w który moja osoba ścierpieć ich nie potrafi. Do obu kobiet pałałam niechęcią. Ogólnie rzecz biorąc, Idiota stanowi arcydzieło nie tylko w przypadku tych dwóch postaci, ale wielu innych. Każda osoba, która pojawia się na kartach powieści jest dopracowana w najmniejszym szczególne. Ich prawdziwość potrafi uderzyć. Mamy tu przypadki złe, skrajnie złe, piękne z zewnątrz i obrzydliwie zepsute w środku. Przypadki, które wręcz wołają o litość, skuchę i współczucie. Miejscami groteskowe, karykaturalne. Dostojewski niczym dziecko bawiące się plasteliną, modeluje postaci ludzkie. Raz hiperbola, raz lilota - jakże łatwo się w tym pogubić.  A te sceny! Do dziś mam przed oczami scenę, która odbyła się w wieczór imienin Nastazji Filipownej, kiedy to miała zdecydować o swoim dalszym losie. Ile emocji, szyderstwa, bólu i zwrotów akcji Dostojewski dla nas przygotował. Idiota to prawdziwy kawał ciężkiej literatury: potęga charakterów, sceny podczas których emocje wywołują wręcz fizyczne objawy; istna burza doznań. 


,,Zdaje mi się, że jeśli człowiek stoi na przykład wobec nieuniknionej zagłady, dom się na niego wali, to ma wtedy ogromną ochotę usiąść, zamknąć oczy i czekać - niech się, co chce, dzieje!"

Świat przedstawiony w utworach Dostojewskiego jest zepsuty. W osławionej Zbrodni i Karze spotykamy się z brudnymi ulicami Petersburga, marginesem społecznym, nędzą, głodem, pijaństwem, chorobami. Tutaj, choć mamy do czynienia z wyższą klasą - z generałami, książętami, zacnymi damami, to świat ten  znacznie się nie różni. Ludźmi rządzą pieniądze i alkoholizm - nie serce. Potęga Rosji upada. Okazuje się, że elita rosyjska jest tak samo spaczona jak margines społeczny. Już podczas czytania Zbrodni i Kary w technikum, wiedziałam że geniuszu Fiodora Dostojewskiego nie da się ubrać w słowa. Po lekturze Idioty stwierdzam, że autor jest mistrzem klimatu. Nawet nie wiem w jaki sposób udało mu się stworzyć tak przerażająco realny obraz. Brudne ulice Petersburga i ogólne zepsucie wręcz fizycznie dotykają czytelnika.    

Muszę przyznać, że bałam się Idioty Dostojewskiego. Podczas lektury często zadawałam sobie pytanie, jak ja zrecenzuję taką książkę? Siadając do pisania miałam całkowitą pustkę w głowie. A później słowa zaczęły płynąć, szybko zamieniając się w rwący potok trudny do okiełznania i zatrzymania. Ta powieść to istny pojedynek, zbiór konfrontacji między pozą a prostotą, zakłamaniem a prawdą, chciwością a prostolinijnością, prawdziwą miłością a drwiną... bolączki ludzkie, które porusza autor są aktualne po dzień dzisiejszy - świat pnie się coraz wyżej, a człowiek upada coraz to niżej. 


ocena: 10/10

wstydem byłoby ocenić tę książkę słabiej.


Nakładem wydawnictwa MG ukazały się inne wspaniałe powieści Fiodora Dostojewskiego, które szczerze mogę Wam polecić - są ładnie wydane, ale co najważniejsze przy książkach takich gabarytów - są lekkie, a jednocześnie mają naprawdę wysoką jakość. Idiotę mogłam spokojnie nosić w torebce i wcale przy tym nie cierpiałam.  


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG

wtorek, 15 marca 2016

20. Między książkami, Gabrielle Zevin

Zupełnie zapomniałam o tej książce w podsumowaniu lutego - a jest to ostatnia powieść, jaką udało mi się przeczytać w ubiegłym miesiącu. Na zdjęciu mój egzemplarz dumnie pozuje z notatkami z językoznawstwa (jak dobrze, że mam sesję za sobą). Między książkami wylądowało u mnie tylko z jednego powodu - usłyszałam o tej powieści na pewnym vlogu, a że akurat rzuciła mi się w oczy z koszu z tanimi książkami, to jakże mogłabym jej nie porwać?   

,,Czym się różni jedna książka od drugiej? Bo przecież są różne. By się przekonać, trzeba zajrzeć do środka. Trzeba uwierzyć. I czasem się rozczarować, żeby innym razem móc się zachwycić.''


Zrzędliwy właściciel księgarni A.J. Fickry spotyka na swej drodze dwie kobiety: dwuletnią sierotę Maję oraz piękną przedstawicielkę handlową niewielkiego wydawnictwa. Obie znajomości wymagają serca, a serce A.J. od dłuższego czasu spowija smutek, samotność i żal. Dwa zdania i więcej wam nie zdradzę. Jakiś czas temu zrezygnowałam z czytania opisu z tyłu książki, dzięki czemu fabuła stanowi dla mnie tajemnicę i wam proponuję to samo. W przypadku książek, lepiej wiedzieć mniej, niż więcej. 


Między książkami to powieść o... książkach, relacjach międzyksiążkowych, które wytworzyły się pomiędzy bohaterami; to powieść o miłości, samotności, dorastaniu. Na pierwszy plan wysuwa się niezwykle specyficzny warsztat pisarski autorki. Może to kwestia tego, iż akcja dzieje się w czasie teraźniejszym? A może tego, że każdy rozdział poprzedzany jest krótkim, zazwyczaj jednostronnym fragmentem opowiadania. Zarówno tytuł jak i okładka przyciągają - nie tylko mola książkowego, ale w szczególności. Kto z nas nie chciałby przeczytać książki o książkach? Brzmi wspaniale - ale, niestety, Między książkami samo w sobie tak wspaniałe nie było. A dlaczego? Najprawdopodobniej to ja popełniłam błąd i postawiłam tej książce zbyt wygórowane oczekiwania. Ale uwierzcie mi, że recenzja tej książki, z jaką się zetknęłam nie mogła wywołać u mnie innych odczuć. Gdy zaczynałam czytać Między książkami wprost wierciłam się z ekscytacji. Co tam będzie na mnie czekać? Z pewnością treść książki była wartościowa, poruszająca i wymagająca refleksji, ale warsztat pisarski Zevin miał swoje minusy. Po pierwsze, akcja powieści choć sunęła na przód, sprawiała wrażenie zastygłej w miejscu. Część osób, które spotykały się z tą książką, zapewne w tym momencie pytają jaka akcja? Fakt. Dużo się nie działo. Po drugie, wkręcenie się w fabułę zajęło mi dosyć sporo czasu, a książka sama w sobie jest krótka - 268 stron. W trakcie czytania, odniosłam wrażenie, że zaledwie dotykam tematu poruszanego w powieści, a nie wgryzam się w niego, poznaję od środka. Czegoś tu ewidentnie brakowało. 
Samo tło przedstawionych wydarzeń było jak najbardziej pozytywne: mamy tu snobistycznego, zrzędliwego właściciela księgarni, który mieszka na małej wyspie, Alice Island. Nieszczęśliwego, samotnego wdowca, któremu pozostała tylko mała księgarnia i mieszkanko na jej piętrze. Jest to typ, którego ciężko znieść, który bez trudu potrafi odrzucić od siebie wszystkich i wszystko. Z żalem rozpamiętuje przeszłość, żyje nią. Jego zamarznięte serce potrzebuje niezwykle silnego bodźca, by znów zaczęło bić - i znajduje go w postaci dwuletniej dziewczynki, podrzutka. Rosnąca Maja potrafi zachwycić. Już od samego początku to urocze dziewczę trafia w serce! Śledząc dalsze losy Ajaya, możemy dostrzec jego ogromną, pozytywną metamorfozę. Dzięki Mai, Fickry staje się dobrym człowiekiem, a jego życie odzyskuje dawne barwy. Dzięki Amelii, Ajay na nowo poznaje szczęście i miłość. 

,,Samotność ma ten minus, że jeżeli człowiek zrobi bałagan, musi sam posprzątać."


Prócz wcześniej wspomnianych bohaterów na kartach powieści poznajemy jeszcze kilku. Każdy z nich zmaga się ze swoimi bolączkami. Szczególnie w sercu zapadła mi postać Ismay - zasługiwała na znacznie lepszy los, lepsze życie. Autorka w ciekawy sposób przeplata losy wszystkich bohaterów. Potrafi ulepić postać, a następnie manipulować nią, zmieniać i rozwijać. Przemiana Ajaya była niesamowicie rzeczywista, godna wiary. W powieści pojawia się motyw tajemnicy, którą Gabrielle Zevin sprytnie wplotła w fabułę. Pomimo braku akcji, Między książkami  nie można nazwać powieścią nudną. Jest romantycznie, uroczo, refleksyjnie. Postać dziewczynki wychowującej się wśród książek, jednocześnie pałającej tak wielką miłością i szacunkiem do nich, wprost łapała za serce. Niestety, nie była to powieść w pełni przeznaczona dla mnie.

ocena: 6/10    

sobota, 12 marca 2016

19. Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej; Janina Lesiak

Piękne, uwielbiane, szanowane przez poddanych, a za zimnymi murami zamku poniżane, nieistotne, zmuszane do milczenia, znoszenia upokorzeń i cierpienia z uśmiechem na twarzy. Często żyjące z kochanicami swych mężów - królów, pod jednym dachem, świadome ich niewierności, niekochane. Kobiety, które nie brały ślubu z miłości, lecz powinności - nie zaręczane, lecz sprzedawane. Królowa - jak marnie to teraz brzmi. Gdzieś pomiędzy stronami Wspomnień o Cecylii, smutnej królowej, zgubił się ten majestat, który do tej pory kojarzył mi się z tym tytułem. Cóż przy takich okolicznościach znaczy pięknie zdobiona suknia, klejnoty i korona? W rzeczywistości korona jest ciężarem, klejnoty kajdanami a suknia więzieniem. 

,,Wiesz, jak gryzie zazdrość o niewiernego męża, kiedy nie ma się komu pożalić, bo cię nie lubią w obcym kraju, dokuczają ci, dopiekają obmową i kpiną... Strasznie się boisz trucizny, przekleństwa i czarów, więc umierasz z lęku... powiedz, znasz takie chwile?"

Jeżeli ślub królewski kojarzy Wam się z młodą, zakochaną po uszy parą idącą w stronę ołtarza: piękną księżniczką i młodym księciem z błyskiem w oku (niczym z Disneyowskich bajek), to nie możecie być bardziej w błędzie. Tu miłość nie miała żadnego znaczenia. Liczył się dobrze ubity interes i korzyści osobiste: zachowanie przyjaznych stosunków między państwami bądź rodami, osiągnięcie wyższego stopnia w hierarchii, przejęcie pokaźnego posagu. Zdanie księcia, czy księżniczki nie miało żadnego znaczenia. Księżniczki rozpaczały po nocach, bojąc się tego, co je czeka - opuszczenie swojego państwa, wkroczenie na obce salony, małżeństwo z obcym, często znacznie starszym mężczyzną. Przy ołtarzu nie czekał na nie młody, prężny książę, lecz często podstarzały, przygruby mężczyzna z gnijącymi zębami, który w rzeczywistości marzył o całkiem innej małżonce. Po ślubie królowe, pomimo swojego statusu były podległe swemu królowi, a ich obowiązkiem było rodzenie dzieci, zachowanie rodu. Prowadziły często samotne, smutne, pozbawione miłości życie. Pojawiały się na zamku, snuły po korytarzach niczym cienie, umierały (zdarzało się, że powodem były choroby weneryczne złapane od królów) i zostawały zapomniane - zastąpione przez kolejną królową. 

Janina Lesiak postanowiła stworzyć serię literackich portretów królowych, które zostały zapomniane i często są pomijane przez historię, ponieważ nie wykazały się niczym szczególnym - charakterystyczną cechą charakteru, skandalicznymi zachowaniami bądź nawykami. Były, tzw. szarymi myszkami, które w rzeczywistości wcale szare nie były. Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej to jej debiut i zarazem pierwszy portret, który stworzyła. Stanowi on opis trzech ostatnich dni życia Cecylii Renaty Habsburżanki - żony Władysława IV z dynastii Wazów. Na 125 stronach pojawią się tylko trzy rozdziały - każdy przeznaczony na kolejny dzień. Część książki utrzymana jest w konwencji snu, bądź majaczeń spowodowanych chorobą. Do królowej przychodzą poprzednie władczynie, znajome kobiety. Cecylia Renata powoli odchodzi z tego świata. Miejscami ciężko się zorientować, co jest prawdą, a co halucynacją. 

,,Kobieta wiele zniesie, ale głośny rechot z tego, co powinno być ciche, boli najbardziej"

Autorka prezentuje portret władczyni, żony, kochającej matki, milczącej buntowniczki, ofiary dynastii, filaru wizerunku rodziny królewskiej - lecz przede wszystkim kobiety, która chce być kochana, uwielbiana, zauważana przez swojego męża. A w rzeczywistości nie dostaje nawet ochłapów małżeńskiej miłości. Bo nosi skazę rodu Habsburgów, przez co nie jest piękna (nienaturalnie wysunięta szczęka), bo nie jest wymarzoną żoną króla Władysława IV, bo kazała wyrzucić jego kochanicę z zamku, bo jej rodzina nie okazuje należytego szacunku władcy polskiemu, bo... dzieci, które rodzi są martwe.  

Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej to książka, która nie wymaga wiedzy historycznej, a tylko ją przybliża w zbeletryzowanej formie, znacznie przyjemniejszej w odbiorze od tych suchych faktów, które często otrzymujemy choćby w szkole. Janina Lesiak z precyzją sztukasa opisuje modę, bogato zdobione stroje, dodatki - wprowadza nas za mury zamku. Napisanie dobrego, ciekawego portretu historycznego to nie lada wyzwanie. Historia z natury wydaje się być nudna. Jednak Janina Lesiak udowadnia, że historia i nuda wcale nie muszą iść w parze. Z tej niewielkiej książeczki dowiedziałam się więcej niż z lekcji historii z czasów technikum. 

Premiera Wspomnień o Cecylii, smutnej królowej miała miejsce 2 marca i wydaje mi się, że powinniście sięgnąć po tę książkę. Nie jest ona wymagająca i czasochłonna - można ją spokojnie przeczytać w jeden dzień, wieczór. Zawiera wiele cennych informacji i naprawdę przyjemnie się ją czyta. Co prawda, nie ma tu zwrotów akcji (jak i ogólnie akcji), ale pojawia się tu coś, co przyciąga. Polecam osobą, które nie tylko lubią literaturę historyczną. 

Ocena: 7,5/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG

wtorek, 8 marca 2016

Co w marcu? - plany, podsumowanie, premiery.


Cześć wszystkim. Mam więcej czasu wolnego, więc najwyższa pora, by zamieścić coś na blogu. W dzisiejszym poście podsumuję miniony miesiąc oraz przedstawię Wam moje plany czytelnicze i blogowe, pokażę nowo nabyte książki oraz pozycje, których premiera odbędzie się w tym miesiącu. Dokładnie w takiej kolejności. Myślę, że Co w... będzie comiesięcznym cyklem, także to nie jest pierwszy i ostatni tego typu post. 

W ubiegłym miesiącu udało mi się przeczytać tylko cztery książki - jest to niski wynik, ale i tak jestem z niego zadowolona, a dlaczego? Dlatego, że luty był miesiącem pogromu spowodowanego sesją. Miałam ponad 20 przedmiotów do zaliczenia, a mój czas wolny był bardzo, ale to bardzo ograniczony. 
Opisy książek pochodzą z lubimyczytac.pl
  • Mroczny Zakątek, Gillian FlynnLibby Day była małą dziewczynką, gdy zamordowano jej matkę i dwie starsze siostry. To jej zeznania doprowadziły do skazania jej piętnastoletniego brata Bena na dożywocie. Dziś, po dwudziestu pięciu latach, Ben nadal siedzi w więzieniu, a Libby desperacko potrzebuje pieniędzy. Kiedy więc członkowie Klubu Zbrodni, stowarzyszenia, które fascynuje się tajemniczymi zabójstwami uznają, że Ben został niesłusznie skazany i proponują jej pieniądze w zamian za pomoc w jego uwolnieniu, Libby nie może się nie zgodzić. /512 STRON
  • Cudowne tu i teraz, Tim TharpSutter Keely to rozrywkowy gość, który poderwie do tańca największego smutasa. W szkole daleko mu do orła, nie planuje studiów i prawdopodobnie spędzi większość życia, składając koszule w sklepie z męską odzieżą. Trudno. Ważne, że miasto jest pełne kobiet, a dobry alkohol potrafi sprawić, że życie jest absolutnie fantastyczne. Pewnego ranka po nocnej balandze Sutter budzi się na obcym trawniku i poznaje Aimee. /368 STRON
  • Kości Niezgody, Charlaine Harris - Dwa wesela – jedno byłego chłopaka – i pogrzeb członkini Prawdziwych Morderstw sprawiają, że przez kilka miesięcy Aurora „Roe” Teagarden ma bardzo dużo na głowie, choć w jej życiu osobistym wydaje się panować zastój. Po pogrzebie Roe niespodziewanie dowiaduje się, że nieboszczka Jane Engle zostawiła jej pokaźny spadek, w tym dom z pewną wyjątkowo niewygodną tajemnicą w środku. /268 STRON
  • Motylek, Katarzyna Puzyńska - W mroźny zimowy poranek na skraju mazurskiej wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód. Szybko okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i potem upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. /608 STRON
Łącznie mam za sobą 1756 stron. 

Prócz tego na blogu pojawiły się: recenzja książki przeczytanej rok temu, jeden post około-książkowy, przedstawiający książki, które muszę przeczytać w tym roku oraz odpowiedzi na pytania do Liebster Blog Award.

  • Diabelski Walc, Jonathan Kellerman Do szpitala w Los Angeles zostaje przywieziona półtoraroczna dziewczynka. Już wiele razy trafiała do kliniki z objawami tajemniczych dolegliwości. Lekarze nie potrafią postawić diagnozy. Przyczynę odkrywa Alex Delaware. I wpada na trop zbrodni zrodzonej w umyśle szaleńca...

Przejdźmy teraz do książek, które całkiem niedawno pojawiły się w mojej biblioteczce i które mam zamiar przeczytać w najbliższym czasie. Co pewnie nie idzie ze sobą w parze... gdyby to zależało całkowicie ode mnie, już dawno miałabym je za sobą. 


Od góry:
  • Fanaberie, Jolanta Wrońska - zakup własny
  • Odkąd Cię nie ma, Morgan Matson - zakup własny
  • Wielki Nieobecny, Kem Frydrych - od autorki
  • Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej, Janina Lesiak - od wydawnictwa MG
  • Idiota, Fiodor Dostojewski - od wydawnictwa MG
  • Zbrodniarz i Dziewczyna, Michał Witkowski - zakup własny
Niespotykane jest to, że w moim stosiku przejawia się aż tylu polskich twórców. Jak zapewne większość z Was wie, mój gust czytelniczy głównie opierał się na literaturze zagranicznej, a tu proszę - taka niespodzianka. Za wszystkie egzemplarze recenzenckie bardzo dziękuję i zapewne już niedługo zaczną pojawiać się recenzje tych książek. Aktualnie czytam Idiotę Dostojewskiego - moje osobiste wyzwanie!



Niezwykły pamiętnik, w którym splatają się głosy matki i córki, stojących na rozdrożu życia. Pisząca wówczas "Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd zmaga się z kryzysem wieku średniego i przechodzi twórczą zapaść. Jej 22-letnia córka Ann ma złamane serce i nie wie co dalej począć ze swoim życiem. Książka jest kroniką ich wspólnej podróży po Grecji, Turcji i Francji, pełną lirycznych obrazów miejsc mitycznych i świętych w Atenach, Eleusis, Paryżu, Efezie, francuskim miasteczku Rocamadour. To także poruszający zapis więzi między matką a córką. Opowieść, której narratorki Sue i Ann są niczym współczesne Demeter i Persefona.

PREMIERA: 16 MARCA 2016




Minęło pięć lat od wydarzeń przedstawionych w „Mieście Niebiańskiego Ognia”, po których Nocni Łowcy znaleźli się na skraju zagłady. Emma Carstairs nie jest już pogrążoną w żałobie dziewczynką, lecz młodą kobietą, która zamierza za wszelką cenę dowiedzieć się, kto zabił jej rodziców, i pomścić ich śmierć. Wraz ze swoim parabatai, Julianem Blackthornem, musi się nauczyć ufać swojemu sercu i rozumowi, gdy odkrywa demoniczny spisek obejmujący zasięgiem całe Los Angeles, od Sunset Strip aż po morskie fale roztrzaskujące się na plażach Santa Monica. Gdyby jeszcze serce nie prowadziło jej na manowce…

PREMIERA: 30 MARCA 2016







Gabe: Chciałbym się wyrwać z pogrążonego w beznadziei miasta. Zrobię wszystko, by zapewnić sobie lepszą przyszłość.
Sam: Byłam pewna, że Czerwoni zostali wymordowani lata temu. Oni jednak powracają, śmiertelnie niebezpieczni. Wśród nich jest ktoś, kogo znałam dawno temu.
Lucas: Wciąż pamiętam, jak szczęśliwi byliśmy kiedyś, Sam i ja. Ona ocaliła nasz świat. Zrobię wszystko, by ją uratować.
Mia: Nie czuję się dziewczynką, którą dawniej byłam. Jestem „czymś”, obozowym numerem. Przy życiu utrzymuje mnie tylko nadzieja, że jeszcze kiedyś zobaczę mojego brata Lucasa.

PREMIERA: 16 MARCA 2016






W szkole średniej byłam młodą, niepozorną artystką. Nie zauważano mnie. Pomijano. Olewano. Teraz jestem Arią Watson... „Tą” dziewczyną. Jedna zła decyzja i zostałam zauważona – przypięto mi etykietkę puszczalskiej. Zostałam zdzirą. Śmieciem. I już nigdy nie będę niewidzialna. Szczególnie dla Leviego Myersa. Był dziwnym chłopakiem o pięknej duszy, który zaakceptował i zrozumiał ukrytą w moim wnętrzu zbolałą dziewczynę. Nie planowałam się zakochać. Jednak czy mogłam oprzeć się jego obietnicom? Przebaczeniu? Przyszłości, o której już prawie przestałam marzyć?
PREMIERA: 16 MARCA 2016





Tyrmand warszawski to zbiór felietonów Leopolda Tyrmanda o Warszawie. Teksty te nigdy dotąd nie były wydane w formie książkowej. Autor drukował je głównie w „Stolicy”, ale także w „Tygodniku Powszechnym”.


Leopold Tyrmand powrócił po wojnie do Polski – chyba głównie z miłości do Warszawy. I właśnie ta miłość, z którą się bynajmniej nie krył, stanowi osnowę tekstów na temat naszej stolicy, które pisał w latach 1947–1956 do „Stolicy”, „Tygodnika Powszechnego” i „Przekroju”. Tekstów, z których wiele pozostało jakże aktualnych.

PREMIERA: 16 MARCA 2016





Większość dziewcząt marzy o królewskim ślubie, o pięknej sukni i balu do świtu. Dla Kestrel jednak ślub oznacza życie w klatce, którą sama zbudowała. Obawia się wyznać Arinowi prawdę o zaręczynach: że zgodziła się na małżeństwo z księciem pod warunkiem, że Arin odzyska wolność. Bo czy może mu ufać? I czy może w ogóle ufać samej sobie? Jest przecież mistrzynią iluzji jako szpieg na królewskim dworze. Jeśli prawda wyjdzie na jaw, jej własny kraj ogłosi ją zdrajczynią. Nie może jednak zrezygnować z podjęcia próby zmiany swojego bezwzględnego świata, co doprowadzi ją do szokującego sekretu.
Druga część emocjonującej trylogii, pełnej przemyślnych intryg i manipulacji!

PREMIERA: 17 MARCA 2016


Powieść autorki "Musimy coś zmienić".
Życiowe rozterki nastolatki, która nie wie jeszcze co chce studiować. Na złość mamie, do czasu podjęcia decyzji, postanawia zatrudnić się jako niania w domu Teo – swojej młodzieńczej miłości. Chłopak skrywa bolesną tajemnicę, którą Jane przez przypadek poznaje. Wspólnie spędzony czas zbliża tę dwójkę do siebie...


PREMIERA: 16 MARCA









Okupowany przez Niemców Paryż skrywa wiele tajemnic. Jedna z nich szczególnie rozwściecza Gestapo: ktoś konstruuje doskonałe skrytki dla Żydów. Nawet najlepsi hitlerowscy śledczy nie są w stanie ich wytropić. Niektóre z nich znajdują się tuż pod nosem nazistów. Lucien jest obiecującym architektem. Marzy o karierze, ale w czasie wojny niełatwo jest o zlecenia. Znudzony wypalonym małżeństwem bryluje na paryskich salonach w towarzystwie sławnej projektantki mody. Świat luksusu imponuje mu, lecz wymaga ciągłych wydatków, choćby na prezenty dla kochanki. Niespodziewane zlecenie okazuje się szansą na upragniony sukces, ale jest też śmiertelnym zagrożeniem. Jeśli architekt pomoże skonstruować kryjówkę dla żydowskiego przyjaciela swego zleceniodawcy, zajmie się również projektem fabryki dla Niemców. Luciena nie obchodzi los prześladowanych Żydów, lecz kuszą go pieniądze. Nie może jednak przewidzieć, że godząc się na pierwsze zadanie, rozpoczyna dzieło swojego życia i staje innym człowiekiem.
PREMIERA: 16 MARCA 2016


środa, 2 marca 2016

18. Aż do dna, Renata Chaczko

Książkę Renaty Chaczko wygrałam w konkursie na blogu cyrysii. Już zapowiedź zwróciła moją uwagę, ale znając mnie, gdyby nie wygrana, to bym nie sięgnęła po tę pozycję. Minęło już trochę czasu od przeczytania Aż do dna - emocje opadły, można oceniać.    

,,Jak mam uwierzyć, że najważniejsze jest to, co człowieka ma w środku? Niby kto w to wierzy? Chyba tylko handlarze ludzkimi organami!"

Akcja powieści skupia się wokół dziewiętnastoletniej Roksany - powszechnie znanej jako Roxi, studentki, która nie ma żadnych hamulców, żadnych kompleksów, a jej życie to nieustanne pokonywanie granic moralnych, społecznych oraz własnych. Wydawałoby się, że jej życie to esencja studenckiej dekadencji, faza przejściowa - od imprezy do imprezy. Jednak Roxi nie bez powodu tak gwałtownie zanurza się w głębię własnego istnienia.  Jej rodzina istnieje tylko na papierku, przyjaciółki to fałszywe mendy, a życie sercowe opiera się na relacji wejściowo-wyjściowej. Poza tym, Roksana jest żywą egzemplifikacją tego, jak XXI może wywrócić człowieka do góry nogami, pozbawić go skrupułów, odrzeć z godności, przerzuć a następnie wypluć. 
Aż do dna napisane jest w formie pamiętnika, który prowadzi Roksana. Brakuje w nim dialogów, ale za to przepełniony jest przemyśleniami, spostrzeżeniami i planami głównej bohaterki. Brzmi nudnie? Nudne nie jest. Szokujące - owszem. Sama jestem studentką, nieco starszą od bohaterki powieści Renaty Chaczko, więc też co nieco wiem już o życiu - ale przez myśl mi nie przeszło żeby tak obchodzić się z własną osobą! Właściwie poprzez Roksanę odkryłam drugą, mroczną stronę życia młodych ludzi w teraźniejszym świecie.  I wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Realizm. Tu nie ma miejsca na upiększenia, mówienie, że życie jest piękne, a wszyscy ludzie mają złote serca. Oj, nie. Świat jest pełen ludzi, którzy chcę nas wykorzystać i oszukać. 

,,...muszę uważać, by jak Ikar nie poparzyć sobie skrzydeł, bo podleciałam zbyt blisko słońca"

Roksana to osoba, która żyje w przekonaniu, że jest szczęśliwa, że to co robi jest właściwie i nie zasługujące na krytykę. To hedonistka poszukująca przyjemności, niczym ćpun narkotyku - w końcu znajduje jej źródło i to w drugiej osobie. Czego więcej mogłaby potrzebować do szczęścia? Relacja między Roksaną a tajemniczym Donem rozpoczyna się od pożaru, który zamiast słabnąć, nabiera siły. Płonie, topiąc obawy; płonie, paląc za sobą samotność; płonie, zmuszając do ciągłego posuwania się naprzód; aż w końcu słychać syk: ledwo-słyszalny, a jednocześnie paraliżujący swym dźwiękiem. Zarzucając charakterystycznym stylem Roksany: The fire is gone. I nagle świat stracił ostrość i kolorowe barwy. Została tylko czerń i biel oraz głuche pytanie co się właściwie stało?
Aż do dna to nowoczesna powieść. Pozornie bez wartości - poznając losy dziewiętnastoletniej rozpustnicy raczej nie sądziłam, że wyciągnę z niej takie wnioski. Czytając, możemy bez trudu spostrzec przemianę głównej bohaterki. Jej pamiętnik staje się dowodem metamorfozy wewnętrznej człowieka; dowodem na to, że czasem trzeba upaść, zbliżyć się aż do dna, by móc w końcu odepchnąć się od niego  i wypłynąć na powierzchnię. Jest również dowodem na to, że często lądujemy na dnie przez to, co spotykamy na powierzchni. 

,,Przeznaczenie łączy ludzi, głupota ich dzieli"

Ta książka nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Potrafi wstrząsnąć, zszokować, obrzydzić i wprowadzić w stan łączący wszystko poprzednio wymienione. Zakończenie jest zaskakujące i gwarantuje Wam, że nie przewidzicie tego, co autorka przygotowała w końcowych rozdziałach. Chaczko nie przebiera w słowach - wulgaryzmy, sprośne określenia i wtrącenia z obcych języków są na porządku dziennym. Ale czy to nie czyni tej książki jeszcze bardziej naszej, ludzi z drugiego milenium? Nie trudno dopatrzeć się elementów New Adult - autorka stawia przed nami bohaterkę, która wkracza w dorosłość i kompletnie nie wie co z tym fantem zrobić. Roksana to postać kontrowersyjna, ambiwalentna, wzbudzająca mieszane odczucia. Można ją polubić, można również znienawidzić - ale warto poznać. 

Aż do dna zdobyło u mnie 6/10
cytaty pochodzą z książki Renaty Chaczko, Aż do dna